Znad kołyski 17 stycznia 2012

Rozpieszczanie kontra wychowanie

Moja ciąża była zagrożona, więc większość tego cudownego okresu spędziłam w domu, na łóżku. Zgłębiałam wiedzę tajemną, zawartą w rozmaitych poradnikach dla przyszłych rodziców, przeglądałam strony internetowe w poszukiwaniu cennych porad i wymieniałam informacje z forumowymi koleżankami, które jak ja oczekiwały maluszka w kwietniu.Rozpieszczanie

W głowie wyobrażałam sobie jak to będzie wyglądało: Synek śpi w swojej kołysce, budzi się w nocy na jedzonko, karmię go i odkładam do kołyski, a on zasypia. W dzień zasypia sam w kołysce, a ja chwalę się wszystkim, że wcale nie trzeba nosić dziecka na rękach, bo potrafi samo się sobą zająć. Dzięki temu pod koniec ciąży wiedziałam już, że moje dziecko będzie ułożone i dobrze wychowane.

O tym, jak bardzo się myliłam, przekonałam się, kiedy na moim brzuchu położyli tę małą bezbronną istotkę, która natychmiast wtuliła się mocno i przestała płakać. Zrozumiałam w jednej chwili, że cała wiedza, którą posiadłam na nic mi się nie przyda, że najważniejsze dla tego maluszka jest przytulić się do Mamy i czuć jej bliskość. Dotarło do mnie, że ja też potrzebuję Go przytulać do siebie, że nie potrafię tak po prostu położyć go do kołyski i spać osobno. Problemem stało się, jak to powiedzieć mężowi… Tylko że ten problem sam się rozwiązał, bo mąż poczuł to samo 🙂 Postanowione więc, synek śpi z nami 🙂 Ustaliliśmy, że jak skończy 3 miesiące wraca powoli do siebie.

Całymi dniami siedziałam blisko niego, przytulałam, usypiałam i nosiłam na rękach. Rozpieszczaliśmy go na całego i mieliśmy w nosie co sobie inni o tym pomyślą. Każdy nam powtarzał, że jak dorośnie to będziemy mieć problem, bo będzie chciał być cały czas na rękach. Tylko że do nas to nie przemawiało, chcieliśmy się cieszyć naszym dzieckiem i robiliśmy to, co nam podpowiadał instynkt.

Po 3 miesiącach zmieniliśmy termin powrotu do kołyski na 4 miesiące – przecież jeszcze był taki malutki i bezbronny… W międzyczasie zamieniliśmy kołyskę na łóżeczko, żeby nauczył się spania od razu w łóżeczku. Nadszedł ten moment, więc zaczęliśmy naukę. Pierwszy dzień i sukces, młody zasnął u siebie. W nocy konsekwentnie, po każdym karmieniu, odkładałam go do łóżeczka, tak było przez 3 kolejne dni. Piątej nocy byłam bardzo zmęczona i wzięłam młodego do siebie, żeby spał przy piersi, bo nie chciało mi się co chwilę wstawać. Rano stwierdziłam, że pierwszy raz od kilku dni nasz synek obudził się zaledwie 2 razy przez całą noc. To był dla mnie znak, że na naukę samodzielności i wychowywanie dziecka, będzie czas później, teraz jest czas na przytulanie, noszenie na rękach i rozpieszczanie.

Oczywiście całkowity powrót do naszego łóżka nie był możliwy, bo młody wieczorami strasznie się kręcił, więc dla jego bezpieczeństwa, wieczorem odkładałam go po zaśnięciu do łóżeczka a jak zaczynał się budzić na jedzonko, zabierałam go do siebie i do rana spał już z nami.

