Targi 23 października 2019

Targi Mamaville Gdańsk vol. 5

Targi Mamaville w Gdańsku już po raz piąty! Tym samym ta rodzinna impreza udowadnia, że w Gdańsku jest miejsce nie tylko na słynny Jarmark Dominikański. Tym razem na zakupy zapraszamy całe rodziny.

W niedzielę, 27 października, w Amber EXPO, ul. Żaglowa 11 w Gdańsku, odbędzie się piąta edycja Targów Mamaville dla mamy i dziecka. Podobnie jak w poprzednich latach, tak i tym razem nie zabraknie ciekawych propozycji dla starszych i młodszych gości targów. Także rodzice, którzy dopiero za jakiś czas powitają na świecie swoje maleństwo, będą mile widziani. Dla nich to okazja do skompletowania bądź uzupełnienia wyprawki dla noworodka.

Targi Mamaville to impreza szczególna, łączy w sobie zakupy (a kto z rodziców nie lubi robić prezentów swoim dzieciom?) z atrakcyjną formą spędzania czasu. Targi Mamaville bowiem, to nie tylko zakupy, to także warsztaty dla rodziców i dzieci oraz strefa relaksu – gdzie będzie można odpocząć, ale i posilić się między zakupami i warsztatami. Organizatorzy zapewniają, że nie zabraknie potraw dla wegetarian i wegan.

W tym roku w Gdańsku swoje nowe projekty jak zwykle zaprezentują kreatywne mamy, które w coraz liczniejszym gronie udowodniają, że macierzyństwo nie musi oznaczać wykluczenia z życia zawodowego. Na ich stoiskach będzie można znaleźć interesujące propozycje ubranek, zabawek, akcesoriów, mebelków i wiele innych niespodzianek. Nie zabraknie też oferty dla kobiet w ciąży.

Strefa edukacyjno-rozrywkowo-warsztatowa w tym roku będzie szczególnie bogata. Wszystkie szczegóły dostępne są na stronie wydarzenia na Facebooku. Warsztaty i zajęcia są bezpłatne, obowiązuje rejestracja i kolejność zgłoszeń. Zapisów można dokonywać na tej stronie.

Na targi można przybyć samochodem (do dyspozycji gości będzie 1000 miejsc parkingowych) lub komunikacją miejską. Przestronna hala Amber Expo jest bardzo gościnna dla małych dzieci – rodzice mogą swobodnie wprowadzić wózki. Przewidziano też kącik dla mam i dzieci, idealny, by nakarmić lub przewinąć maluszka.

 

Co trzeba zapamiętać?

Miejsce wydarzenia: Amber EXPO, ul. Żaglowa 11 w Gdańsku

Data: 27 października

Godziny otwarcia: 10 – 17

Wstęp: wolny

 

Blog W Roli Mamy tradycyjnie obejmuje Targi Mamaville patronatem medialnym. 

 

Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Dom 20 października 2019

Nawilżacz powietrza Carruzzo HTJ-2119 – Recenzja na czasie

Z czym Wam się kojarzy sezon grzewczy? Mnie z suchym powietrzem. Czy wiecie, że suche powietrze wpływa na to, że częściej się przeziębiamy i boli nas głowa? By temu przeciwdziałać, możemy zaopatrzyć się w nawilżacz powietrza. 

Czekasz na dziecko?

Kolejnym powodem, dla którego warto posiadać w mieszkaniu nawilżacz, jest dziecko. Minimalny poziom nawilżenia powietrza powinien wynosić co najmniej 40 procent, optymalny 50-60 procent. Gdy mamy małe dziecko, zawsze powinno nam zależeć na prawidłowej wilgotności powietrza. Nasza rodzina niedługo się powiększy i jednym z pierwszych gadżetów, który pojawił się w naszym domu, jest nawilżacz ultradźwiękowy Carruzzo HTJ-2119 z funkcją zimnej lub ciepłej mgiełki. Nim nowy członek rodziny rozpocznie swoją przygodę z nawilżaczem minie trochę czasu, na razie testerami została reszta domowników. 

carruzzo

Małe jest piękne

Niech Was nie zmylą niewielkie wymiary urządzenia (32 × 25 x 15 cm). Wydajność tego „malucha” zachwyca – 350 ml/h pozwala na swobodne nawilżenie pomieszczenia o maksymalnej wielkość 40m² przy bardzo niskim poborze energii elektrycznej (40W). Ponadto Caruzzo HTJ-2119 jest bardzo cichy. Jego praca jest bezszelestna, bo czym jest emisja hałasu do 35 dB? Dla porównania szept to 20 dB a tykanie zegara – 30 dB.

