[Wpis konkursowy] Słuchaj Mamy
Wiele mam w Polsce zajmuje się prowadzeniem blogów i z roku na rok przybywa blogujących matek. Ideą konkursu jest promowanie blogów pisanych przez mamy oraz uhonorowanie i nagrodzenie autorki najciekawszego wpisu.
Oto praca konkursowa jednej z mam blogerek.
Autorka: Mamade
Blog: Słuchaj Mamy
W roli mamy
Dobrze pamiętam ten dzień.
Rano przed wyjściem do pracy zrobiłam pierwszy test ciążowy.
Pamiętam jak bardzo byłam zdumiona.
Jednak przeczucie mnie nie myliło. To co zaobserwowałam w moim ciele było czymś nadzwyczajnym.
Pamiętam minę Męża, gdy wybiegłam z łazienki, żeby powiedzieć Mu o swym odkryciu. Byliśmy zdziwieni jak para nieświadomych nastolatków.
Niecałe dwa miesiące po ślubie…
Ale czym? Przecież planowaliśmy. I tak bardzo zależało nam na tym, żeby udało się. Mieliśmy dokładny plan na najbliższe kilkanaście miesięcy i w tym planie było miejsce na nasze Dziecko.
Moje zdziwienie podparte było także tym, że przez wiele lat lekarze mówili mi, że mogą być problemy z zajściem w ciążę. Dlatego też, byliśmy nastawieni na długotrwałe (swoją drogą całkiem miłe) działanie.
Cud.
I radość. Radość…
I przerażenie.
Co teraz będzie? Co my teraz zrobimy?
Powoli przestawiam się na inne myślenie. Dociera do mnie, że nic już nie będzie takie jak kiedyś. Płaczę po nocach, głaszcząc jeszcze mały brzuch.
Płaczę i mam jeszcze większe wyrzuty sumienia z powodu tych łez. W myślach przepraszam Maleństwo za swoją głupotę.
A przecież cieszę się.
Jestem przesadnie ostrożna. Bacznie przyglądam się wszystkiemu na talerzu. Uważam na każdy swój ruch. Zaczynam nosić luźniejsze ubrania…, żeby kilkumilimetrowemu Dziecku było wygodnie! Nawet nie chodzę zbyt szybko, żeby tylko nic się nie stało…
Ale mimo wszystko nadal nie mogę się pozbierać.
Co teraz będzie? Czy dam radę?
A co będzie z nami? Czy nasz związek to udźwignie? Czy będą jeszcze kiedyś romantyczne chwile?
Uczę się żyć z myślą, że będzie inaczej, że spoczywa na mnie ogromna odpowiedzialność.
Gdy już psychicznie jest lepiej, zaczynają dokuczać mi mdłości i…. wszystkie napotkane zapachy. Jest środek lata, a ja czuję się okropnie…
Wszystko mi przeszkadza, jestem przygnębiona, wyć mi się chce.
Czy ja mogę być dobrą mamą, skoro na samym początku ciąży tak użalam się nad sobą?
Nie wytrzymuję w końcu i mówię do Męża „ja chyba nie będę mamą skłonną do poświęceń, boję się, że nie będę zbyt wrażliwa i ciepła dla naszego Dziecka”. Mąż patrzy na mnie jak na wariatkę. A mi chce się płakać i już sama nie wiem dlaczego… Nie wytrzymam tego!
Na szczęście z końcem pierwszego trymestru skończyły się dolegliwości. Psychiczne również.
Czuję się wspaniale. Mam tyle energii, że spokojnie mogłabym podzielić się nią z całym światem! Nareszcie czuję, że nie mogę doczekać się narodzin mojego Maleństwa. Przepełnia mnie miłość i spokój.
Matka Natura wszystko dobrze zorganizowała.
Dała nam sporo czasu, aby przygotować się do tej szczególnej roli. Roli mamy.
I choć w czasie ciąży miałam dużo pomysłów na swoje macierzyństwo, najlepszy, przyspieszony kurs doszkalający przeszłam, gdy na świat przyszedł nasz Synek i zmierzyłam się z wszystkimi problemami twarzą w twarz.
Spokojnie mogę powiedzieć, że ta rola jest dla mnie, choć bywają też kryzysy spowodowane zmęczeniem.
Nigdy nie czułam się bardziej szczęśliwa.
Nigdy nie czułam się bardziej kobieca i atrakcyjna, choć do ideału mi brakuje.
Nigdy wcześniej nie byłam tak wysportowana i gibka (bieganie za lub z Maluchem na rękach robi swoje).
Nigdy wcześniej nie byłam tak silna i jednocześnie tak wrażliwa.
Nigdy wcześniej nie kochałam tak bardzo.
I nigdy nie martwiłam się o drugiego człowieka, tak jak teraz o mojego Synka.
A co z moimi obawami? Brak skłonności do poświęceń? Hmmm…. Nie sądziłam, że tak oszaleję, a moje Dziecko tak zawładnie całym moim światem.
Nieprzespane noce? Dam radę.
Bolące brodawki? Wytrzymam.
Bycie na każde skinienie? Nie ma sprawy.
Dźwiganie prawie 13kg na jednej ręce? Proszę bardzo.
Tłumaczenie czegoś bez końca? Polecam się.
Zachowanie spokoju podczas buntu? Pewnie, że tak.
Wszystko mogę!
Co z tego, że od prawie dwóch lat nie byłam z Mężem w kinie czy na koncercie? Teraz mam inne potrzeby. I wcale nie wpływa to źle na jakość naszego związku. Cała nasza Radość jest przy nas każdego dnia, a gdy podrośnie razem będziemy wychodzić do kina i na koncerty… Oczywiście jeśli tylko będzie chciał…
Tak, rola mamy wymaga poświęceń.
Najpiękniejszych poświęceń na świecie!
Jeżeli spodobał Ci się ten wpis, zagłosuj na niego! Głosować możesz klikając “Lubię to” lub “Google +” pod wpisem.
Weź udział w konkursie
Przeczytaj pozostałe prace biorące udział w konkursie
Super 😀 Nie mogę zagłosować z uwagi na brak konta na fb i g+, ale tekst bardzo mi się podoba.
Dziękuję:))
konto zawsze można sobie założyć…
Pewnie, że można sobie założyć. Ale skoro na razie nie chcę mieć tam kont, to po co? Dla samego założenia? To się mija z celem 🙂
Masz rację, Mamiczko, tylko po to nie ma sensu zakładać konta! Pozdrawiam!