Noszenie na rękach zaczęło być coraz trudniejsze, bo Adi szybko rósł, a poza tym spacery stały się coraz trudniejsze, bo nasz ciekawski synek chciał wszystko widzieć, a na leżąco mógł podziwiać tylko chmury na niebie, które zaczęły mu się nudzić. Tutaj z pomocą przyszła nam chusta. Pakowaliśmy młodego do chusty i tak chodziliśmy na spacery. Kiedy w domu był marudny wiązaliśmy się w chustę – on zasypiał a ja mogłam spokojnie poprasować i nadrobić zaległości w domowych obowiązkach.

Teraz kiedy za kilka dni Adi kończy 9 miesięcy, wiem, że postąpiliśmy słusznie. Widać, że jest wesołym i szczęśliwym dzieckiem. Uśmiecha się do nas całymi dniami 🙂 Nie musimy go już tak często nosić na rękach, bo potrafi sam się bawić, raczkuje, zaczyna powoli chodzić sam a spacery odbywają się z powrotem w wózku, tylko teraz już w spacerówce w pozycji siedzącej. Z chusty oczywiście nadal korzystamy, ale teraz dla przyjemności i wygody, a nie z musu. Ze snem też nie ma problemu, wieczorem, odkładam go na łóżko odwraca się i zasypia. Wszyscy troje jesteśmy szczęśliwi, a ja już wiem, że poradniki są do czytania, za to dzieci do kochania i rozpieszczanie nie zawsze im szkodzi. Wbrew niektórym opiniom, nie ma uniwersalnych porad, które pasują do każdego dziecka. Może u niektórych to się sprawdza, ale nie u nas.


Źródło zdjęcia: Jonathan Borba/Unsplash
Subscribe
Powiadom o
guest

15 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Fizinka
Fizinka
12 lat temu

Kiedy byłam w ciąży, również czytałam wiele poradników i złotych recept dotyczących wychowywania dziecka. I tak jak Ty miałam o tym pewne wyobrażenie…. jednak kiedy Jaś przyszedł na świat okazało się że moje wyobrażenie ni jak się ma do Naszych uczuć i potrzeb 🙂 Postanowiłam więc zdać się na swój instynkt – nosiłam syna, przytulałam, całowałam – kiedy tylko chciał! Zawsze reagowałam na płacz. Nigdy nie zostawiałam go samego, „żeby się wypłakał ” bo uważałam to za barbarzyństwo! Ten maleńki człowieczek został wyrwany ze swojego małego,cieplutkiego domku jakim był mój brzuszek. Pojawił się w wielkim i głośnym świecie. Niewiele widział,… Czytaj więcej »

Natalia Smykowska
12 lat temu

Paulinko! Opisałaś moje macierzyństwo! 🙂 U nas również z pomocą dla kręgosłupa przyszła chusta 🙂 a i teraz po prawie 10 miesiącach nie potrafię sobie odmówić częstego przytulania mojego szkraba 🙂 choć śpi sam w łóżeczku – czasem w środku nocy coś nie pozwala mu zasnąć, więc biorę go do siebie i smacznie śpimy razem 🙂
p.s. Jeżeli nie teraz to kiedy będę go mogła przytulać?! Jak będzie nastolatkiem czy dorosłym mężczyzną? TERAZ jest nasz czas 🙂

Paulina Garbień
12 lat temu

otóżto przytulajmy nasze szkraby póki tego chcą bo potem powiedza nam: Mamo nie rób mi obciachu 😉

Monika Miśka Ferenc
12 lat temu

Gdy urodziłam Michasie była cudownym grzecznym dzieckiem. Było dużo przytulania i noszenia w chuście. Gdy pojawiły się kolki miała problemy z zasypianiem. Mąż usypiał ją na rękach bo tak czuła się bezpieczniej i łatwiej było jej usnąć. Później jej tak zostało, ale już bez kołysania. Siedząc na kanapie karmiłam ją butelką a ona usypiała w moich ramionach. Odłożona do łóżeczka z kilkoma przerwami na picie spała do rana. Gdy miała 1,5 roku pojawiły się inne problemy, które zrywały ją w nocy. W swoim łóżeczku spała zazwyczaj do północy do pierwszej w nocy. Później brałam ją do nas i wtulona w… Czytaj więcej »

