– Nie płacz, nic się nie stało.
Przyznajcie się, ile razy powiedzieliście to do dziecka? A teraz zastanówcie się, jakbyście się poczuli, gdyby ktoś powiedział to do was?
– Nic się nie stało – mówiłam Duśce, gdy upadła i zastanawiała się, czy płakać. Znacie to? Dziecko na oko dwuletnie przewraca się i… ewidentnie zastanawia, jak na ten upadek zareagować. Wtedy faktycznie mówiłam, że nic się nie stało. Nie płacze, znaczy w porządku. Płacz jest podświadomą reakcją między innymi na ból.
– Nic się nie stało – nie powiedziałam nigdy, kiedy właśnie się stało. Co z tego, że ja wiem, że ten biały królik, który zaginął, to tylko pluszowy królik, skoro dla mojego dziecka, to był KTOŚ ważny? Dzieci mają inną hierarchię wartości niż dorośli i przekonywanie ich do swoich poglądów metodą nacisku, ma tyle samo sensu, co przekonywanie zwolenników aktualnej władzy, żeby przeszli do opozycji.
Co mówię? Nooo, improwizuję, czasem mocno.
Jeśli coś zginie, zadaję standardowe pytania:
– Gdzie to było, kiedy ostatni raz widziałaś, czy wynosiłaś z domu? Jeśli tak, to dokąd?
W wielu przypadkach zagubione rzeczy udało się odnaleźć, nawet gdy były poza domem.
Jeśli Duśka o czymś zapomni, np. przegapi dobranockę to już gorzej. Ale nadal można próbować zaradzić złu.
– Czy ta bajka jest na YouTube? Czy chcesz w zamian obejrzeć inną? A może wolisz, żeby ci poczytać?
W ten sposób niejeden kryzys został zażegnany.
Kuzynka wyjeżdża, dramat pełną gębą.
– Wiem, że Ci smutno, ale ty wiesz, że G. nie mieszka z nami i że musi wracać do siebie, prawda? Może masz ochotę zadzwonić do niej i porozmawiać, gdy będzie w drodze?
Możecie nie wierzyć, ale działa.
Jeśli coś się nieodwracalnie zniszczy lub zaginie, to rozpacz mam jak w banku. Nie moją. Dziecka. Moja jest niejako wtórna. I właściwie ta nieodwracalność to jedyny usprawiedliwiony powód do płaczu. Skoro nie da się czegoś naprawić ani odkupić, to… nic tylko siąść i płakać. Płacz jest potrzebny. Pozwala odreagować stres i uporządkować emocje. Przez lata udało mi się wpoić dziecku zasadę, że płacze się dopiero na końcu, jak już wszystkie inne metody zawiodą. Oczywiście to nie znaczy, że nigdy nie płacze na zapas. W końcu to dziecko – czasem emocje biorą górę. No ale jednak…
W środowy wieczór siedziałyśmy jak co tydzień przed telewizorem i oglądałyśmy „Na dobre i na złe”. Tak na marginesie – ten serial to nieustające źródło tematów do rozmów, czasem nawet bardzo poważnych rozmów. Ale wracając: kto oglądał, ten wie – Felek zniknął z przedszkola, nauczycielka rozhisteryzowanym głosem tłumaczyła, że nie wie, jak do tego doszło, Lena rozpaczliwie płakała. Duśka przyglądała się temu z mocno sceptyczną miną i w końcu wypaliła w stronę telewizora:
– I co myślisz, że jak tak będziesz stać i płakać to Felek się znajdzie? Tu nie ma co płakać, trzeba szukać!
Ufff, załapała…
Fajny artykuł? Możesz nas pochwalić lub podzielić się nim z innymi :)
Dwa lata temu kupiliśmy z mężem sokowirówkę. Byliśmy nią zachwyceni. Zbliżało się lato, a na targu było coraz więcej świeżych owoców i warzyw. Sok ze świeżo kupionych owoców smakował nieziemsko, no samo zdrowie, dlatego często piliśmy go razem z dziećmi. A dziś dowiaduję się, że te soki niewiele mają wspólnego ze zdrowiem i że istnieje coś takiego jak wyciskarki wolnoobrotowe, które biją tradycyjną sokowirówkę na łeb na szyję.
