Obcy w domu! Czyli dwulatek poznaje młodsze rodzeństwo…
Między Jasiem, a Polą jest pięć lat różnicy. Gdy więc zaszłam z nią w ciążę, on był na tyle duży i mądry, że na spokojnie mogłam z nim o tym rozmawiać. Nie musiałam robić żadnych podchodów, mogłam wprost powiedzieć, że noszę w brzuszku dzidziusia i niebawem będzie miał młodsze rodzeństwo. I wcale nie bałam się o jego reakcję oraz to, jak poradzi sobie z obecnością nowego członka rodziny. Bo ku mej radości, ucieszył się na tę wieść nie mniej niż ja i nie mógł doczekać narodzin siostry.
Z kolei gdy zaszłam w następną ciążę, Pola miała raptem półtorej roku. Była więc na tyle mała, że tu nie wystarczyło powiedzieć – „Hej, będziesz starszą siostrą!”. Tu trzeba było temat ugryźć zupełnie inaczej, dużo tłumaczyć, opowiadać i odpowiednio przygotować tego szkraba na pojawienie się nowego członka rodziny.
Obaw tym razem miałam sporo, bo Pola nie dość, że była mała i niewiele z tego wszystkiego rozumiała, żeby nie powiedzieć – wcale, to jeszcze była silnie ze mną związana, a także wciąż karmiona piersią i zdawało się, że szybko jej nie odstawi, a co za tym idzie – być może nie pozwoli na karmienie młodszego brata.
Wielokrotnie zastanawiałam się jak to będzie, kiedy Staś w końcu zawita na świecie? Jak zareaguje Pola, gdy zniknę z domu na kilka dni? I wreszcie, jak sobie poradzi z własnymi emocjami, gdy przyjdzie jej podzielić się mamą, z „obcym” małym człowieczkiem?
Opowieści o ogromnej zazdrości słyszałam wiele. O tym, że dzieci w obliczu nowej sytuacji odsuwały się od swoich mam, że biły, szczypały i gryzły młodsze rodzeństwo… Nie były to pocieszające historie, wręcz przeciwnie. Wiedziałam, że nasza – rodziców – rola jest tutaj kluczowa i przed nami trudne zadanie.
Aż w końcu nadszedł ten dzień. Ja zniknęłam nad ranem z domu – kiedy Pola jeszcze słodko spała, niczego nieświadoma – a kilkanaście godzin później urodził się Staś. I już nie było odwrotu, trzeba było wszystko przyjąć na klatę 😉
Jak zareagowały moje dzieciaki?
Jaś zakochał się oczywiście od pierwszego wejrzenia. Czasami musiałam go wręcz przepędzać od Stasia, bo gdyby mógł to zagłaskał i zacałował by go na amen! 😀 Z kolei Pola, podeszła do młodszego brata z dużym dystansem. Przez pierwsze dwa tygodnie bacznie i podejrzliwie mu się przyglądała. Niby wiedziała, że to ten Staś, który jeszcze niedawno był u mamy w brzuchu, ale jednak patrzyła na niego jak na zupełnie obcego stworka. Nie zbliżała się do niego – jakby się czegoś obawiała – i mówiła o nim „dzidziuś”, a nie Staś jak jej wszyscy powtarzaliśmy. Ale plus był taki, że nie chciała mu w żaden sposób zrobić krzywdy, a gdy płakał wołała mnie i kazała przytulać lub dawać mleczko 😉 Był to więc całkiem dobry początek!
Po dwóch tygodniach, ku mej uciesze, zaczęła zmniejszać dystans. Najpierw mówiła do niego – krótkimi zwrotami i z daleka – później podchodziła coraz bliżej, opowiadała coś i pokazywała, np. swoje zabawki. Aż w końcu odważyła się go dotknąć. A kiedy zauważyła, że to małe stworzonko nie gryzie 😉 i raczej nie jest groźne, zaczęła go głaskać i cmokać w policzek. Później zrobiła kolejny krok do przodu, domagając się jego noszenia i przytulania. A na dodatek zaczęła mówić o bracie po imieniu, a nie per dzidziuś, co dla nas było przełomowym momentem 😉
Dziś, kiedy Stasiu ma „już” sześć tygodni, z ogromną radością obserwuję jak Pola go zaczepia i zagaduje. Woła do niego „Mój Malutki!”, „Kocham Cię!” 😀 Ciągle chce go przytulać i wiecznie każe mi go przystawiać do piersi 😀 Opowiada mu różne historyjki, pokazuje swoje książeczki i zabawki, śpiewa piosenki… – co jest naprawdę urocze! Gdy tylko on zaczyna płakać, Pola zaczyna koncert pt. „Aa aa aa kotki dwa, szalo bule obidwa. Nic nie będą lobiły, tylko Stasia bawiły” – sama słodycz przyznajcie to sami!
Sama zachęca mnie, a wręcz upomina, żebym przytulała Stasia, nosiła, czy zmieniała mu pieluszkę. A tego przecież tak bardzo się obawiałam – że nie będzie chciała się mną dzielić i że ja nie będę mogła swobodnie zajmować się Maluszkiem. Miłe zaskoczenie.
Niepotrzebnie się więc martwiłam. Mam mądrą dziewczynkę, w której drzemią ogromne pokłady miłości (wszystkie jej zabawki – klocki, lalki, misie, … – mocno się kochają i w kółko to sobie powtarzają! 😛 ). Obyśmy tylko tego nie popsuli – my wymęczeni ilością obowiązków rodzice 😉 – i w dalszym ciągu potrafili się tak dobrze dzielić sobą, swoim czasem i sprawiedliwie przekazywać uczucia wobec wszystkich członków rodziny, a będzie cudnie! Tak jak to sobie wymarzyłam 😉
A jak było u Was? 😉