Sylwia
Sylwia
12 lat temu

Tulić, całować, ściskać, gilgotać, nosić…. oj mozna wymieniać w nieskończoność 😀 Kiedy?? TERAZ bo kiedy będzie na to czas, jak dziecko podrośnie?? Od małego trzeba pokazywać maluszkowi jak okazuje się miłość. Kubuś jest ściskany, tulony…. tyle razy ile się da. Widzi wzajemne okazywanie sobie czułości pomiędzy rodzcami. Sam w czasie zabawy nie raz się odrywa i podchodzi przytulić się do rodziców. Przytuli mnie i pędem do taty, od taty do mamy i tak z kilka razy 😀 Jest towarzyskim, radosnym i nie bojącym się obcych małym odkrywcą.

Patrycja Zych
12 lat temu

hehe jakbym czytała o sobie 🙂 moja ciąża też była zagrożona i mały po powrocie do domu też spał z Nami 🙂 do dziś czasem ląduje w Naszym łóżku..jest od samego początku przytulany i całowany najwięcej jak się da:) a jak płaczę to biorę do na ręce bo jakoś tak nie wyobrażam sobie zostawić go na podłodze i patrzeć jak ogromne łzy kapią po jego ślicznej buzi. Oczywiście mały chce na ręce jak sobie coś zrobi,jest śpiący lub po prostu chce się tulić. Odkąd nauczył się chodzić nie chce być noszony bez powodu 🙂

Madziucha
Madziucha
12 lat temu

po porodzie wszystkie poglądy się zmieniają

Sylwia
Sylwia
12 lat temu

Rzeczywistość rewiduje pogląd na wyidealizowane „książkowe” macierzyństwo 🙂

Hanna Szczygieł
Hanna Szczygieł
12 lat temu
Reply to  Sylwia

zazwyczaj okazuje się, że poradniki mozna zrolować i do … włożyć celem podparcia kręgosłupa 🙂 choć oczywiście nie wszystkie 🙂

Paulina Garbień
12 lat temu

często okazuje sie, że poradniki pisza ludzie którzy… nie mają własnych dzieci :0

Anna Kopeć
12 lat temu

Ja zawsze mówiłam, że Kuba nie będzie spał z nami… ale… gdy budził się na cycusia brałam go „tylko na chwilkę” i w rezultacie rano budziliśmy się razem 😛 Myślałam, że mąż będzie protestował, ale on (do dziś mu to zostało) zawsze mówił, że jemu to nie przeszkadza i że jak mały chce i potrzebuje to niech śpi z nami. Jednak nigdy nie zasypiał ze mną – tzn. jak był malutki to zazwyczaj na początku zasypiał w rękach. Gdy podrósł odkładałam go do łóżeczka i czytałam trzymając za rączkę lub głaszcząc po główce. Potem była baja na kolanach, buzi na… Czytaj więcej »

Tajchmanm
Tajchmanm
12 lat temu

REWELACYJNY TEKST! AZ MI STANEŁY ŁZY W OCZACH BO ROBIE,ROBIŁAM DOKŁADNIE TAK SAMO I UWAŻAM ZE DZIEKI TEMU MOJE DZIECKO JEST TAKIE JAKIE JESTKOCHANE,RADOSNE,WESOŁE:)

Ciąża 11 stycznia 2012

Wegetarianka w ciąży, czyli co z tym białkiem?

11 stycznia swój dzień obchodzą wegetarianie. Autorką dzisiejszego wpisu gościnnego jest po raz drugi Magdalena Czajkowska – doradczyni noszenia dzieci w chustach. Magda jest wegetarianką i chciała na łamach naszego bloga poruszyć kontrowersyjny temat, jakim jest wegetariańska dieta kobiety w ciąży (przypominamy, że w kwietniu zostanie mamą). Serdecznie zapraszamy też na bloga Magdy http://przytulia.blogspot.com/ 

Często ktoś pyta mnie: Wegetarianka w ciąży, jak to właściwie jest z tym?

