Surogatki – pomoc bezpłodnym czy handel brzuchami?
Postanowiłam zająć się tym tematem, jako kolejnym sposobem na rodzicielstwo. Nie wiem czy temat nie jest bardziej kontrowersyjny niż „próbówka”? Na pewno jest mniej znany. Traktowany jako coś następnego po In vitro.
Ale po kolei. Ponieważ określenie to nie należy do popularnych, najpierw wyjaśnię kim jest surogatka – zerknę do najpopularniejszej encyklopedii internetowej. Według Wikipedii, surogatka to kobieta, która przyjmuje do swojej macicy zapłodnioną in vitro komórkę jajową innej kobiety, która sama nie może zajść w ciążę, bądź nie mogłaby donosić swojej ciąży. Rola matki zastępczej sprowadza się do donoszenia ciąży, urodzenia dziecka i oddania go rodzicom[1]. Definicja ta klarownie określa kim jest surogatka i na czym polega jej rola, a jak to wygląda od strony prawnej?
W wielu krajach, takich jak Stany Zjednoczone, Wielka Brytania, Grecja, Finlandia, Ukraina czy Rosja „zawód” surogatki jest wcielony w życie od wielu lat i podlega precyzyjnej regulacji prawnej. Przepisy na ogół jasno mówią, w jakich okolicznościach para może szukać pomocy u matki zastępczej. Niejednokrotnie nakazują one potencjalnym surogatkom poddanie się specjalnym testom psychologicznym. Portugalia przygotowuje się do legalizacji instytucji surogatki dla bezpłodnych małżeństw. Grecja poszła jeszcze dalej i finansuje koszty opieki medycznej dla matki zastępczej. We Francji zaś sprawa ma się zupełnie inaczej. Tam jest to proceder nielegalny i podlegający karze. Podobnie temat ten rozpatruje się w Niemczech, Norwegii i Szwecji.
Polskie prawo 2 lata temu wprowadziło nowelizację określając, że matką jest kobieta, która urodziła dziecko. Wcześniej panowała zasada „Mater semper certa est, pater est, quem nuptiae demonstrant” co znaczy: „Matka zawsze jest znana, ojcem jest ten, na kogo wskazuje związek małżeński”. Kiedyś nie można było mieć wątpliwości, kto jest matką. Świat jednak szybko się zmienia dzięki medycynie i dotychczasowe zasady już nie przystają do rzeczywistości. Do tej pory to kto był matką było bezsporne. Dziś „matka” też przestaje być pewna.
W związku z tym kobieta, która urodzi dziecko z uzyskanego poprzez in vitro zarodka innych osób (tzw. surogatka), będzie jego matką w rozumieniu prawa. Ta zmiana oznacza, również, że decydującym dla macierzyństwa jest fakt urodzenia dziecka. Jeżeli zatem w akcie stanu cywilnego wskazana zostanie inna kobieta niż ta, która faktycznie urodziła dziecko będzie można żądać zaprzeczenia macierzyństwa. Ten przepis może spowodować, że matki – surogatki będą teraz częściej występowały i walczyły o swoje prawa. Umowy między matkami zastępczymi a bezpłodnymi rodzicami wykorzystują lukę prawną, mówiącą o adopcji ze wskazaniem. Matka – surogatka – zrzeka się swoich praw wskazując we wniosku prawowitych opiekunów dla swojego dziecka. Jednocześnie rodzina adopcyjna składa wniosek o pełne przysposobienie tego dziecka. Decyzją Sądu zostaje przyzne prawo do opieki i w ten sposób rodzice zlecający stają się pełno prawnymi opekunami dziecka surogatki.
