Roszada wśród zwierząt – prosta, szybka i zabawna gra rodzinna
“Roszada wśród zwierząt” to niepozorna rodzinna gra logiczna, która zrobiła na mnie i moich dzieciach duże wrażenie. Wygląda skromnie, ma niewiele elementów, krótką instrukcję i dosyć proste zasady, dzięki czemu z marszu przypada do gustu. No bo przyznajcie sami, kto lubi czytać długie instrukcje i rozkminiać, o co tak właściwie chodzi autorowi…?
W tym przypadku mamy jasny cel i równie klarowne wytyczne – każdy gracz otrzymuje trzy pionki zwierząt: słonia, kota i mysz, które musi doprowadzić do określonego pożywienia. Słoń zjada fistaszki, kot ryby, a mysz zboże. Nie ma w tym żadnej filozofii, gracze na przemian wykonują po jednym ruchu – przesuwają wybrany przez siebie pionek na sąsiednie pole, kierując się oczywiście w stronę jedzenia. Ot, cała idea rozgrywki.
Wydaje się to banalne, sama byłam ciut zdziwiona podczas pierwszego starcia, że zasady są aż tak proste. Jednak (na szczęście) jest jedno ALE, drobne utrudnienie, które stanowi zarazem element taktyki. Mianowicie zwierzęta boją się siebie nawzajem i nie mogą stać na sąsiadujących ze sobą polach planszy. No, chyba że chcemy odsunąć któreś zwierzę od konkretnego pola, np. żeby nie zebrało przed nami żetonu pożywienia, wówczas możemy je straszyć i zmusić do ucieczki.
Zasada straszenia i przemieszczania się pionków jest prosta, wystarczy zapamiętać, że: mysz boi się kota – zatem nie może stanąć na polu tuż obok niego, natomiast kot może przycupnąć obok myszki, żeby ją wystraszyć i przegonić dalej. Słoń boi się myszy, a kot boi się słonia. Co istotne reguły te obowiązują również wśród naszych pionków, tzn. nie boimy się i nie straszymy tylko zwierzaków innego gracza, ale swoich także, czyli np. mój kot boi się mojego słonia.
Ta z pozoru drobna przeszkoda w swobodnym przemieszczaniu zwierząt po planszy sprawia, że gra staje się ciekawa i emocjonująca. Nic bowiem nie jest pewne – czasem nam się wydaje, że jesteśmy już blisko zdobycia smakołyku, a co za tym idzie punktu (bo każdy zebrany żeton pożywienia to jeden punkt), aż tu nagle ni stąd, ni zowąd wyłania się jakieś zwierzątko, którego się boimy i zamiast iść do celu, musimy uciekać. I choć teoretycznie każdy gracz w swojej turze może wykonać tylko jeden ruch (przejść na jedno pole dalej), to w praktyce, w przypadku straszenia, to zwierzę, które się boi, musi uciekać tak długo, aż wreszcie będzie bezpieczne. W związku z tym zdarza się, że gracz w jednej turze przesuwa swój pionek o kilka pól, co bywa bardzo śmieszne, bo już nam się wydaje, że możemy odetchnąć z ulgą, a tu jednak okazuje się, że nieopodal stoi kolejne zwierzę, którego się boimy i musimy biec dalej ?
Gra „Roszada wśród zwierząt”, jak wspominałam, jest prosta, ale to nie oznacza, że jest nudna, co to, to nie! Do wyboru bowiem mamy dziesięć różnych plansz, które dowolnie układamy. Liczba wykorzystanych plansz zależy od tego, ile osób weźmie udział w rozgrywce. Przy starciu dwuosobowym tworzymy pole składające się z czterech kart, przy trzyosobowym dokładamy jeszcze trzy plansze i w wersji czteroosobowej kolejne trzy.
Poza tym rozgrywkę rozpoczynamy od rozmieszczenia na planszy pionków – robimy to na zmianę, jeden gracz ustawia w wybranym przez siebie miejscu jednego zwierzaka, następnie robią to pozostali gracze. Potem układamy drugiego zwierzaka, czekamy, aż poczynią to pozostałe osoby i w końcu trzeciego. Manewr ten pozwala każde starcie poprowadzić inaczej, nie musimy go ciągle zaczynać tak samo, bo nie ma jednego schematu ułożenia kart planszy i poszczególnych pionków.
Uważam, że to był bardzo dobry pomysł ze strony autora, ponieważ gra nie daje się znudzić. Po każdej partii moje dzieci ochoczo wołają – Jeszcze raz! A ja razem z nimi, co stanowi duży atut, ponieważ czasem zdarzają się gry, bardziej wciągające dzieci, niż dorosłych i później jest tak, że gramy z nimi, bo poniekąd musimy. W przypadku „Roszady wśród zwierząt” jeszcze mi się nie zdarzyło, żebym powiedziała dzieciom – Już dość, już mi się nie chce! ?
Na koniec dodam, że gra przeznaczona jest dla dwóch do czterech osób w wieku 8+ – tak przynajmniej sugeruje autor, w moim odczuciu spokojnie można było napisać na opakowaniu 5+, albo i nawet 4+ ponieważ mój czterolatek doskonale sobie radzi.
Zawartość pudełka to raptem dziesięć kart planszy, dwanaście pionków zwierząt i dwadzieścia jeden żetonów pożywienia, co też jest dużym atutem – czasem im mniej elementów, tym lepiej.
Pozwolę sobie jeszcze dodać, iż gra ma certyfikat Eco Friendly Game, co oznacza, że została zaprojektowana i wykonana z zachowaniem najwyższych ekologicznych standardów. Dotyczy to zarówno pozyskanych surowców i materiałów, jak i samego procesu produkcji.
…
Zdjęcia: Fizinka
Recenzja gry powstała w ramach współpracy z wydawnictwem Muduko.
- Gra MikroMakro: Na tropie zbrodni- najlepsza gra roku 2021!
- Gra LAMA – rodzinna i imprezowa karcianka
- Detektyw Bombel – przygodowa gra karciana dla przedszkolaków
- Tajemniczy ogród – lekka, szybka i przepiękna gra karciana
- Skarpetkowe stwory – zagadka ginących skarpet rozwiązana!
- Feluś i Gucio grają w literki – gra edukacyjna wspierająca naukę czytania
- Epoka kamienia – genialna gra ekonomiczna