W tym jednym pytaniu kryje się tak naprawdę cała masa innych (wiem, bo często je słyszałam), zaczynając od tych uprzejmych: Jak się czujesz? Czy masz mięsne zachcianki? Czy wyniki badań krwi są w porządku? Ot, zwykłe zainteresowanie moją brzuchatą osobą, w którym oprócz ciekawości, wyczuwa się po prostu troskę 🙂

Lubię te rozmowy, lubię, kiedy po kilku moich zdaniach na twarzy rozmówcy widać uśmiech i ulgę – wszystko jest w porządku. Cieszy mnie też ta ciekawość, dzięki niej mam okazję wiele wytłumaczyć, wyjaśnić. Rozumiem, że choć wegetarianka w ciąży to nie nowość, to nadal nie jesteśmy codziennością. Fajnie jest, gdy ktoś (mimo swojego mięsożerstwa) interesuje się mną i tym tematem. Im więcej świadomych osób, tym mniej mitów i „opowieści dziwnej treści” o wegetarianizmie będzie krążyło po świecie.

Mniej lubię (czytaj: nie znoszę) napastliwe pytania, a raczej komentarze i stwierdzenia typu:

No, ale teraz jak jesteś w ciąży to zaczniesz przecież jeść mięso!?
-Zjedz chociaż kawałek, dla dziecka.
-I tak będziesz miała ochotę na mięso!
-Z sobą to możesz wyczyniać takie głupoty, ale szkodzisz dziecku, chcesz poronić, albo żeby urodziło się jakieś chore!
-Ciekawe, co lekarz na to?
-Musisz jeść białko, kobiety w ciąży potrzebują dużo białka!
-Na pewno będziesz miała anemię!

Problem z tymi osobami jest taki, że wcale nie chcą słuchać. Rozmowa przebiega w znanym mi schemacie, wiem, co za chwilę usłyszę, argumenty też są mi znane: Bo tak. I jeszcze nieśmiertelne: Człowiek to zwierze i musi jeść mięso. Najwięcej do powiedzenia mają, oczywiście, osoby, które o żywieniu, dietetyce wiedzą niewiele, dla których piramida żywienia to mgliste wspomnienie z czasów szkolnych, a wartości odżywcze oznaczają: smaczne albo niesmaczne. Kiedyś jako wojownicza (pyskata) małolata kłóciłam się do upadłego, obrażałam, prowokowałam. Dziś wiem, że szkoda nerwów. Są ludzie, do których nie dotrą żadne argumenty, bo ich po prostu nie wysłuchają.
Wiem też, że mimo wszystko warto rozmawiać, warto odpowiadać na pytania i szanować poglądy innych i nawet jeśli się ich nie podziela to próbować zrozumieć 🙂 Odpowiadam więc na te miłe i mniej miłe pytania:

Wegetarianka w ciąży, czyli moje samopoczucie, wyniki badań krwi i lekarz

Jeszcze przed ciążą regularnie oddawałam krew, byłam więc 2-3 razy w roku kompleksowo badana. Zawsze miałam rewelacyjne wyniki badań krwi. Teraz, w ciąży, jest tak samo 🙂 Mimo tego, że nie przyjmuję dodatkowo preparatów z żelazem (często standardowo przepisywanych ciężarnym) mam wysoki poziom hemoglobiny, a mój lekarz śmieje się, że niejedna osoba „nieciężarna” pozazdrościłaby mi takich wyników, a on ja jestem pacjentką idealną: zdrową i uśmiechniętą :)Jeśli chodzi o informowanie lekarza o moim wegetarianizmie. Ja nie czułam potrzeby zgłaszania tego, nie sądzę, żeby kobiety niewege opowiadały ginekologowi, co jadły na obiad, a co planują na kolację. Jednak tyle osób wokół męczyło mnie ciągłymi pytaniami o opinię lekarza, że w końcu powiedziałam mu. Co on na to? Powiedział, że jeśli wyniki badań są dobre, ja czuję się świetnie to, on może mi tylko pogratulować świetnego zdrowia. Bo, co innego miałby z tą wiedzą zrobić? Wiem jednak, że wiele kobiet ma problem ze swoimi lekarzami. Polega on głównie na tym, że większość lekarzy (ginekologów, internistów, pediatrów) „liznęło” odrobinę wiedzy dietetycznej wiele lat temu na studiach i od tego czasu nie odświeża jej. Lekarze nie czytają raportów najnowszych badań, publikacji z dziedzin spoza ich specjalizacji. Stąd biorą się częste przykrości: Boli panią głowa, oko, ręka, dziecko jest przeziębione. To na pewno z powodu braku mięsa w diecie. Smutne, ale wiem, że wegetarianie spotykają się z takim traktowaniem.

