Emocje 31 sierpnia 2017

Wspomnienia, które można dotknąć

Wakacje to piękny i bez wątpienia bardzo wyczekiwany czas błogiego lenistwa i korzystania z uroków lata. Za planowanie urlopów, bliższych lub dalszych wycieczek, zabieramy się zazwyczaj kilka miesięcy wcześniej. I bardzo dobrze, bo dzięki temu nie tylko jak najpełniej wykorzystamy ten czas ale i zbierzemy niezwykłe wspomnienia.

W ekwipunku każdego urlopowicza główną pozycję na liście rzeczy koniecznych zajmuje aparat. Nieważne czy profesjonalny, czy w telefonie, ten gadżet  pozwala uchwycić momenty, które chcemy zachować w pamięci. Co prawda piękno tego, co nas otacza chłoniemy wszystkimi zmysłami, ale to fotografie pozwalają wyrwać takie momenty ze szponów zapomnienia. Z czasem pamięć zaciera szczegóły i bywa, że to właśnie rzut okiem na zdjęcie, pozwala przywołać z jej głębin wszystko to, co tak bardzo cieszyło nas w wakacyjnym czasie.

Jednak gdy wracamy do domu z głową pełną wrażeń, popełniamy grzech zaniedbania i najczęściej nasze zdjęcia zostawiamy tam, gdzie zostały zrobione – w pamięci telefonu i aparatu lub przesyłamy je na dysk twardy komputera i zgrywamy na płyty. Po czym o nich zapominamy, aż do kolejnych porządków, czy to na półce z płytami czy katalogach w komputerze.

Szkoda, by w ten sposób piękne wspomnienia towarzyszyły nam jedynie od czasu do czasu. Ja osobiście wolałabym mieć je na półce i sięgać do nich za każdym razem, gdy przyjdzie mi ochota znów nacieszyć oczy błękitem nieba, wspomnieniem ciepłych promieni słonecznych i cudownego czasu, który spędziłam z rodziną.To fantastyczna terapia, szczególnie skuteczna na zbyt krótkie i szare jesienno-zimowe dni. Poza tym, to cudowny prezent dla rodziców na święta

Przy okazji powiem wam, co ja zrobiłam z moim fotografami. Oczywiście nie będę kłamać, to działanie należy do chlubnych wyjątków, gdyż do tej pory gromadzone przeze mnie zdjęcia były przechowywane w cyfrowym zapisie na karcie pamięci aparatu. Sama sobie obiecałam więcej tego błędu nie popełniać i was zachęcam do tego samego.

Już kiedyś pisałyśmy na blogu o możliwości sprezentowania sobie lub bliskim niezwykłej fotoksiążki Printu. I tym razem postanowiłam skorzystać z możliwości wykonania egzemplarzy fotoksiążki z wakacji i chętnie podzielę się z wami ułamkiem moich wspomnień.

Gdy wydobyłam zdjęcia z czeluści komputera (po roku), wybrałam kilkadziesiąt najpiękniejszych fotografii z wycieczki do Krakowa. To miasto ujęło nas absolutnie wszystkim! Pogodę mieliśmy tak cudowną, że aż żal tego nie wspominać, więc fotografie mojej rodziny wyszły po prostu bajecznie. Tak, wiem, zapewne nie jestem obiektywna, ale gdy patrzę na te zdjęcia właśnie takie mam odczucia 😉

Kiedy przyszło do wykreowania własnych fotoksiążek, uzbroiłam się nie tylko w ogromną ilość zdjęć do selekcji, ale także w kilka godzin wolnych od obowiązków. Nie oszukujmy się, jeżeli z tysiąca zdjęć z tygodniowego wyjazdu chcecie umieścić kilkadziesiąt w fotoksiążce, musicie wybrać te najlepsze, a to wymaga czasu. Udało mi się to w jedno popołudnie. Zresztą, były to godziny wykorzystane w doskonałym nastroju, bo przeglądanie takiej ilości zapisanych wspomnień jest po prostu niezwykłe. Byłam wtedy w ciąży z trzecim dzieckiem i aż mi się buzia uśmiechała, kiedy trzymając małego na kolanach, znów przeglądam fotografie z brzuszkiem.

