Sfora – Przemysław Piotrowski
Tytuł: Sfora
Autor: Przemysław Piotrowski
Liczba stron: 535
Oprawa: miękka
Rok wydania: 2020
Wydawnictwo: Czarna Owca
Komisarz Igor Brudny, po rozwiązaniu sprawy Rzeźnika z Nietkowa, wraca do Warszawy. Niedawne przeżycia niewątpliwie zmieniają mrukliwego policjanta, przynajmniej na gruncie prywatnym, co najbardziej cieszy Oksanę, jego partnerkę. Wobec niej jest czuły i delikatny, a przy tym wylewny, jak nigdy dotąd. Reszta świata musi się zadowolić dawnym Igorem – mrukliwym, małomównym, opryskliwym, acz niewątpliwie bystrym i inteligentnym. To właśnie jego niebywała przenikliwość umysłu i nieszablonowy sposób prowadzenia skomplikowanych śledztw sprawiają, że Oksana po raz kolejny musi szykować się na długą rozłąką. Telefon od inspektora Romualda Czarneckiego nie pozostawia złudzeń: Zielona Góra znowu potrzebuje Brudnego. On sam przez chwilę się waha, ale bardziej dla zasady, wszak wie, że nie rozliczył się do końca z przeszłością i wcześniej czy później będzie musiał wrócić. No i ma w Zielonej Górze świeżo odnalezionego brata. Relacje rodzinne są dla Brudnego czymś nowym, trudnym, początkowo wręcz niechcianym, ale czy w życiu robimy tylko to, co chcemy?
Gdy w Zielonej Górze zostaje znaleziona ręka bez reszty człowieka, za to ze śladami ludzkich zębów, a zaraz potem ktoś zgłasza zaginięcie zakonnicy, jeszcze przez chwilę można wierzyć, że te sprawy nie mają ze sobą nic wspólnego. Przez chwilę, bo kolejne wydarzenia, świadkowie i dowody nie pozostawiają złudzeń. W mieście czai się zło i to zło przybrało bardzo konkretną postać. Czy tylko Brudny może je powstrzymać? Pewnie nie, ale trzeba przyznać, że komisarz i inspektor tworzą zgrany, dobrze się rozumiejący i opierający na wzajemnym zaufaniu duet. Nic więc dziwnego, że Igor Brudny po raz kolejny pakuje walizki i wraz z partnerką, Julią Zawadzką, jedzie do Zielonej Góry, by dołączyć do świeżo utworzonego zespołu śledczego. To, co zastanie na miejscu, będzie niczym w porównaniu z tym, co przyjdzie mu odkryć. Włos się na głowie zjeży nie raz i nie dwa.
Jeśli „Piętno” określimy mianem książki bardzo dobrej, to „Sfora” niewątpliwie jest arcydziełem. Ponad pięćset stron treści całkowicie wyczerpuje temat. Autor się nie spieszy. Od pierwszych stron cierpliwie konstruuje akcję i buduje napięcie, by w późniejszym etapie krok po kroku przeprowadzić czytelnika przez zawiłości śledztwa i wszystkie jego aspekty. Każdy szczegół jest dokładnie opisany i wyjaśniony. Nie lubię porównywać, ale ten styl pisania kojarzy mi się raczej z amerykańskim (a amerykańską literaturę współczesną bardzo cenię!) niż z polskim, gdzie książki często pisane są na metry, a przez wiele stron trzeba przedzierać się przez typowe wodolejstwo. W „Sforze” wodolejstwa nie ma na żadnej stronie, każde słowo jest potrzebne i każde jest ważne.
Przyjrzeliście się okładce? Na mnie zrobiła piorunujące wrażenie, niemal mnie zahipnotyzowała i to wcale nie w dobrym znaczeniu tego słowa. To pierwsza książka, którą odkładałam odwrotnie, wierzchnią stroną okładki do dołu. Po prostu nie mogłam na to patrzeć! A trzeba przyznać, że grafika na okładce została dobrana wręcz genialnie, jest zapowiedzią i obietnicą tego, co znajdziecie w środku.
Z całą pewnością „Sfora” nie jest pozycją na wieczorną lekturę dla osób wrażliwych i o słabych nerwach. To się może przyśnić!
Aha, to wcale nie koniec. Ponoć jeszcze w tym roku wyjdzie trzeci tom przygód Brudnego i Czarneckiego. Jak ja na to czekam, mówię Wam!
Dziękuję Wydawnictwu Czarna Owca za przekazanie egzemplarza recenzenckiego