Mięsne zachcianki:

Nie mam 😉 Wręcz przeciwnie, jeszcze bardziej czuję, że dieta bezmięsna jest dla nas najlepsza 🙂

Wartości odżywcze:

Żelazo, czyli sławetna anemia.
Jak już pisałam wyżej, anemii nie mam i chyba nigdy nie miałam. Wręcz przeciwnie, lekarze często dziwią się i gratulują, że mam tak wysoki poziom hemoglobiny, jak na kobietę (standardowo mamy niższą niż mężczyźni). Co tu dużo pisać? Trzeba przyznać, że w pokarmach pochodzenia zwierzęcego około 40% żelaza występuje w postaci łatwoprzyswajalnej (hemowej). Jego przyswajalność wynosi około 20%. Żelazo zawarte w produktach roślinnych jest w postaci niehemowej, czyli przyswaja się dużo trudniej (około 5%). Jednak wystarczy wiedzieć, że witamina C i białko zwierzęce zwiększają ją nawet 5-krotnie. Przecież nie jest problemem  dodanie do potrawy warzywo obfitujące w witaminę C, ser lub jogurtu albo popijać posiłek sokiem lub woda z cytryną.
Poza tym – ile mamy mięsa w mięsie? Czy mięso naładowane chemią, antybiotykami jest wartościowe i dobre? Parówki, sklepowe wędliny, tłusta wieprzowina i przemysłowy drób… jakoś nie wierzę, że rośliny strączkowe, ziarna zbóż (w tym kasze), owoce i warzywa są gorsze.

Mięso, mięso, mięso, czyli walka o białko.

Kto nie czyta nowych (czyli z ostatnich nawet 20 lat) publikacji, nie wie, że zapotrzebowanie człowieka na białko, to tak naprawdę zapotrzebowanie na aminokwasy, które znajdziemy także w roślinach. Kiedyś przeczytałam artykuł, który pięknie i jasno tłumaczy to. Postanowiłam umieścić fragment, ponieważ to białko budzi najwięcej kontrowersji.
„W świetle dzisiejszej wiedzy, stwierdzenie – […] Potrzebujemy białka odzwierzęcego […] – jest błędne z punktu widzenia fizjologii żywienia człowieka. Zapotrzebowanie człowieka na białko to zapotrzebowanie na aminokwasy, które są elementami budulcowymi białka. Niezależnie od źródła białka, po spożyciu posiłku jest ono najpierw przekształcane do aminokwasów, z których później organizm sam wytwarza odpowiednie białka. […] Aminokwasy w białkach roślinnych są takie same jak w białku mięsa, jaj, czy sera, ponieważ są to te same związki chemiczne. Przykładowo lizyna – aminokwas egzogenny (nie wytwarzany przez organizm, czyli taki, który musi być dostarczany z pożywieniem) w soczewicy nie różni się niczym od lizyny w wołowinie (wzór chemiczny C6H14N202), tak jak woda zawarta w marchewce nie różni się niczym od wody zawartej w szynce (wzór chemiczny H2O).
Co więcej, zwierzęta roślinożerne czerpią aminokwasy, będące składnikiem ich mięsa, z roślin, które są pierwotnym źródłem białka na ziemi.
W produktach roślinnych występują wszystkie aminokwasy egzogenne. Różnice między białkiem roślinnym i zwierzęcym wynikają z różnic w proporcjach poszczególnych aminokwasów. […] Niektóre produkty roślinne zawierają więcej jednych aminokwasów i mniej innych w porównaniu do tego stosunku i na odwrót. stanowiłoby to problem, gdyby wegetarianin lub weganin odżywiał się tylko jednym produktem, na przykład tylko pszenicą. natomiast w zwyczajowej diecie wegetariańskiej czy wegańskiej występuję wiele produktów roślinnych z różnych grup: ziarna zbóż, rośliny strączkowe, owoce i warzywa. Podczas każdego posiłku następuje uzupełnianie się aminokwasów, na zasadzie podobnej do układania puzzli.”
(Małgorzata Rzeszutek-Desmond, „Czy człowiek potrzebuje białka odzwierzęcego?”, cały artykuł: http://wegetarianie.pl/Article1950.html).

