Kulinaria 6 listopada 2013

Ziarnko do ziarnka aż zbierze się miarka

Szukacie w internecie, lub książkach ciekawego przepisu na ciasto, pomysłowy obiad? Ja często wertuję wiele stron, szukam na innych blogach – aż tu wreszcie jest! Jeśli te zdjęcia odzwierciedlają rzeczywistość to muszę go wypróbować! Szybko sprawdzam, jakie składniki są potrzebne, ustalam listę zakupów. Najlepszy przepis to taki, którego składniki mam już w domu.

Aż tu nagle zonk. Same dkg, g, ml. No i jak poradzić sobie bez wagi. Notabene waga w domu jest, tylko siadła już bateria, a znaleźć taką nie jest łatwo, chyba że ma się pod ręka zeragmistrza. Więc już od dawna stosuję poniższy przelicznik, może i Wam pomoże.

Jeszcze jedna mała wskazówka. Dobrze na początku wybrać jedną szklankę, sprawdzić, czy rzeczywiście mieści tyle cukru, mąki. Bo pewnie doskonale wiecie, że szklanka, szklance nierówna.

Mały przelicznik miar kuchennych:

1 szklanka cukru kryształu to 22 dkg

1 szklanka mąki to 17dkg

1 szklanka wody to 220-250 ml

1 łyżka stołowa łyżka margaryny, masła to 1,4 dkg

1 łyżka stołowa mąki ziemniaczanej to 1 dkg

1 łyżeczka miodu to 7,1 g

1 łyżeczka kakao to 2,5 g

 

Kostka margaryny to zazwyczaj 25dkg – 250g

Kostka masła to zazwyczaj 20dkg – 200g

 

Oczywiście można wykorzystywać przeliczniki dostępne w internecie, ale nie mam komputera w kuchni, a bieganie między kuchnią a salonem nie należy do moich ulubionych sportów. Dlatego swój przelicznik wydrukowałam i wpięłam do mojego kulinarnego podręcznika z przepisami. Jest zawsze pod ręką.

Teraz tylko należy zakasać rękawy i do dzieła!

 

Subscribe
Powiadom o
guest

3 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Kulinaria 2 listopada 2013

Kurczak w cieście francuskim

Mam ostatnio “fazę” na ciasto francuskie 😉 Odkryłam je na nowo, bo przez jakiś czas nie używałam i teraz wykorzystuję je w coraz to nowych przepisach. Tym razem proponuję kurczaka w cieście francuskim ze szpinakiem i mozzarellą. Bardzo lubię szpinak, zresztą moja rodzina też, mozzarella świetnie się z nim komponuje, dlatego to połączenie nam wyjątkowo pasuje 🙂

Składniki:
4 pojedyncze nieduże filety z kurczaka
300g liści szpinaku
opakowanie ciasta francuskiego
kulka mozzarelli
trochę tartego parmezanu (opcjonalnie)
2 ząbki czosnku
2-3 łyżki masła
gałka muszkatołowa
jajko
sól, pieprz

Sposób przygotowania:

1. Dokładnie myję i odsączam liście szpinaku i na niewielkiej ilości masła podsmażam czosnek przeciśnięty przez praskę (tylko tyle by się zeszklił).

2. Następnie wrzucam do tego szpinak i podsmażam aby zmniejszył objętość, dodaję resztę masła, doprawiam solą, pieprzem oraz obficie gałką muszkatałową. Podsmażam jeszcze chwilkę aby się smaki połączyły i odstawiam by lekko przestygło.

3. Mozzarellę kroję w drobną kostkę, ciasto francuskie dzielę na 4 części.

4. Na każdym kawałku ciasta układam na środku filet tak aby dłuższy bok służył nam do zawijania. Lekko doprawiam solą i pieprzem. Na wierzchu układam liście szpinaku, mozzarellę i sypię parmezanem. Następnie nacinam ciasto po obustronach fileta w poprzek i zawijam je na przemian tak aby zachodziło na siebie i utworzyło przeplatankę. Na koniec smaruję rozkłóconym jajkiem.

5. Piekę w piekarniku nagrzanym do 200 stopni przez ok. 40 minut, aż ciasto będzie ładnie zrumienione.

Najlepiej podawać to danie samodzielnie, bez dodatków, ponieważ jest bardzo sycące 🙂

kurczak 1

kurczak 2

kurczak 3

 Zdjęcia: Paulina Garbień

Subscribe
Powiadom o
guest

1 Komentarz
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Zabawa 27 października 2013

Czego Jaś się nie nauczy…

„Czego Jaś się nie nauczy, tego Jan nie będzie umiał”, każdy to zna, ale chyba już nie wszyscy  rozumieją. Obserwując ludzi w różnych sytuacjach mogę pokusić się o kilka wniosków. Znaczna część dorosłych uważa, że „to tylko dzieci”, więc można im więcej, sporo się wybacza. Nie umiem tego zrozumieć, mówiąc więcej, uważam to za krzywdzące dla tego przysłowiowego Jana.

