Sekrety morza czyli bajka inna niż wszystkie
Nie jestem znawczynią bajek dla dzieci. Pewnie dlatego, że dawno nie byłam dzieckiem, a i Duśka nie ogląda ich jakoś szczególnie dużo. Niemniej jednak wszystkie te, które widziałam ostatnimi czasy miały jeden wspólny mianownik – nadawały się zarówno dla dzieci jak i dla dorosłych. A co z bajkami tylko dla dzieci? Czy takich już nie ma? Spokojnie, są. Widziałam taką przedwczoraj – „Sekrety morza”.
Tak dla jasności, nie mam nic przeciwko temu, żeby dorośli oglądali bajki dla dzieci. Ale mam bardzo dużo przeciwko temu, żeby twórcy zapominali do kogo adresują swoje dzieła. No, dzieła jak dzieła, swoje produkcje powiedzmy. Dziecko jest innym odbiorcą niż dorosły, ma inną wrażliwość, w inny sposób postrzega świat, czasem wierzy w czary i nie do końca odróżnia fikcję od rzeczywistości.
Ale po kolei.
Kiedy w kinie przygasły światła, odruchowo spojrzałam na Duśkę, która boi się ciemności. Na szczęście szybko pojawiła się plansza, hmmm…. wydawca czegoś tam zapraszał na film. Wydawcę serdecznie przepraszam, ale kompletnie nie pamiętam, co wydawał. Zaraz potem zaczął się film (pokazy specjalne są wolne od reklam, od dziś chodzę tylko na takie!). Już pierwsze kadry przyciągnęły uwagę mojego dziecka do tego stopnia, że odruchowo wychyliła się do przodu. I tak już została do końca. Od pierwszych sekund filmu pochłonięta, nieobecna, zapatrzona, zasłuchana…. Kątem oka obserwowałam jak się uśmiechała, śmiała, cieszyła, a także jak smutniała w trudniejszych momentach. Przez cały film nie skorzystała z oparcia fotela. Caluśki! Jakby mogła, to by w tę bajkę weszła. Tak na marginesie: duży plus dla… hmm, nie wiem czy twórcy czy dystrybutora, czy może tego kogoś kto jest odpowiedzialny za odtwarzanie w kinie. Pierwszy raz nie miałam ochoty uciekać z kina z powodu hałasu. Film jest nie za głośny ale i nie za cichy, taki w sam raz. Ścieżkę audio oraz poziom nagłośnienia najlepiej opisuje słowo: przyjemny.
A jaki jest cały film? Przytulny. Dający poczucie bezpieczeństwa. Uspokajający. Piękny. Cudny. O czym? Hmm… Dobre pytanie! Na wzgórzu, a może na klifie, stoi latarnia morska, mieszka w niej tata z dwójką dzieci, Benem i Sirszą. Ponury, zapatrzony w swój smutek, aczkolwiek kochający dzieci, ojciec nie dostrzega konfliktów między rodzeństwem, bagatelizuje skargi Bena na młodszą siostrę. Oczekuje, że syn będzie prawdziwym starszym bratem, który zaopiekuje się siostrzyczką po tajemniczym zniknięciu ich mamy. Tymczasem dla chłopca sześcioletnia, niemówiąca siostra jest przysłowiową kulą u nogi.
Sirsza nie pamięta mamy, Ben owszem. Pamięta też piosenki jakich go uczyła, bajki, które opowiadała na dobranoc, a muszli, którą dostał od mamy strzeże jak najcenniejszego skarbu. Niestety Sirsza też chce tę muszlę, wykrada ją bratu przy każdej okazji. A gdy pewnego dnia zacznie na niej grać…. Dalej nie mogę Wam powiedzieć. Powiem tylko, że dalej świat ludzi i baśni miesza się ze sobą, mamy więc latające świetliki, które wskazują drogę, tajemnicze skrzaty zamienione w kamienie, uczucia ludzkie pozamykane w słoikach, głęboką studnię, która jest bramą do innego świata i jeszcze kilka innych tego typu atrakcji. Nie raz i nie dwa Ben zauważy, że jest tak samo jak w opowieściach mamy. A wszystko to po to, by mała, niepozorna Sirsza odnalazła swoje prawdziwe powołanie. Ale nie powiem Wam jakie.
Kiedy rodzeństwo zostanie zabrane z domu na klifie do domu babci w mieście, postanawia uciec i wtedy też zaczyna się ich niezwykła, pełna przygód droga do domu i do… a nie, tego też Wam nie powiem.
Współczesne kino przyzwyczaiło nas do animacji komputerowych i muzyki generowanej komputerowo. Tymczasem w „Sekretach morza” mamy bardzo prostą grafikę, która mnie osobiście przypominała ilustracje z książek, które oglądałam w dzieciństwie. Zresztą popatrzcie na kadry z filmu, czyż nie pięknie to wygląda?