Zawiłości i luki prawne nie stanowią przeszkody dla funkcjonowania instytucji surogatek, wręcz przeciwnie. Sieć internetowa pełna jest ogłoszeń, a agencje pośredniczące rosną jak grzyby po deszczu. To one zarabiają najwięcej na tym “przedsięwzięciu”. Postanowień, które bezpośrednio regulowałyby kwestię zastępczego macierzyństwa nie zawiera także Europejska Konwencja Bioetyczna. Jedynym zapisem, który można byłoby odnieść do tej problematyki jest art. 21, który stanowi, iż: „Ciało ludzkie ani jego części – jako takie – nie mogą stanowić źródła korzyści finansowych”. A w przypadku surogatek korzyść ta jest szacowana pomiędzy 30 a 150 tysięcy złotych. Dlatego w Polsce głównym powodem, podjęcia „pracy” surogatki jest aspekt finansowy. Jest to dla nich czysty interes, sposób na rzekomo, łatwy pieniądz. Zainteresowani ponoszą ogromne koszty, dostając zaledwie umowę mającą im zagwarantować, że za 9 miesięcy zostaną szczęśliwymi rodzicami. Niestety na nic im ta umowa, jeżeli matka zastępcza zmieni zdanie (historia zna takie przypadki). Istnieje więc duże i realne ryzyko, że biologiczni rodzice zamiast cieszyć się swym maleństwem, będą prowadzili z surogatką wojnę w sądzie. Nikt przecież nie jest w stanie zagwarantować, że matka zastępcza nie pokocha tej małej Istoty, która rozwijała się pod jej sercem. Gdyby pokochała, czy można się dziwić? Czy można potępiać? A co się stanie, gdy dziecko urodzi się chore? Wszyscy umyją ręce, a w Domu Dziecka przybędzie kolejny nieszczęśliwy mały człowiek? A jeśli rozmyślą się rodzice biologiczni? Kto wtedy zaopiekuje się dzieckiem?
Nikt, kto bezskutecznie nie starał się o dziecko, nie jest w stanie wczuć się w położenie pary, która decyduje się na tak dramatyczny i ryzykowny krok, jakim jest wynajęcie surogatki. A co przeżywa kobieta, która przez 9 miesięcy nosi w sobie maleńkiego człowieczka, czuje jak rośnie, jak się rozwija, w potem je oddaje? W tym temacie możemy się spodziewać skrajnych odczuć. Skrajności te wynikają z wielopłaszczyznowości problemu, w którym niebagatelne znaczenie mają względy etyczne i uczucia. Regulacja tej kwestii wydaje się niezbędna chociażby dlatego, że skoro medycyna daje takie możliwości, to dlaczego ludzie mają ich nie wykorzystać? Czy korzystanie z usług surogatek byłoby łatwiejsze do zaakceptowania, gdyby nie stanowiło źródła dochodu? Czy w przypadku, kiedy wszystko po 9 miesiącach kończy się szczęśliwie, surogatka oddaje dziecko, a biologiczni rodzice otaczają je miłością, nadal jest to złe rozwiązanie? Podobnych pytań są tysiące, a odpowiedź na żadne z nich nie jest prosta i jednoznaczna.
Aby jednak uregulować prawem to, co przecież jest już faktem, niezbędna jest merytoryczna dyskusja pomiędzy zwolennikami i przeciwnikami tej drogi do macierzyństwa. Zachęcam więc do dyskusji, w której konieczna jest otwartość na wysłuchanie argumentów obu stron.
Moim zdaniem – handel brzuchami. Dlaczego nie pomoc bezpłodnym? Bo sposobów, by pomóc jest mnóstwo innych! Nie trzeba rodzić komuś dziecka…
ja bym nie byla tak pochopna w osadzaniu. Nikt nigdy nie wie jak sie zachowa. Jakiej pomocy szukac bedzie i tak dalej. I znow wychodzi Nasze latwe osadzanie wszystkiego w kolo. ja sie nie bede opowiadac po zadnej ze stron. nie bede okreslac zle czy dobre, bo nie mi to sadzic. i nie wiem nigdy co ja bym zrobila gdybym nie mogla miec dziecka.
