8 lipca 2021

Pieśń o Achillesie – Madeline Miller

Tytuł: Pieśń o Achillesie
Autor: Madeline Miller
Wydawnictwo: Albatros
Literatura: piękna
Liczba stron: 384
Okładka: twarda

Madeline Miller możecie kojarzyć z jej poprzedniej, ciepło przyjętej powieści Kirke. Kirke podbiła moje serce, po prostu zauroczyła. Widząc najnowszą powieść autorki, Pieśń o Achillesie, wiedziałam, że to jest coś dla mnie, coś, co nie ma prawa mnie rozczarować. 

Pieśń o Achillesie - Madeline Miller

Fot. Kirke. Pieśń o Achillesie – Madeline Miller

Pieśń o Achillesie to kolejna osadzona w świecie antycznym historia, którą – tak obstawiam – zna większość. Jedni uważali na lekcjach historii, a inni oglądali Troję z boskim Bradem Pittem w roli wspaniałego Achillesa. Na pewno każdy przynajmniej raz słyszał jego imię. 

Achilles był synem boginki morskiej Tetydy oraz śmiertelnego króla Peleusa. Ten niezwykłej urody młodzianin miał wiele boskich przymiotów. Słynął z zamiłowania do śpiewu i muzyki, oraz, co nie idzie z tym w parze, do walki. Ojciec zadbał o to, by synowi nie zabrakło ani odpowiedniej edukacji, ani praktycznych nauk sztuk walki, jak na szanującego się Greka przystało. Przepowiednia wieszczyła mu sławę, ale czekał go wybór – długie życie w cieniu innych, lub krótkie, w blasku chwały i pamięć na wieki. 

Achilles miał szczycić się mianem Aristos Achaion, czyli pierwszego Greka, tego najważniejszego, okrytego na polu walki sławą. Ale nie można patrzeć na niego wyłącznie jak na niepokonanego wojownika. Był on również mądrym, z natury dobrym człowiekiem, którego drogi skrzyżowały się z kimś, kto z pozoru do pięt mu nie dorastał.

Patroklos był wyklętym synem jednego z pomniejszych książąt greckich. Nie był ani bogaty, ani urodziwy, ani szczególnie ukochany przez los. Po przypadkowym zabiciu jednego z wysoko urodzonych chłopców został on skazany przez ojca na wygnanie. Patroklos znalazł schronienie na dworze Peleusa, na którym poznał Achillesa. Zrządzenie losu sprawiło, że Achilles zechciał go wziąć pod opiekę, by uniknąć gniewu ojca. Z czasem chłopcy  zaprzyjaźnili się, a po latach rozkwitła z niej miłość. Relacja trwała, choć nie w smak była Tetydzie, matce Achillesa. A gniew bogini nie był czymś, co pozwalało spać spokojnie.  

Pomijając już historię z wysłaniem Achillesa na nauki do Chirona i ucieczce z dworu Patroklosa, nad młodymi mężczyznami, po kilku latach, zebrały się ciemne chmury. Książę Parys uprowadził Helenę, zwaną najpiękniejszą kobietą w antycznym świecie. To rozpoczęło dziesięcioletnie zmagania o Troję. Zmagania, których finał zna każdy, więc nie będę się zagłębiać w jej szczegóły. 

W tej powieści nie tło wojenne jest najważniejsze, ale związek dwóch mężczyzn, wrzuconych w jej tygiel. Miłujący pokój Patroklos, który wciąż miał z tyłu głowy złowróżebną przepowiednię Tetydy, oraz Achilles, który w walce czuł się jak ryba w wodzie. Autorka pochyliła się nad nimi, ukazując zarazem piękno i gorycz tej relacji, która nie miała prawa oprzeć się przeznaczeniu. 

Zachwycił mnie sposób, w jaki Madeline Miller przedstawiła ich miłość w kontekście czasów i wymagań, jakim bohaterowie musieli sprostać. Opisała to delikatnie, pięknym językiem, który podkreślał emocje, a później tragizm sytuacji. A już decyzja Patroklosa o założeniu zbroi Achillesa, by ratować Greków i zarazem honor ukochanego, rozłożyła mnie na łopatki. I wcale nie chodzi o to, że nie wiedziałam, co się działo pod Troją. Tu chodzi raczej o przedstawienie historii tak, że znając przeznaczenie Patroklosa, mimo wszystko chciałam powstrzymać go przed wejściem na rydwan. Na nic jednak moje chęci, historia musiała się wypełnić do ostatniej litery.

Muszę Wam powiedzieć, że końcówka, tak od momentu, gdy Achilles uniósł się honorem i odmówił pomocy Agamemnonowi po uprowadzeniu przez niego Bryzeidy, była wręcz magnetyzująca. Starania Patroklosa, by jego ukochany zapisał się w pamięci potomnych jako Aristos Achaion, poruszają. On, dla dobra Achillesa, był w stanie odłożyć swoje szczęście na bok, zapomnieć o przyszłości, o której dla siebie i ukochanego tak bardzo marzył. Ich historia po prostu chwyta za serce, co wybitnie daje się odczuć na samym końcu. Sprawiedliwości stało się zadość, a łza wzruszenia spłynęła po moim policzku.  

Mogę polecić Pieśń o Achillesie nie tylko pasjonatom wspaniałych antycznych historii, ale wszystkim tym, którzy wierzą, że miłość jest siłą potężniejszą niż śmierć.

Dziękuję Wydawnictwu Albatros za przekazanie egzemplarza recenzenckiego książki 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

top-facebook top-instagram top-search top-menu go-to-top-arrow search-close