Przyjęcie komunijne nie musi się odbyć w niedzielę
Do Pierwszej Komunii mojego dziecka niecały miesiąc. Przygotowania nie idą pełną parą, bo jakoś nie widzę ku temu powodów. To, na czym się skupiam, to zachowanie w zawirowaniach, jakie mnie otaczają, choćby minimum normalności.
Tak do końca to mi nie wychodzi. Do wyścigu o rezerwację w restauracji się nie ustawiłam, bo w zeszłoroczne wakacje nie przyszło mi to do głowy. Po przemyśleniu sprawy uczciwie doszłam do wniosku, że przyjęcia w domu nie dam rady zrobić. Zwyczajnie nie pomieszczę gości. A i gotowanie, nie ma co ukrywać, nie jest moją mocną stroną. Ponieważ w moim mieście są trzy knajpy na krzyż (a jakby policzyć uczciwie to coś koło dziesięciu, które nadają się na zorganizowanie przyjęcia komunijnego), już we wrześniu nie miałam szans na żadną. Najwyraźniej nie jestem zapobiegliwa i przewidująca. Trudno. Chociaż nie mogę powiedzieć, że mnie to jakoś bardzo martwi.
Im bliżej komunii, tym mniej się przejmuję. Serio. Mam w sobie jakiś taki wewnętrzny spokój, przekonanie, że wszystko na pewno będzie dobrze. I odpukać, na nic narzekać nie mogę. Sukienka do komunii się szyje, byłyśmy na przymiarce, wygląda skromnie, ale bardzo ładnie. Przy okazji zobaczyłam awanturę, którą zrobiła mama jednego chłopca i byłam w sporym szoku. No bo jak to jest możliwe, że alby będą gotowe dopiero po majówce?! Przecież to skandal!!!
Wstępną listę gości zrobiłyśmy, wyszło nam dwadzieścia osób. Po przemyśleniu wszystkich za i przeciw doszłam do wniosku, że dobrym dniem na zorganizowanie spotkania w rodzinnym gronie będzie sobota kończąca Biały Tydzień. Po pierwsze dlatego, że w sobotę nie powinno być problemu z jakąkolwiek salą, po drugie – po obiedzie Duśka pójdzie do kościoła w sukience, kto będzie chciał, to też pójdzie i sobie ją dokładnie obejrzy. Tak na marginesie – dowiedziałam się właśnie, że w dniu Pierwszej Komunii do kościoła najpierw wpuszczani są dzieci i rodzice, a reszta jak wystarczy miejsca. Na ogół ta reszta ogranicza się do babć, jeśli rodzice wcześniej o to zadbają. Reszta rodziny się nie mieści – idzie na mszę do dolnego kościoła, by tam modlić się za dziecko. Nie wiem, ile w tym prawdy i jak to ma technicznie wyglądać, ale jeśli tak jest, to ta moja naprędce wymyślona sobota ma dużo więcej sensu, niż to się może na pierwszy rzut oka wydawać. No ale umówmy się – robienie przyjęcia komunijnego prawie tydzień po fakcie do normalnych nie należy. No cóż – zawsze byłam jakaś inna. I szczerze mówiąc – wcale nie jest mi z tym źle. Salę dostałam za pierwszym podejściem – ulubioną knajpę mojego dziecka.
Nie mam jeszcze butów dla Duśki bo kupować je już teraz to trochę ryzyko, kilka razy zrobiła mi niespodziankę pod tytułem: „Te buty kupione miesiąc temu, są za małe.” Nie mam wianka na głowę, bo jeszcze nie do końca wiem, jak będzie uczesana. Właściwie to w ogóle nie wiem. Ustali się w okolicach majówki. Nie mam też zaproszeń, zamówię jakieś w internecie. A jeśli czegoś więcej nie mam, to nie mam o tym pojęcia.
Za to wiem, co muszę kupić mojemu dziecku na komunię. Na pytanie, co chce dostać, odpowiedziała:
– No tradycyjnie. Rower i zegarek. Rower najlepiej ciemnoróżowy świecący, a zegarek na baterie, ale ze wskazówkami i też różowy.
Nie wiem, co jej nagle odbiło z tym różem, z którego wydawałoby się dawno wyrosła. Na wszelki wypadek prezenty kupię tak jak buty, w ostatniej chwili. Może jej się gust zmieni?
Czasami rozwiązania same nam się podsuwają. Ostatnio modnym rozwiązaniem na komunie jest wynajęcie sali zabaw. Takie pomieszczenie jest w stanie pomieścić dużo ilość dzieci – oczywiście jest wtedy mniej kameralnie, ale dzieci są sobą zajęte, a rodzice wraz z gośćmi mogą na spokojnie zająć się sobą w oddzielnym pomieszczeniu, pozostawiając dzieci pod opieką animatorom.
Zastanawiam się jak skonfigurować zaproszenie na Komunię w takiej sytuacji? Jesteśmy zmuszeni siłą losu do zorganizowania przyjęcia Komunijnego tydzień później ze względu na obowiązki zawodowe. Nie wiem jak podejść do tematu treści zaproszeń… Większość najbliższej rodziny jest rpzyjezdna. Byłabym wdzięczna za wskazówkę.
Dokładnie tak samo, jak w każdym innym przypadku 😉 Jeśli w sobotę jest msza kończąca biały tydzień, to nie widzę problemu. A jak goście są przyjezdni, to sobota jest nawet lepszą opcją. Będzie dobrze!