Ja też nie wiem co bym zrobiła… Ale dziwnie by było, gdybym miała odebrać innej matce dziecko – mimo, że niby miałoby to być wcześniej umówione…
To nie jest osądzanie, a jedynie wyrażanie własnej opinii. Surogatki to nie jest jedyny sposób na posiadanie dziecka, kiedy nie można samej go urodzić, dlatego – zawsze jest wybór. Choćby – adopcja. Tyle dzieci czeka na rodzinę, która je pokocha… Są wśród nich tez noworodki, dlatego nieustannie dziwi mnie do jakich „dziwnych” kroków posuwają się ludzie, by mieć dzieci, podczas gdy rozwiązania są znacznie prostsze…
z tymi noworodkami to chyba ciężko, bo cały proces adopcyjny trwa na tyle długo, że ten noworodek dawno już chodzi – albo i mówi…
Masz rację, że to nie jedyny sposób. Dla mnie też to handel brzuchami i jakoś mnie to nie przekonuje, ale gdybym nie mogła mieć dzieci, a inne sposoby by zawiodły, nie wiem, czy nie sięgnęłabym i po cudzy brzuch. Po prostu nie jestem w stanie sobie tego wyobrazić.
Fakt. Proces adopcji trochę trwa ale kiedy się już go przejdzie,to po prostu się czeka. Znam osoby które adoptowały takie maluchy. I wcale nie było tak,ze „wybrali” dziecko i zaczęli działać z formalnościami. Wręcz przeciwnie.
Ja sama nie wiem jak bym postąpiła, choć nie jestem przeciwniczką tego rozwiązania, nie uważam też że jest to rozwiązanie idealne, ale zawsze jest to szansa na bycie rodzicem dla tych, którzy w inny sposób nie mogą. Przede wszystkim nie wolno nam ze względu na nasze oobiste przekonania odbierać innym prawa do szczęscia jeśli nie wyrządzają przy tym nikomu krzywdy.
Stawiając się w roli kobiety, która nie może mieć dzieci, a pragnie tego- próbowałabym wszystkiego! Ale jednocześnie sprzedaż swojego brzucha jest dla mnie okropnym! Nigdy nie zapomnę chwili, kiedy podano mi 1 raz córkę na ręce- jak miałabym ją potem oddać obcym ludziom?! To jest straszna…
Ja też nie rozumiem tego jak można oddać własne dziecko – czy to nowo narodzone, czy już żyjące chwilę na tym świecie. Trzeba być albo bez uczuć, albo zdesperowanym.
ciężki temat…ogromna szansa dla rodziców, którzy od lat starają się o dziecko i będą mogli stworzyć rodzinę ale takie przypadki powinny być uregulowane przez prawo jednoznacznie i chronić prawa rodziców „adopcyjnych”. Pewnie mnie wykrzyczycie „a co z kobietą, która nosi dziecko przez 9 m-cy!?”…otóż jeśli decyduje się na taką pomoc powinna być świadoma konsekwencji i poddania badaniom psychiatrycznym co do motywacji decyzji o zostaniu surogatką…zwłaszcza jeśli komórka jajowa i plemnik należą do rodziców dla których nosi dziecko… ostatnio oglądałam program o surogatkach i podziwiam te kobiety, trzeba mieć niesamowitą siłę psychiczną i prawdziwą chęć pomocy… to ogromnie trudne oddać dziecko,… Czytaj więcej »
zgadzam się z Tobą. Poza tym wszystkim dodałabym, że miałaby to być BEZPŁATNA forma pomocy, a jedyne, ewentualne koszty jakie mieliby ponieść przyszli rodzice to opieka lekarska- wtedy utwierdziłoby mnie w przekonaniu, że to nie jest handel brzuchami, a pomoc.
sama ciąża dla kobiety jest cudownym ale jakże wymagającym stanem u kobiety, czasem znosimy ją bardzo ciężko, mdłości, zgaga i inne dolegliwości ale tez ciaża zagrozona, kiedy trzeba leżeć i niezmiernie na siebie uważać… to nie jest takie proste… to jest przecież dla kobiet które się na coś takiego zdecydują ogromne poświęcenie, dlaczego mają to robić za darmo? uważam, ze jeśli ta kwestia byłaby prawnie uregulowana to dlaczego nie miałoby być za to wypłacone zwyczajne wynagrodzenie? moim zdaniem o handlu brzuchami mozna mówić wtedy jeśli jest to wykonywane poza prawem, ale w państwie prawa takie kwestie powinny być uregulowane i… Czytaj więcej »
dla mnie mniej więcej jest tak jak w tym przypadku- zgłosiłam się do banku komórek macierzystych oraz wyraziłam zgodę na oddanie moich narządów po śmierci i nie chcę za to pieniędzy, robię to z potrzeby serca i myślę, że tu powinno być tak samo. Choć nie porównuję sytuacji, ciąża trwa dłużej i nie jest obojętna dla organizmu.
