Kwiaty czarnego bzu-lekarstwo, kosmetyk i przysmak kulinarny
Z racji swojego zawodu oraz zainteresowań, uwielbiam odkrywać dobrodziejstwa natury, ogólnodostępne, bo rosnące wokół nas i dające się wykorzystać w wieloraki sposób – jako naturalny lek, kosmetyk oraz przysmak kulinarny.
Takie właśnie są kwiaty czarnego bzu. Rarytas prozdrowotny i kulinarny – choć tego jeszcze w pełni nie zbadałam. W każdym razie wiem, że ową roślinę można jeść, np. usmażoną w cieście naleśnikowym. Kwiaty i owoce nadają się do wyrobu wina. Można również przyrządzić z nich konfitury, galaretki, a także wykorzystać do słodkich wypieków (strasznie zaintrygował mnie tort cytrynowy, muszę więc wykopać przepis na niego i spróbować jak smakuje!).
Kwiaty czarnego bzu to skarbnica beta karotenu, witamin A, B1, B2, B3, B6 i C, potasu, wapnia, magnezu i fosforu. Zawiera także żelazo, miedź, mangan, cynk, flawonoidy, garbniki, śluzy i glikozydy.
Dzięki tak bogatej zawartości wykazują działanie wykrztuśne, napotne, przeciwwirusowe, moczopędne i przeciwbólowe. Ponadto wzmacniają odporność, błony śluzowe dróg oddechowych i naczynia włosowate. Działa również oczyszczająco, łagodzi stany zapalne skóry, wychwytuje wolne rodniki i obniża ciśnienie krwi.
Syrop z kwiatów czarnego bzu można pić w czystej postaci – bez rozcieńczania, bądź jako dodatek do wody (znakomicie smakuje przyrządzona na jego bazie lemoniada) lub do herbaty. Regularne jego spożywanie służy poprawie odporności – szczególnie polecane jest osobom z tendencją do nawracających infekcji. W tym celu zaleca się picie dwóch łyżek syropu przed snem (dzieci połowę porcji). Taką profilaktykę można stosować w okresie jesienno-zimowym, gdy jesteśmy bardziej narażeni na różnego rodzaju choroby. Natomiast w okresie przeziębienia lub infekcji wirusowej należy zwiększyć dawkę do kilku w ciągu dnia.
Przepis na wspomniany wyżej syrop, tzw. bziankę:
50 baldachów kwiatów czarnego bzu,
sok z 4-5 cytryn,
2 l wody,
1 kg cukru (0.5 kg na 1 l wody),
opcjonalnie parę listków mięty.
Kwiaty oddzielamy od łodyżek. Zalewamy wrzątkiem, przykrywamy i odstawiamy na minimum 12 godzin. Następnie przecedzamy je, dodajemy cukier, sok z cytryn i miętę, całość mieszamy i podgrzewamy, doprowadzając do wrzenia. Ściągamy z “palnika” i jeszcze gorące wlewamy do wyparzonych słoików lub butelek, zakręcamy i zostawiamy do ostygnięcia.
Czarny bez zakwita na przełomie maja i czerwca. Kwiaty należy zbierać w pełni kwitnienia, w suchy i słoneczny dzień. Najlepiej rano, z całym kwiatostanem, który odcinamy nożyczkami lub nożykiem. Układamy je w koszyku, kwiatami do góry, by nie otrzepać z nich cennego pyłku. Przed użyciem, warto wyłożyć zbiory np. na gazecie i odczekać jakiś czas, by pozbyć się ewentualnych pajączków czy innych muszek.
W średniowiecznej medycynie ludowej kwiaty czarnego bzu stosowane były jako lek napotny, przeciwwirusowy i przeciwbólowy. Jako środek moczopędny, przeczyszczający oraz przeciw rwie kulszowej i reumatyzmowi.
Swoje zastosowanie znalazły również w kosmetyce. Na ich bazie z łatwością można przygotować tonik do twarzy – w tym celu, kwiaty zalewa się wrzącą wodą (dwie garście na 1 l wody), przykrywa i pozostawia do ostygnięcia. Taki napar można również dodać do kąpieli.
Z kolei łącząc kwiaty czarnego bzu z lipą i rumiankiem, można zrobić domową maseczkę zmiękczającą i oczyszczającą skórę. Suszone kwiaty wymienionych roślin miesza się w równej ilości , zalewa wrzącą wodą i rozgniata na pastę. Tak przygotowaną maseczkę zawija się w gazę, nakłada na czystą skórę twarzy i lekko dociska by przylegała do całej jej powierzchni. Po 20 minutach maskę należy zdjąć, zmyć resztki i zaaplikować krem pielęgnacyjny.
Ważne! Surowe kwiaty czarnego bzu (i owoce) zawierają szkodliwe związki (tak jak np. fasolka szparagowa), dlatego nie wolno ich jeść w takim stanie! Przed spożyciem koniecznie należy je poddać obróbce termicznej!
Czarny bez to genialny krzew, ja obowiązkowo robię sok z dojrzałych owoców jesienią 🙂 na przeziębienie jak znalazł.