Wczasowiczka. Śmierć w Tatrach – Grzegorz Kalinowski, Ewa Salwin
Tytuł: Wczasowiczka. Śmierć w Tatrach
Autorzy: Grzegorz Kalinowski, Ewa Salwin
Wydawnictwo: Skarpa Warszawska
Kategoria: kryminał, thriller
Liczba stron: 368
Widząc zapowiedź książki Wczasowiczka. Śmierć w Tatrach, ucieszyłam się bardzo. Już sam fakt, że akcja rozgrywa się w dwudziestoleciu międzywojennym, stanowił dla mnie wyjątkową zachętę do lektury, a umiejscowienie wydarzeń w dużej mierze w Tatrach jeszcze bardziej mnie ucieszyło. Jakże miło jest podążać wraz z bohaterami znanymi szlakami i mieć przed oczami to, co oni. Ale zostawmy już prywatę, dla czytelników zapewne ważniejsza okaże się treść, a ta nie zawodzi.
O czym jest Wczasowiczka. Śmierć w Tatrach?
Wczasowiczka. Śmierć w Tatrach to dobrze przemyślany i sprawnie zbudowany kryminał, w którym pojawia się sprawa dwóch śmierci i tajemniczego zaginięcia. Na pierwszy plan wysuwa się charakterna Zuzanna Orłowska (za niedługo znów Wrońska), która poza problemami w życiu osobistym mierzy się również z zaginięciem przyjaciółki Michaliny.
Jest lato 1937 r. Kobiety umawiają się w Zakopanem, aby wspólnie spędzić trochę czasu na ulubionych górskich szlakach. To nie ma być zwykłe spotkanie, ponieważ Michalina chce przekazać Zuzannie ważną informację. Zuza jednak spóźna się, mijając się z przyjaciółką. Ta zostawia liścik, w którym prosi o spotkanie pod Giewontem. Do tego jednak nie dochodzi, gdyż nagłe załamanie pogody i tragedia na szczycie pociąga za sobą ofiary w ludziach. Czy wśród nich jest Michalina? A jeśli udało się jej przeżyć, co się z nią stało?
Zuzanna bierze się za śledztwo, choć nie ma w tym doświadczenia i działa na oślep. Na szczęście w dążeniu do chęci poznania prawdy pomaga jej nieoczekiwanie kapitan Cierplicki, który sam kiedyś musiał mierzyć się z osobistą tragedią. W toku prowadzonego przez nich śledztwa wychodzą na jaw kolejne fakty, ale ich poskładanie w logiczną całość nie jest takie proste. Sprawę komplikuje dodatkowo fakt, że osoba, która mogłaby bardzo pomóc w dojściu do prawdy, jest niepełnosprawna intelektualnie. Jontek Praślak, odrzucony przez społeczeństwo i posądzany o szaleństwo, żyje jak dzikus. Jak można współpracować z osobą, która wydaje się niebezpieczna i w końcu sama popada w tarapaty?
Wczasowiczka. Śmierć w Tatrach — Moje wrażenia po lekturze
Książkę czytało mi się doskonale, od samego początku historia przykuła moją uwagę ciągiem wydarzeń i nieco mrocznym klimatem. Tempo może nie jest szczególnie dynamiczne, ale dzieje się tam wiele i wszystkie szczegóły pięknie się zazębiają. Od samego początku autorzy, Grzegorz Kalinowski i Ewa Salwin, sprawnie budują akcję i stawiają nad nią znaki zapytania. Podążając za bohaterami do końca można kombinować, kto i co zrobił, zastanawiać się nad przyczyną nieszczęść. Przyznaję, że sprawę jednej ze śmierci w górach autorzy rozwiązali w sposób na tyle zaskakujący, że nie trafiłam z odgadnięciem sprawcy.
W książce nie ma nudy i dłużyzn, za to jest klimat przedwojennego Zakopanego, retro, które ja bardzo lubię. Czuć go w rozmowach między bohaterami i specyfice przedstawionego w książce ówczesnego społeczeństwa. Z przyjemnością podążałam za bohaterami, w nadziei, że uda się odkryć prawdę. Postacie pojawiające się w tej historii są wyraziste, zapadają w pamięć. Nie tylko Zuzanna czy kapitan przyciągają uwagę, choćby osobliwy patomorfolog Głowacki dokłada swoją cegiełkę do interesującej całości. Wczasowiczka. Śmierć w Tatrach okazała się bardzo przyjemną lekturą, którą bez wahania mogę polecić dalej.
Recenzja powstała w ramach współpracy z Wydawnictwem Skarpa Warszawska