Wielkość nawilżacza pozwala postawić go w dowolnym miejscu, wszędzie świetnie się komponuje, a nowoczesny design cieszy oko i powoduje, że urządzenie ładnie się prezentuje.

Jonizacja i aromaterapia

Carruzzo HTJ-2119 to nie tylko nawilżacz powietrza. Jest to również jonizator i aromatyzer w jednym. Podczas produkcji mgiełki nawilżacz wytwarza jony ujemne, które odświeżają i oczyszczają powietrze w pomieszczeniu oraz neutralizują szkodliwe jony dodatnie i niwelują wytrącanie się pyłków, kurzu i innych zanieczyszczeń powietrza, gromadzących się w pomieszczeniu. Praca nawilżacza faktycznie uwidacznia, jak wielkim problemem bez niego jest emisja kurzu w pomieszczeniach. Dzięki niemu udało się ograniczyć jego zbieranie się. 

Dodatkowo urządzenie wyposażone jest w funkcję aromaterapii. Olejki umieszcza się w specjalnym przeznaczonym do tego pojemniku zlokalizowanym w podstawie nawilżacza z boku urządzenia. Po dodaniu kilku kropli przyjemny zapach wypuszczany jest razem z mgiełką i wypełnia pomieszczenie.

carruzzo

Inteligentny nawilżacz

Carruzzo HTJ-2119 wyposażony jest w higrometr i termometr, dzięki czemu po włączeniu urządzenia na samym środku wyświetlacza (panel dotykowy LCD) mamy widoczny poziom nawilżenia i temperaturę pomieszczenia, w którym jest ustawiony. Na panelu dotykowym samodzielnie możemy ustawić dowolną wilgotność w zakresie od 40 do 80 procent, skokowo co 5 procent. Dzięki specjalnej funkcji automatycznego utrzymywania wilgotności, możliwe jest ustawienie określonego poziomu nawilżenia w pomieszczeniu np. 50 procent i nawilżacz sam będzie utrzymywał ustawioną wartość nawilżenia. Gdy poziom będzie poniżej 50 procent, nawilżacz sam automatycznie się włączy, a gdy wilgotność osiągnie 50 procent nawilżacz automatycznie się wyłączy. Urządzenie nawilża delikatnie, stabilnie, a co najważniejsze, nie pozostawia mokrych plam na meblach.

carruzzo

Nawilżacz wyposażony jest w 3-stopniowy poziom parowania, więc możemy go ustawić w zależności od naszych preferencji. Dodatkowo mamy możliwość wyboru wypuszczania ciepłej lub zimnej mgiełki. Ciepła mgiełka będzie idealna w zimne dni ogrzewając powietrze w pomieszczeniu. Natomiast zimna mgiełka nieoceniona będzie w gorące dni, szczególnie w pomieszczeniach klimatyzowanych. Temperaturę mgiełki zmienia się specjalnym przyciskiem na panelu dotykowym lub pilocie. Mgiełka wodna wypuszczana jest przez dwie dysze regulowane niezależnie w zakresie 360°, co pozwala na swobodne ustawienie kierunku parowania. Nawilżacz został wyposażony w timer, dzięki któremu można swobodnie ustawić czas pracy urządzenia od 1 do 12 godzin. Na pełnym zbiorniku (4,5 l) wg danych producenta może przepracować 36 godzin. Przyznam szczerze, że skrupulatnie nie liczyłam czy faktycznie na tyle starcza, ale używając go przez 5 dni, wieczorem nie musiałam dolewać do niego wody.

Ponadto niedobór wody zawsze sygnalizowany jest na panelu głównym. Bez obaw można zostawić pracujące urządzenie na noc, gdy zabraknie wody, a urządzenie będzie w tym czasie pracować, to po prostu samoczynnie się wyłączy. To lubię, bezpieczny sen bez czuwania.