Gdy już wybrałam wszystkie potrzebne zdjęcia, wystarczyło abym przeciągnęła je w programie kreatora na odpowiednie pola w wybranym szablonie. Tam możliwości jest od groma, wybieracie kształt, rozmiar swojej fotoksiążki i motyw przewodni. Sami decydujecie o wyglądzie każdej poszczególnej strony i robicie to, na co macie ochotę. Daję słowo, że jeśli tylko podejdziecie do tego z otwartą głową, wyjdzie wam prawdziwe cudo, które z dumą będziecie prezentować rodzinie i znajomym. Ja, gdy tylko otrzymałam fotoksiążki, pierwsze co zrobiłam, to usiadłam z dziećmi pokazując im raz jeszcze to, co miało miejsce w poprzednie wakacje. Nawet pojawiła się nieśmiała łezka wzruszenia, gdy po raz kolejny oglądałam piękną ciążową sesję, wykonaną w końcówce sierpnia. Niezwykły klimat, wyjątkowe miejsce i takie same wspomnienia.

Myślę, że za kilka, kilkanaście czy kilkadziesiąt lat, gdy będę sięgała do fotoksiążek z zapisanymi przeze mnie wspomnieniami, nadal będę czuć taki sam zachwyt i nostalgię za tym co było tak piękne i tak szybko przeminęło. Jeśli więc sami macie zdjęcia godne wyciągnięcia z czeluści dysku twardego komputera, posłuchajcie dobrej rady cioci Mani i zróbcie własne fotoksiążki. Jedno wam mogę powiedzieć –  na pewno nie pożałujecie. A satysfakcja i duma ze swojego dzieła będzie wam towarzyszyć za każdym razem, gdy po nie sięgniecie.

To na pewno nie ostatnia moja fotoksiążka, a kolejne sprawię jako prezent dla rodziców, przecież życie niesie ze sobą wiele chwil wartych takiego uwiecznienia. Nie sądzicie?

Fot. Ż. Kańczucka

Subscribe
Powiadom o
guest

13 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Julka Dydak
7 lat temu

Niestety nie tylko ty jedna cierpisz za nieprzemyślaną decyzję konowała. Pewnie tak go nauczyli na studiach, jak coś boli to należy wyciąć ? Bez woreczka jest ciężko,ja na razie mam. Ale tak jak piszesz słyszałam że prace woreczka po jakimś czasie przejmują drogi żółciowe. I normuje się wszystko, ale dietamusi być Współczuję serdecznie że trafiłaś na takiego lekarza.

Ewa Kowalczyk
7 lat temu

Mam foto książkę ślubną piękna rzecz.

Sylwia Wnuk
7 lat temu

Moje do tej pory na pendrive i komputerze są ostatnio przeglądane by zrobić z nich albumy bo trochę szkoda jak wszystko przepadnie.

Aneta Kiljan
7 lat temu

U mnie na półce stoi już 5 fotoksiążek z wakacji i jedna podsumowująca trzy lata przedszkola mojego syna. Bardzo lubię tego typu formę przechowywania wspomnień. Z setek zdjęć starannie wybieram te najciekawsze, najważniejsze, najpiękniejsze i powstaje fotoksiążka, którą z przyjemnością się ogląda 🙂 W każdej książce wykorzystana jest taka sama czcionka więc stanowią one jakby odrębne części jednej całości, którą mam nadzieję w kolejnych latach uzupełniać o kolejne wspomnienia.

Aneta Wnuk
7 lat temu

Ja do tej pory trzymałam na komputerze A teraz raz na kilka miesięcy będę wszystkie wywoływać ewentualnie drukować

W roli mamy - wrolimamy.pl
Reply to  Aneta Wnuk

ja też kiedyś trzymałam, aż wtedy dysk szlag trafił … nie wspomnę o mojej wściekłości i rozpaczy w tym dniu 😉

Aneta Wnuk
7 lat temu
Reply to  Aneta Wnuk

Mialam wlasnie to samo. ?

W roli mamy - wrolimamy.pl
Reply to  Aneta Wnuk

ehhhhh, szkoda gadać.

