Emocje 11 października 2018

Najgorsze chwile w życiu

Nikt nie obiecywał, że macierzyństwo będzie lekkie i słodkie, niczym różowa wata do jedzenia. Ale nikt też nie kreślił przede mną czarnych scenariuszy, które mogły co krok zagrażać bezpieczeństwu dzieci. Tymczasem w prawdziwym życiu nie brakuje ani jednych, ani drugich chwil, o czym przekonałam się ostatnio.

Bartek, mój ośmiolatek, od pewnego czasu sam wychodzi do kolegów na dwór. Mieszkamy na spokojnym osiedlu, gdzie praktycznie wszyscy się znają. Kilka bloków, to wszystko. Wokół zieleń, i tylko droga nad morze powoduje, że uważamy trochę bardziej na dzieciaki. Ale przeprowadziliśmy z Bartkiem wiele rozmów, jest więc świadomy, czym może skutkować zabawa przy ulicy. I muszę przyznać, że nigdy nie widziałam (akurat w kierunku drogi wychodzi mój balkon, a ja często podglądam, co robi moje dziecko), by zbliżał się do ulicy.

Gdy Bartek wychodzi na dwór, informuje nas, gdzie będzie, znamy też jego kolegów, wiemy z kim się bawi. Umówiliśmy się, że co godzinę będzie pod balkonem albo przez domofon “meldował”, że jest w pobliżu. I tak było zawsze, do pewnej soboty. Tym razem Bartek miał wyjść tylko na godzinę, bo pogoda brzydka i miał na parę chwil pójść do kolegów. Nie wziął telefonu, bo ten leżał rozładowany w plecaku. Wyszedł, a po półtorej godziny, gdy nie wrócił, zaczęłam się denerwować. Co wyjrzałam przez balkon, widziałam jego kolegów, ale nie jego.

Po jakimś czasie ubrałam młodszych synów i poszłam szukać młodego po osiedlu. Pytałam jego znajomych, a ci mówili, że jakieś trzy godziny wcześniej widzieli go, jak szedł w stronę miasta! A gdy zauważyłam na ziemi bluzę Bartka, rzuconą przy ulicy, łzy cisnęły mi się do oczu. Wiecie jaki bałagan robi się w głowie w takiej sytuacji?

Obeszłam mieszkania jego kolegów i nic! Dopiero jedna z dziewczynek powiedziała, że może mnie zaprowadzić do nowego kolegi, z którym może być moje dziecko. I faktycznie, Bartek tam był. Jak gdyby nigdy nic, on sobie grał na konsoli, kiedy ja odchodziłam od zmysłów, pisząc w głowie straszne scenariusze!!!

Gdy zszedł na dół zdziwiony, nie miałam sił na niego krzyczeć, ale dałam mu karę za “bezmyślność”. Od teraz Bartek nie ma prawa ruszyć się bez telefonu, dla jego bezpieczeństwa i naszego spokoju. I nawet jeśli wydaje się Wam, że to przesada, spróbujcie postawić się w sytuacji, która kosztowała mnie tak wiele strachu.

Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Emocje 10 października 2018

Jabłka na zdrowie!

Jedni mawiają, że wystarczy zjeść jedno jabłko dziennie, by nie był nam potrzebny żaden lekarz. Inni z kolei twierdzą, że najlepiej jest zjadać dwa jabłka dziennie – rano dla urody, wieczorem dla zdrowia. Kto ma więcej racji? Tego nie wiem. Niewątpliwie jednak zgadzam się z tym, że są to cuda natury i koniecznie trzeba wprowadzić je do codziennej diety.   

Jesień to podobno najlepszy okres na jabłka . Mają bowiem wtedy najwięcej wartości odżywczych. A ponieważ Polska jest niekwestionowanym liderem w  uprawie nie musimy ich sprowadzać z odległych zakątków świata, wystarczy sięgnąć po nie ręką, by móc cieszyć się ich cudownym smakiem, zapachem, no i zdrowiem.

Czemu zawdzięczają swoją sławę?

Jabłka są prawdziwą skarbnicą przeciwutleniaczy, pektyn i błonnika – najwięcej tych składników znajduje się w skórce i tuż pod nią, z tego względu najlepiej jest ich nie obierać. Poza tym jabłka zawierają również cenne dla zdrowia minerały, głównie potas, fosfor, wapń, sód, magnez i żelazo, a także witaminy A, E, C i te z grupy B.

Zawartość witaminy C jest zmienna i zależy od wielu czynników, między innymi od odmiany jabłoni, warunków klimatycznych i sposobów uprawy.

Dbają o układ sercowo-naczyniowy

Dzięki zawartości pektyn, jabłka hamują wchłanianie złego cholesterolu (LDL), obniżając tym samym jego poziom we krwi i zwiększają produkcję dobrego (HDL). Z kolei zawarte w owocach przeciwutleniacze zapobiegają tworzeniu się zakrzepów w naczyniach krwionośnych i zmniejszają ryzyko zawału. Ponadto obecność flawonoidów przeciwdziała zlepianiu się krwi, a co za tym idzie chronią przed  miażdżycą.

Wspierają układ odpornościowy

Jabłka co prawda nie zawierają imponujących ilości witaminy C, tak ważnej dla zdrowia, szczególnie w okresach wzmożonej zachorowalności (jesień-zima), ale ich regularne spożywanie poprawia stan mikroflory bakteryjnej jelit, a te z kolei warunkują nasze zdrowie – wszak ono zaczyna się właśnie w jelitach!

