Emocje 9 czerwca 2016

Masz ochotę wybrać się z dziećmi na wesele? Zastanów się i nie popełniaj tego błędu!

Kilka miesięcy wstecz otrzymałam zaproszenie na ślub i wesele od brata mojego ślubnego i jego narzeczonej. Wiadomo, jak impreza to super zabawa i taki był też plan od początku.

Tyle, że nie bardzo miałam z kim dzieci zostawić, a uparłam się, że wesele to impreza rodzinna i dlaczego mam własne dzieci pomijać, jeśli zostały zaproszone. Nie dałam sobie wytłumaczyć, że lepsze ryzyko zostawienia z “obcymi” – parą naszych przyjaciół – niż szarpanie się z dwójką na imprezie. Tak, to był niebywały błąd.

Mówi się, że wesele to nie impreza dla dzieci, teraz już wiem dlaczego…

Sobota rano – od początku dnia dzikie przygotowania. Mój mąż świadkował, więc wszystko było na mojej głowie. Wcześniejszy tydzień w pracy dał mi bardzo w kość, byłam przemęczona a moja ciąża się zbuntowała, zaczęły się delikatne skurcze, więc łyknęłam no-spę, i postanowiłam dać sobie radę.

O naiwności! Między ludźmi w moje dzieci  (prawie 6 i 3 latka) jakby diabeł wstąpił – oszalały, ganiały jak oparzone po sali, nie usiadły nawet na pięć minut, a ja dawaj za nimi! Przy stołach, obok statywów ze sprzętem, na dworze, po kanapach – byli wszędzie a ja z nimi! Było tam zbyt dużo przeszklonej powierzchni, schodów i otwarte drzwi na zewnątrz, nie mogłam ich bezpiecznie puścić.

Efekt? W skrócie – silny ból brzucha, zawroty głowy a w następstwie stresu i zmęczenia plamienie. I moja mina, która znaczyła tylko tyle – niech ktoś mnie uratuje…W tym miejscu pragnę podziękować dziadkowi Panny Młodej, który uśmiechem i towarzystwem starał się przepędzić chmury znad mojej głowy. I pewnej Agnieszce – nauczycielce edukacji wczesnoszkolnej, że znalazła ochotę i czas, by zachęcić dzieciaki do sensownej zabawy a nie skakania po schodach. Bezcenna pomoc.

Nie usiadłam, nie zjadłam – choć to akurat wina mdłości – nie zatańczyłam. Mnie tam nie było, wesele się działo, a ja robiłam za opiekunkę moich nagle maksymalnie nadaktywnych dzieci. Po pięciu godzinach gehenny powiedziałam dosyć, będąc bliska łez, wymusiłam na mężu aby zawiózł nas do domu.

Ja byłam zaganiana i obolała, on zły na mnie, czego nawet nie starał się ukryć. Tak, mogłam posłuchać i zaryzykować zostawienie dzieci, ale czy mogłabym spokojnie się bawić? Wątpię, choć może źle robię, omijając ryzyko.

W domu też było nie lepiej, czekała mnie histeria, usypianie najpierw młodszego, później wnoszenie starszego na piętrowe łóżko, bo zasnął przy kolacji na krześle…

To był ostatni raz, jak zabrałam dzieci na wesele. Choć nie, czekajcie, w tę sobotę jadę na ślubowanie siostry, a następnie na przyjęcie w restauracji. Powinno być lepiej, bo w ten sposób spotykaliśmy się nie raz i było fajnie.

A teraz łaskawie mi wytłumaczcie, co się do cholery stało, że nie mogłam nad nimi zapanować? Czy to muzyka, hałas, nowe otoczenie, ludzie, inna sytuacja? Ja tego nie rozumiem. Wiem tylko, że złość nieprędko mi minie. W życiu nie uczestniczyłam w bardziej zmarnowanej dla mnie imprezie.

P.S. Mój małżonek bawił się do 6.30 rano… Musiało być fajnie, wierzę na słowo!