Gdybym chciała określić jednym słowem wizualną stronę filmu powiedziałabym że był mięciutki. Brak krzykliwych kolorów z pewnością podziała kojąco na zmysły maluchów. Myślę, że nie zwrócą uwagi na brak proporcji 😉 W dorosłym świecie dzieci nie jeżdżą na psach, które są większe od nich, a sześcioletnie dziewczynki nie mieszczą się swoim tatusiom w zagłębieniu ramienia. Ale może właśnie dzięki takim zabiegom film daje niesamowite poczucie bezpieczeństwa.
A muzyka… Powiem tylko tyle: natychmiast jak wyjdzie płyta ze ścieżką dźwiękową, stanie u mnie w domu na honorowym miejscu. Delikatna, słodka, kojąca…. Współcześnie mówiąc – muzyka relaksacyjna. Ale moim zdaniem nazywanie ścieżki dźwiękowej tego filmu muzyką relaksacyjną jest obrażaniem kompozytora. Jak już będziecie w kinie to nie zrywajcie się od razu po napisie „koniec” i zapaleniu świateł. Piosenki końcowej naprawdę warto posłuchać. My wyszłyśmy z sali ostatnie, bo moje dziecko ogląda filmy absolutnie do końca, dopóki trwają napisy jest film, a jak jest film to się ogląda a nie wychodzi z kina. Na szczęście nikt nie przyszedł odkurzać 😉
Kiedy zaproponowałam mojej córce pójście do kina natychmiast zapytała na jaki film. Tytuł przesądził, film o morzu chce zobaczyć. Prawdopodobnie obie nastawiłyśmy się na jakiś film w stylu „Gdzie jest Nemo?”, który będzie dział się w podmorskich głębinach. Całkiem świadomie, mimo dostępu do materiałów promocyjnych, przed pójściem do kina nie dowiadywałam się o filmie niczego. I powiem Wam, że słusznie zrobiłam, bo jak patrzę na zwiastuny to bardziej mnie odpychają niż przyciągają. A już szczególnie zwiastun dla dzieci, który można zobaczyć tutaj:
Duśka, która zaglądała mi przez ramię jak pracowałam, kazała mi natychmiast wyłączyć, oświadczając przy tym, że to jakaś głupota i nikt nie chciałby się zamieniać w fokę. No właśnie… Nie o tym jest ten film, chociaż mała Sirsza rzeczywiście jest Selkie – pół dziewczynka – pół foka.
Trochę bliższy prawdy jest zwiastun, który może widzieliście w telewizji:
Ale nie nastawiajcie się na posłuchanie głosu pani Kożuchowskiej. Tak naprawdę jest go tam niewiele.
Film został wyprodukowany wspólnie przez Duńczyków i Irlandczyków i jest przesiąknięty baśniami celtyckimi. Pewnie ta inność od produkcji amerykańskich zadecydowała o sukcesie. W materiałach prasowych możemy znaleźć taką informację: „Sekrety morza” mają na koncie aż 5 nagród filmowych oraz 10 nominacji do najważniejszych nagród filmowych na całym świecie. Film zachwycił nie tylko amerykańską Akademię Filmową, która przyznała mu nominację do Oscara w 2015 roku, ale także jury Tokyo Anime Award Festival, które okrzyknęło go Animacją Roku, czy gremium Satellite Awards (nagroda w kategorii Najlepszy Film Fabularny).
„Sekrety morza” to bardzo mądra, poruszająca bajka, która daje pretekst do wielu rozmów z dziećmi na trudne tematy. Mamy tu samotnego ojca, skonfliktowane rodzeństwo, despotyczną babcię, tęsknotę za mamą, oraz kilka momentów, w których dla dobra innych trzeba pokonać własny strach i wykazać się odwagą. A wszystko to wplecione w akcję filmu na pierwszy rzut oka wydaje się być naturalne, niedostrzegalne. Jednak kiedy przyjdzie mi rozmawiać z Duśką o pokonywaniu strachu będę mogła powiedzieć: a pamiętasz jak Ben wskoczył za Sirszą do studni?
Piękna recenzja, aż chce się zobaczyć 🙂
A my się dziś wybieramy!
Wróciliśmy z kina – mogę się podpisać pod Twoją recenzją.
Bajka spokojna, niekrzykliwa, mądra – cudna!
Zaskoczona byłam tym, że pierwszy raz będąc w kinie nie czułam, że jest za głośno.
Popłakałam sobie też trochę na koniec.
Tylko niestety ponad 20 min reklam przed seansem to już standard 🙁 Człowiek wyskakuje z 70 zł żeby 1/3 czasu oglądać reklamy – żenada.
Recenzja zachęca
ta bajka jest wzruszająca