Litka
Litka
2 lat temu
Reply to  Aneta Wnuk

Jak tak trzymam nagrania na kompie. Mamy dużo filmów bo mamy kamerę sportową z Lamax z Lamaxa. Ja robię fotki, mąż robi filmy. 🙂 dobrze się to uzupełnia. Filmy utrwalają troszkę inaczej ;)) Pozdrawiam!

Patrycja Gaj
7 lat temu

Bardzo lubie fotoksiążki :-), co roku, pod koniec robię takie „zestawienie roczne” 😉 naszej rodzinki i naszych różnych wydarzeń. Na Boże Narodzenie dostają w prezencie teściowie i moja mama, jeden egzemplarz dla nas. Staram się zrobic podobnie tzn. ten sam rozmiar, podobna okładka, żeby albumy tworzyły całość i tak od 2013 r. powstaje kolejny album 🙂 Samo wykoananie zabiera dużo czasu, ale dla mnie to przyjemne i releksujace zajęcie.

W roli mamy - wrolimamy.pl
Reply to  Patrycja Gaj

Jak pięknie 🙂

Kinga Sołtys
7 lat temu

Super! Ja już tyle razy się za to zabieram i wciąż brakuje czasu… 🙁

W roli mamy - wrolimamy.pl
Reply to  Kinga Sołtys

też tak kiedyś miałam, ale się zmobilizowałam. Uwielbiam oglądać nasze zdjęcia 🙂

Gościnne wtorki 29 sierpnia 2017

Tata nie jest gorszy od mamy

Mówi się, że najważniejszą osobą w życiu dziecka jest jego matka. Choć to ona nosiła maleństwo pod swoim sercem, rodziła w bólach i męczarniach, ojciec odgrywa również kluczową rolę w wychowaniu młodego człowieka. Nie wiem czym to jest spowodowane, że matki stawiane są na piedestale, a o ojcach zawsze się zapomina. Czytamy w artykułach, że matka to czy tamto, a gdzie tata???

W naszym domu od samego początku mąż brał aktywny udział w życiu zarówno Jakuba, jak i teraz Agaty. W okresie ciąży nie jest ważne tylko i wyłącznie spełnianie zachcianek przyszłej mamy, ale także nawiązanie więzi z nienarodzonym maluchem. Warto pozwolić tacie uczestniczyć w badaniach USG czy przy wyborze wyprawki. Warto również po urodzeniu malucha nie zostawiać taty gdzieś tam w tyle, lecz dać mu możliwość zaopiekowania się maleństwem.

Czasami matki same sobie robią krzywdę odsuwając partnera na dalszy plan. Potrzeby dziecka są najważniejszą rzeczą dla rodzica, ale tata to też rodzic. Oprócz tego, że może zająć się maluszkiem, to również takim sposobem odciąży nas – matki od całodobowej opieki nad dzieckiem.

W naszym domu od samego początku dzielimy się obowiązkami. Chcemy jednakowo uczestniczyć w życiu naszych dzieci. To ja cały dzień, kiedy to mąż był w pracy zajmuję się Jakubem i Agatą. Gotuję, spaceruję z nimi czy się bawię. Czasami sprzątamy razem czy robimy inne ciekawe rzeczy, np gramy w gry czy układamy klocki. Po powrocie Męża dzieci rzucają mu się na szyję i nie mogą nacieszyć się obecnością taty.
Takiej radości nie wolno zabierać dziecku, więc dzieciaki spędzają wieczory razem.

Wspólne rytuały, jak już Wam kiedyś pisałam, są dla nas bardzo ważne. Może nie trzymamy się sztywno godzin, bo patrzymy na potrzeby dzieci, ale postępujemy zawsze zgodnie z tym, co sobie wypracowaliśmy.

Wspólna kąpiel w wannie lub pod prysznicem z tatą to istne szaleństwo. Można robić wąsy z piany i nurkować. Zawsze zabawa jest tak dobra, że w większości przypadków trzeba wycierać podłogę. Ale jest plus – płytki lśnią, a buzia naszego słonka jest zawsze uśmiechnięta. Przygotowanie do kolacji, czyli wycieranie po kąpieli, ubieranie się w piżamkę oraz atrakcja wieczoru – czesanie włosów. Pozostaje zjedzenie kolacji, czy też nakarmienie piersią w przypadku Agaty- tutaj tata nie pomoże, umycie ząbków i błogi sen.

