Malowanie przeszłości
„Wychowujmy dzieci tak by nie musiały się leczyć z dzieciństwa”
Pam Leo
Majówkę spędziłam na Roztoczu. W miejscu, które ciągnie mnie do siebie jak magnes. Gorajec to wioska składająca się z kilkudziesięciu mieszkańców. Cisza, ciemne noce i przyroda. Ta przyroda przywołała wspomnienia:
Letnie dni były najpiękniejsze. Wędrowałam z kwiecistą chustą pod pachą do sadku. Chustę rozkładałam na trawie, w odpowiedniej odległości od krzaków agrestu i czerwonej porzeczki. Leżałam pod krzaczkami, oczywiście z książką. Zrywałam agrest, który pękał w ustach, uwalniając kwasotę wywołującą dreszcze. Czerwone korale nieco niedojrzałej porzeczki również mnie kusiły. Układałam po jednej kulce na języku i ściskałam usta, powoli uwalniając sok.
Byłam w niebie…
Jakże inne dzieciństwo miałam od dzieciństwa moich dzieci. Chwile błogości zdarzały się w wakacje. Reszta…
Ściągnęłam buty i skarpetki i pozwoliłam chłodnej trawie łaskotać moje stopy. Uwielbiam takie małe chwile przyjemności. Popatrzyłam na Szkodniki. Brudne niemiłosiernie. Biegające, huśtające się, naciągające Kluskę (jamnika) i Trusię (królika). Wychowane praktycznie bez babć, dziadków, mało widujące się z tatą. Czy będą miały ciepłą kolekcję wspomnień?
Czasy się bardzo zmieniły. Wyjeżdżamy za pracą, praca nas absorbuje po dwanaście godzin na dzień, często jest wykonywana przez całą dobę. Mniej mamy rodzeństwa i duże zjazdy rodzinne praktycznie należą do przeszłości. Czasem w święta udaje się zebrać większość rodziny w jednym miejscu. Wyjazdy do babci na wieś, gdzie krowy, kury i inne zwierzątka to również rzadkość. U babci na wsi można było prosić siedem razy o dokładkę deseru, biegać po polu do samej nocy i brudzić się bez ograniczeń. Teraz przyglądając się niektórym dzieciom, mam wrażenie, że są czystsze od skalpela na oddziale chirurgicznym. „Nie dotykaj, nie ruszaj, bo się pobrudzisz”.
Te podarte spodnie, rękawki pochlapane farbą, zdarte noski butów od hamowania na rowerze, to kolory dzieciństwa. Mimo, zmiany czasów to nadal my rodzicie trzymamy pędzel i my jesteśmy malarzami przeszłości naszych dzieci. Nas będą (lub nie będą) wspominać ciepło i z rozczuleniem jak my swoich bliskich.
– Znalazłam koniczynkę czterolistną! – Krzyczała Młodsza.
– To będziesz mieć szczęście!
– Czyli znajdę drugą!
Ot, beztroska.
– Dziecko, twoje spodnie przypominają ścierkę mechanika!
– I przejmujesz się tym mamo?
– Nie wypiorę tego…
– Powtarzasz nam, że nie warto się przejmować tym, co za pięć lat nie będzie miało znaczenia! Bądź słowna!- Podsumowała sytuację Starsza.
Czy za pięć lat będę pamiętać kolor zniszczonych spodni podczas majówki? Czy za pięć lat będzie dla mnie miało znaczenie, w jakim proszku je prałam? Te niemiłosiernie brudne spodnie świadczyły o jej niewysłowionym szczęściu. To szaleństwo z innymi dziećmi i nie przejmowanie się szczegółami dotyczącymi garderoby sprawiło, że i z ust i z oczu nie schodził uśmiech!
Za pięć lat. Co dzieci będą pamiętać za pięć lat? Słońce, beztroskę, smak pierogów od pań z koła gospodyń wiejskich… Kolegów i koleżanki, których poznały i kilka chwil zintegrowane dzieci bawiły się patykami i liśćmi w nie wiem co, ale zajęło im to kilka godzin. Mam nadzieję, że te wspomnienie totalnej beztroski i akceptacji, pozwoli im wyrosnąć po prostu na fajnych, ciepłych i wyrozumiałych dla innych ludzi.
Lubię huśtawki. Czasami, kiedy jestem w pracy, wyskakuję na moment na pobliski ogródek jordanowski. Siadam na huśtawce, bujam się i pozwalam by wiatr rozczesał mi włosy. Wracam na chwilę do czasów dziecinnej beztroski. Minuty na huśtawce pozwalają mi oderwać się na chwilę od skomplikowanej i często ciężkiej teraźniejszości. Nie żałuję, że nie mogę się cofnąć w czasie kiedy uczesana w dwa warkocze biegałam po polach pod zamojską wioską. Jestem wdzięczna za ten czas, który dał mi beztroskę i mam nadzieję, że moje dzieci, kiedyś docenią starania matki o ciepłe ich wspomnienia. Czas zweryfikuje czy jestem dobrą malarką przeszłości.
Avatea, mama Szkodników – Zapraszam na mój blog Szkodnikowo
Nie wyobrażam sobie życia bez oczyszczacza. Po prostu teraz mieszkając w mieście dzieje się coś strasznego 🙁 u nas praktycznie non stop działa viktor od stadler form bo inaczej jakość powietrza byłaby tragiczna