 

Subscribe
Powiadom o
guest

49 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Agata Wawrow
Agata Wawrow
8 lat temu

Byłam na weselu z moją trzyletnią córką i nie mogę powiedzieć na nią złego słowa.Tym bardziej,że była z nami jej rok starsza kuzynka,a we dwie też czasem bywają nie do ogarnięcia.W kościele były bardzo grzeczne,na sali również.Prawie cały czas tańczyły,w przerwach jadły no i oczywiście były zachwycone panią młodą.Towarzyszyły nam do 22.00 później odwieźliśmy do dziadków,a że wesele było dwudniowe to następnego dnia była powtórka z dobrej zabawy,a Tobie jeśli miałaś taką przeprawę to fakt współczuje

Małgorzata Kaczorowska

Ja byłam z synem i było super. Młody bawił się i szalał wesele bez dzieci…hmyy…nic fajnego. Co z tego że musiałam czasem za nim chodzić ważne, że byliśmy razem

Paulina Surmacz
8 lat temu

Jestem jak najbardziej za 🙂 wesele z małymi dziećmi to zły pomysł rodzice muszą za nimi ganiać a inni goście patrzą tylko czy zaraz nie zdepczą jakiegoś malucha. Wesele z dziećmi mowie stanowczo nie ! Na poprawiny już zabrała bym dziecko to już spokojniejsza impreza 🙂 A nie zawsze Państwo Młodzi zapraszają z dziećmi .

Aneta Błąd
8 lat temu

Z jednej strony kłopot na głowie a z drugiej jedyna okazja żeby zebrać się pełną rodziną i pochwalić dziećmi 🙂 Jak mój był młodszy pojechałam z nim ale wcześniej ustaliłam z moją mamą i mężem że na zmianę bawimy dziecko. Przyszło co do czego moje kuzynki się nim zajęły 😀

Olaa Lewandowska
8 lat temu

A my zawsze w komplecie 🙂

Gosia Blue
8 lat temu

Ja zabieram było by mi smutno bez córki odworze w wieczorm lub dziadek zgarnia moja raczej jest grzeczna na takich imprezach teraz pary młode organizuja konciki dla dzieci wiec zawsze jest co robic zawsze pytam czy bedzie cos dla dzieci raz nawet był animator i robił bańki mydlane

Angelika Łagoda
8 lat temu

Ja bylam ostatnio na 3 weselach oczywiscie mala zostawilam z siostra . Na ostatnim weselu byla 5 maluchow w jednym wieku totalna masakra rodzice brak prywatnosci jesden placz marudzenie I bieganie tam I spowrotem jedna z mam siedziala obok I az lzy sie jej polewaly bo stale klocila sie z mezem o to kto ma na chwile byc z malym do 23z utesknieniem czekali az maly zasnie lecz bez skutku pospal w hotelu godzine I z wesela dla nich nici . Mowie stanowczo nie ! Dlatego ja nie zabieralam coreczki bo wiedzialam ze bedzie mnie czekalo to samo 🙂

Aneta Błąd
8 lat temu

Dużo zależy też od tego jaki temperament ma dziecko i czego od wesela oczekują rodzice. Jeśli chcą się dobrze bawić to lepiej zostawić dziecko w domu.

W roli mamy - wrolimamy.pl

Angelika, po tym, co sama przeżyłam z moimi całkiem ogarniętymi dziećmi na co dzień, więcej bym nie zabrała dzieci. Moje słodkie, ale temperamentne, odbijało się to nam czkawką .

Ag Rodzanica Ur
8 lat temu

otoczenie i ludzie , dzieci też mogły wyczuć Twój stres , ja wychodzę z założenia ,że dzieci nie zabieram na wesela na poprawiny na drugi dzień już tak

W roli mamy - wrolimamy.pl

fajny pomysł z tymi poprawinami 🙂

Kinga Jukieiwcz
Kinga Jukieiwcz
8 lat temu

My za miesiąc idziemy na wesele z synem lat 4. nie mamy go z kim zostawić. Licze się z tym że nie poszalejemy, ale to slub bliskiej kuzynki wiec nie wyobrażam sobie aby nas nie było.