Miło zaskoczyła mnie obecność w urządzeniu filtrów. W podstawie urządzenia znajdują się: filtr ceramiczny wody w korku zbiornika oraz filtr powietrza.

Do nawilżacza dodany jest również mały pilot zdalnego sterowania, który zasilany jest jedną okrągłą baterią płaską CR2025L. Plus dla producenta za dobre zabezpieczenie miejsca włożenia baterii, tak by po wpadnięciu pilota w małe, niepowołane ręce nie udało się dostać do baterii. Pilot posiada te same funkcje, jakie ma panel dotykowy.

Dotykowy panel LCD posiada opcje:

On/off – włączenie/ wyłączenie urządzenia

Heat – włączenie/ wyłączenie ciepłej mgiełki

Humidity – ustawienie mocy emitowanej mgiełki od poziomu 1 do 3

Humidity Setting – ustawienie poziomu wilgotności według własnych preferencji w zakresie 40-80 proc.

Timer – możliwość ustawienia nawilżacza, tak by działał określoną ilość godzin

Sleep – tryb uśpienia wyłączający podświetlenie panelu dotykowego.

carruzzo

Reasumując…

nawilżacz Carruzzo HTJ-2119 to strzał w dziesiątkę! Odkąd pojawił się w naszym domu, zmiana jakości powietrza jest wyraźnie wyczuwalna. Dodatkowo liczę, że w sezonie wiosenno-letniego pylenia pomoże synowi (alergikowi) odetchnąć pełną piersią w domu bez alergizujących go pyłków. Wspólnie ustaliliśmy, że po narodzinach córki urządzenie stanie w jej pokoiku i stamtąd będzie oczyszczało, nawilżało i jonizowało powietrze w całym mieszkaniu.

 

Subscribe
Powiadom o
guest

14 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Doninika
Doninika
4 lat temu

W instrukcji jest podane że nawilżacz posiada tryb lampki nocnej posiadam ten nawilżacz ale po włączeniu tejże lampki nic nie świeci jak to ma wyglądać?

Sylwia
Sylwia
4 lat temu
Reply to  Doninika

Podejrzewam,że chodzi o funkcje sleep i jej używanie. Gdy funkcja jest włączona cały wyświetlacz i wewnętrzne podświetlenie jest wyłączone mimo pracy nawilżacza. W trybie pracy normalnej wszystko jest podświetlane, co wieczorem i nocą daje delikatne światło i nawilżacz może służyć jako lampka. Samoczynnie urządzenie, nie zauważyłam by pełniło rolę lampki.

Arek
Arek
2 lat temu
Reply to  Doninika

Pod obudową zbiornika wody jest łapka która niby ma działać jako nocna. W rzeczywistości jest to bezsensowne rozwiązanie ponieważ nic ona nie wnosi w dodatku nie ma możliwości jej wyłączenia. Święci ciągle.

Iwona
Iwona
4 lat temu

Witam, mam pytanie odnoście napełniania wody. Zbiornik nie jest przenośny? Wodę trzeba dolewac stacjonarnie? Niestety instrukcja zaginęła

Sylwia
Sylwia
4 lat temu
Reply to  Iwona

Zbiornik spokojnie można wyjąć, nalać wody i znów umieścić w nawilżaczu. Nie jest zamocowany na stałe.

Arek
Arek
2 lat temu
Reply to  Iwona

Zbiornik jak najbardziej jest przenośny, inaczej nie byłoby możliwe nalanie wody. Według mnie lepsze byłoby rozwiązanie z nalewaniem od góry.

Bartek
Bartek
4 lat temu

Witam. Chciałem kupić ten nawilżacz ale wydaje mi się, że informacja o jonizacji jest nieprawdziwa. Nigdzie w instrukcji nie znalazłem takiej informacji że ten nawilżacz posiada taką funkcję. Widziałem we wyższym modelu taka funkcję ale wtedy wraźnie widać na panelu w urządzeniu że funkcja ION jest , można ją włączyć lub wyłączyć. Proszę o wyjaśnienie, może czegoś nie rozumię.

Mirella
Admin
4 lat temu
Reply to  Bartek

Działanie tego nawilżacza opiera się na falach ultradźwiękowych, które oczyszczają powietrze oraz wodę zmieniając ją w parę. Zawsze podczas wytwarzania mgiełki następuje jonizacja.