Może to zabrzmieć dziwnie, ale kiedyś sama myślałam o tym, by urodzić dziecko dla własnej siostry… Tak długo starali się i nic nie wychodziło, widziałam jak są nieszczęśliwi… Potem jednak udało się, mają dwójkę wspaniałych dzieciaków 🙂 ale myśląc o tym dzisiaj, kiedy też mam dwójkę dzieci, nie do końca potrafię sobie wobrazić, bym mogła je oddać po 9 miesiącach troski i kochania.
Jeżeli pomoc taka jest naprawdę pomocą, to można przecież płacić za opiekę, ew. jakieś porządne odżywianie się – ale by wynająć brzuch jak przechowalnię, to mi się do końca nie podoba…
Surogatki, rzadko wiaza sie emocjonalnie z dzieckiem, dla nich to job podobna praca jak bycie sprzedawczynia czy sekretarka. Rzadko zdarza sie zeby kobieta zostala altruistyczna surogatka raczej podchodza do tego jak do biznesu.
ciezki temat, nie mi osadzac, sama nie wiem co bym zrobila nie mogac miec dzieciatka, smutny jest los kobiet nie mogacych nosic pod serduszkiem fasolki, zapewne wiele by oddaly aby moc poczuc cud pierwszego ruchu swojego dziecka, pamietam jak zwykla czkawka mojej Bee doprowadzala mnie do lez szczescia:)) odnosnie surogatek pomoc pomoca, myśle jednak ze za takie poświęcenie coś się należy… próby invitro są diabelnie drogie i nikt się nad tym nie rozczula, więc czemu nie wynagrodzić kobiety która nosi Twoje dzieciątko!!!!?
Uważam, że bycie surogatką powinno być legalne, ale na zasadzie banku mleka kobiecego, czyli nieodpłatnie.
Urodzenie dziecka dla kogoś to wg mnie ogromny akt miłości do tej osoby jak i również akt poświęcenia miłości do dziecka.
Nie sprzedałabym brzucha, ale rozważyłabym takie poświęcenie dla bliskiej mi osoby, która nie może mieć dzieci a bardzo tego pragnie. Pod warunkiem, że miałabym pewność, że dziecko będzie w tej rodzinie szczęśliwe, bo poniekąd traktowałabym je jak swoje.
To tak hipotetycznie oczywiście 🙂
Zgadzam się z Przedmówczynią, jednak uważam, że największym dylematem jest tu kwestia nie tyle pieniędzy czy związku Surogatki z „Najemcami”, a problem etyczny związany z samą Matką zastępczą – Być może pomocna byłaby regulacja prawna stanowiąca, że matką zastępczą może zostać kobieta, która już urodziła dziecko – czyli kobieta, która w pełni świadomie podejmie taką decyzję. Wiedząc, jakie uczucia i emocje są związane z ciążą oraz urodzeniem dziecka. Bo przecież zarówno „oddanie” dziecka jego genetycznym rodzicom, jak i „rozmyślenie się” i wycofanie z takiej umowy – jest źródłem niewyobrażalnego cierpienia dla jednej ze stron. A każdy z nich ma „rację”.
Dziwne dla mnie jest to, że kobieta nosząca pod sercem przez 9 miesięcy dziecko jest w stanie je tak po prostu oddać. Nawet jeśli taka była umowa.
Jestem zdania, że dziecko w brzuszku mamy też potrzebuje czułości, rozmowy i głaskania, dlatego często głaskałam swój brzuch, mąż się do niego tulił, mówiliśmy do maleństwa. Wierzę, że dzięki temu dziecko lepiej się rozwija.
