Trzy rzeczy, których najbardziej zazdroszczę mamom z miasta
Mieszkam na wsi od urodzenia. Tutaj się wychowałam i tutaj wychowuję swoje dzieci. Nie zamieniłabym mojej malowniczej wioseczki na skraju Wdeckiego Parku Krajobrazowego na żadne inne miejsce na ziemi. Czyste powietrze, przestrzeń, pachnące lasy, cisza i spokój – nie oddałabym tego za nic i przyznaję rację mamom z miast, które mi tego zazdroszczą. Są jednak rzeczy, których i ja wam, drogie miejskie mamy, zazdroszczę!
ŻYCIE TOWARZYSKIE
Wiem, że bywa i tak, iż sąsiadki z mieszkań obok w ogóle się nie znają albo tak, że trafia się na takich sąsiadów, których lepiej byłoby nie mieć. Niemniej jednak często w klatce obok ma się przyjaciółkę, a jeśli nie masz jej ty, droga miejska mamo, to przyjaciół i kolegów ma twoje dziecko! Kiedy ma się sąsiadów z dziećmi kilometr od domu to sytuacja wspólnej zabawy zaraz po wyjściu z domu jawi się jako luksusowa! A dzieci – czy to wiejskie czy miejskie – potrzebują towarzystwa rówieśników. Już nie wspomnę o tym, jak bardzo towarzystwa potrzebujemy my – matki. Bardzo często mi tego na mojej wsi brakuje…
Życie towarzyskie to jednak nie tylko sąsiedzi, ale choćby place i sale zabaw dla dzieci, wystawy, kina, kawiarnie, imprezy plenerowe… Pewnie, że czasem cudownie wyjść na łąkę czy do lasu i pobyć w samotności rozkoszując się ciszą mąconą jedynie przez świergot ptaków, ale bywa, że ma się tej ciszy i przestrzeni powyżej uszu! Chciałoby się zamiast wiewiórek i lisów pooglądać film w kinie albo obrazy w muzeum, a zamiast z sąsiadem o zbiorach kukurydzy pogadać z obcą mamą na placu zabaw o tym, że jej dziecko też ją czasami irytuje… Da się – o ile masz prawo jazdy – ale z pewnością jest to dużo trudniejsze dla mam ze wsi niż mam z miasta.
ODLEGŁOŚCI
Najbliższy zakład pracy, do którego mogłabym pójść oddalony jest o 6 km, a kolejne już o 11 km. Do przedszkola podobnie – 6 km, tak samo do ośrodka zdrowia, banku, na pocztę. Nie wspomnę już o Biedrze, bo to w moim przypadku odległość rzędu 25 km. Bez prawa jazdy ani rusz, a jeśli masz już prawko to konieczne są dwa dobre auta – dla ciebie i partnera. Coś takiego jak komunikacja publiczna praktycznie nie istnieje na wielu wsiach [chyba, że można tak nazwać dwa autobusy PKS dziennie – o 8 i o 15].
Zaraz po wyjściu z domu mogę co najwyżej spotkać się oko w oko z żurawiem, a nie z panią ekspedientką. Zakupy spożywcze trzeba planować przynajmniej kilka dni w przód, a o świeżutkich bułkach na śniadanie nie ma co marzyć, chyba że sama je sobie upiekę. Najbardziej koszmarną sytuacją były kończące się nagle pampersy, a ja bez prawa jazdy i 10 km do sklepu, gdzie mogę je kupić… Nie życzę nikomu hihi ;).
P.S. Dzięki Bogu za zakupy przez Internet, ale wierzcie mi lub nie, ten rarytas jest dla mnie dostępny dopiero od jakichś 3-4 lat. Wcześniej żadne łącza nie dawały rady, a jak pojawił się jakiś kurier nierzadko tonął w gliniastej drodze… [Także jeśli wyjątkowo długo na jakiegoś pana z Firmy kurierskiej czekałyście, to przyznaję – mógł utknąć w Czersku Świeckim ;)].
MOŻLIWOŚCI ROZWOJU
Ja wiem, że dla chcącego nie ma nic trudnego, ale jednak znacznie łatwiej pójść na studia, kiedy na uczelnię ma się 15 minut drogi piechotą, niż 2 godziny jazdy pociągiem albo samochodem. Łatwiej też zorganizować opiekę nad dziećmi. Mało tego – masz wybór i twoją główną przesłanką nie jest odległość. Jak nie studia to są też różnego rodzaju kursy [i to niekoniecznie te z UP, gdzie uczą jak napisać CV….] i inne możliwości doszkalania się.
