10 września 2021

Szreń – Kinga Wójcik

Tytuł: Szreń
Autor: Kinga Wójcik
Oprawa: miękka
Liczba stron: 510
Rok wydania: 2021
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka

Zdradzę Wam, jakie jest moje kryterium oceniania jakości książki. Nie okładka i nie nazwisko autora. Nawet nie treść bezpośrednio. Moim zdaniem książka jest dobra, kiedy litery nie przeszkadzają w czytaniu. Ha! Zaskoczyłam Was? Już wyjaśniam. W dobrze napisanej książce nie widzi się liter, tylko obrazy. Akcja nie dzieje się na papierze, tylko gdzieś w wirtualnej przestrzeni. Książka trzymana w dłoni jest niczym portal do innego świata. Bosshh, ale sztampa mi wyszła! No ale co poradzę, tak jest. Przynajmniej w moim subiektywnym odczuciu. Dobra książka wciąga i pochłania. Słabą czyta się z obowiązku niczym nudną szkolną lekturę.

Jeśli chodzi o Szreń, to Kinga Wójcik po raz czwarty mnie nie zawiodła. Szczerze mówiąc, spodziewałam się tego, co wcale nie ułatwiło autorce zadania. O nie! Bo im więcej dobrych książek autor napisał, tym więcej się od niego oczekuje za każdym następnym razem. A że Osadzony (no nie mówcie, że nie czytaliście!), skończył się dość dramatycznie, w oczekiwaniu na Szreń niemal ogryzłam pazury. Niemal, bo nie mam takowego zwyczaju, niemniej ciężko było powściągnąć emocje, zwłaszcza przez kilka ostatnich dni przed premierą. Ja po prostu musiałam przeczytać Szreń i powiem Wam, że gdyby Wydawnictwo Prószyński i S-ka nie podarowało mi egzemplarza recenzenckiego, to bym go sobie po prostu kupiła.

Lena Rudnicka, która preferuje własne metody śledcze, niekoniecznie trzyma się regulaminu i podejmuje kontrowersyjne decyzje, trafia do komisariatu w Białych Brzegach. Różnica między wiejskim komisariatem a łódzką komendą bije po oczach wręcz bezlitośnie. Lena dobrze wie, że to zesłanie to kara za wydarzenia z końcówki Osadzonego. Musicie doczytać, nie będę spoilerować. No w każdym razie Białe Brzegi to taka wieś na końcu świata, gdzie o prawdziwej policyjnej robocie nikt nie słyszał. I to nie dlatego, że pracują tam sami nieudacznicy. Po prostu nie dzieje się nic, co zahaczałoby o kodeks karny. Jeśli jakiś kodeks jest tam w użyciu, to raczej Kodeks Wykroczeń. Ot, kłótnia sąsiedzka, głośne słuchanie muzyki, picie alkoholu pod sklepem. Nuda, nuda i jeszcze raz nuda. Prawdziwy śledczy, jakim niewątpliwie jest Lena Rudnicka, raczej nie znajdzie tam nic do roboty.

Los jednak uśmiecha się do pani komisarz. Ledwo zdąży zameldować się w nowym miejscu pracy, we wsi zostaną znalezione zwłoki. Teoretycznie śledztwo ma prowadzić miejscowy policjant, aspirant Dawid Sadowski, ale to Lena ma większe doświadczenie w tego rodzaju sprawach.
Jak to na wsi bywa – wszyscy dobrze się znają i nikt nie ma zaufania do policji. No, żeby jeszcze z miejscowymi gadać, to w porządku, ale jak przysłali kogoś z komendy miejskiej, to lepiej się za bardzo nie wychylać. W Białych Brzegach każdy ma jakąś swoją tajemnicę, którą wcale nie chce się dzielić z panią komisarz. Swoje sprawy lepiej załatwiać we własnym gronie. Sęk tylko w tym, że w tym gronie najpewniej jest morderca. Lena prowadzi przesłuchania w swoim stylu, rzeczowo, niemal bezdusznie. Oczywiście aspirant Dawid Sadowski obrywa rykoszetem za jej zachowanie, miejscowi są oburzeni, że policjant, którego znają od lat, nagle bierze stronę jakiejś obcej pani komisarz z Łodzi i każe im odpowiadać na jej pytania.

Zamordowanie Kariny Cieślak jak zwykle w takich przypadkach otwiera przysłowiową puszkę Pandory. Jak się niedługo okaże, w tej wsi nawet ksiądz nie jest całkiem niewinny. Nudna służba w małej wsi na końcu świata wbrew oczekiwaniom nie przynosi relaksu i odpoczynku. Nawet tu telefon potrafi zadzwonić o czwartej nad ranem. A pobudka o tej porze w środku mroźnej zimy na pewno nie zwiastuje niczego dobrego.

Marcel Wolski, łódzki partner Leny, także pojawia się w Białych Brzegach. Początkowo jako gość, ale szybko zyskuje status konsultanta. Jego przywiązanie do pani komisarz skutkuje dużym zawirowaniem w jej życiu osobistym. Marcel okazuje się bowiem o wiele bardziej stanowczy i zdeterminowany niż można by przypuszczać po tym, co pokazywał w Łodzi. To nie młokos i synek komendanta, ale mężczyzna z krwi i kości, co w Szreniu wreszcie udowodnił. Bardzo przyjemnie obserwowało mi się jego przemianę. Teraz czekam z niecierpliwością, jak zachowa się Lena, gdy się dowie, jaką decyzję podjął Marcel za jej plecami… Obstawiam, że będzie gorąco! Mam nadzieję, że piąty tom serii z Leną Rudnicką istnieje nie tylko w głowie autorki. Samo zakończenie zaś, jak to u Kingi Wójcik bywa, zwiastuje bardzo obiecujący ciąg dalszy. Cieszę się, że to jeszcze nie koniec. Bo nie koniec, prawda Pani Kingo?

Dla kogo jest Szreń? Dobre pytanie! Chciałabym powiedzieć, że dla wszystkich, ale myślę, że jednak nie do końca. To powieść sensacyjna, chwilami nieco brutalna i na pewno nie zachwyci miłośników mdłych książek obyczajowych i romansów. Za to fani sensacji, kryminałów i thrillerów na pewno wciągną ją na jeden raz niczym słoń wiadro wody 😉 Mnie zajęło to około dwudziestu czterech godzin, oczywiście z przerwami. Nie miałabym oporów, żeby podsunąć Szreń młodzieży.

 

Dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka za przekazanie egzemplarza recenzenckiego

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

top-facebook top-instagram top-search top-menu go-to-top-arrow search-close