[Wpis konkursowy] Kamienie Milowe

Wiele mam w Polsce zajmuje się prowadzeniem blogów i z roku na rok przybywa blogujących matek. Ideą konkursu jest promowanie blogów pisanych przez mamy oraz uhonorowanie i nagrodzenie autorki najciekawszego wpisu.
Oto praca konkursowa jednej z mam blogerek.
Autorka: Mysza
Blog: Kamienie Milowe
Refleksyjnie w roli Mamy…
Głęboko, gdzieś tam w środku, mam zakorzeniony obraz idealnej Matki. Mamy, która nie osądza, kocha bezgranicznie, pomaga bezinteresownie, poświęca się w milczeniu, dzieli się radością, której jej samej czasem brakuje, ma żelazną cierpliwość, bije od niej spokój, potyka się (bo przecież jest realną istotą), ale się podnosi, popełnia błędy, ale zawsze wyciąga z nich naukę, słucha, chociaż sama często nie jest wysłuchana, pociesza, chociaż sama potrzebuje pocieszenia… Nie wiem skąd ten obraz w sobie mam? Z literatury, może z religii, w której zostałam wychowana… Będąc przez 25 lat córką rolę Matki widziałam jedynie z boku. Wyobrażałam sobie, że ja mogę wszystko – bo jestem młoda, głupia, bo dopiero uczę się życia… Jako dziecko wyobrażałam sobie, że Matka to osoba, która nie powinna popełniać błędów, osoba, której cierpliwość powinna nie mieć granic, która nie powinna podnieść ręki na dziecko nigdy, przenigdy… Wg mnie – jako córki – Matka miała być oazą spokoju, rozwiązaniem problemów, studnią miłości i przebaczenia – no bo przecież zdecydowała się na dziecko, więc musiała być gotowa. Niestety rzeczywistość przyniosła rozczarowanie… Matki zabijają swoje nowonarodzone albo nienarodzone dzieci, wychowują w patologicznych warunkach, znęcają się fizycznie i psychicznie lub przeciwnie kochają bezgraniczną, naiwną miłością, która tworzy niezdolne do samodzielnego życia jednostki…
Etos Matki, z którego można czerpać garściami… Czyżby był ułudą?
Będąc przez całe życie tylko córką bardzo rzadko skłaniałam się ku refleksjom, że rola Matki nie każdemu przychodzi łatwo, nie każdy świadomie się na nią zdecydował, że nie każdy potrafi sobie z nią poradzić. A przecież Matkami właśnie zostają kobiety, które nie zawsze mają uporządkowane życie, które myślały, że może kiedyś, a wyszło teraz… Kobiety, które wyobrażały sobie, że będzie inaczej albo które chciały, ale się rozczarowały – sobą, partnerem, dzieckiem… Lub kobiety, które miały wszystko – męża, dom, rodzinę, pieniądze, wsparcie i nagle zostały same… z dzieckiem… Ta złożoność sytuacji, ta mnogość scenariuszy dobija mnie…
W roli Matki… Gdy przez 41 tygodni byłam już nie tylko córką, ale też matką, chociaż jeszcze nie-matką, targały mną nowe uczucia. Wspominałam swoje dzieciństwo – każdego dnia. Patrzyłam z boku na siebie i na wzorzec Matki, który poznałam z autopsji. Moja krytyczność sięgała zenitu – wracało to, tamto i jeszcze to. Ile innych kobiet obiecywało tak jak ja, że takiego błędu nie popełni, że tego nigdy nie zrobi, że zamiast taka będzie siaka… Ilu się udało? A ile próbując nie powielać błędów swoich Matek, popełnia inne? Prawie 10 miesięcy przygotowywania się do roli prawdziwej Matki, spędziłam na wewnętrznej krytyce matczynego wzorca wyniesionego z domu, podpatrzonego u rodziny i wzbogaconego medialnym szumem. Wszystko było złe, wszystko było nie tak… Przecież jestem inteligentna, wiem, że trzeba będzie postępować inaczej, lepiej, że dziecko ma być pępkiem świata, że ma być najważniejsze, kochane, szczęśliwe… Że skoro zaprosiłam je na ten podły świat, to muszę , to jestem mu winna, szczęśliwe życie, poświęcenie, miłość…
Punkt patrzenia zmienia się od punktu siedzenia, czyż nie? Od trzech miesięcy jestem Matką. Mam córkę – małą, bezbronną istotę, która pozostawiona sama, nie przeżyłaby kilku dni. Obok mnie leży mały człowiek – ma rączki, nóżki, nosek, oczka. Żyje… oddycha… śni… rośnie… Nie potrafi podnieść głowy, gdy zakrztusi się śliną, nie potrafi uciec, schować się gdy się czegoś wystraszy. Nie potrafi znaleźć pożywienia… Potrzebuje pomocy, potrzebuje opieki, potrzebuje miłości.