Anna Rogóż
8 lat temu

Dziwię się że mąż Was samych zostawił i sama musiałaś i na sali i w domu ogarnąć dzieci tymbardziej będąc w ciąży. My nigdy nie braliśmy córki na wesela, ale były dzieci na owych weselach i jak widziałam zamieszanie, szał dzieci to cieszyłam się że nasza została w domu. To muzyka,dużo ludzi więc popisy dzieci tak wpływają na ich zachowanie myślę.

W roli mamy - wrolimamy.pl
Reply to  Anna Rogóż

Mąż śmigał między młodymi – był świadkiem, miał full obowiązków tego dnia. Ile mógł, tyle pomagał, reszta spadła na mnie. Ale nie było to miłe przeżycie.

Marta Singer
8 lat temu

Oskar miał 5 miesięcy, a my na weselu, sami 🙂 To była wspaniała impreza 😀

Karolina Bylina
8 lat temu

Ja corke jesli zabieram to ns chwile ale raczej tego nie robie. Wesele to nie miejsce dla dzieci. Dodam wiecej. My na swoje zapraszalismy bez dzieci. Mielismy zbyt wiele osob do zaproszenia a liczba miejsc ograniczona.

Anna Bochenek
8 lat temu

Nie zawsze da się bez dzieci. Wesele wyjazdowe – dość daleko więc pozostawienie dzieci w domu odpada. Jednoczesnie najbliższa rodzina więc wszystkie babcie i ciocie również na owym weselu. Mieliśmy zapewniony pokój i „pilnowaczke” do śpiących dzieci, gdy było trzeba utulic lub nakarmić to w chwilę byłam u góry. Na wesele znajomych gdy mam z kim zostawić dzieci: wtedy bez nich

W roli mamy - wrolimamy.pl
Reply to  Anna Bochenek

tak jak piszesz, nie zawsze się da. Fajnie, że udało się Wam tak sprawnie zorganizować.

Tamara Regimowicz
8 lat temu
Reply to  Anna Bochenek

My właśnie za tydzień jedziemy aż w Bieszczady. Zabieramy 4.5 łatkę i 11 miesięczniaka
Zostawić nie ma z kim, bo wszyscy są pozapraszani i tez jadą. Pokój mamy duży ale nikogo do pilnowania niestety nie ma wiec córka padnie po 23 pewnie a syn młodszy, liczymy ze zaśnie w wozku..

Paula Gut
8 lat temu

Ja zawsze zabierałam córkę (teraz ma 4lata) i nigdy nie było problemu. Ostatnio byłam na weselu, na którym byli animatorzy dla dzieci. Przecudowna sprawa. Córki praktycznie „nie było” od obiadu do 22. Córka nie miała wcześniej dużego kontaktu z dziećmi, myślałam że będzie się bała. Nic takiego. Animatorzy byli tak wspaniali, że dzieci nie chciały ich odstąpić na krok. Poza tym miałam pokój na górze i elektroniczną nianię:) Także wszystko da się pogodzić (był z nami również syn 9mies.)

W roli mamy - wrolimamy.pl
Reply to  Paula Gut

super organizacja, naprawdę podziwiam 🙂

Anulka Matulka
Anulka Matulka
8 lat temu

My byliśmy we wrześniu zeszłego roku z naszym wtedy 2 latkiem na weselu u kuzyna ( bliskiego).. Wzięłam młodego bo po pierwsze były dzieci ( w jego wieku i trochę starsze), po 2 zaproszenie było jednak dla naszej trójki, a po 3 nie miałam z kim w razie czego zostawić ( i tak już dość aktywnego) synka.. Tyle że mieliśmy moją babcie ( prababcie synka) w pogotowiu.. i tak do ok 21 syn był z nami na weselu, później zebraliśmy się w trójkę i odwieźliśmy synka do mojej babci ( bałam się zostawić synka na całe popołudnie i noc u… Czytaj więcej »

Paulina Markulak
8 lat temu

sorry, że to napiszę… świadek świadkiem, ale że przy dzieciach żonie w ciąży nie pomógł? przesada

Małgorzata Bradło
8 lat temu

No właśnie!
A wczesniej trzeba było przygotować dzieciaki rozmowami , że mają być w miarę grzeczne itp. I z mężem tak samo ustalić kto kiedy zwraca uwagę i pilnuje dzieci . W ciąży żona a on lata i zapomniał o rodzinie ? Trochę nieodpowiedzialne 🙁

W roli mamy - wrolimamy.pl

Małgorzata, Paulina, nie zapomniał, to nie tak, starał się nimi zajmować, ale ganiał za młodym, z wódką z prezentami do kelnerów… Jak wracał na salę to też miał na oku dzieci ale łazić a nimi wszędzie nie mógł. Z dziećmi rozmawiałam, oczywiście, ale koniec końców, bez efektu.

