18 listopada 2021

Życie jest zbyt krótkie – Abby Jimenez

Tytuł: Życie jest zbyt krótkie
Autor: Abby Jimenez
Liczba stron: 399
Oprawa: miękka
Rok wydania: 2021
Wydawnictwo: Muza

Kiedy pisałam recenzję książki Abby Jimenez: Miłość szuka właściciela, wspomniałam coś o tym, że kolejna pozycja tej autorki pojawi się pewnie za rok. No cóż, nie doceniłam Wydawnictwa Muza, któremu należą się ode mnie przeprosiny. No dobra, coś tam na Facebooku wspominałam, że fajnie by było, gdyby udało się na Gwiazdkę, ale tempo wydawnicze przeszło moje oczekiwania. Bo oto moi drodzy przed Wami recenzja trzeciej książki Abby Jimenez: Życie jest zbyt krótkie. Pozycja jest luźno, ale naprawdę bardzo luźno, powiązana z dwiema poprzednimi (pierwsza to: To tylko przyjaciel), więc nawet jak nie czytaliście, to spokojnie możecie zacząć od ostatniej. Ale cofnijcie się, bo inaczej ominie Was naprawdę dużo frajdy. I mówię to ja, fanka sensacji, thrillerów, krwistych kryminałów, która odżegnuje się od ckliwych romansów.

Nie ukrywam, że pierwsze dwie książki po prostu przechichotałam. Zabawny język, błyskotliwe dialogi, cięte riposty i naprawdę genialne poczucie humoru – no nie dało się nie śmiać, chociaż… mój mąż powiedział, że nie rozumie, co mnie w tych książkach tak śmieszy. No cóż… może jednak dało się nie śmiać, ale ja nie umiałam.

Życie jest zbyt krótkie to książka z jednej strony taka sama, z drugiej – zupełnie inna. Tu powodów do śmiechu jest jakby mniej i na pewno nie jest to wina (lub zasługa, jak kto woli) zmiany tłumacza, bo sam język i sposób formułowania myśli przez autorkę są identyczne. Gdybym nie sprawdziła, to na bank bym się nie zorientowała, że tłumaczył ktoś inny. Tym, co łączy wszystkie trzy pozycje, są bohaterowie (tak, tu też spotkamy Kristen, Sloan, Josha i Jasona) oraz wątek romansowy.

Kto czytał Miłość szuka właściciela, ten zapewne pamięta, że Sloan po rozstaniu z Jasonem poszła na randkę w ciemno z niejakim Adrianem Copelandem, brodatym i bardzo seksownym prawnikiem. Z randki tej zresztą szybko uciekła, a po samym Adrianie słuch zaginął. Ponownie spotykamy go właśnie teraz.

Adrian to adwokat w sprawach karnych i pracoholik. Nie jeździ na wakacje, nie ma czasu na romanse, ze swoją dziewczyną Rachel widuje się (właściwie to widywał, bo już w pierwszym rozdziale będziemy świadkami ich rozstania) raz na miesiąc. Ma dużo pieniędzy i dobrą pozycję w firmie, ale jego prywatne życie praktycznie nie istnieje.

Vanessa prywatnie jest jego sąsiadką i ciocią maleńkiej Grace. Zawodowo zaś prowadzi bloga podróżniczego i jest uwielbianą przez Amerykanów celebrytką. Żyje w przekonaniu, że niebawem umrze, więc niczego nie odkłada na później. Cokolwiek ma ją ucieszyć, sprawić przyjemność, sięga po to od razu. Podoba mi się jej tok myślenia i zamierzam wprowadzić go w życie. Fajne to.

Przekonanie o śmierci ma swoje podstawy – w rodzinie Vanessy większość kobiet umarła na stwardnienie boczne zanikowe przed ukończeniem trzydziestego roku życia. Vanessa jest przekonana, że nosi w sobie tykającą bombę, a mrowienie i drętwienie ręki ma być pierwszym zwiastunem rozwoju choroby.

Sąsiedzkie stosunki Adriana i Vanessy pewnie nigdy nie zostałyby nawiązane, gdyby nie nieustanny płacz małej Grace i dość naiwna prośba Adriana o uciszenie jej, bo on biedaczek spać nie może! Jednak pan adwokat okazał się całkiem miłym i uczynnym sąsiadem, a na płacz dziecka szybko znalazł antidotum. Równie szybko został przez Vanessę uświadomiony, że na randki to ona się nie umawia, z nikim nie zamierza się wiązać i ich znajomość może mieć jedynie towarzyski charakter. Sam Adrian świeżo po rozstaniu z Rachel miał podobne przemyślenia – żadnych randek. No ale wiecie, teoria teorią, a życie życiem. Abby Jimenez nie byłaby sobą, gdyby nie pozwoliła tej dwójce na zakochanie się w sobie. Oczywiście jedno przed drugim starannie ukrywało uczucia, bo przecież się umówili.

Mimo iż w książce pada wiele słów na temat choroby i umierania, nie ośmieliłaby się nazwać jej ponurą i ciężką. Wręcz przeciwnie! To bardzo pogodna i optymistyczna opowieść o powolnym dojrzewaniu do miłości, rodzicielstwa, odpowiedzialności. W pewien sposób słodka, ale nie cukierkowata, nic z tych rzeczy. I muszę powiedzieć, że autorka odrobiła lekcje z pisarstwa – tu postaci są zarysowane o wiele wyraźniej, ich uczucia i rozterki bardziej wyeksponowane, a zakończenie wcale nie jest oczywiste i łatwe do przewidzenia. Kibicowałam tej parze, oczywiście, ale jeśli myślicie, że Wam powiem, czy w końcu ośmielili się odkryć karty no i czy Vanessa dożyła trzydziestych urodzin to… myślcie sobie dalej. A najlepiej nie myślcie, tylko przeczytajcie.

Aha, skoro poprzednio czepiałam się literówek, to teraz uczciwie muszę pochwalić wydawnictwo, korektora, redaktora, składacza i nie wiem, kogo jeszcze – w tej książce nie trafiłam na żaden błąd. Jest pod każdym względem idealna.

 

Dla kogo jest Życie jest zbyt krótkie? Na pewno dla tych, którzy czytali poprzednie książki autorki, lubią lekką i optymistyczną literaturę, albo po prostu chcą się czasem oderwać od tej poważniejszej i cięższej. Dla kobiet i dla mężczyzn. Także dla młodzieży. Myślę, że powinny ją przeczytać osoby, które mają w rodzinie kogoś chorego na przewlekłą chorobę, a i chorym też by nie zaszkodziło, a może nawet przeciwnie. Kiedyś dam tę książkę mojej córce.

 

Recenzja powstała w ramach współpracy z Wydawnictwem Muza

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

top-facebook top-instagram top-search top-menu go-to-top-arrow search-close