7 maja 2020

Wychowanie w duchu prostoty – Kim John Payne i Lisa M. Ross

Tytuł: Wychowanie w duchu prostoty
Autor: Kim John Payne, Lisa M. Ross
Oprawa: Miękka
Liczba stron: 273
Rok wydania: 2020
Wydawnictwo: Samo Sedno

Wychowanie w duchu prostoty powinno stać się lekturą obowiązkową wszystkich przyszłych rodziców. Moim prywatnym zdaniem oczywiście.

Żyjemy w czasach rozbuchanego konsumpcjonizmu (nie lubię tego określenia, ale nie znam lepszego) i tego samego, mniej lub bardziej świadomie, uczymy nasze dzieci. Żyjemy coraz szybciej, kupujemy coraz więcej, chcemy mieć to, śmo, tamto i owamto, bo inni mają. Bo tak. Bo teraz się tak żyje. Z tego samego powodu nasze dzieci mają wszystko: bo skoro możemy im to dać, to niby czemu nie? Poza tym ich koledzy mają, a oni nie będą mieć? No jakże to tak?

A może właśnie inaczej? Bez nadmiaru ubrań, zabawek, zajęć dodatkowych, wiadomości ze świata dorosłych, które dzieciom nie są do niczego potrzebne?
My, dorośli, nie lubimy słyszeć, że coś robimy źle. Nie chcemy wprowadzać zmian w nasze „uporządkowane” życie. Nałożenie sztywnych ram, wypracowanie rytuałów często nas przeraża. Tymczasem nasze dzieci tego właśnie potrzebują, by mieć beztroskie, szczęśliwe i bezpieczne dzieciństwo. Jeśli nie dla nas, zróbmy to właśnie dla nich.

Zmiany są ważne i potrzebne, ale ich ilość bywa przerażająca. Na to jest jednak prosta recepta: na początek trzeba zrobić coś, co jest relatywnie łatwe do zrobienia. Na przykład uporządkować raz na zawsze stół w salonie, by przestał być magazynem rzeczy podręcznych. Potem przyjdzie pora na inne rzeczy, także na zabawki, których na pewno jest w domu za dużo. Zdaniem autorów (i jestem skłonna się z nimi zgodzić, pisałam o tym w tekście: Nie kupujcie dzieciom zabawek!) dzieci nie potrzebują zabawek. Potrzebują rodziców. I o ironio losu, najbardziej potrzebują ich wtedy, gdy są niegrzeczne. To prosty (znowu: prostota!) mechanizm, którego często nie rozumiemy – skoro jedynym znanym dziecku sposobem na zwrócenie na siebie uwagi jest złe zachowanie, to dziecko tak właśnie się będzie zachowywało.

Nie da się ukryć, że propozycje dotyczące upraszczania mogą wydawać się niewykonalne. No bo jak się pozbyć z domu telewizora? Nie wyłączyć – pozbyć całkiem, tak by dziecko poniżej siódmego roku życia nie miało do niego dostępu. I czy faktycznie dziecko może nie oglądać dobranocki?
Zastanawialiście się, ile zapachów miesza się w Waszych domach? Wyrzućcie połowę! Przyznam, że mnie ten pomysł wydawał się dziwny, do momentu, gdy na moją uwagę, że bawełniany odświeżacz powietrza jest mdły, nudny i beznadziejny, moje dziecko krzyknęło: „Uwielbiam bawełnę!”. Prosty, nieskomplikowany zapach… A moje dziecko ma już jedenaście lat. Maluchy potrzebują jeszcze mniej. Zapachy pobudzają zmysły, nie zawsze w dobrą stronę.

Książka Wychowanie w duchu prostoty podzielona jest na sześć rozdziałów plus wstęp i epilog. Każdy rozdział traktuje o innej sferze życia. I każdą da się uprościć! Trzeba tylko chcieć i mieć na to energię, co nie zawsze jest łatwe. Autorzy (jest ich dwoje, ale czytając, miałam wrażenie, że książkę napisał mężczyzna, sporo tam: przybyłem, zaobserwowałem, zacząłem itp.) podają proste recepty na skomplikowane życiowe sytuacje, bezlitośnie obnażają błędy wychowawcze, negują wiele zasad uznanych za „życiowe pewniki”, w końcu przekonują, że upraszczanie ma głęboki sens. Uprzedzają też, że o ile z małymi dziećmi będzie łatwo, o tyle nastolatki na pewno zbuntują się na pierwszą wzmiankę o zmianach. Jednocześnie w książce znajdziemy zapewnienie, że jeśli naprawdę chcemy cokolwiek w naszym życiu zmienić, to wiek dzieci nie jest przeszkodą. W niektórych przypadkach proces będzie trwał dłużej, ale na pewno przyjdą efekty.

Komu poleciłabym tę książkę? Na pewno rodzicom przedszkolaków, bo o ile pamiętam, to w tym wieku zaczyna się zasypywanie dzieci zabawkami, propozycjami, atrakcjami, wiedzą potrzebną i niepotrzebną. Na etapie przedszkola płynący zewsząd nadmiar dóbr i bodźców można zatrzymać i dziecko nawet tego nie zauważy. Myślę, że rodzice młodszych uczniów też bardzo na tej lekturze skorzystają. A rodzice nastolatków? Hmm. No ja zamierzam przetestować kilka rozwiązań, ale czuję, że to będzie baaardzo twardy orzech do zgryzienia. Żałuję, że ta książka nie wpadła mi w ręce wcześniej.

 

Dziękuję Wydawnictwu Samo Sedno za przekazanie egzemplarza recenzenckiego

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

top-facebook top-instagram top-search top-menu go-to-top-arrow search-close