Seks w małym mieście, czyli kurodomowe przemyślanki
Za dwa tygodnie minie 10 lat odkąd zostałam matką. W okolicy 17 listopada (bo to był ten dzień) zawsze mam refleksyjne myśli i podsumowuję przeżyty rok. Kilka dni temu włączyłam sobie „Seks w wielkim mieście”, by coś “leciało” podczas gotowania.
Patrząc na cztery przyjaciółki z „Seksu w wielkim mieście” trochę ich pożałowałam. Właściwie ich świat kręci się wokół seksu, mody i pracy. Każde spotkanie to omówienie: jak, z kim, kiedy, gdzie, dlaczego i co z tego wyniknie. Przez całe życie szukają tego jedynego księcia z bajki, zdzierając przy tym dziesiątki par butów. A jak znajdą, to ciągle są niepewne, czy to aby ten. Straszne to dla mnie.
Faceta znalazłam sobie jednego (co i tak było nie lada wyczynem), na modzie zupełnie się nie znam, praca jest, ale dzieci ważniejsze. Może ja po prostu się zestarzałam? Skurodomowiałam? Zapytałam Prywatnego Wikinga, który wyjątkowo znalazł się pod ręką:
– Czy ja jestem atrakcyjna?
– Co to za pytanie?
– A jak myślisz, czy mogłabym się spodobać innemu mężczyźnie?
Wzrok Pana Wikinga był wymowny… Uśmiał się ze mnie. No tak! Jakiemu mężczyźnie może się spodobać kobieta wiecznie zajęta dziećmi, gotowaniem, studiowaniem i pracą. No i tak na poważnie – nie najmłodsza! Co prawda nikt na ulicy nie spluwa za mną z obrzydzeniem, ale miss świata to też nie jestem.
Z drugiej strony ci dzisiejsi mężczyźni to jacyś tacy zniewieściali, a w ogóle to ilu ja ich spotykam?
Listonosza? Przystojny ale niski. Inkasent? Jakiś taki niedoprasowany. Sąsiad? Śmierdzi papierosami, a tego, nie cierpię. No i jeszcze czasem wpada spocony kurier z nadwagą. A gdzie ci romantyczni przystojniacy z bukietami kwiatów? Prywatny Wiking to przynajmniej czasem z sałatą przyjdzie, albo ziemniakami, więc florystyczne podarki mam co jakiś czas zapewnione 😉
Wędrując po mieście rozglądam się i co widzę? Studenci w spodniach z krokiem między kolanami, lub kalesonach mocno przylegających do ciała, łysi urzędnicy w poplamionych koszulach i akwizytorzy z uśmiechem przylepionym do twarzy…
Gdzie im wszystkim do Mr Biga?
Popatrzyłam na tatę Szkodników.
Toż to trzeba chronić jako dobro narodowe! Wysoki, przystojny i jak brodę zaplecie to prawie jak Ragnar Lodbrok. I przede wszystkim inteligentny. Przegadałabym z nim całe noce. No bo nie łudźmy się…
Seks po kilkunastu latach małżeństwa przydarza się jako akt sporadyczny i krótkotrwały. Po pierwsze przy dzieciach często gęsto trzeba z nimi łoże dzielić, bo to kaszelek, gorączka, potwory z ciemności wyskakujące. A z drugiej strony, musiałabym fortunę wydać na wazelinę, by oddać się intymnym igraszkom. No o czym wy myślicie? W długoletnim małżeństwie, z małymi dziećmi u boku, wazelina służy do posmarowania klamki, by dzieciom ślizgały się ręce i nie wchodziły do pokoju 😉 Poza tym przy takiej ilości zajęć i tak wieczorem lecę na przysłowiowy pysk i marzę tylko o objęciach Morfeusza.
Włączyłam drugą część filmu. Rozmowa Mirandy i Charlotte mnie powaliła na kolana. Chciałabym je zobaczyć w akcji z dwójką dzieci, dwoma tysiącami na rękę i bez babć i cioć. W polskich warunkach to by chyba szybko poległy.
10 lat jestem mamą. Jak ten czas leci. A dopiero co małe kaftaniki prasowałam i małe stópki mieściły się w jednej mojej dłoni, a tu Starsza już mi buty kradnie.
10 lat. Pięknych lat. Pachnących pudrem, oliwką i ukiśniętym mlekiem rozlanym pod biurkiem. Popatrzyłam w lustro. Jakże inna jestem od panienek z City. I powiem wam, że jestem z tego cholernie zadowolona. Lubię to swoje małe miasteczko. Seks w małym mieście również może być przyjemny. Nie musimy mieć butów od Manolo Blahnika, by być szczęśliwe. W butach od CCC czy Lidla też można życie wesoło przejść 😉
P.S. Wracając do wazeliny. Działa dopóki dzieci są dość małe. Ze starszymi to trzeba coś innego wymyślić. Ja czekam aż moje pójdą na studia, bo do szkoły z internatem nie chciały dać się wysłać 😉
Ot życie…
Florystyczne podarki! Biegnę żonie pokazać felieton! Mistrzowskie poczucie humoru! ?
Och, skąd ja to znam… Stuknęło nam z mężem w tym roku 9 lat od ślubu, dorobiliśmy się czwórki dzieci i domu, więc na brak zajęć nie narzekamy.
Pewnie, chętnie bym czasami miała chwilę tak naprawdę dla siebie, bez wyrzutów sumienia że trzeba jeszcze poodkurzać czy pranie nastawić, ale porównując się z filmowymi bohaterkami mam ogromniaste szczęście, bo o mój dobry humor dbają moi najbliżsi, nawet kiedy biegam po domu ze szmatą 🙂
Świetny tekst! skąd ja to znam 😛 dodałabym sexi piżamę od stóp do głów w okresie zimowym 🙂
Tą wazeliną mnie powaliłaś! Genialne!
Częściej takie zabawne refleksje puszczajcie! Klamka i wazelina mnie dobiły 😀 😀 😀
Fajny tekst w naszym przypadku małżeńskie narzeczeństwo, widujemy się przeważnie w weekendy- ot taka praca.
Cieszę się, że tekst wywołał uśmiech 😉