16 kwietnia 2021

Strażnik – Lee Child, Andrew Child

Tytuł: Strażnik
Autor: Lee Child, Andrew Child
Oprawa: miękka
Liczba stron: 416
Rok wydania: 2021
Wydawnictwo: Albatros

Zdradzę Wam sekret. Książki od Wydawnictwa Albatros przywozi mi firma FedEx, a kurier bardzo dosłownie traktuje dostarczanie bezkontaktowe. Zostawia mi paczki na stole przed domem niczym niewidzialna ręka. Kiedy więc w piękny, wiosenny poniedziałek (który zapowiadał się bardzo pracowicie), wyszłam przed dom nacieszyć się słońcem i śpiewem ptaków, czekała na mnie niespodzianka. Reszty możecie się domyślić. Zamiast karnie usiąść do komputera i grzecznie wykonać wszystko to, co pracodawca mi zlecił, zaczęłam czytać. Ocknęłam się po stu stronach, a i to tylko dlatego, że telefon zaczął pikać powiadomieniami. Bo są książki, od których po prostu nie można się oderwać, a Lee Child jest gwarancją, że właśnie takową bierze się do ręki.

Tym razem mamy do czynienia z pisarskim eksperymentem, bo znany i uznany autor, zaprosił do współpracy młodszego brata Andrew Childa, a właściwie Andrew Granta, który na potrzeby wspólnej książki „pożyczył” pseudonim od starszego brata (Lee Child to tak naprawdę Jim Grant).
Eksperyment ten to też swego rodzaju przekazanie pałeczki, bo Lee Child nie ukrywa, że marzy mu się przejście na literacką emeryturę. Plan jest taki, że kilka książek napisze razem z bratem, po czym Andrew samodzielnie będzie kontynuował serię o Jacku Reacherze. Andrew Grant nie jest znany polskim czytelnikom, jednak na swoim koncie ma całkiem spory dorobek literacki.

Nie ukrywam, że uzbrojona w tę wiedzę włączyłam mój odwieczny krytycyzm, podzieliłam mózg na pół i jednocześnie bezwstydnie zagłębiałam się w historię jednego z moich ulubionych bohaterów oraz oceniałam, analizowałam, porównywałam i próbowałam zgadywać, które fragmenty były pisane przez Lee, a które przez Andrew.

Chociaż obaj bracia twierdzą, że nie da się jednoznacznie wskazać palcem, które akapity były pisane przez którego z nich, bo obaj wprowadzali poprawki i zmiany, to jednak nie zawaham się powiedzieć, że różnice, chociaż subtelne, są widoczne. Inne słownictwo, inny rytm języka, inna długość zdań jednoznacznie wskazują na Andrew. Fani Jacka Reachera na pewno to zauważą. Mimo to Andrew dostał ode mnie kredyt zaufania i na pewno sięgnę po kolejną pozycję napisaną przez braci Child. Amerykańska premiera szykowana jest na październik tego roku, więc zaryzykuję, że na Gwiazdkę pojawi się w Polsce.

Co się nie zmieniło w życiu naszego bohatera? Schemat jest ten sam, małe miasteczko i duże problemy, które może rozwiązać tylko on – człowiek bez stałego adresu, rodziny, zobowiązań i planów na przyszłość – wielki (dosłownie) Jack Reacher. Bystry, inteligentny, obdarzony niesamowitym instynktem i zdolnościami do walki wręcz. Za to kiepsko idzie mu prowadzenie samochodu i obsługa komputerów. Ewidentnie nie nadąża za technologią, co zresztą przyznaje sam autor. Kobiety go uwielbiają, mężczyźni na ogół nienawidzą. On sam niewiele sobie z tego robi, sprząta i idzie dalej, trzymając się zasady nieodwiedzania dwa razy tych samych miejsc. Jeśli wierzyć jego metryce, ma sześćdziesiąt lat, ale… nie wygląda na tyle. Dla niego czas ewidentnie stanął w miejscu.

Strażnik to dwudziesta piąta, a więc w pewnym sensie jubileuszowa, pozycja z Jackiem Reacherem. Andrew Child zrobił to, czego oczekiwał od niego brat – mentalnie odmłodził serię, wprowadził do niej trochę nowoczesności, rozwiązań i problemów, z którymi Lee nawet nie próbował się mierzyć. Nie przypominam sobie, żeby kiedykolwiek w jego książkach osią akcji (albo chociaż jej marginesem) była kradzież serwerów komputerowych, do której doszło po ransomowym ataku na cyfrowe archiwum miasta o tak nieistotnej nazwie, że nawet jej nie zapamiętałam.
Atak sparaliżował całe miasto, nie działają telefony, sygnalizacja świetlna, nie można dostać się do bazy danych miejskich. Kozłem ofiarnym staje się lokalny informatyk Rusty Rutherford, który co prawda ostrzegał szefa i próbował zmusić do zrobienia kopii zapasowych, ale został zignorowany. No, a kiedy jego czarnowidzkie przepowiednie sprawdziły się, został wyrzucony z pracy. Wcześniej jednak pracował nad oprogramowaniem, które zapobiegłoby takiemu atakowi. Teraz musi sprawdzić, czy serwery miejskiego archiwum faktycznie zostały zniszczone. Tyle że one w tajemniczych okolicznościach giną, a Rusty staje się celem podejrzanych indywiduów.

Jeśli Jack Reacher wyrywa kogoś z rąk czterech oprychów, nigdy nie idzie dalej. Zostaje tak długo, aż dowie się, kto i dlaczego potrzebuje pomocy i doprowadzi całą sprawę do końca. Nie inaczej jest i tym razem. Krótkotrwała wizyta w miasteczku (w planach była kawa i do widzenia) zamienia się w nieco dłuższy pobyt, a wydarzenia jak zwykle zaczynają nabierać tempa i podążać w dość nieoczekiwanym kierunku. Co takiego może skrywać miejskie archiwum, że interesują się tym Rosjanie? Chcą zablokować najbliższe wybory prezydenckie, czy chodzi o coś zupełnie innego?
O ile w początkowej i środkowej części lektury wyraźnie wyczuwałam rękę Andrew, to koniec, moim zdaniem, jest dziełem Lee. Na pewno nie będziecie zawiedzeni.

Dla kogo jest Strażnik? Przede wszystkim dla fanów Jacka Reachera, chociaż książka jest tak napisana, że nie trzeba znać poprzednich części, żeby sięgnąć po tę. To solidny kawał męskiej literatury, aczkolwiek wiem, że to kobiety pierwsze ustawią się po nią w kolejce. Na pewno zaspokoi gusta fanów powieści sensacyjnych. Niesie w sobie dużo uniwersalnych wartości, więc poloniści z liceów mogliby ją wpisać na listę lektur obowiązkowych. Przynajmniej raz mieliby pewność, że uczniowie przeczytali książkę, a nie jej streszczenie.

Dziękuję Wydawnictwu Albatros za przekazanie egzemplarza recenzenckiego

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

top-facebook top-instagram top-search top-menu go-to-top-arrow search-close