Marzy mi się prywatna plaża. Tak, jestem snobem!
Generalnie tłum na plaży mi nie przeszkadza. Mogę odpoczywać w największym nawet tłoku, byleby w pobliżu wody. Ale nie mogę odpoczywać w otoczeniu bezmyślności i czystego chamstwa. Dlatego właśnie marzy mi się prywatna plaża.
Ja wiem, naprawdę wiem, że plaża to miejsce publiczne. Wiem też, że mamy demokrację, wolność słowa, wolność jednostki i takie tam. Ale chyba przegapiłam moment, w którym dobre maniery wyszły z użycia. Czasem się zastanawiam, czego ja uczę moje dziecko. Jakimś dziwadłem będzie w przyszłości, odmieńcem, odszczepieńcem. Już teraz jest jedynym dzieckiem, które ma zakaz biegania po plaży.
Plaża jest dla ludzi. Wszystkich ludzi. I każdy powinien móc spokojnie wypoczywać. Zabraniam Duśce biegać z prostego powodu. W czasie biegania plażowy piach wzbija się do góry i obsypuje leżących ludzi i ich rzeczy. Naprawdę przejście kilka metrów to nie jest jakaś straszna strata czasu. Nie wiem jak Wy, ja nie lubię być stale obsypywana piachem, szczególnie kiedy jem.
Druga rzecz, której nie lubię to psy wychodzące z wody, a raczej bezmyślni właściciele psów wychodzących z wody. Wiadomo, że pies jak wyjdzie, to się otrząśnie, nie ma mowy, żeby było inaczej. Naprawdę trzeba go ciągnąć między ludzi w tym celu? Nie można poczekać przy samym brzegu, aż to zrobi? Boshhh, w takich chwilach popieram zakaz wprowadzania psów na plażę. Chociaż generalnie te zwierzaki mi nie przeszkadzają. Bardzo lubię psy.
Na naszej miejskiej plaży nie ma zakazu palenia papierosów. Jest za to zakaz grillowania. Gdybym mogła wybierać, wybrałabym odwrotnie. I znowu to samo: plaża to miejsce publiczne, każdy może się czuć swobodnie. W porządku. Ale czy naprawdę palenie papierosa, gdy na kocu obok siedzi małe dziecko i wdycha tę smołę z dodatkami, jest w porządku? Czy naprawdę nie można chwilę pomyśleć nie tylko o własnym nałogu? No i co robią palacze z petami? Myślicie, że chowają do kieszeni albo gdziekolwiek? Ależ nie! Zakopują w piachu! Nic to, że dzieci masowo to wykopują. Nic to, że niedaleko są kosze na śmieci. Przecież zakopane, czytaj: zasypane cienką warstwą piasku, więc posprzątane. Wrrrr
I ostatnia rzecz, która mnie do szału doprowadza. Szkło i kapsle. Kapsli jest w piachu co najmniej tyle, co petów. Na naszej plaży jest zakaz wnoszenia opakowań szklanych. I wcale nie dlatego, żeby piwa nie pić. Można sobie kupić w lokalnym barze albo przynieść w puszce. Chodzi dokładnie o to, żeby nie wnosić szkła. Myślicie, że ktoś się tym przejmuje? Ostatnią wizytę na plaży mój mąż rozpoczął od wynoszenia szkieł do kosza. A uwierzcie mi, było tam mnóstwo dzieci, sporo dużo młodszych od Duśki. Na kocu obok siedzieli młodzi ludzie. Kiedy obsługa plaży zwróciła im uwagę, że nie można wnosić opakowań szklanych, odparowali, że to puste butelki, a puste to nie opakowanie, w opakowaniu musi być zawartość. W takich przypadkach nie wiadomo czy śmiać się, czy płakać, czy za głowę łapać.
O wulgaryzmach padających z każdej strony już nie wspominam, wolność słowa przecież…
A prywatna plaża byłaby tylko dla mnie, mojej rodziny i przyjaciół. Czysta, bezpieczna, kulturalna. No co, pomarzyć nie można?
ojejku cudne marzenia
I właśnie dlatego nigdy się nie pcham do kurortów, wybieramy maleńkie nadmorskie miejscowości, gdzie wrony zawracają i asfalt na noc zwijają, ale na plaży jest swoboda i luz, nikt nikomu nie dyszy na kark, własne dziecko widać z daleka, można spokojnie głośno rozmawiać bez obawy, że sąsiad słucha – LUKSUS!!!
Polecam z całego serca 🙂
Też polecam.Wioski wgłąb lądu,nawet 5-6 km od morza,skąd można dojechac na dzikie plaże polnymi ,utwardzonymi dróżkami,zaparkowanie przed wydmą i jakieś 10-15 m na plażę. A potem jeszcze 50 metrów w lewo lub prawo.Cisza,spokój i brak tych wszystkich opisanych dolegliwości.