Witaminy i błonnik.

Gdy jakiś napastliwy antywegetarianin prawi mi morały o mięsie i niedoborze białka pytam: A ile zjadasz dziennie warzyw i owoców? Po chwili zastanowienia pada odpowiedź: Jem wystarczająco, a poza tym biorę witaminy. I ten ludzik, pożeracz białych buł, dosładzanych soków i garści witamin brnie dalej, próbując wmówić mi, że „zła kobieta ze mnie”. A ja wiem swoje, gdyby brakowało nam białka, to na każdej sklepowej półce zamiast suplementów witaminowych stałyby te z białkiem. A to witamin nam strasznie, okrutnie brakuje. Jemy bardzo mało warzyw, troszkę nadrabiamy owocami. A jeśli już jemy to tylko jako mały dodatek, najczęściej gotowane. A rośliny są nam bardzo potrzebne – ogórek na kanapce i ziemniak do obiadu nie wystarczą. Jemy stanowczo za mało ziaren – czasami (gdy na obiad ma być krupnik lub gulasz) sięgamy po kaszę, zazwyczaj jaglaną. A gdzie gryczana, kuskus, jaglana, z pszenicy? Gdzie surowe warzywa? Witaminy w pigułce ich nie zastąpią. Podobnie jest z błonnikiem, białe pieczywo, makarony, jeśli owoc to bez skórki.

Na szczęście nasze myślenie o żywieniu bardzo się zmienia, jesteśmy coraz bardziej świadomi, staramy się jeść i żyć zdrowo! Oby tak dalej 🙂 Przecież nieważne, czy jesteśmy wege, czy mięsożerni, liczy się zdrowy rozsądek i chęć zadbania o siebie i rodzinę 🙂 Trzeba rozmawiać, słuchać i szanować. Wegetarianka w ciąży

Życzę wszystkim samych zdrowych smakołyków! 🙂


Fot. Zlatko Đurić/Unsplash
Subscribe
Powiadom o
guest

7 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Julia Bąk Orczykowska

Ja w ciąży nie jadlam mięsa, obrzydzalo mnie po prostu. Wszystkie wyniki mialam ok. Dzidzia zdrowa;-)

Ewa Kamińska
12 lat temu

Dobrze napisany artykuł. Zachęca do dyskusji i do tego, o czym autorka tekstu wspomina wielokrotnie – do wzajemnego szacunku i odnowienia sztuki słuchania siebie na wzajem.
Życzę szczęśliwego rozwiązania
Ewa

Magda Kupis
12 lat temu

ja w ciąży też byłam „wegetarianką”, ale nie z wyboru. Podobnie jak Julia miałam obrzydzenie do mięsa surowego i już przyrządzonego. Wiele nie brakowało żebym tłukła kotlety dla mej miłości z klamerką na nosie 🙂
Pod koniec ciąży lekarz zalecił mi, żebym jadła mięso, ale już nie pamiętam czy zapytał czy ja w ogóle jem mięso. Na szczęście pod koniec przeszła mi niechęć do niego 🙂