No i pojawiło się naturalne pytanie skąd ta nagła zmiana, dlaczego sokowirówki wyszły już z mody? Okazało się, że tego typu urządzenie działa na zupełnie innej zasadzie niż wyciskarka wolnoobrotowa. Sokowirówki wykorzystują ścieranie i cięcie. Ponadto mają bardzo wysokie obroty – kilkanaście tysięcy na minutę. To wszystko sprawia, że podwyższa się temperatura soku, niszczone są naturalne enzymy i fitosubstancje, a do tego sok się natlenia. Dlatego jeśli sok trochę dłużej postoi widoczne jest oddzielenie się jego warstw. Do tego sokowirówki nie są cichymi urządzeniami.
Wyciskarki wolnoobrotowe ze względu na nową technologię wykorzystują miażdżenie i tłoczenie. Owoce, warzywa i zioła nie ulegają gwałtownemu cięciu, więc zachowują maksymalną ilość enzymów i fitosubstancji. Jak sama nazwa wskazuje mają niską ilość obrotów – od 30 do 70 obrotów na minutę. Taka prędkość obracania powoduje, że nie wytwarzają ciepła, które pojawia się w wyniku tarcia i dzięki temu zachowują możliwie najwięcej wartości odżywczych. Jak już wspomniałam sok z tradycyjnej sokowirówki się rozwarstwia, natomiast nie zaobserwowałam tego stanu przy soku wyciśniętym przez wyciskarkę wolnoobrotową.
Należy dodać, że dostępne na rynku wyciskarki wolnoobrotowe, nie ukrywajmy, kilkaset złotych droższe od tradycyjnych sokowirówek zajmują mniej miejsca, są cichsze i bardziej wydajne. No i potrafią zrobić więcej rzeczy. Wyciskarki wolnoobrotowe potrafią zrobić sok nie tylko z owoców, warzyw, ale i z liści, ziół i traw. Ponadto pomogą zrobić sorbet, mleko migdałowe, masło orzechowe z orzeszków ziemnych, a to wszystko bez żadnego zacięcia.
Zatem na co zwracać uwagę, przy wyborze wyciskarki wolnoobrotowej?
Razem z mężem i dziećmi, w naszej nowej kuchni, przygotowaliśmy dla was test trzech wyciskarek – Hurom HG 2G, Muke Mu2G, Kuvings C9500R.
Najpierw zaczęliśmy od sprawdzenia wielkości sprzętu, designu, materiałów z jakich zostały wykonane. Ciekawe okazało się, że nie wszystkie wyciskarki mają jednakową wagę. Jest to o tyle istotne, że jeśli nie planujesz trzymać sprzętu cały czas na blacie, to znaczy, że będziesz musiała po niego sięgać i go podnosić. Różnica nie jest bagatelna, bo wynosi prawie 2 kg na takim urządzeniu. Najlżejsza okazała się wyciskarka Muke Mu2G, która waży nieco ponad 5 kg.
O ile wielkość pojemników zbadanych wyciskarek wolnoobrotowych jest bardzo podobna, o tyle ilość miejsca, które zajmuje sprzęt z pojemnikami na kuchennym blacie jest już znowu wielką różnicą. Najmniej miejsca przed i po złożeniu zajmuje wyciskarka Muke Mu2G – do tego mieści się ona po rozłożeniu w szafce kuchennej, czego nie mogę powiedzieć o jej konkurentkach.
Składanie i rozkładanie wyciskarek jest bardzo podobne. Tylko przy wyciskarce Kuvings i Muke początkowo miałam kłopot z założeniem pokrywy, ale kilka prób pomogło. Podstawowe wyposażenie każdej z wyciskarek jest bardzo podobne, znajdziemy w niej dodatkowo sito do przyrządzania smoothies i pomocne szczoteczki do mycia sprzętu.
Kolejnym punktem testu był dźwięk, a dokładnie jego natężenie, które wytwarza urządzenie podczas pracy. Trzy wyciskarki musiały pokonać marchewkę, a więc twarde warzywo. Okazało się, że wszystkie te urządzenia pracują wtedy przy głośności ok. 55-60 decybeli, rzeczywiście dane producentów wszystkich tych trzech marek się zgadzają, jeśli wierzyć opisom na stronach internetowych. Dodać należy, że 40-50 dB to poziom rozmowy, czy szelest papieru.
