Rola ojca nie kończy się na zapłodnieniu!
Jako podwójna mama pięcioletniego Jasia i pięciomiesięcznej Poli doskonale wiem, co to znaczy rewolucja, jaką wprowadza w życie nowo narodzone dziecko. Stwierdzenie, że wywraca ono życie do góry nogami, stało się nad wyraz prawdziwe gdy przyszło mi się z tym zmierzyć, oko w oko. I nie chodzi wcale o to, że musiałam zmienić dotychczasowy styl życia oraz priorytety, bo na to byłam gotowa. W końcu na macierzyństwo zdecydowałam się świadomie, nie było ono dziełem przypadku. Lecz chodzi o to, że prawdziwą burzę wywołało u mnie z pozoru niewinne karmienie piersią.
Dlaczego niewinne? No bo wszystkim wydaje się, że to nic trudnego – wystarczy dziecko przystawić do piersi, pozwolić się najeść i odłożyć zmęczonego ssaniem bobasa do spania, ot cała filozofia. Nic bardziej mylnego! Pierwsze tygodnie karmienia piersią bywają tak trudne i czasochłonne, że pochłaniają młodą matkę bez reszty!
Naprawdę! Jak sobie przypomnę ile czasu, jeszcze niedawno spędzałam z maleńką Polą przyssaną do piersi, to aż nie dowierzam, że wówczas nie zwariowałam! Mam wrażenie, że nieustannie na mnie „wisiała”. Z małymi przerwami na sen, jedna godzina, no maksymalnie dwie i znowu domagała się cyca.
Pamiętam jak nie raz pół dnia chodziłam w piżamie, nieuczesana i nieumyta bo ona ciągle chciała być przy piersi, a każda próba odłożenia jej do łóżeczka kończyła się wybudzaniem i moje posiedzenie zaczynało się od nowa. Pamiętam, że nie byłam w stanie w spokoju jeść, ani zająć się domem, gotowaniem czy opieką nad starszym synem. Wszystko robiłam w biegu i na raty, bo Pola miała w sobie jakiś taki wewnętrzny alarm, który dzwonił za każdym razem gdy chciałam się czymś zająć.
Ten ciągły pośpiech oraz brak czasu, zderzał się z burzą hormonów, dyskomfortem jaki odczuwałam po porodzie, a także okropnym bólem poranionych piersi, jaki mi towarzyszył przy każdym karmieniu. Do tego dochodziło też potworne zmęczenie, mała ilość snu, nawał pokarmu, zapalenie piersi no i frustracja, że początki są takie a nie inne.
By przetrwać taki stan rzeczy trzeba naprawdę wiele samozaparcia, wewnętrznej siły i wiary, że to w końcu minie, bo przecież (na szczęście!) mija wraz z kolejnymi tygodniami.
Ale kobieca moc to nie wszystko, bowiem ogromne znaczenie w tej sytuacji ma obecność PARTNERA – OJCA dziecka. To jego pomoc i wsparcie, zarówno psychiczne jak i fizyczne, jest dla kobiety nieocenione! Wiem to z autopsji, bo akurat mój mąż już od pierwszych chwil życia naszych dzieci, okazał się nie tylko dobrym ojcem, ale też dużą podporą dla mnie.
Z własnej inicjatywy przejął część domowych obowiązków, podstawiał mi pod nos jedzenie, żebym nie umarła z głodu gdy tak ciągle siedziałam z maluchem przy piersi. Wziął na siebie codzienną kąpiel dzieci, jeździł po sklepach i aptekach, zaopatrywał mnie w kapustę gdy nabawiłam się bolesnego zapalenia piersi. Pomagał odciągać mleko kiedy najpierw pojawił się jego nawał, a później zastój i sama nie umiałam sobie z tym poradzić. Patrzył jak cierpię i słuchał jak marudzę, gdy opadałam czasem z sił. Robił to wszystko i nie narzekał. Nie ponaglał i nie krytykował. Jestem mu naprawdę wdzięczna za to!
Myślę, że każda kobieta powinna mieć takie oparcie w swoim partnerze. Może wówczas udałoby się uchronić niektóre mamy przed silnym poczuciem złości, żalu, rozczarowania i bezradności, a w konsekwencji przed depresją.
Prawdę powiedziawszy to powinna być oczywista oczywistość, ale Czy pamiętają o tym w natłoku spraw i codziennych, niekoniecznie domowych, obowiązków? Zdaje się, że nie, dlatego trzeba im o tym mówić – głośno i otwarcie. Trzeba przypominać jak ważną pełnią rolę i zachęcać by brali czynny udział w rodzinnym życiu, bo RAZEM jest łatwiej i przyjemniej.
Bo dzieci potrzebują obojga rodziców – mamy i taty!
też miewam takie dni, gdy śniadanie jem o 12:00, a kolejny posiłek o 17:00, bo mały wisi na piersi. Czasami działa smoczek, ale coraz rzadziej 😉
Oj tak jak sobie przypomnę początki karmienia piersią a przede wszystkim przy pierwszym dziecku to nie dowierzam że dałam radę. zaczęło się od szpitala gdzie syn nie chciał złapać piersi a ja czułam się strasznie kilka dni nie wstawałam z łóżka bo nie miałam siły,(gdy kazali mi wstać na siłę zemdlałam) kołowało mi się w głowie byłam obolała (jak się później okazało zapomnieli podać mi leki a powinnam mieć przetaczaną krew bo dużo jej straciłąm, a wyszło to dopiero gdy mama zrobiła małą „zadymę” ). Po lekach poczułam się lepiej ale tylko fizycznie bo psychicznie dramat. MAły nie chciał jeść… Czytaj więcej »