Magda
Magda
12 lat temu

Mimo tego, że lubię i jem mięso to w ciąży nie mogłam na nie patrzeć. Na wędliny, mięso smażone, czy pieczone…fuj. Dziecko zdrowe, ja zdrowa. Wyniki ciążowe miałam rewelacyjne. Podczas karmienia piersią mięso nadal było blee. I jakoś synek nie chorował, dobrze się rozwijał. Znam ludzi, którzy w tej swerze lekko przesadzają. Ale popieram gdy ktoś wie co mówi i robi to rozsądnie 🙂 Pozdrawiam autorkę :*

Magda
Magda
12 lat temu

Dziewczyny, dziękuję za miłe słowa, życzenia i pozdrowienia 🙂 Tak jak piszecie, nasz organizm często sam „mówi”, czego mu potrzeba – najważniejszy jest zdrowy rozsądek 🙂
Pozdrawiam Was ciepło i życzę Wam i Waszym maluchom samych przyjemności! 🙂
Ps. Nie mogę zalogować się przez fejsbuka więc podpiszę się po prostu Magda 😉

Hanna Szczygieł
Hanna Szczygieł
12 lat temu

Temat bardzo gorący- jednak wiekszość kontrowersji rodzi się nie wokół wegetarianizmu w ciąży jako takiego, a w przypadku pewnych osób. Magda doskonale wie o czym pisze i jej postawa nie wynika z mody czy własnego „widzi mi się”. Jednak możemy spotkac gro osób, które o wegetarianiźmie nie maja bladego pojecia- a próbują zakładać maskę specjalisty. Więc jeśli planujecie ciąże/dziecko/karmienie piersią a przy tym chcecie utrzymać nietypową bądź bardziej wymagającą dietę- nie zapominajcie o spotkaniu np z dietetykiem lub lekarzem- na pewno pomogą ustalic zdrowe granice – i dla Was i dla Maluchów!

kara
kara
10 lat temu

ja z mięsem też kiepsko, ale póki czuję się dobrze i wyniki ok, to się nie martwię. zresztą jestem pod kontrolą lekarza. za to dał mi na wzmocnienie i zwiększenie odporności d-vitum, bo witamina D też ma w tym swój udział:)

Na zakupach 11 stycznia 2012

Test zabawki – magiczne kule Playskool Busy Balls

Moja 6 – cio miesięczna córka Maja, testuje Playskool Busy Balls firmy Hasbro. Są to trzy kule o różnej strukturze. Kulki są świetną zabawką dla dzieci właśnie w jej wieku, które rozpoczynają swoją przygodę z obrotami, pełzaniem i raczkowaniem. Mają odpowiednią wielkość, idealnie dopasowaną do małych rączek, a ich faktura dodatkowo ułatwia ich złapanie. Są lekkie i z przyjemnego w dotyku tworzywa. Zabawka jest odporna na wszelkie uderzenia, wstrząsy i upadki z wysokości. Kule wyglądają bardzo niepozornie, ale daję wielkie możliwości zabawy, wspomagając rozwój i zdolności psycho-ruchowe dziecka.

Opiszę teraz kolejno trzy plastikowe piłeczki, z których każda jest inna.

Pierwsza z nich składa się z ruchomych kręgów, które z łatwością się poruszają i dziecko bez wysiłku może je przesuwać. Trzy środkowe kręgi obracają się niezależnie od siebie, natomiast skrajne są ze sobą zespolone i poruszają się jednocześnie. Doskonała kula do treningu małych rączek. Myślę, że gdy dziecko już pewnie siedzi lub raczkuje, może je chwycić i „jeździć” jak samochodzikiem, tylko że takim na jednym kole;-) Kula ma z resztą fakturę zbliżoną do opony samochodowej.