Mimo wszystko czasem nie zauważam tego… Czasem nie myślę o niej, a o sobie. Że nie zdążyłam przez cały dzień nawet kromki chleba zjeść, że ręce mdleją od noszenia jej w kółko, że mam dość jej krzyku… Dlaczego ona nie rozumie, że za chwilę ją nakarmię? Dlaczego nie rozumie, że już nie dam rady nosić? Dlaczego ryczy? Dlaczego nie śpi? Dlaczego nie je? Tysiące pytań, tysiące myśli…
Nie jestem idealna… Jestem tylko człowiekiem… Tak jak moja Mama, tak jak inne Matki. Mam gorsze chwile, czasem potrzebuję odpoczynku, czasem mam dość. A to dopiero 3 miesiące minęły… Gdzie te 25 lat? Czy do roli Matki da się przywyknąć?
Czy będę dobrą Mamą? Czy Mila będzie chciała żyć wg wartości, które są dla mnie ważne? Czy będę miała wpływ na jej przyszłość większą niż środowisko? Czy uchronię ją przed gwałtem, przed narkotykami, zajściem w ciążę jako nastolatka? Przerażające myśli… Drżę ze strachu tam w środku, chociaż ona dopiero pierwszy raz przeturlała się z brzuszka na plecki… Czas zleci, minie jej beztroskie, niewinne dzieciństwo – jaką będzie nastolatką? Jaką będzie córką, jaką będę Matką?
Czy ją zawiodę? Czy zawiodę siebie? Ile razy się pomylę, ile razy ją skrzywdzę w dobrej wierze? Ile razy sama zostanę skrzywdzona?
Tysiące pytań, tysiące myśli… Niekończących się pytań… Rola Mamy… To rola życia? Bez przerw, bez odpoczynku… Do śmierci. Czy jest łatwa? Jest trudna, będzie trudniejsza, będzie piekielnie trudna… Czy było warto?… TAK…
Pierwsze spojrzenie, pierwszy dotyk, pierwszy krzyk… Pierwszy uśmiech… To piękne chwile, wyjątkowe, niezapomniane. Jak będzie źle, jak będzie ciężko – te chwile przyjdą z pomocą, przypomną, podniosą na duchu… Wtedy urodziła się miłość… Wtedy wybrałam. I pozostanę wierna wyborowi… Już na zawsze.
Pozostanę wierna wyborowi i do śmierci będę się martwiła, będę się troszczyła, będę kochała. Cząstkę siebie samej, ale odrębną istotę, z innymi pragnieniami, z indywidualną osobowością, z własnymi myślami… Z chwilą, gdy się urodziła jest kimś innym, nie jest mną, będzie sama decydować o swym życiu, będzie sama wybierać, będzie sama poznawać, uczyć się, przegrywać, popełniać błędy, błądzić. A ja? Co ja mam wtedy robić? Jak mam się zachować? Czy potrafię to zaakceptować? Jaka powinna być Matka? Czy będę wiedziała? Może… Teraz jednak nie wiem… Rola Matki – ewoluuje, wymaga ciągłej nauki, skupienia, absorbuje całkowicie. Czy można się na nią przygotować? Chyba nie… Można wybrać i wskoczyć do rzeki, do rzeki miłości – płynącej raz spokojnym nurtem, a za chwilę zmieniającej się w rwącą brzegi siłę, niepokonaną, nieustępliwą, niezatrzymaną… Wierność wyborowi, choćby mury się waliły, choćby świat się zapadał będę Matką, bo wybrałam… Tysiące pytań, tysiące myśli… już zawsze w mojej głowie…
Jeżeli spodobał Ci się ten wpis, zagłosuj na niego! Głosować możesz klikając “Lubię to” lub “Google +” pod wpisem.
Weź udział w konkursie
Przeczytaj pozostałe prace biorące udział w konkursie
Pięknie napisane:) Całość „roli matki” zawarta w jednym tekście:)
bardzo ciekawy, poruszający wpis dający wiele do myślenia.