Geriatryczne Biuro Śledcze. Zajazd pod Szalonym Mnichem – Iwona Banach
Tytuł: Geriatryczne Biuro Śledcze. Zajazd pod Szalonym Mnichem
Autor: Iwona Banach
Oprawa: miękka
Liczba stron: 366
Rok wydania: 2024
Wydawnictwo: Skarpa Warszawska
Geriatryczne Biuro Śledcze – seria, którą lepiej zacząć od początku, ale od środka też dacie radę
Z ekipą dziarskich emerytów spotkałam się po raz pierwszy i nie ukrywam, początek nie był łatwy. Nie, żeby mi się nie podobało, czy coś w ten deseń, nic z tych rzeczy! Po prostu zostałam przez autorkę wrzucona na bardzo głęboką wodę. Żadnego przedstawiania bohaterów, choćby pobieżnego, akcja zaczyna się niemal na pierwszej stronie książki. Kto nie czytał poprzednich części, ten musi sobie poradzić.
Żałuję, że nie znam poprzednich tomów (matko, ileż jest tych serii, które powinnam nadrobić?!), ale nie będę udawała, że nie dałam rady się odnaleźć. Dałam, chociaż trochę to potrwało i tak na dobrą sprawę do dziś nie jestem pewna, czy trafnie wytypowałam cały skład GBŚ. Na pewno jest tam Ada, Edek, Mundek i Hubert. To, jeśli dobrze zrozumiałam, emerytowani policjanci w wieku nieodgadnionym, bo jak wiadomo – na emeryturę policyjną można przejść dość wcześnie. Nie mam więc pewności, czy ekipie bliżej do pięćdziesiątki, czy jednak siedemdziesiątki. Jest też Melka, siostrzenica lub bratanica Ady i jej chłopak – Mateusz. Wiek? Nie mam pojęcia, na pewno mniej niż Ada i jej kompani.
O czym jest Geriatryczne Biuro Śledcze. Zajazd pod Szalonym Mnichem?
Zajazd pod Szalonym Mnichem mieści się we wsi o wdzięcznej nazwie Mnichowola. Prowadzi go niejaka Olga, znajoma niejakiej Kościuchowej, która z kolei odegrała znaczącą rolę w poprzedniej sprawie GBŚ. Ada trafia do Kościuchowej targana wyrzutami sumienia (ich podłoża nie udało mi się jednoznacznie ustalić, ale to detal) i tym samym zostaje wciągnięta w dość dziwną sprawę.
Otóż córkę Olgi ktoś zamordował w jej pokoju. Niby nic nadzwyczajnego, to się zdarza, ale tym razem wszystko wskazuje na siły nadprzyrodzone. Zamordowana Natalia miała zwyczaj barykadować się w pokoju i zastawiać wejście książkami, by nikt nie mógł się dostać do środka. Tak było i tym razem, co potwierdziła wizja lokalna i świadkowie, którzy dostali się do wnętrza przez wybite okno tarasowe. Z całą pewnością nikt nie mógł wyjść przez zamknięte drzwi, tym bardziej przez ściany. Wersja, że Natalia sama wbiła sobie nóż w plecy, też odpada. Jako jedyny podejrzany ostał się lokalny mnich, a raczej duch mnicha. Nie do końca wiadomo, czy jakikolwiek mnich w Mnichowoli istniał, ale o jego legendę dba cała wieś. Tyle że do tej pory duch nie zabijał…
Geriatryczne Biuro Śledcze lokuje się w pensjonacie i ochoczo bierze do pracy. A że metody ma cokolwiek nietypowe i na pewno odległe od standardów pracy policji (wszak w służbie już nie są), to… będzie się działo!
Jak się czyta Geriatryczne Biuro Śledcze?
Po przeczytaniu Klątwy Utopców byłam pewna, że jeszcze się z twórczością Pani Iwony Banach zetknę. Mało tego – czekałam na ten moment! Tak barwny język, cięty dowcip i błyskotliwe riposty wręcz każą się jeść łyżkami. Do tego totalnie zakręcone poczucie humoru, nie ukrywam, że bardzo mi bliskie. Geriatryczne Biuro Śledcze to seria wręcz stworzona dla mnie!
Czyta się to błyskawiczne i z bananem na twarzy. Nie da się inaczej. Czasem niestety jest trudno, bo oczy łzawią ze śmiechu i trzeba je zamknąć, ale da się to przetrwać. No czasem jeszcze brzuch boli, ale to akurat wina niewytrenowanych mięśni, więc nie mogę mieć do autorki pretensji. Ogólnie zabawa jest wyborna, coś w sam raz na relaks, ale nie na odmóżdżenie. Nie wiem, czy to zabrzmi dobrze, ale to książka w starym stylu – trzeba myśleć, nie wszystko jest podane na tacy. Widać, że autorka zwraca się do czytelników używających intelektu. Mnie osobiście bardzo to pasuje.
Geriatryczne Biuro Śledcze. Zajazd pod Szalonym Mnichem w subiektywnej ocenie
Długość – bardzo na plus. 366 stron zadrukowanych małą czcionką, musiałam sięgnąć po naprawdę mocne okulary, których na co dzień nie używam.
Trupy – no co mam powiedzieć? To bardzo dobra komedia kryminalna.
Humor – obecny na każdej stronie, dawno się tak nie uśmiałam nad książką.
Widoczność liter – no chyba łatwo się domyśli, że żadna? Moim zdaniem to gotowy scenariusz filmu. Chwilami wręcz miałam pretensje o te plastyczne opisy, bo gryzoni to ja się jednak boję i brzydzę.
Dla kogo jest Geriatryczne Biuro Śledcze. Zajazd pod Szalonym Mnichem?
Dla wszystkich leniuszków, którym nie chce się gimnastykować, a którzy chcieliby mieć na brzuchu kaloryfer zamiast bojlera. Trening jest w pakiecie z książką.
Dla tych, którzy lubią inteligentny dowcip i łapią subtelne aluzje.
Dla tych, którzy po prostu chcą się pośmiać. Oprócz subtelnego dowcipu jest też cała masa scen, które rozbawią jednakowo wszystkich.
Dla miłośników kryminałów – śledztwo może i jest nietypowe, ale jednak mordercę trzeba znaleźć. Będzie nad czym główkować.
Dla fanów małych społeczności i lokalnego folkloru – jednego i drugiego jest tu aż nadto.
Dałabym nastolatkom, niech się bawią.