Emocje 15 listopada 2018

O sztuce umierania w tym naszym “pięknym” kraju

Opowiem Wam dziś wzburzona, a nawet wściekła, o tym, jak wygląda organizacja pomocy dla umierającego człowieka w naszym pięknym kraju. Pewna osoba choruje na nowotwór, jest obecnie w fazie terminalnej, nie ma dla niej leczenia. Wypis ze szpitala nie pozostawił złudzeń…  Ponieważ chciałabym zachować godność tej osoby, pozwolę sobie pisać o Nim per “chory”, bez podawania personaliów.

“Chory” od pewnego czasu jest osobą niesamodzielną – jest leżący, nie jest w stanie sam zjeść, ubrać się, umyć. Nie wychodzi nawet do toalety, korzysta z pampersów. Żona owego człowieka jest podobnie jak on zaawansowana wiekowo i nie poradzi sobie fizycznie z mężem. Ów człowiek, ma jedną córkę, która pracując, pokonuje codziennie 100 km, by “ogarnąć” ojca. Lekarz prowadzący zasugerował zorganizowanie całodobowej opieki nad chorym.

Wskazania są, jakieś tam środki finansowe również, więc córka staje na rzęsach, by załatwić w tym naszym pięknym, aczkolwiek chorym kraju opiekę choremu. Od razu zaznaczę, że córka utrzymuje rodzinę i nie może zrezygnować z pracy. W tym przypadku nie wchodzi w rachubę zorganizowanie opieki pielęgniarki dochodzącej na godzinę, ponieważ musi to być opieka całodobowa. Córka pacjenta w każdej wolnej chwili jedzie wiele kilometrów, żeby móc ojca przewinąć, nakarmić, ale to jest niewystarczające. A co, gdy chory wypróżni się, gdy jej akurat nie ma, co z cewnikiem?

Co gorsze, sama nie ma warunków lokalowych, by zabrać ojca do siebie.

Potrzebna jest opieka całodobowa. I tu zaczynają się schody. Chory nie ma jeszcze założonej karty pacjenta onkologicznego, musi się zebrać w jego sprawie komisja, a więc do tego czasu pewne rzeczy są utrudnione.

W miejscu, gdzie pomoc w sprawie opieki hospicyjnej miała zostać udzielona, córka została skierowana do innego (w domyśle bardziej odpowiedniego) miejsca w Szczecinie. Jednak tam pokierowano ją jeszcze gdzie indziej. Tak więc z ulicy Szafera, skierowano kobietę na Zdroje, na ul. Batalionów Chłopskich, tylko po to, by się dowiedziała, że wspomniana placówka nie istnieje –  zamiast niej jest tam zakład medycyny, taka zwykła przechodnia, w której nikt nic nie wiedział. Z owej przychodni kierowano córkę pacjenta do Szczecina Dąbia, do MOPS, a tam kolejna niespodzianka, bo nie ma tam czegoś takiego jak MOPS, za to jest MOPR i w dodatku nie w tej lokalizacji, bo centrala jest gdzieś na prawobrzeżu. Po tym, jak dodzwoniono się do tego MOPRu, wiadomo, że oni się sprawami skierowania do hospicjum czy też domu opieki nie zajmują. Zaproponowano za to wykonanie serii kolejnych telefonów, jeszcze gdzie indziej, bo na Królowej Jadwigi, gdzie dopiero po kilku dniach kobieta dostała konkretne wskazówki.

Na ten moment nie wiem, czy i jak szybko uda się załatwić sprawę, ale ręce opadają. Tyle bieganiny, stos papierów, a w ich cieniu niknie człowiek.  Rzecz tak – wydawałoby się – prosta i podstawowa jak pomoc umierającemu człowiekowi, niezdolnemu do samodzielnego egzystowania jest tak bardzo utrudniona. Nikt nie chce tej pomocy za darmo, nikt nie rości sobie bez uzasadnienia do niej pretensji. Ale wytłumaczcie mi, jakim cudem nikt nic nie wie??? Jakim cudem od placówki do placówki odsyłają chorego, nie dając żadnych konkretnych odpowiedzi? Ile to potrwa? Aż ów człowiek najpierw umrze we własnych odchodach, i skończy się kłopot?  

Taka poniewierka jest dla mnie nie do pomyślenia. Gdzie tu ludzka godność, gdzie zwyczajna ludzka przyzwoitość? Doiło państwo podatki przez większość życia tego człowieka, ale co do czego przyszło, on na wiele od państwa nie może liczyć. Porażające…

 

Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Gry planszowe i nie tylko 15 listopada 2018

Nogi za pas!