Wszelkie „atrakcje kulturalne” też dają możliwość poszerzania horyzontów. Ba, żeby wypożyczyć książkę z biblioteki trzeba nierzadko ze wsi jechać kilka km… Powtórzę się – jeżeli masz prawo jazdy i auto, sprawa nie jest aż tak skomplikowana – ale jeśli tego nie masz, to możesz czuć się w tej sytuacji jak bez ręki…
Podobnie kwestia wygląda jeśli chodzi o nasze dzieci. Wiejskie szkoły mają całe mnóstwo zalet, ale niestety w kwestii rozwijania zainteresowań i możliwości dzieci, są daleko w tyle za szkołami miejskimi.
Tak, jak ja wam zazdroszczę drogie miejskie mamy, tak i wy macie prawo zazdrościć mi mojej wsi i wszystkich zalet, z jakimi wiąże się mieszkanie na niej! Z łatwością mogłabym wyliczyć ich co najmniej 10: podwórka dla dzieci,większe bezpieczeństwo, warzywa z własnego ogródka i owoce z sadu, świeże powietrze bez smogu, cisza za oknem, chłód latem w murach domu zamiast upału w malutkim mieszkaniu w bloku, blisko do lasu i jeziora… My, mamy ze wsi, i miast mamy wiele podobnych problemów, ale też sporo różnych. Ważne, by starać się rozumieć wzajemnie, a nie licytować, kto ma gorzej, a kto lepiej. I nie piszę o mojej małej zazdrości dlatego, żeby narzekać, ale dlatego właśnie, żebyśmy my, matki, mogły się lepiej zrozumieć i wyobrazić sobie swoje problemy!
Jestem ciekawa, czego wam, mamom z miasta, brakuje najbardziej? I czy wy, mamy ze wsi, zgadzacie się z moim punktem widzenia? Napiszcie koniecznie!
Milo mi u was gościć Koniecznie napisz w czym daleko ci do miasta mimo że jesteś miastowa P.S. Pewnie miasto miastu nierówne jak i wieś wsi. Ja często spotykam sie z niedowierzaniem i tekstami w stylu: W dzisiejszych czasach na wsi już sie tak nie żyje! Jeżdżą autobusy, są przedszkola, szosy i wszyscy mają łazienki… No cóż zalezy na jakiej wsi.
Hmm, po podwórku buszują wiewiórki, na drzewach świergocą ptaki, wieczorem słucham koników, nie ma u nas kina, sklepy też nie powalają, chociaż jest Biedronka i Pepco, niby daję radę bez samochodu, ale w sytuacjach awaryjnych muszę wzywać taksówkę, bo komunikacja też pozostawia wiele do życzenia. A to wszystko rzut beretem od stolicy! Aha, o uczelnię wyższą też u nas trudno 😉
W roli mamy – wrolimamy.pl w jakiej miejsowości mieszkasz? 😉 Pozdrawiam
to zależy ile trawnika ma się do koszenia w lecie i KTO to robi 😉
Ja mam mały trawnik, ale nie pozwalam kosić, gdzie by koniki mieszkały?? Wolę to wieczorne cykanie niż równiutką trawę
u mnie 16 ar 😛 na wsi ofkors a koniki mają gdzie mieszkać ostatnio ulitowałam się nad Turkuciem i wywaliłam go do lasku przy potoku który płynie obok mnie Turkucie dopiero dają czadu wieczorami 😉
Domu z ogródkiem zazdroszczę! Reszty nie – blisko orlik, plac zabaw, kino, Źabka i Biedronka, lekarz, a także warzywniak z warzywami „od chłopa”.
Jestem mamom ze wsi,ale jednak cywilizacja u mnie trochę bliżej do przedszkola mam 5 min do szkoły może z 7, a do sklepu, biblioteki i przystanku do miasta oddalonego o 10 km też 5 min. Mieszkam tu od zawsze najpierw z rodzicami, teraz z mężem. Fabryki teraz też powstają jak grzyby po deszczu. Mamy 2 place zabaw. Basenu i ogrodu w lecie nie oddałabym za mieszkanie na 10 piętrze z balkonikim. Ale pozdrawiam wszystkie mamy i te z miasta i te ze wsi
30 lat miastowa a od przeszło 2 wiejska:)
Mi czasami w mieście brakuje ciszy, przestrzeni, spokoju 😉
A ja jestem miastowa, a wolalabym byc wiejska. Ostatnio bylismy w odwiedzinach u mojej rodziny na wsi w lubelskim i pierwszy raz starsza cora wpadla w rozpacz, ze juz trzeba wracac. Jest typowo podworkowym dzieckiem. Takie wiejskie dziecko zamkniete w betonowej dzungli… Ja bylam taka sama.
Miasto 😉
Wychowałam się w mieście ale swiadomie wyprowadziliśmy się na wieś i nie żałuję:) Dzieci mają raj,bo całe dnie spędzaja w ogrodzie,mieszkamy blisko lasów, widoki przepiękne:) Jedyny minus to chyba to że dojazd do szkoły/przedszkola i pracy zajmuje nam niecałą godzinę.