Dobre na zaparcia i w dietach odchudzających

Zawarty w jabłkach błonnik usprawnia pracę jelit, pobudzając ich perystaltykę, a dzięki temu przeciwdziałają zaparciom i wspomagają regularne wypróżnianie. Poza tym, surowe jabłka są niskokaloryczne, a do tego poprawiają procesy trawienia, hamują apetyt dając uczucie sytości  i oczyszczają jelita – pektyny zawarte w jabłkach wymiatają z jelit resztki niestrawionych pokarmów a także usuwają szkodliwe substancje.

Poprawiają urodę i przedłużają młodość

Jabłka zawierają sporo przeciwutleniaczy, które walczą z wolnymi rodnikami, odpowiedzialnymi za  przyspieszenie procesów starzenia. Zatem regularne spożywanie tych owoców dostarczy organizmowi niezbędnych mu obrońców i zahamuje te procesy – podobno  spożywanie codziennie jednego jabłka pomaga wydłużyć życie komórek o jeden dzień.

Poza tym dzięki obecności różnych minerałów, w tym cynku i krzemu oraz witamin (A, C, E i z grupy B) jabłka poprawiają stan skóry, włosów i paznokci.

Naturalne lekarstwo

W medycynie naturalnej gotowane jabłka stosuje się na biegunkę oraz niestrawność i chorobę wrzodową. Domowy ocet jabłkowy hamuje rozwój infekcji i poprawia trawienie, a napój przygotowany z gotowanych skórek jabłek, jest naturalnym lekarstwem do płukania jamy ustnej i gardła w stanach zapalnych.

Ponadto, według naukowców, jabłka dzięki swym cennym składnikom chronią przed niektórymi nowotworami – głównie przed rakiem jelita grubego oraz żołądka.  

Nie pozostaje mi więc nic innego jak zachęcić Was do regularnego spożywania jabłek i  życzyć Wam – na zdrowie! 😉

 

Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Gry planszowe i nie tylko 9 października 2018

Budowa miasta. Recenzja gry

Każdy z nas lubi “coś” budować.  Co powiecie na grę, w której budujecie osiedla, biurowce, fabryki. Inwestujecie w stadion, kina, kawiarnie, pływalnie i inne obiekty potrzebne mieszkańcom? Brzmi ciekawie, prawda?

Mam już dla Was gotową odpowiedź. Tą grą jest Budowa Miasta Wydawnictwa Nasza Księgarnia. Przede wszystkim wielkie uznanie dla grafika i jego pomysłowości – żelki na planszy miasta do dziś robią furorę wśród moich dzieci. Pod względem graficznym, gra jest bardzo dobrze dopracowana i pięknie się prezentuje, a przede wszystkim skupia na sobie uwagę, a drewniane budynki świetnie sprawdzą się przy nauce liczenia.

Jeśli chodzi o zasady gry, są one jasno i przejrzyście wyjaśnione w instrukcji, którą możecie podejrzeć na stronie wydawnictwa, o tutaj. Dlatego w tej recenzji nie będę się skupiać na przebiegu rozgrywki, bo nie o to chodzi.

Mechanika gry jest bardzo ciekawa. Jako gracz, z czterech swoich budynków musicie wybrać jeden z nich, pod warunkiem, że spełnia następujące wymogi – musi zostać wybudowany na początku, lub końcu ulicy, lub obok już postawionego domu. Inaczej płaci się podwójnie za jego wybudowanie. Ponadto możecie zakupić udziały w już otwartych nieruchomościach. W tej chwili trzeba naprawdę dobrze się zastanowić w co zainwestować pieniądze, by zgarnąć wypłatę, gdy cała ulica zostanie zabudowana.  Czasem warto wstrzymać się z postawieniem jednego domku, by móc dokupić udziały w danej nieruchomości. Ta gra po prostu wciąga i zdecydowanie wspomaga kombinatorykę.

Zgodnie z oznaczeniem gra przeznaczona jest dla dzieci w wieku od 10 lat. Przyznam szczerze, że według mnie granica ta jest zawyżona. Mój siedmiolatek, bez problemu pojął nie tylko zasady gry, ale i jej mechanikę. Coraz lepiej potrafi zainwestować swoje pieniądze, by na koniec gry okazać się milionerem z największymi udziałami w najdroższych dzielnicach. Naprawdę coraz trudniej z nim wygrać. Dlatego też mając na uwadze, że nie wszystkie siedmiolatki są tak zaprawione w grach planszowych jak moje dziecko, śmiało stwierdzam, że gra będzie idealna już dla dzieci od ósmego roku życia.

Dużym plusem, jak dla mnie jest to, że można w nią zagrać już w dwie osoby. Gra nie należy do szybkich, jej rozgrywka na początku zajmie Wam niecałą godzinę.

Na koniec jeszcze jeden mały szczegół, za który chciałam dać Wydawnictwu Nasza Księgarnia 6+. Do każdej gry jest dołączona mała kwadratowa naklejka z napisem “Właściciel gry”, którą wystarczy podpisać i nakleić np. w wewnętrznej części pudełka.  W ten sposób, łatwo sprawdzić kto jest właścicielem gry, gdy zdarzy się Wam komuś ją wypożyczyć.

Dziękuję Wydawnictwu Nasza Księgarnia za przekazanie egzemplarza recenzenckiego gry

Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Autor: Tom Dalgliesh
Ilustracje: Tomek Larek, Cezary Szulc
Wiek: 10-110 lat
Liczba graczy: 2-6
Czas gry: 45 min
Cena: 89,90 zł

 

Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
top-facebook top-instagram top-search top-menu go-to-top-arrow search-close