Elżbieta Bień
8 lat temu

W ubiegłym tygodniu byliśmy na weselu z 2 letnim synkiem. Wytrzymał do 23 i cały czas tańczył z nami nawet na chwilę nie chciał usiąść a później do pokoju poszedł spać oczywiście wymieniliśmy się opieką z babcią żeby każdy mógł się pobawić. Przed nami kolejne wesele w lipcu i nie wyobrażam sobie nie brać dziecka tym bardziej że mamy pokój i będziemy dzielić się opieką.

Patrycja Bzumowska
8 lat temu

My w wrześniu mamy jechać 500 km na wesele , nie wyobrażam sobie jechać bez córki. Ma 3 lata wcześniej skończymy zabawę i do pokoju 🙂

Sylwia Wnuk
8 lat temu

My pierwszy raz planujemy się wybrać ale zobaczymy jeszcze jak to będzie

Anna Kogut
8 lat temu

Ja z moim dzieckiem bylam na weselch, osiemnastkach, leciach. Bylo spoko ale byl kp. Teraz ma 2 lata i czeka mnie wlasne weselicho:)

Paulina Świstak
8 lat temu

Nigdy w życiu..
Uważam ze to nie jest miejsce dla dzieci..
Noszone gorące dania,głośna muzyka cała noc,alkohol…

Veronika Kate
8 lat temu

Podejrzewam, że gdyby miejsce było bardziej bezpieczne i wiedziałabyś, że nie uciekną ani sobie krzywdę zrobią to byłoby lepiej. Ja byłam już na weselu z 4 miesięczną i 5 latką a potem jak miały 2 i 7 lat i pierwsze to wiadomo że mało zabawy bo karmienia itp ale wspomnienia miłe. To drugie to super zabawa bo była pani do pilnowania.

W roli mamy - wrolimamy.pl
Reply to  Veronika Kate

tak, gdyby przestrzeń byułą inna, ogrodzona, to pal licho mogliby ganiać, byle na oko, a tam od groma szkła, schody i brak ogrodzenia na ogrodzie

Majka Wojciuch
8 lat temu

Ja mam tylko dobre wspomnienia synek 4 lata córeczka 2 siedzieli z nami na obiedzie a później przetańczyli każdą piosenkę podchodzili do stolika tylko się napić czy coś przekąsić .Mała przespała się na sali w wózku z dwie godzinki i dalej w tany balowali do 3 w nocy i nie byli zadowoleni że trzeba iść do domu bo rodzice zmęczeni

Iwona Frąckowiak
8 lat temu

My w sobote bralismy slub coreczka 4 lata oczywiscie nam towarzyszyla i nie widzialam innej opcji , inne dzieci takze byly bawily sie na placu zabaw , u gory byl hotej cora potem poszla spac z moja kuzynka

BeeMammy
BeeMammy
8 lat temu

Tez nie jestem zwolennikiem

Anitka Guza-Bielarz
8 lat temu

Teraz w sobotę byliśmy na weselu dosyć daleko od domu to córki zostały z dziadkami a we wrześniu starsza 6 córkę zabieramy z sobą a jak się zmeczy dziadek ja odbierze bo jest niedaleko domu a na poprawiny zabieram też mała 🙂

Joanna Juszkiewicz
8 lat temu

Wg mnie wesele to impreza rodzinna. Uważam że czas dla dzieci powinien być też zorganizowany tym bardziej jeśli dzieci są zaproszone.

