Wiki i jej Sekret – widzieliśmy przedpremierowo najlepszy film familijny tej zimy!
Wiki i jej Sekret to ciepła opowieść familijna o dziewczynce, która przygarnęła młodego wilka i zaprzyjaźniła się z nim. Film wejdzie na ekrany kin 4 lutego, a my już dziś przekonamy Was, że to obowiązkowa pozycja do obejrzenia tej zimy.
Historia filmu dzieje się w górach, gdzieś we Francji. Stary kamienny dom ma być nowym schronieniem dla Wiki i jej taty. Dziewczynka boleśnie przeżyła stratę ukochanej mamy. Jej trauma jest do tego stopnia silna, że mała w ogóle nie mówi. Wyprowadzka w góry to pomysł jej ojca – Stefana. Kompletne odludzie ma być antidotum na stres i próbą powrotu do normalności. Jednak Wiki twardo milczy.
Więcej szczegółów zdradzi Wam poniżej Duśka, ja powiem tylko tyle: uwielbiam filmy familijne, bo każdy, niezależnie od wieku, znajdzie tu coś dla siebie. Tak samo jest z Wiki i jej Sekretem. To nie jest film dla dzieci, który ogląda się, ukradkiem zerkając na zegarek. To historia, która wciąga i porywa, także dorosłych. A paniom po cichu powiem, że tacie Stefanowi głosu użyczył Marcin Dorociński 😉
To, co mnie, jako mamie podobało się w tej historii, to prosty sposób jej opowiedzenia, dopasowany do młodego odbiorcy. W filmie jest bardzo mało postaci pierwszoplanowych, właściwie można je policzyć na palcach jednej ręki. Akcja jest jednowątkowa i bardzo łatwo ją śledzić. Nawet młodsze dzieci nie powinny się poczuć zagubione, chociaż jeśli chodzi o wiek odbiorców, to zgadzam się z Duśką. Siedem lat to minimum.
Całość została tak pomyślana, by nawet najtrudniejsze wydarzenia zostały przekazane w formie przystępnej dla dzieci. Nie znajdziecie tu przemocy ani scen, na które nie powinny patrzeć. No, może poza jedną, ale nawet ta moim zdaniem nie jest całkiem realistyczna.
Jeśli chcecie się upewnić, czy film na pewno nadaje się dla Waszych dzieci, obejrzyjcie zwiastun. Ale uczciwie ostrzegam, on w pewien sposób zdradza zakończenie. Mnie osobiście nie odebrało to przyjemności z oglądania, Duśce też nie.
Film przesycony jest uczuciami i to wcale nie jest przesada z mojej strony. Dziewczynka kocha i jest kochana. Jej tata niemal staje na rzęsach, by przywrócić jej normalne dzieciństwo (co wcale nie jest łatwe, bo przecież on też tęskni za żoną) i wywołać uśmiech na twarzy małej córeczki. Z kolei Wiki wszystkie uczucia przelewa na wilka, który towarzyszy jej wszędzie z wyjątkiem szkoły.
Nie będę też ukrywać, że film wywołuje łzy wzruszenia. Nie wiem, która z nas miała bardziej mokre policzki – ja czy Duśka. Mąż udawał, że się trzyma, ale naszym zdaniem tylko udawał 😉
A teraz oddaję głos mojej dwunastoletniej córce:
Wiki i jej Sekret to film o prawdopodobnie 9-letniej dziewczynce, która przygarnia do domu małego wilczka – prezent od pewnego starszego pana. Nawiasem mówiąc, Wiki wraz z jej ojcem wybrali się na wędrówkę, która skończyła się zabłądzeniem i to właśnie ten starszy pan wskazał im dalszą drogę, a przy okazji podarował dziewczynce, jak sam uznał, „dar lasu”.
Początkowo Wiki ukrywa przed swoim tatą obecność zwierzaka w pokoju, jednak coś takiego, jak można się domyślić, trudno ukryć. Tata Wiki dowiaduje się o „psiaku” około dzień później. Jednak kiedy ów „husky” rośnie, okazuje się, że psiak to żaden husky, ani owczarek, a po prostu wilk, o czym jeszcze do niedawna wiedzieli tylko Wiki i starszy pan. Tata Wiktorii zdaje sobie sprawę z tego, że nie mogą dłużej zatrzymać zwierzaka u siebie, wiedząc, że jest on wilkiem. Co prawda wilk nie stanowi zagrożenia dla ludzi, jednak okoliczni pasterze boją się o owce, a w ostateczności gotowi będą sięgnąć nawet po broń. Sekret nie jest bezpieczny. Pytanie, co dalej? Dziewczynka nie będzie chciała ot tak rozstać się z Sekretem. Ale też nie może z nim dłużej mieszkać…
Film ogólnie podobał mi się. Jednak ważne ostrzeżenie – przygotujcie chusteczki albo chociaż załóżcie bluzki z długim rękawem, zanim siądziecie do oglądania! Historia jest naprawdę emocjonalna i wzruszająca.
Uważam, że jeśli chodzi o kategorię wiekową, to górnej granicy nie ma, ale dolną granicę postawiłabym… do końca nie wiem gdzie, ale w przedziale 7-10, to zależy od wrażliwości dziecka. Nie ma tam drastycznych scen, jednak tak jak mówiłam, emocje są bardzo dobrze odwzorowane. Szczerze mówiąc, nie jestem pewna czy ja w wieku 7 lat (teraz mam prawie 13) nie przeżyłabym tego zbyt mocno.
Bardzo podobała mi się muzyka. Genialne jest to, że podkładem były prawdziwe instrumenty. Piosenki nie były przerobione komputerowo, przekształcone, jak w wypadku większości utworów w dzisiejszych czasach. Muzyka wpasowała się genialnie w krajobrazy Francji, które naprawdę są po prostu śliczne. Takie… zielone i bardzo naturalne, dużo kwiatków, żółtych, różowych, zielonych drzew liściastych. Po prostu się zachwyciłam tym wszystkim 😉
Bardzo dziękujemy Pani Izie z Best Film za umożliwienie nam przedpremierowego obejrzenia filmu. To była prawdziwa przyjemność dla całej naszej rodziny 😉