Druga to dwie płaszczyzny, które się przesuwają (kręcą wokół własnej osi). Podczas przekręcania słyszymy pewien odgłos, zbliżony do przeskakujących trybików. Kulka ta ma świetną formę, jej powierzchnia pokryta jest wgłębieniami, które doskonale ułatwiają chwyt. Dodatkowo czerwona warstwa, ma głębsze wyżłobienia doskonale nadające się do treningu chwytania kciukiem i palcem wskazującym. Jeśli mogłabym coś zasugerować producentom, to to by zlikwidowali dziurkę, znajdującą się w niebieskiej warstwie. Jest ona takiej wielkości, że doskonale wchodzą w nią małe paluszki dziecka i łatwo o ich uszkodzenie.

Trzecia kula również jest dwuwarstwowa, tym razem jednak warstwy są nieruchome. Jedna z nich – zielona jest obciążona, co sprawia że kula nie toczy się tak łatwo i zawsze zatrzymuje się w jednej pozycji. Przy delikatnym ruszeniu, po paru obrotach z łatwością się zatrzyma. Uważam, że jest to rewelacyjne rozwiązanie. Kula nie oddali się zbyt daleko, a dziecko może ją popychać i starać się do nie dopełznąć i ponowić próbę toczenia. Ale nie musimy się obawiać, że ta oddali się za daleko. Będzie świetnym kompanem jak dziecko zacznie raczkować.

Myślę, że zabawa tymi kulami nie skończy się szybko, ponieważ wraz ze swoim rozwojem dziecko może wymyślać im różne, nowe zastosowania. Ich faktura pozwoli wykorzystać je w przyszłości np. do robienia szlaczków, odcisków w plastelinie;-)

Subscribe
Powiadom o
guest

9 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Anna Haluszczak
12 lat temu

Chętnie pobawiłabym się kulami z moim 7-miesięcznym synkiem 🙂 Zresztą on kocha wszystkie kulki, piłki i to, co okrągłe 🙂

Magda Koziróg
12 lat temu

bardzo ciekawe te piłeczki:) moj synek już prawie 3 latek też uwielbia wszelkiego rodzaju piłeczki i dla takich pewnie też by znalazł miejsce w swojej kolekcji.

Magda Kupis
12 lat temu

Fajne te kulki, modelka widać że zainteresowana 🙂
Lubię zabawki, które można wykorzystać w różnych zabawach, nie tylko zaproponowanych przez producenta 🙂

Julia Bąk Orczykowska

Moja Igusia uwielbia wszystko co się toczy;-) Na pewno pokochalaby te kulki i zastanawialaby się co to z nimi można wykombinować;-) Fajna rzecz;-)

Malgorzata Kaptur
Malgorzata Kaptur
12 lat temu

mamy kulki w domu i super się sprawdzają.

Patrycja Zych
12 lat temu

Bardzo fajne te kule..szczerzę powiem,że wcześniej ich nie widziałam a są godne uwagi 🙂 Śliczna mała modelka na zdj 🙂

Kobiecym_okiem
12 lat temu

Tak, mój 9-miesięczny syn też lubi okrągłe przedmioty – można nimi kręcić, a jeśli wydają z siebie szelesty lub jakieś mało inwazyjne dźwięki – tym lepiej. Z kolei mój starszy, 3 latek woli zdecydowanie struktury klockowe, o czym od czasu do czasu piszę na moim blogu. 🙂

Lidiakubala
Lidiakubala
12 lat temu

pytanie do autorki tekstu, gdzie można kupić takie piłeczki? prosimy o podpowiedź…z góry dziękujemy 🙂

Barbara Heppa-Chudy
12 lat temu

Tutaj kilka sklepów internetowych, w których można kupić kule:
http://www.twenga.pl/dir-Gry-i-zabawki,,Magiczna-kula-1396

top-facebook top-instagram top-search top-menu go-to-top-arrow search-close