List otwarty do reklamodawców
Drodzy reklamodawcy wszelakiej maści. Zwracam się do Was, bo nurtuje mnie takie jedno proste pytanie: Dlaczego traktujecie matki jak idiotki z pieluszkowym zapaleniem mózgu? Dlaczego uważacie, że prowadzenie bloga, którego tematyka kręci się w dużej mierze wokół dzieci, dyskwalifikuje z udziału w kampaniach reklamowych produktów przeznaczonych dla dorosłych?
Życie blogerki parentingowej nie wygląda tak, jak myślicie
Skoro ja gram z Wami w otwarte karty, Wy ze mną też możecie. Jak myślicie, ile lat mają dzieci blogerek parentingowych? No tylko szczerze, pierwsze co Wam do głowy przyszło? No właśnie. Od razu widzicie przed oczami pulchne niemowlę, dziecko, które stawia pierwsze kroki, zbuntowanego dwulatka. Zaledwie garstka z Was pomyślała o przedszkolakach, a już o uczniach to chyba nikt. Tymczasem, może o tym nie wiecie, dzieci rosną, także dzieci blogerów. I naprawdę ciężko o wiarygodną kampanię reklamującą smoczki, skoro dziecko z tych smoczków dawno wyrosło. Akcesoria mamowe do wózka też jakby przestają być potrzebne. Czy naprawdę torba dla mamy to tylko ta duża, w której można nosić butelki, zapasowe ubranka i zużyte pampersy? Serio myślicie, że my nie używamy innych torebek? Na przykład tych modnych, niedużych, które nosimy do pracy? Zaskoczeni? Blogerki parentingowe pracują!
Blogowanie to nie tylko sposób na fanty
Naprawdę tak tego nie postrzegamy. Ale miło, jeśli czasem trafi się coś, co można z czystym sumieniem pokazać swojej społeczności. Tylko niech to będzie coś, co naprawdę można pokazać. I weźcie pod uwagę, że społeczność też ewoluuje. Dzieci czytelniczek rosną razem z naszymi. I dla Was są nową grupą docelową. To nie tylko mamy zainteresowane nowinkami na temat pielęgnacji i karmienia niemowlęcia. To kobiety, które chętnie poczytają coś o nowej linii kosmetyków przeciw zmarszczkom. Tak, my też się starzejemy! Dziwnie, nie? No i w końcu, skoro nie jesteśmy w ciąży i nie karmimy piersią, możemy używać takich kosmetyków, jakie chcemy, a nie takich, które są bezpieczne. Dlaczego więc wychodzicie z założenia, że np. kremy można reklamować tylko na blogach kosmetycznych? Nie mówię tu o kremach na rozstępy ciążowe i tych dedykowanych mamom, mówię o kosmetykach dla kobiet, niezależnie od tego, czy mają dzieci, czy nie.
Inny przykład? Bardzo proszę. Dlaczego, jeśli proponujecie nam elektronikę, to zazwyczaj jest to elektroniczna niania albo laktator? Wiecie, że mamy używają np. telefonów, tabletów, depilatorów, lokówek?
Mam mózg i nie waham się go używać
I dlatego denerwuję się, gdy reklamodawca przekonuje mnie, że on wie lepiej, co lubią czytelnicy i czym będą zainteresowani. Ja rozumiem, że agencje przeprowadzają badania, robią ankiety, ustalają grupy docelowe itp. itd., ale dlaczego upierają się, że jak kobieta jest mamą, to nie ma żadnych własnych zainteresowań? Serio bycie mamą wiąże się z zakazem myślenia o sobie? Jedyny wyłom w tym murze pracowicie robią wydawnictwa, proponując nam do recenzji całkiem dorosłe książki. I chwała im za to, bo my, mamy, też lubimy przeczytać coś tylko dla siebie. Ale obawiam się, że gdybym zaproponowała firmie oświetleniowej, że zrobię im ładny tekst ze zdjęciami żyrandola, wypromuję modę na ten żyrandol, jeśli tylko mi go dadzą, to by mi odmówiła. Bo od żyrandoli to są blogi wnętrzarskie, a nie parentingowe. Taaa, jasne, bo my to w domu świeczki zapalamy, żeby było widno. Dosłownie nie mogę wyjść ze zdumienia, dlaczego producenci wszelakich sprzętów, akcesoriów i ogólnie wszystkiego, zamykają się na nowe kanały dystrybucji i reklamy, sztywno trzymając się utartych schematów. A ja naiwnie myślałam, że sprzedając cokolwiek, trzeba stale myśleć o zdobywaniu nowych rynków. No ale co ja tam wiem, ja przecież jestem tylko mamą.
Blogi nie powstały wczoraj
Może już nie pamiętacie, ale blogowanie ma swoją historię. Krótką jak historia Internetu, ale nie zaczęło się wczoraj ani nawet rok temu. Są blogi, które mają dziesięć lat i więcej. Myślicie, że stoją w miejscu? Serio? No to muszę Was rozczarować. Dzieci naszych czytelniczek rosną razem z naszymi dziećmi, a czytelniczki zmieniają się razem z nami. To normalne. I te zmiany wcale nie powodują, że nas opuszczają i idą czytać inne blogi. Tym bardziej przykro, że internautom z dużym stażem nie macie nic do zaproponowania.
To kwestia wiarygodności
Nasza przygoda z blogowaniem trwa już prawie osiem lat. W tym czasie wokół naszego bloga zgromadziło się grono czytelniczek, które znamy od lat. To już nie anonimowi członkowie blogowej społeczności. To nasze dobre znajome. Jak mamy im pokazywać coś, co nawet nas nie bardzo interesuje i jeszcze to zachwalać? Nie, nie, nie i jeszcze raz nie! Może Was to zdziwi, ale nie rzucamy się na każdą zaproponowaną współpracę, nawet za milion monet. Przyjmujemy tylko te, które są dla nas interesujące i które mogą zainteresować nasze czytelniczki. Po prostu dlatego, że je szanujemy. Może więc Wy też zacznijcie nas szanować?
Blogerki parentingowe nie są pazerne (macierzyństwo rozwija w nas pokłady empatii, czasem nadmiernie), moglibyśmy sporo razem zrobić na warunkach zadowalających obie strony. Tylko łaskawie pamiętajcie – my i nasze czytelniczki jesteśmy mamami, ale jesteśmy też kobietami, mamy dorosłe punkty widzenia i dorosłe zainteresowania. Nasz świat nie zamyka się w tematyce dziecięcej. Dziś mamy chcą więcej.