Nigdy nie marzyłam o białej sukni
Nigdy nie marzyłam o białej sukni i hucznym weselu. Za to zawsze pragnęłam kochać kogoś wyjątkowego, stworzyć z nim wspólnie spokojny dom i zostać dobrą mamą.
Czy się udało?
Jest on – mój książę, choć nie z bajki. Zwyczajny – robi zakupy dla naszej rodziny, sprząta wspólną łazienkę, zimą dba, by było ciepło, latem kosi trawnik. Dzieli się ze mną tym, co w pracy, prosi o radę, dzwoni, by opowiedzieć coś ważnego lub zupełnie nieistotnego. Przyprowadza nasze dziecko ze szkoły, chodzi z nim na basen, układa puzzle. Wieczorem masuje moje ramiona, w nocy przytula, rankiem uśmiecha się czule, gdy po cichu wychodzę z domu. Mówi, że kocha. To jest najważniejsze.
Jest dziecko – mądre, dobre i wyjątkowe. Jest szczere i śmieje się z tego, co go bawi i płacze, gdy jest mu smutno. Rośnie obserwując nas – rodziców, stając się człowiekiem, na nasz wzór i nasze podobieństwo. Ma wielkie marzenia i jest spontaniczne w wyrażaniu uczuć. Mała osoba, która daje ogromną radość, wyzwala nieograniczone pokłady bezwarunkowej miłości, ale jest też dużym wysiłkiem i wielkim wyzwaniem. Dziecko to miłość, z której się wzięło, na której wzrasta i którą umacnia. To jest najważniejsze.
Jest dom – bez złotych klamek, ale słoneczny i przytulny, w którym czujemy się bezpiecznie i cieszymy każdym dniem. Z dużym stołem w kuchni, przy którym razem jemy i rozmawiamy oraz ze stołem w salonie, na którym gramy w planszówki i zapalamy świece, gdy przychodzą goście. W domu zdarza się bałagan, który wspólnie próbujemy ogarnąć, lub czasem ignorujemy go, gdy w ogóle nam nie przeszkadza. Są wygodne kapcie, które nosimy, miękkie poduszki, do których przykładamy głowy, ulubione kubki, z których pijemy herbatę. Dom, do którego z utęsknieniem wracamy i w którym jest miłość. To jest najważniejsze.