Kiedy moja córka miała około roku, poszłam z nią do kawiarni. Czułam się tam źle, bo miałam wrażenie, że „ciążymy” innym gościom. Starałam się więc zająć nią tak, by nie absorbowała całego otoczenia. Fakt, trudne było to zadanie, więc do dziś nie odwiedziłyśmy wspólnie podobnego miejsca. Dlaczego? Po pierwsze było to męczące dla mnie, jaka to przyjemność picia kawy, kiedy między kolejnymi łykami musiałam (uważałam, że tak należy) zabawiać roczniaka? Po drugie, dziś sądzę, że to miejsce „dla dorosłych”, toć dzieci kawy nie pijają.

Restauracje są dla każdego, więc i dla rodzin. Nie bywamy tam często, ale zdarza się, że tam jadamy. Nie wyobrażam sobie, żeby nasza córka miała od nas przyzwolenie na bieganie między stolikami. Jest to niebezpieczne i dla samego dziecka, gości, jak i kelnerki, która z gorącymi posiłkami musi lawirować między rozbrykanymi Maluchami, których nie widać spod stołu. Przyznaję, że irytują mnie nieświadome tego dzieci, które łagodnie mówiąc próbują przemeblować lokal. A rodzice? No właśnie…. Szczęśliwi, że mają chwilę „dla siebie”, nie zwracają uwagi na to, że posiłki powinno się jeść w spokoju. Być może im nie jest to potrzebne, ale znów nawiążę do innych ludzi, korzystających z usług restauracji. A co z tym Janem? Jan prawdopodobnie będzie jednym z takich rodziców, bo sam nie pozna zasad kulturalnego zachowania się. Jaś wcale nie jest za młody, Jasiowi wejdzie to w krew o ile rodzic go tego nauczy.

Słyszałam też, że przecież są wakacje. Więc chyba kultura pojechała na wczasy (lub została w domu, w zależności od sytuacji). Czy dzieci w wakacje mogą beztrosko zakopywać na plaży papierki po lodach? Biegać po cudzych ręcznikach (przecież nie są ich)? Może się czepiam w oczach niektórych, ale kiedy jestem w miejscu publicznym/ogólnie dostępnym to staram się go współdzielić, mam świadomość, że nie jesteśmy tam sami. Kiedy naprzeciw nas idzie inna osoba, córka usuwa się na bok, by nie zajmować całego chodnika. Gdy zaczynała mówić, sama, bez upominania witała się wchodząc do sklepu, dziękowała za wszystko. A kiedy pani ekspedientka pochwaliła ją, że nie spotkała tak małego dziecka, które jest tak dobrze wychowane i pogratulowała mi, że ją tego nauczyłam – zakupy wydały mi się lekkie jak nigdy.

Apogeum mojego zażenowania było zachowanie się dzieci podczas letnich plenerowych teatrzyków. Zadziwiające było to, że Maluszki potrafiły grzecznie przyglądać się aktorom, a przedszkolaki robiły co chciały – zabierały rekwizyty, wchodziły na „scenę” (wydzielony kawałek trawnika), szarpały za stroje. Aktorzy kilkakrotnie upominali zarówno ich, jak i rodziców by przestały przeszkadzać. Tylko jeden rodzic zareagował. Szkoda, że tylko raz i bez skutku.

Zmierzam do tego, by nie odkładać nauki zasad kulturalnego zachowania się na „potem”. Potem jest waśnie dziś, tu i teraz. Żadne dziecko nie jest za małe, by móc rozpocząć taką naukę. Być może nie wszystko zrozumie, nie dostosuje się do tego pierwszego dnia, ale praktyka czyni mistrza. Bo kiedy jak nie teraz nauczymy dzieci jak zachować się w banku, urzędzie, kościele, u lekarza, w lodziarni czy na cmentarzu?

Czy jest jakieś zachowanie, które szczególnie Was denerwuje? Zdarzyło Wam się zwrócić uwagę dzieciom lub ich rodzicom?

 

Źródło zdjęcia: Flickr

Subscribe
Powiadom o
guest

2 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
top-facebook top-instagram top-search top-menu go-to-top-arrow search-close