Kasia
Kasia
4 lat temu

Zakupiłam ten nawilżacz wczoraj mi przyszedł jestem mega zadowolona. Ale nie znalazłam informacji na temat wymiany filtra wody czy też filtra powietrza.. Czy poprostu wystarczy je osuszac? Nigdzie nie mogę znaleźć takiej informacji czy są one po czasie do wymiany.

Kasia
Kasia
4 lat temu
Reply to  Kasia

Ktoś wie coś na ten temat hm?

Sylwia
Sylwia
4 lat temu
Reply to  Kasia

Według informacji uzyskanej od producenta nie ma konieczności wymiany filtrów, jednak jeśli ktoś chce filtry można zakupić i wymienić.

Arek
Arek
2 lat temu
Reply to  Sylwia

Czy może Pani podać gdzie konkretnie są dostępne te filtry?

Agnieszka
Agnieszka
4 lat temu

Gdzie taki nawilżacz można zakupić? Niestety nie potrafię znaleźć

Basia Heppa-Chudy
Editor
4 lat temu
Reply to  Agnieszka

My mamy nawilżacz od tego sprzedawcy na Allegro – https://allegro.pl/uzytkownik/Sdc24pl
Nie wiem, czy ma go nadal w swojej ofercie, ale gdyby nie – można zapytać, czy ma w planie jego sprzedaż 🙂
Pozdrawiam!

Lifestyle 18 października 2019

Jak to było, jak nie było komórek i internetu? A tak!

 – Mamusiu, a właściwie to jak to było, jak nie było telefonów ani internetu i trzeba było szybko coś komuś powiedzieć? No bo jak ja mam sprawę do A., to nie mogę czekać, muszę dzwonić albo pisać od razu. A co wy robiliście?

Zastrzeliła mnie. Właściwie nie wiem, skąd nam się ta rozmowa urodziła. Szłyśmy gdzieś i tak od słowa do słowa Duśka wciągnęła mnie w świat, o którego istnieniu już zapomniałam.

– Co my robiliśmy? No szliśmy do kogoś na przykład i mu mówiliśmy.

– Tak, do Gdańska też? Sama mówiłaś, że wtedy pociągi jeździły długo. A jak to trzeba było szybko?

– Listy też pisaliśmy.

– Przestań, list to sto lat idzie.

– Aaaa, czekaj, telegram jeszcze był. Telegramy się wysyłało.

– Co to jest telegram?

Telegramów już chyba nie ma. Mówię chyba, bo właściwie nie wiem, czy poczta jeszcze tę usługę świadczy. Ja sama zupełnie zapomniałam, że kiedyś taki wynalazek istniał. Przypomniałam sobie, grzebiąc w pamięci i szukając dawnych sposobów komunikacji.

Telegram w skrócie polegał na tym, że szło się na pocztę, dyktowało pani w okienku tekst, ona to swoimi magicznymi sposobami przesyłała na pocztę adresata, tam odczytywali, zapisywali i specjalny listonosz to zanosił. Telegram szedł jeden dzień i to się nazywało szybko. Tak sobie teraz myślę, że to był prototyp SMS-a. Płaciło się za liczbę znaków i trzeba się było streszczać, bo raz, że telegramy miały ograniczoną objętość, dwa – były drogie.

Kojarzy mi się jeszcze, że telegram można było nadać przez telefon i wtedy jego cenę doliczali do rachunku.

O ile ktoś miał telefon stacjonarny…

Telefony stacjonarne w czasach mojego dzieciństwa stanowiły luksus dla przeciętnego Kowalskiego nieosiągalny. Zresztą umówmy się, innych telefonów niż stacjonarne nie było. Tylko na rzadko przemycanych przez telewizję filmach amerykańskich można było zobaczyć telefony samochodowe. Traktowaliśmy je jak science fiction i tak naprawdę nie wierzyliśmy, że działają. No bo jak to tak? Bez podłączenia do żadnej linii?!

Znam ludzi, którzy na telefony czekali po dwadzieścia lat. Nie, nie żartuję.

Inna rzecz, nie istniały automatyczne połączenie międzymiastowe, międzynarodowe tym bardziej. Co do międzynarodowych to nie mam pewności, czy w ogóle istniały. Międzymiastowe trzeba było zamawiać. Polegało to na tym, że dzwoniło się na centralę, podawało numer, pod który chce się zadzwonić i się czekało. Na przykład dziesięć godzin. Czasem naprawdę ten telegram był szybszy od telefonu.