A te matki tego nie robią? Traktują dziecko tylko jak towar? Średnio mi się to podoba :/
„Dziwne dla mnie jest to, że kobieta nosząca pod sercem przez 9 miesięcy dziecko jest w stanie je tak po prostu oddać. Nawet jeśli taka była umowa.” – Nikt nie powiedział, że tak jest, że to jest takie proste… „Jestem zdania, że dziecko w brzuszku mamy też potrzebuje czułości, rozmowy i głaskania, dlatego często głaskałam swój brzuch, mąż się do niego tulił, mówiliśmy do maleństwa. Wierzę, że dzięki temu dziecko lepiej się rozwija. A te matki tego nie robią? Traktują dziecko tylko jak towar? Średnio mi się to podoba :/” – bycie surogatką chyba nie zabrania głaskania brzucha? Ja bym… Czytaj więcej »
Dla mnie też niewyobrażalne jest, jak można oddać dziecko, które nosi się 9 miesięcy pod sercem. Rozumiem, że takie kobiety powinny być od początku świadome w jakim celu zachodzą w ciążę, jednak…teoria to jedno a praktyka drugie. Ciąża to wyjątkowy stan, noszenie pod sercem maleństwa nie może się równać z żadnymi innymi emocjami w ciągu całego życia kobiety…Dlatego tak często zdarzają, się sytuacje, że surogatka po narodzinach dziecka jednak nie oddaje go rodzicom… i wtedy tragedia jest jeszcze większa: rozczarowanie, ból, walka o dziecko… Moim zdaniem to nie jest dobry sposób! Kobieta decydująca się na wynajmowanie brzucha powinna mieć wyjątkowy… Czytaj więcej »
A rodziny zastępcze tez podziwiam, ale porównanie ich do surogatek moim zdaniem nie jest słuszne.
Ja też podziwiam rodziny zastępcze, ale to całkiem coś innego niż surogatki. One kochają dziecko, opiekują się nim wiedząc, że nie od nich wyszło i nie na ich domu zakończy wędrówkę.
Gorzej gdy surogatka stwierdzi, że jednak nie chce oddać dziecka. Ma do tego prawo?
Wiem, że surogatkom nie zabrania się głaskania brzucha, ale skoro od samego początku są zdecydowane oddać dziecko jego rodzicom, to nie wiem, czy troszczą się o maleństwo od chwili poczęcia. Nie mówię, że tego nie robią, po prostu nie wiem tego.
Sądzę jednak, że nie chcą się do maleństwa przywiązywać, by potem nie musieć cierpieć (bo chyba jednak mają jakieś uczucia, prawda?). WIęc może ograniczają kontakt z dzieckiem do minimum? Do zera?
Ale to tylko takie moje gdybania. Nie znam żadnej surogatki, więc ciężko coś tak naprawdę powiedzieć na ten temat.
pozwolę sobie zabrać głos w tej sprawie, jako że zajmuję się naukowo zagadnieniem macierzyństwa zastępczego, zaś uregulowania prawne nie dla każdego muszą być jasne. w rozumieniu obecnego polskiego prawa macierzyństwo zastępcze jest zabronione, co oznacza, iż matką dziecka jest w rozumieniu przepisów kobieta, która je urodziła, nawet jeśli udowodnione jest pochodzenie komórki jajowej, bądź obydwu komórek rozrodczych od kogo innego. Tak więc surogatka, która „umówi się” np. z małżeństwem, że po porodzie „wyda” im dziecko, a nie zechce tego zrobić, nie poniesie za to żadnych konsekwencji prawnych, ponieważ to ona jest w świetle prawa jego mamą. Rodzice, którzy „zamówili” dziecko,… Czytaj więcej »
Jeśli są wokół tej sprawy takie komplikacje, to nie popieram tego… Dziecko to nie zabawka. Ja mysle, że wszystko w naszym życiu jest ma sens, nawet brak dziecka też ma sens, bo może akurat to ta para została wybrana, żeby stworzyć dom dla dziecka, które zostało „wyrzucone z gniazda”. Te wszystkie „techniki” by miec dziecko na siłę trochę mnie przerażają. Długo staraliśmy sie o dziecko, mieliśmy w związku z tym myśli, że dzieci nie będzie, więc naprawdę rozumiem jakie to ogromne pragnienie. Ale są pewne granice.
ja bym nie urodziła, nie dałabym rady oddać dziecka ale gdybym długo starała sie o dziecko i nie miała innej możliwości nie wiem czy nie zdecydowałabym sie na takie rozwiązanie, ciężko jest mówić gdy