W roli mamy - wrolimamy.pl

tak jak pisały wcześniej dziewczyny, animator byłby strzałem w dyszkę

Aneta Szymańska
8 lat temu

My z mężem idziemy na wesele w sierpniu (ja światkowa) i odrazu mowilam ze nie zabieramy naszej trójki bo by zrobily sodome i gomore i nie poradzilibysmy sobie, a odluzszego czasu nigdzie sami nie wychodzilismy. Bardziej sie obawiamy ze szwagierka sobie nie poradzi w domu z naszą gromadką

Beata Widawska
8 lat temu

Ja zabrałam córkę miała wtedy 2 latka i wiem że nie postapilabym inaczej. Jej radość z tańców. Zachwyt ilością dzieci ludźmi. Oczywiście o uzgodnione porze z bacbcia poszła do niej spać. Musiałam ja pilnować ale cieszyło mnie jak ona się cieszyła teraz jest co wspominać.

Swiatwedlugmoichdzieci.blogspot.com/

Dzieci są ozdobą takich przyjęć, wesele jest faktycznie wesołe. Ale faktycznie z punktu rodzica to nie ma nic wspólnego z wesołością.

Anna Pasieka
8 lat temu

Ja wzielam dziecko i tesciowa 🙂 jak maly mial dosyc tesciowa zabrala go do hotelu. A my moglismy sie bawic cala noc

Dominika Sikorska
8 lat temu

my byliśmy z dziećmi na weselu tydzień temu i było to jedno wielkie nieporozumienie… Do dziś mi się zołądek z nerwów trzęsie :/

Katarzyna Baczewska
8 lat temu

Raz bylismy corka miala 3 latka i nigdy wiecej nie poszla. Wtedy do dziadkow odwiezlismy juz o 19. Teraz w październiku bedzie jej druga proba ale bedzie miala 7 lat. Młodszych dwoch nie bierzemy, co sie nalatalam za średnia na chrzcinach tydzien temu to ja podziękuję.

Daria Nowakowska
8 lat temu

Ja sobie nie wyobrażam wesel bez dzieci!

Karolina Mich
8 lat temu

w lipcu idę na wesele i zabieram swoją 2,3 latkę, nawet jeśli do tej 22 będę uwiązana to trudno, wyznaję zasadę „moje dziecko ja się nim zajmuję i nie zostawiam” tym bardziej że to wesele mojego bliskiego kuzyna, a mała bardzo lubi towarzystwo i tańce; czy nie pożałuję – okaże się w praktyce 🙂

Majka Krystosik
8 lat temu

Byłam ostatnio na weselu i było dużo dzieci najmniejszy mal jakieś 8 msc i wychodzili z nim ok 3 . Ja swojego synka nie wzielam i uważam że to nie jest zabawa tylko obowiązek i jak jest możliwość zostawienie z babcioł to trzeba korzystać . Widziałam jak w toalecie dziecko było karmione i to jest przesada .., ale każdy robi jak uważa dodam że były też starsze dzieci ok 6 lat i świetnie się bawiły .

Karla EL
8 lat temu

Matki nabuzowane hormonami po porodzie mają zaburzoną percepcje – nie widzą nic poza dzieckiem. Nie szanują siebie, nie dbają o własny relaks i dobre samopoczucie.

Katarzynka
Katarzynka
3 lat temu

Byłam na weselach z synkiem jak miał 3, 6 i 7 lat. Było super, mały bawił się ekstra, my też. Teraz również zabieramy synka, już 8,5 lat :). Myślę, że zabierane wśród ludzi dzieci są przyzwyczajone do różnych sytuacji i umieją się zachować.

Desery 8 czerwca 2016

Małe co nieco na ciepły czerwcowy dzień, czyli deser z owocami

Deser z owocami to istna rozkosz dla mojego podniebienia. Szczególnie jeśli w roli głównej występują truskawki lub owoce leśne. Tych drugich jeszcze nie upolowałam, ale truskawki królują w mojej kuchni od kilku tygodni i mam nadzieję, że zdążę się jeszcze nimi nacieszyć, w różnych postaciach. 

Dziś serwuję deser, który z miejsca trafia do moich ulubionych, ponieważ jest niezwykle prosty, wymaga tylko kilku składników i szybko się go przygotowuje. Cechuje go delikatny i niezbyt słodki smak, a dodatek soku z cytryny sprawia, że staje się on lekko orzeźwiający.