– A fax? Mamusiu, coś o faxie słyszałam?

O faxie też udało mi się zapomnieć, chociaż akurat faxy to chyba jeszcze istnieją. Zresztą one pojawiły się później, już w latach dziewięćdziesiątych, kiedy telefonia jakby nabrała rozpędu. Fax służył do przesyłania obrazów, były czymś w rodzaju xero na odległość. Najczęściej był czarno-biały, rzadko kto dysponował kolorowym, bo i jego cena i cena tuszu była zabójcza.

Na początku lat dziewięćdziesiątych, żeby nadać fax, szło się na pocztę, całkiem jak wcześniej z telegramem. W tym celu trzeba było mieć gotowy obraz do wysłania. Jeśli było to potwierdzenie zapłacenia rachunku np. na poczcie albo w banku, to najpierw szło się zrobić xero, bo fax przyjmował tylko format A4. Te potwierdzenia wysyłało się wtedy, gdy termin płatności był bliski, a popełniło się szaleństwo i zleciło w banku przelew. Przelewy szły dwa tygodnie. Czasem nawet trzy. Potwierdzenie nadania płatności miało być zabezpieczeniem przed odłączeniem gazu, prądu itp.

Z pierwszymi kontami bankowymi to w ogóle było śmiesznie

Wymóg posiadania konta w banku do przelewania pensji pojawił się też jakoś w latach dziewięćdziesiątych. Niby nie był obligatoryjny, ale jak zakład pracy (bo wtedy istniały jeszcze zakłady pracy) kazał, to się szło i zakładało. Co było na pewno sporym ułatwieniem dla księgowości i kadr, za to dla pracownika żadnym. Nie istniała bankowość elektroniczna ani karty do bankomatów. Bankomatów zresztą też nie kojarzę. Żeby wypłacić pensję, trzeba było wypełnić czek (czy ktoś dziś jeszcze używa czeków?!) i iść z nim do banku. I oczywiście odstać swoje w kolejce. Bo bank był jeden albo dwa (w moim mieście chyba tylko jeden w tamtych czasach) i kolejki stały naprawdę gigantyczne.

W obiegu były też weksle…

Tłok w bankach panował nieziemski, a każdy przy tym okienku stał sto lat, nie wiem, czemu. Może dlatego, że nie było komputerów i wszystko się wprowadzało ręcznie? Jak oni sobie w ogóle radzili bez komputerów?!

Kiedyś odstałam swoje uczciwie w kolejce, bo potrzebowałam weksel do szkoły (czy ktoś dziś w ogóle wie, co to jest weksel?!), a przy okienku usłyszałam, że akurat tu się skończyły i mogę sobie kupić w okienku obok… Co mniej odporni pewnie by stali jeszcze raz, ale ja już wtedy byłam pyskata 😛 Skończyło się tym, że pani z mojego okienka odkupiła weksel od pani z okienka obok i mi sprzedała. Nie mogła tak sobie od niej wziąć, bo kasa musiała się zgadzać, a weksle były drukami ścisłego zarachowania. Nie wiem czemu, bo niewypełniony weksel nie był nic wart. Niemniej jednak był drukiem urzędowym i płaciło się za niego.

Poczta zaufania publicznego…

…czyli niczym niezabezpieczone karteluszki zostawiane w miejscach ogólnodostępnych, to był wynalazek, z którym zetknęłam się na studiach. Jak się miało sprawę do kogoś z innego wydziału, a ten ktoś akurat miał zajęcia, to się pisało do niego kartkę i zostawiało w miejscu do tego przeznaczonym, na przykład przyczepiało szpilką do wydziałowej tablicy albo zostawiało w szatni na kracie. Na wierzchu pisało się imię i nazwisko adresata. RODO nie istniało, na punkcie ochrony danych osobowych nikt nie miał obsesji. Nie słyszałam, żeby kiedykolwiek taki list trafił w niepowołane ręce. Kiedyś to były czasy…  

 

Zobacz inne wpisy o tej tematyce:
Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
top-facebook top-instagram top-search top-menu go-to-top-arrow search-close