Jak już wspomniałam wcześniej liczba obrotów wyciskarki wolnoobrotowej ma bardzo istotne znaczenie, im mniej obrotów, tym lepiej dla wyciskanego soku i warzyw, z tego względu warto zwrócić uwagę na tę liczbę, przy wyborze wyciskarki. Okazuje się, że najmniej obrotów ma Muke Mu2G – 30 obrotów na minutę, a pozostałe Hurom HG 2G i Kuvings C9500R odpowiednio – 43 i 50 obrotów na minutę.
Razem z mężem długo rozmawialiśmy, która z wyciskarek jest najbardziej bezpieczna, gdyż lubimy wspólnie z dziećmi przygotowywać posiłki w kuchni. Oceniliśmy też wielkość otworu, przez który wkładane są kawałki owoców i warzyw. Wydaje się chyba zrozumiałe, że najlepszą wyciskarką okaże się, ta której otwór będzie nie za duży. Największy otwór ma wyciskarka Kuvings – zgodnie z informacją od producenta zmieści się w niej całe jabłko. Nie do końca się z tym, zgodzę – bo jabłko i tak trzeba pokroić. Niemniej jednak bywają różne sytuacje i byłabym za mniejszym otworem – ze względów bezpieczeństwa. Pod tym względem wygrała znowu wyciskarka Muke, ponieważ ma ona dwa stosunkowo małe otwory, co oznacza, że równolegle dwoje dzieci może przy niej pracować z pomocą dorosłego. Przyśpiesza to także produkcję soku.
Na koniec przeprowadziliśmy jeszcze jeden test polegający na sprawdzeniu ile soku pozostało w pulpie z resztek warzyw i owoców. Przecież to jest miarą efektywności urządzenia, z tego względu z każdej z pulpy wyjęliśmy podobną ilość materiału, położyliśmy je na ręczniku papierowym, a następnie ponownie położyliśmy drugą warstwę ręcznika papierowego. Na czas 10 sekund położyliśmy odważnik o wadze jednego kilograma. Następnie sprawdzaliśmy ile soku jeszcze wypłynęło z tej pulpy. Wielkość plamy mierzyliśmy w centymetrach i milimetrach. Wynik testu był jednoznaczny – i tym razem wygrała wyciskarka Muke. Jeśli chodzi o ilość wyciśniętego soku niezależnie od tego jaką wyciskarkę wykorzystaliśmy wszystkie pomiary były bardzo podobne.
Koniecznie zobaczcie wyciskarki wolnoobrotowe w akcji i naszą nową odsłonę kuchni, która zmieniła się nie do poznania 🙂
Na koniec jeszcze mała ściąga z najważniejszych cech wyciskarek.
Marchew, jabłko i pomarańcza – to moje ulubione i podstawowe składniki soku! Mniam! 🙂
Agata Filc
7 lat temu
Wow, ile soku z dwóch marchewek! Ja w domu też mam sokowirówkę – ale stoi w kącie bo nikt nie ma cierpliwości by ją myć. A po drugie po kilku marchewkach trzeba ją rozbierać, bo zbiornik na pulpę szybko się zapełnia.
Anna Nawrocka
7 lat temu
Witam, od ponad 7 lat mamy w domu wyciskarke Hurom. Jestem bardzo zadowolona, dziala bez zarzutu, a pyszny sok pije chetnie cala rodzina. Polecam!
My kupiliśmy wyciskarkę jak byłam w ciąży i muszę powiedzieć, że jesteśmy zachwyceni! Po pierwsze jakością soku a po drugie całą gamą możliwości jakie daje takie urządzenie. My lubimy sok z marchwi i jabłka choć uwielbiamy tez sok z natki pietruszki (pijemy z wodą, cytryną i miodem – pychota! – fajna kuracja na odporność). Polecamy!
Duży otwór jak dla mnie niekoniecznie jest atutem. Owszem można wrzucać duże kawałki – ale i tak sprzęt musi je zmiażdżyć, więc czasowy jest podobnie. Po drugie mam małe dzieci i trochę się obawiam, że mogłyby włożyć rękę w otwór- np bo niechcący wpadł nie ten kawałek.
Ja mam Kunvings, robię soki ale czesto, gdy wrzucisz cos o większych gabarytach tnie. I ciezko ją umyć. Ale kupiłam jakies 3 lata temu, może teraz już poprawili.