Najlepiej smakuje mocno schłodzony, w ciepły, słoneczny dzień. Można dopieścić go dodatkiem mięty, gorzkiej czekolady lub mojej ulubionej granoli. Zaletą tego deseru jest również to, że można go komponować nie tylko z truskawkami, lecz wieloma innymi owocami – na pewno wyśmienicie będzie smakować z jagodami, malinami czy poziomkami, na które z niecierpliwością czekam.

Przechodząc do meritum, na przygotowanie trzech pucharków (wysokich szklanek) zużyłam:
– 200 g schłodzonej śmietany 30%,
– 250 g zmielonego serka twarogowego (wedle uznania może być serek mascarpone),
– 100 g białej czekolady,
– sok z jednej małej cytryny,
– truskawki – nie pytajcie ile dałam, bo nie wiem 😉

deser z owocami 1

Wykonanie:
1. Rozpuszczam czekoladę. I odstawiam do ostygnięcia.
2. Ubijam śmietanę. Gdy jest już „sztywna”, zmniejszam obroty miksera.
3. Cały czas mieszając, dodaję serek twarogowy i sok z cytryny.
4. Gdy czekolada jest już schłodzona, dodaję ją do masy i wszystko mieszam.
5. Całość przekładam do pucharków, na przemian z owocami. Wierzch dekoruję pokruszoną gorzką czekoladą.

I gotowe! Życzę smacznego!

deser z owocami 2

deser z owocami 3

 

 

 

Subscribe
Powiadom o
guest

3 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Maria Nowacka
8 lat temu

Wygląda obłędnie!

W roli mamy - wrolimamy.pl
Reply to  Maria Nowacka

I tak też smakuje 🙂

Maria Nowacka
8 lat temu
Reply to  Maria Nowacka

W weekend robię!

Emocje 3 czerwca 2016

Dzieciństwo spędziłam w innym kraju

Dawno, dawno temu, w odległej galaktyce… A nie, zaraz, galaktyka ta sama. Ale kraj już niezupełnie. No więc dawno, dawno temu, w obcym kraju… No taki obcy to on znowu nie był, chociaż nazwa Polska Rzeczpospolita Ludowa z pewnością nie brzmi swojsko. I w tym to właśnie swoim – obcym kraju dawno temu przyszło mi spędzić dzieciństwo.

Na skrzyżowaniu dwóch dosyć ruchliwych ulic stał nieduży ogród z jeszcze mniejszym sadem. Mógł sobie całkiem spokojnie stać, bo ruchliwość ulic kiedyś nijak się miała do dzisiejszej. W sadzie pan B. miał jabłonie, grusze i śliwy. W ogrodzie to, co dało się w naszych warunkach wyhodować, a więc marchew, ziemniaki, pietruszkę, buraki, ogórki, pomidory, fasolę, sałatę. Oprócz tego truskawki i porzeczki. Od wiosny do jesieni pan B. zatrudniał okoliczną młodzież przy zbiorach. Owoce swojej pracy sprzedawał we własnym sklepie, małej klitce na skraju ogrodu. Pewnie nie spełniała żadnych norm, ale kto się wtedy przejmował normami? W czasach kiedy wszystko było państwowe, pan B. był chyba jedynym w okolicy kapitalistą, w dodatku prywatnym pracodawcą. I jako jedyny miał w sprzedaży Donaldy. I jako jedyny handlował w niedzielę…

Dawno, dawno temu, w tym obcym kraju mojego dzieciństwa handel w niedzielę nie istniał. A nie, przepraszam, istniały jakieś niedziele handlowe, chyba przed świętami. Ale i tak sklepy nie były oblegane. Ludzie nie czuli potrzeby biegania w niedzielę po sklepach. Zakupy na niedzielę robiło się w… a nie, wcale nie w sobotę. W sobotę sklepy były czynne tylko do godziny 14.00. Kto chciał poleniuchować, musiał zakupy weekendowe zrobić już w piątek.

