Moje dziecko nie ma dwóch lat. Ma prawo podejmować samodzielne decyzje

– Dlaczego ty ją tak rozebrałaś?! – usłyszałam na placu zabaw od przybranej babci Duśki.
– Ja? Sama się rozebrała.
– I ty na to pozwalasz?!
Hmm, a co ja mam właściwie do powiedzenia? Nie no, bez przesady. Mam dużo i jak trzeba, to wyrażam swoje zdanie dość stanowczo. Ale na litość boską, nie ja będę decydować czy mojemu dziecku ciepło, czy zimno. Przecież ono nie ma dwóch lat!
Duśka wychowuje się w demokratycznej rodzinie, gdzie każdy ma prawo wyrazić swoje zdanie. Ona też, chociaż ledwo od ziemi odrosła. I my się z jej zdaniem liczymy. Są kwestie, w których ma prawo decydować sama.
- Gorąco mi!
Ten tekst najczęściej słyszę na placu zabaw albo na podwórku. Wybiegana, zgrzana, przychodzi i oświadcza, że musi się rozebrać. I na ogół to robi. Jest na tyle duża, że wie, kiedy może. Nie każda pogoda pozwala na bieganie w samej podkoszulce i nie muszę jej tego tłumaczyć. Dlaczego jej pozwalam? Bo nie chcę, żeby się zgrzała, na tym jeszcze nikt dobrze nie wyszedł.
- Nie będę nosiła tych spodni!
Nie to nie, nie chcesz – nie kupujemy. Duśka od paru lat sama wybiera sobie ciuchy, staram się nie kupować niczego bez niej. Wyjątkiem są sytuacje, w których wiem na pewno, że będzie chciała nosić bluzkę, bo jest z bohaterem ulubionej bajki.
- Te buty są na mnie za małe!
Jeśli tak twierdzi, nie zmuszam do kupienia, nawet jeśli moim zdaniem są dobre. Nie ja noszę, nie ja decyduję. Jedyne czego pilnuję, to żeby nie kupować za dużych. Buty to nie bluzka, nie poczekają. Poza tym pozwalam jej kupować takie buty, na jakie ma ochotę. W końcu to nie ja będę je nosić, prawda? Tych pstrokatych trampek, które ona uwielbia, ja bym za nic w świecie nie założyła.
- W nocy mi gorąco, nie chcę tej zimowej piżamy!
Muszę wierzyć na słowo, ja w nocy jakoś marznę 😛 Ale faktycznie, ona śpi na antresoli, tam jest nieco cieplej. Środek zimy, mrozy, a ona w letniej piżamie, czasem nawet nieprzykryta – jej sprawa.
- Nie będę jadła mięsa!
No i co ja mam na to poradzić? Nie powiem jej przecież, że mięso jest zdrowe, smaczne i pożywne, skoro sama go nie jem. I szczerze mówiąc, nie uważam, żeby było zdrowe i pożywne. Smak to kwestia gustu, nie będę się spierać. Duśka przestała jeść mięso w okolicach trzeciego roku życia. Pilnuję, żeby jadła ryby i wyroby z soi. Regularnie chodzimy na badania krwi. Jest dobrze.
- Będę się przyjaźnić z Jolą!
A co mnie to obchodzi? Nie ingeruję w przyjaźnie Duśki, raczej mało prawdopodobne, że w trzeciej klasie wpadnie w „złe towarzystwo”. Ma kilka koleżanek, z którymi kumpluje się od pierwszej klasy. Ma też kilka takich, na których się zawiodła. Szczerze mówiąc, podejrzewałam, że tak będzie, ale chciałam, żeby osobiście tego doświadczyła. Moje słowa typu: „Nie baw się z Polą, bo ona lubi kłamać” raczej nie przyniosłyby tak dobrego efektu, jak bolesne rozczarowanie, którego doznała.
- Chcę kupić te perfumy!
W porządku. Nie są drogie i nawet całkiem ładnie pachną. I są dla dzieci. Perfumuj się, ile chcesz, ale nie ruszaj moich, które do tanich nie należały. Kupując dziecku tanie perfumy „dla dzieci”, nie wyrzucam pieniędzy w błoto, wręcz przeciwnie 😉 Dzięki temu moje wystarczą na dwa albo i trzy razy dłużej.
Powyższa lista to nie wszystko, o czym Duśka decyduje sama, ale nie będę Wam tu pisała litanii o naszym życiu codziennym. Pozwalam jej decydować praktycznie o wszystkim. Oczywiście mam te decyzje pod kontrolą. I dzięki temu wiem, że kiedy będzie musiała sama wziąć całkowitą odpowiedzialność za swoje życie, będzie na to gotowa.