Bożena
7 lat temu
A możesz polecić jakieś przepisy?
Piłam sok z selera, kiwi i selera naciowego i bylam w szoku z połączenia. Sama nigdy bym czegos takiego nie polaczyla.
Strasznie żałuję, że do porównania nie dołożyliście wyciskarki Ronic. Moim zdaniem w niczym nie ustępuje tym wymienionym tutaj. Używam jej od roku i jestem mega zadowolona.
Dziś pierwszy dzień kalendarzowej wiosny. Umilając sobie czas oczekiwania na tę piękną porę roku, tworzyłam wiosenne kwiaty z drutu i rajstop. To moja ogromna pasja i ucieszę się, jeżeli kogoś nią zainspiruję. Serdecznie wszystkich pozdrawiam i zapraszam na kurs krok po kroku tworzenia narcyza, kwiatka wiosennego i bardzo wdzięcznego.
Najważniejsze to przygotowanie potrzebnych materiałów do zrobienia narcyza. Potrzebujemy:
– rajstopy kolorowe (zielone, białe i żółte),
– druty o grubości 0,5 – 0,6 mm (o ile to możliwe, to w kolorach biały, zielony i żółty lub złoty),
– nici w kolorach rajstop,
– taśmy florystyczne,
– pręciki do kwiatów,
– cążki hobbystyczne,
– nożyczki,
– formy do płatków.
Przystępujemy do robienia narcyza. Ja nie mam specjalnych form/ ringów do tworzenia kwiatów, wiem że można takie kupić, używam natomiast tego, co mam w domu – w tym wypadku użyłam zwykłego markera (jego nasadkę), aby uzyskać płatki na kielich. Na kielich potrzebujemy trzy płatki.
Druciane konstrukcje na kielich.
Do zrobienia płatków narcyza posłużyłam się tubką kleju, jako formą.
Przygotowujemy sześć płatków.
Druciane konstrukcje na kielich i płatki narcyza.
Przystępujemy do naciągania rajstop na druty.
Tę czynność należy wykonać z wyczuciem, przytrzymując konstrukcję naszego drucianego płatka – najpierw u jego nasady, a następnie naciągać rajstopy. Przytrzymując płatek u góry, spokojnie formować płatek druciany, jednocześnie dociągając rajstopy do nasady.
Na końcu opleść nitką, aby rajstopy się nie zsunęły z drutu.
Po odcięciu reszty rajstop owijamy drucik taśmą florystyczną (u mnie żółta – kupiona na Aliexpress).
Gotowe płatki na kielich.
Przystępujemy do składania kielicha narcyza.
Pręciki łączymy z jednym płatkiem.
Płatek z pręcikami.
Następnie dodajemy dwa pozostałe płatki kielicha – owijamy zawsze mocno nitką, cienkim sznureczkiem lub drucikiem i maskujemy na końcu taśmą florystyczną.
Gotowy kielich narcyza.
Kielich łączymy z łodyżką kwiatu – można do tego użyć dwa cienkie druty florystyczne (razem połączone) lub kupić gotowe łodyżki kwiatowe.
Kolejny krok to zrobienie płatków narcyza.
Zaczynamy oczywiście od naciągania rajstop na druciane płatki – zasada identyczna jak przy płatkach kielicha, owijamy mocno nitką i odcinamy pozostałość rajstop.
Płatki.
Płatki owinięte taśmą florystyczną.
Zanim połączymy płatki z kielichem, nadajemy im odpowiedni kształt, leciutko naginając drut, tak aby uzyskać odpowiednią i satysfakcjonującą nas formę.
Płatki dodajemy pojedynczo i każdy owijamy mocno nitką.
Gotowy narcyz.
Owijamy łodygę taśmą florystyczną – maskującą.
Przystępujemy do wykonywania liści.
Ilość i rozmiar liści ustalamy sami. Ja zrobiłam siedem liści – jako wielkość użyłam formy wykorzystując przykrywkę od słoika.
Naciągamy rajstopy i mocujemy nitką.
Nadajemy kształt liściom.
Owijamy taśmą florystyczną i mamy gotowe liście.
A oto i efekt końcowy!
Zrobiłam dziewięć pojedynczych kwiatków, które umieściłam w doniczce – skorupie wypełnionej gąbką florystyczną do suchych kwiatów przykrytą mchem.Zdjęcia: Wiesława Frahm