Niedziela to był dzień inny niż wszystkie, to się czuło. Właściwie można powiedzieć, że co tydzień mieliśmy święto. Ubieraliśmy się ładnie, szliśmy do kościoła, po czym wracaliśmy do domu na niedzielny obiad. A niedzielny obiad to nie było to samo co piątkowy czy poniedziałkowy. W niedzielę obowiązkowo obiad był z dwóch dań, często na stole królował rosół, na drugie danie jakieś mięso, które w czasach kryzysu było trzymane w lodówce „na niedzielę”. Na deser prawie zawsze było ciasto, w końcu to niedziela. Po obiedzie chodziliśmy do parku, w lecie zawsze były tam jakieś występy i nieśmiertelna wata cukrowa. Jak nie było żadnych występów, to szliśmy do babci. A jak nie, to siedzieliśmy w domu. Niedziela to był dzień dla rodziny. Życie towarzyskie, owszem bujne, tego dnia ograniczało się do kręgów rodzinnych. Można było iść z wizytą do cioci czy babci, ale do sąsiadki się nie szło. To nie wypadało. To była niedziela. Nawet dom na niedzielę był wysprzątany jak na Boże Narodzenie. W sobotę wszyscy sprzątali, taki był zwyczaj.

Pan B. od dawna nie żyje. Jego sad zdziczał, aż w końcu został wycięty. Nowy właściciel wybudował supermarket, resztę terenu wybetonował i przeznaczył na parking. Z panem B. łączy go właściwie tylko tyle, że handluje w niedzielę. Ale u pana B. w niedzielę robiło się drobne zakupy — ziemniaków do obiadu zabrakło albo marchwi do rosołu, to się szło. No i po Donalda przy okazji. W nowym markecie można kupić absolutnie wszystko (no może z wyjątkiem Donaldów, znikły razem z panem B.), drzwi się nie zamykają, a ludzie wychodzą obładowani siatami. Ile czasu musieli spędzić na takich zakupach? Godzinę? Dwie? Zdążą zrobić obiad czy zamówią coś na szybko? Pójdą na spacer czy zmęczeni zakupami będą odpoczywać, każde z nosem utkwionym we własnym telefonie lub komputerze?

Temat zakazu handlu w niedzielę co jakiś czas powraca niczym uparta mucha. Powoli staje się na tyle kontrowersyjny, że niebawem będzie kartą przetargową albo kolejną kiełbasą wyborczą. Pracownicy sklepów są jak najbardziej za likwidacją handlu w niedziele, właściciele sklepów straszą, że będą musieli zwalniać pracowników, bo im obroty spadną, klienci robią zakupy w niedzielę, bo – jak sami mówią – nie mają kiedy.

A moim zdaniem…

Sklepy czynne praktycznie non stop oduczyły ludzi myślenia i patrzenia w przyszłość. Coś się kończy w lodówce to myk w samochód i do sklepu. Przed świętami, choćby i jednodniowymi, ruch w sklepach jest taki, jakby następnego dnia miała wojna wybuchnąć. Ludzie normalnie wpadają w panikę. Nie umieją już żyć bez możliwości wydawania pieniędzy. Są przeciwni wszelakim ograniczeniom, każdy zakaz nazywając zamachem na ich wolność. Szkoda, że nie widzą, jak wielki zamach dokonał się na ich życiu osobistym i rodzinnym. Kiedyś sklepy nie były tak kolorowe, większość towaru pakowało się w szary papier zgodnie z dewizą: nie ważne jest opakowanie, ważna jest zawartość. Kiedyś sklepy były zamknięte w niedziele, a ludzie mieli dla siebie czas. I wiecie co? Lepiej było. Serio.

 

Subscribe
Powiadom o
guest

2 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Zwykła Matka
Zwykła Matka
8 lat temu

Oj było lepiej, masz rację! te niedzielne obiady, obowiązkowo u babci i tak jak piszesz rosół i drugie danie 🙂 To były czasy…..

Ewa Wróblewska
8 lat temu

Popieram.
Nigdy nie pracowalam w markecie, i o ile bede miala inne wyjscie, nie bede. Ale jestem za wolnymi niedzielami, gdzie handelu nie bedzie.

top-facebook top-instagram top-search top-menu go-to-top-arrow search-close