No i doczekałam się gry, która powaliła na kolana moich synów. W “Nogi za pas!” jest wszystko, co kochają moi chłopcy. Jest smok i księżniczka, są rycerze i zadania. Jest rywalizacja, jest i zabawa. Ale – zaznaczę to na początku – zasady są dość skomplikowane i nie bez przyczyny wydawca gry zaznaczył, że dobrze będą się przy niej bawić gracze od ósmego roku życia.

“Nogi za pas!” to nietypowa gra planszowa, ponieważ do rozkładanej, niemałych rozmiarów prostokątnej planszy, dołożono drewniane pionki, tekturowe żetony oraz zamek, którego bryłę trzeba złożyć. To taka planszowa gra w 3D. Wykonanie jest perfekcyjne – piękne, kolorowe, z dbałością o szczegóły, aż miło rozkładać plansze na stole. Już sam wygląd gry zachęca do spędzenia czasu przy rozgrywce.  A a czym ona polega? 

Jeśli znacie opowieści o więzionych księżniczkach, złych smokach i rycerzach, to będziecie zaskoczeni. Bowiem nie chodzi o to, by jak najszybciej uwolnić księżniczkę ze szponów smoka, ale by samemu uratować przed smokiem własne cztery litery. Bo to wesoła gra nie o heroicznych czynach, ale o tym, jak najmądrzej uciekać i nie stracić przy tym resztek godności.

Dobra – po kolei. Rycerze mają za zadanie udać się do zamku, ale nie jako pierwsi i nie jako ostatni, pożarci przez smoka. Chodzi o to, by dostać się tam bezpiecznie, wcale się nie spiesząc. 

Po rozłożeniu planszy i zamku, należy wszystkich rycerzy postawić w 1/3 drogi między smokiem a zamkiem. Żetony z królikami (ekstra punkty) umieścić na odpowiednich polach, a przy planszy wyłożyć wszystkie kostki. Każdy gracz losuje jeden zakryty żeton tarczy i zapamiętuje w tajemnicy trzy kolory żetonu. Rycerzami w tych kolorach zdobędzie punkty, albo poniesie klęskę. 

Rozpoczynając grę, pierwsza osoba rzuca wszystkimi kostkami, ale wybiera jedną z nich i przesuwa rycerza o kolorze takim samym jak kostka. Jedynie biała kostka, czyli “joker” sprawia, że poruszyć można każdym pionkiem. Na kostkach widnieją liczby i symbole informujące, o ile pól lub gdzie przesuwamy pionek. Jest tu także symbol strzałek, który nakazuje odłożyć kostkę po rzucie do puli wszystkich kostek. Kostka bez strzałek powoduje, że po wykonanym ruchu należy ją wyłączyć z gry. W zależności od wyłonionego symbolu, następny gracz może rzucać albo taką samą liczbą kostek co my, albo mniejszą ilością, jeśli kostka została odłożona. Zabawa kończy się, gdy w ruchu zostanie jedna kostka. 

Ale to nie wszystko! Ostatni gracz odkrywa żeton ruchu smoka. Jeśli smok stoi na równi z rycerzem – pożera go, a pionek i przynależna do niego kostka wypadają z gry. Reszta zawodników ucieka dalej. Gdy smok trafia na kilku rycerzy, po rozgrywce pożera rycerza, który zostanie, kiedy innym udało się uciec. Grę definitywnie kończy chwila, w której czwarty gracz dociera na odpowiednie pole w zamku. Wygrywa ten co nie tylko ocalał, ale i zdobył największą liczbę punktów. Niestety – kto pierwszy w zamku, ten gorszy ;). Rycerskie tyłki uratowane, można odpoczywać 🙂 

Wiem, że zasady gry brzmią i są skomplikowanie, ale warto, naprawdę warto się w to zagłębić. Jeśli nadal widzicie ciemność, obejrzyjcie tutaj instrukcję wideo.

“Nogi za pas!” gra na poziomie eksperckim – rewelacja!

Dziękuję wydawnictwu Nasza Księgarnia za przekazanie gry do recenzji.

Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
W przedszkolu 13 listopada 2018

Zaraz wyjdziesz z siebie? Lepiej ustal zasady gry

Jesteś rodzicem — założyłeś rodzinę, stworzyłeś dom. Odkrywasz, że wychowywanie dzieci jest wyzwaniem i to jednym z najtrudniejszych. Dla pocieszenia – nikt na świecie nie ma idealnego życia i perfekcyjnej rodziny. W codzienności każdego z nas pojawiają się przykre momenty i denerwujące sytuacje. Wiele rzeczy nas przerasta i wyprowadza z równowagi. W dodatku nie możemy ot tak po prostu się poddać i rzucić wszystkim w diabły.

Za to możemy próbować i szukać sposobów, jak sobie radzić. Jednym z rozwiązań jest ustalenie zasad i określenie wartości, które są najważniejsze dla Ciebie i Twoich bliskich.

To od Ciebie zależy, czy Twoje dzieci czują się w domu dobrze i bezpiecznie. Najbardziej swobodnie czujemy się w otoczeniu, które znamy – gdzie są jasne stałe reguły, ustalone granice, ma się poczucie przewidywalności.

Granice określają to, na co się zgadzasz lub nie zgadzasz. To fundament, na którym można się oprzeć – daje poczucie bezpieczeństwa i stabilności. Dlatego zachęcam Cię, by we własnym domu określić zasady, które będą jak drogowskazy, wskazujące właściwą drogę i pokazujące czego się od każdego oczekuje. Reguły te wyznaczą też obszar do prób i podejmowania własnych wyborów przez dzieci.

Jak wprowadzić spójny system norm i zasad?

  1. Najpierw trzeba sobie odpowiedzieć na pytanie, co jest dla mnie ważne, a co nie i zacząć od samego siebie. Zastanów się więc nad swoimi wartościami i ustal ich hierarchię. Ona może być przecież zupełnie inna od tej, która była Twoim domu rodzinnym, a także różna od tej, która obowiązuje w domu Twoich znajomych.
  2. Następnie trzeba to obgadać z resztą rodziny, a przede wszystkim z partnerem. Zasady powinny być akceptowane i przestrzegane przez każdego z rodziców, w innym wypadku dziecko zwróci się do tego, którego decyzja będzie dla niego korzystniejsza.

  3. Stwórzcie listę zasad – najlepiej spiszcie i powieście w widocznym miejscu. Jeśli dzieci są starsze, zaangażuj je do tej pracy. Będzie im łatwiej przestrzegać normy, w ustanawianiu których brały udział. Dzieci lubią też same szukać rozwiązań.To jest też dobry moment, by wytłumaczyć, dlaczego dana zasada jest taka ważna.

Np. Nie skaczemy po łóżku. Nie chcemy, byście to robili, bo łóżko stoi obok kaloryfera i boimy się, że zrobicie sobie krzywdę.

  1. Zasady powinny być określone jasno i konkretnie, najlepiej jako informacje – ze wskazówką, jakiego zachowania oczekujemy.

Np. Brudne skarpetki wrzucamy do kosza z brudną bielizną.
W domu spacerujemy, a na podwórku możemy biagać.

  1. W miarę możliwości formułujemy je w sposób pozytywny.

Np. Lepiej: Gdy jemy obiad, siedzimy przy stole.
Zamiast: Nie chodzimy po kuchni w czasie obiadu.

  1. Reguły należy popierać własnym przykładem. Trudno jest wymagać od dziecka przestrzegania jakiejś zasady, jeżeli samemu uważa się ją za nieważną.

Np. Jeśli ustaliliśmy, że w czasie posiłku, nie odbieramy telefonu, to dotyczy to także dorosłych, a nie tylko dzieci.

  1. Zasad należy przestrzegać i nie dopuścić, żeby stały się tylko zapisaną kartką papieru.
    Np. Jeśli więc ustaliliśmy, że w domu obowiązuje zasada „nie oglądamy telewizji przy posiłkach”, to telewizor powinien być zawsze wyłączony w czasie jedzenia.

Zatem wprowadź w domu system zasad i wytycz granice. Kiedy już ustalisz reguły, upewnij się czy są one dobrze zrozumiane przez Twoje dziecko. Jest też duża szansa, że od tego momentu nie będzie potrzeby używania argumentu “nie, bo nie”, wystarczy że przypomnisz i odwołasz się do konkretnej zasady. I pamiętaj, że najlepiej przestrzegane granice to te, które dziecko znajdzie samodzielnie i przyjmie jako oczywiste.

Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
top-facebook top-instagram top-search top-menu go-to-top-arrow search-close