31 marca 2022

Zgiń, przepadnij – Olga Rudnicka

Tytuł: Zgiń, przepadnij
Autor: Olga Rudnicka
Oprawa: miękka
Liczba stron: 343
Rok wydania: 2022
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka

Wielokrotnie pisałam Wam, że moim subiektywnym zdaniem dobra książka ma w sobie przynajmniej jednego trupa. Ewentualnie jest śmieszna, ale tak, że ciężko się powstrzymać przed chichotaniem na co drugiej stronie. Kierując się własnymi kryteriami, muszę uznać najnowszą powieść Olgi Rudnickiej Zgiń, przepadnij za arcydzieło. Nie dość, że trup ściele się może nie gęsto, ale w miarę regularnie, to jeszcze powodów do śmiechu jest naprawdę dużo.

Przyznam się Wam bez bicia, że owszem, czekałam na nową Olgę Rudnicką, ale spodziewałam się raczej kontynuacji serii z detektyw Matyldą Dominiczak lub wyczekiwanego przeze mnie bardziej niż deszczu przez Saharę powrotu Natalii, na który wciąż i nieustająco liczę. Tym razem jednak w moje ręce wpadła książka z całkiem nowymi bohaterkami: Teklą Nuszką i Dominiką Anioł. Trudno wyczuć, czy to jednorazowa akcja, czy też początek serii, ale nie da się ukryć, że Olga Rudnicka ma niesamowitą zdolność tworzenia bohaterów, którzy z miejsca podbijają serca i stają się dobrymi znajomymi. Naprawdę ciężko mi było te dwie wariatki pożegnać, co zresztą musiało nastąpić dość szybko, bo książkę się dosłownie połyka.

Dlaczego wariatki? A jak inaczej nazwać dwie młode kobiety, które uwierzyły w pecha do tego stopnia, że postanowiły rozprawić się z nim za pomocą odprawiania zabobonnych obrzędów? Baaardzo jestem ciekawa, czy wszystkie przedstawione w książce przesądy i sposoby walki z nimi są prawdziwe, czy też autorka je sobie wymyśliła na potrzeby powieści. Niektóre są naprawdę oryginalne, inne mrożą krew w żyłach. A niektóre są po prostu śmieszne, choćby jajko w szklance…

Tekla Nuszka wychowuje się na wsi, takiej klasycznej, dechami zabitej. Właściwie wychowuje to nie najlepsze określenie, raczej wychowała i mimo przekroczenia trzydziestki dalej mieszka z rodzicami. A na wsi kobieta w jej wieku, która nie złapała męża, jest albo pechowa, albo przeklęta. W przypadku Tekli wszyscy są skłonni przypuszczać to pierwsze, bo zbiegi okoliczności robią, co mogą, żeby dziewczynę wykończyć. Nawet ksiądz proboszcz wierzy, że Tekla przynosi pecha każdemu, z kim się zetknie, a czasem to nawet i śmierć do niego przyciągnie!

Miarka przebiera się, gdy Tekla zostaje posądzona o sprowadzenie śmierci na śmieciarza, na dobitkę zastaje swojego narzeczonego w niedwuznacznej sytuacji z najlepszą przyjaciółką. Zaraz potem zostaje zwolniona z pracy, bo wiara w jej nadprzyrodzoną moc jest tak silnie zakorzeniona w całej wsi, że ludzie boją się z nią pracować. Postanawia uciec do miasta, do kuzynki Dominiki.

Kuzynka Dominika Anioł ma mieszkanie, które właśnie zamierza opuścić i udać się do Hiszpanii co najmniej na rok, a własne lokum przekazać w bezpieczne ręce Tekli. Ma też w sobie przekonanie, że z pechem można się rozprawić i nawet zna kogoś, kto w tym pomoże. W niezwykłe zdolności Tekli do ściągania nieszczęść na ludzi, z którymi ma kontakt, nie wierzy do chwili, w której okazuje się, że z Hiszpanii nici. A radykalne rozprawienie się z pechem będzie wymagało radykalnych środków.

Niewinne rozprawianie się z pechem zaowocuje dość oryginalnym znaleziskiem w bagażniku samochodowym, co z kolei będzie wymagało kontaktu z policją. Niestety większość tego, co kuzynki mogą zeznać, nie nadaje się do protokołu. No bo jak napisać, że wszystkiemu winien jest zepsuty zegar, który ściąga na ludzi śmierć? Kto dziś wierzy w takie gusła i kto poważnie potraktuje takie zeznanie? Albo te woreczki z ziołami i królicze łapki?

A co z trupem? Jeden pojawi się na samym początku, kilka innych w trakcie, ale tego Wam zdradzać nie będę. Co prawda Zgiń, przepadnij trudno uznać za klasyczny kryminał, niemniej ma wszystkie jego elementy: jest trup, jest morderca, jest śledztwo i nawet podejrzani są. Olga Rudnicka tworząc kolejny w swoim bogatym dorobku kryminał humorystyczny, w pełni zasługuje na miano następczyni Joanny Chmielewskiej. Jest i śmieszno i straszno, ale jednak częściej śmieszno.

Dla kogo jest Zgiń, przepadnij? Właściwie dla wszystkich. No, może poza sztywniakami, którzy sięgają wyłącznie po literaturę popularnonaukową, ale nawet ich spróbowałabym przekonać do sięgnięcia po coś tylko dla rozrywki. To książka, która może nie niesie jakiegoś ważnego przesłania ani morału, za to jest genialnym lekarstwem na wszystkie smutki i problemy dnia codziennego. Po prostu nie da się jej przeczytać bez co najmniej uśmiechu na twarzy. Powiem Wam nawet, że ja – ponieważ lubię czytać w nocy – w jakimś momencie musiałam się schować w łazience, żeby moje chichotanie nikogo nie obudziło. No nie mogłam się pohamować!

 

Recenzja powstała w ramach współpracy z Wydawnictwem Prószyński i S-ka

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

top-facebook top-instagram top-search top-menu go-to-top-arrow search-close