Jak widzicie, tata jest bardzo ważny w życiu Waszych pociech. Dajcie sobie pomóc i pozwólcie ojcom zająć się dzieciakami. Dla naszych facetów, to również cudowna przygoda.

Choć ogólnie uwielbiamy spędzać czas we czworo, to daję dzieciakom i tacie również ich przestrzeń.
Tylko ojciec i dzieci.
Lubię ich podglądać jak się razem bawią – zastanawiam się wtedy kto ma większą frajdę. Tata czy dzieci. Najważniejsze dla mnie jednak jako mamy jest zobaczenie szczęśliwych i dopilnowanych dzieci oraz radości w oczach ojca.

Subscribe
Powiadom o
guest

6 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Basia Chwała
7 lat temu

U nas od początku tatuś jest obecny: pomaga przy zmianie pieluch, w nocy to właśnie tatuś wstaje jak maluch płacze i podaje mamusi do cycusia, teraz jak szkrabik jest już większy (9mc) to właśnie z tatusiem jdst najlepsza zabawa – również w nocy kiedy zjadwszy cycucha szkrabik stwierdził że juz mu się nie chce spać 🙂 odwraca się do tatusia, tryka go w ramię i wola – ej ti 🙂 tata tata 🙂 🙂

Monika Patoka
7 lat temu

Obecnie niczym

Karina Żółkowska
7 lat temu

Tata? Hmmm.
Jeden (ex) zapomniał że ma dzieci
Drugi jest najlepszym tatą na świecie dla swojego dziecka jak i dla moich dzieci z ex. Sprząta, gotuje, bawi sie, odrabia lekcje i wychowuje!

Sylwia Wnuk
7 lat temu

Tata? Hmmm głównie rozpuszczaniem dzieci 😀 powszechnie wiadomo ze kiedy tata przekroczy próg domu zaczynają się najlepsze wyglupy 😀

Aneta Wnuk
7 lat temu

Tata od rana do nocy w pracy jest ale jak wraca do domu to bawi się z chłopakami. Jego zadaniem jest kąpiel starszego i pomoc przy kapaniu młodszego. To on szykuje mleko i kładzie spac starszego synka. Zmienia mlodszemu pampersy oczywiście o ile jest w domu. Ogólnie bardzo nam pomaga

Ewa Kowalczyk
7 lat temu

Ja zauważyłam, że ile bym syna nie tulila, głaskała, kupowala zabawek jak widzi tate to jest najwspanialszy na swiecie mimo, że to ja młodemu ciagle cos kupuje, gdy jest chory a mąż jest w pracy a ja czówam i dbam itp. I dłuzej siedze z nim to jak mąż mu da kubek soku heheh to najwspanialszy tatuś na świecie :-D..

W przedszkolu 27 sierpnia 2017

Kto jest beksą i mazgajem, ten się do nas nie nadaje!

Znacie słowa tej piosenki? Nie wiem, jak Wy, ale ja jako trzylatka śpiewałam tak w przedszkolu. Wtedy pewnie pierwszy raz dowiedziałam się, że płaczą „beksy” i „mazgaje”.

Na pewno zdarzyło Ci się słyszeć, jak ktoś obcy zwraca się do dziecka „taki duży, a tak płacze”. Niestety dla wielu ludzi łzy są przejawem słabości. A i czy Tobie nie przytrafiło się powiedzieć „nie płacz, przecież nic się nie stało”. Oczywiście nie ze złej woli! Ale przyznaj, że bagatelizujemy smutki dzieci – uważamy, że nie są one warte łez.

Nie zabraniajmy naszym dzieciom płaczu. Nawet jeśli z naszego punktu widzenia, nic się nie stało – nie wmawiajmy tego dziecku. Naturalnie, że w ten sposób chcemy pomóc zmniejszyć cierpienie, ale ono ma prawo czuć to, co czuje i ma prawo do okazywania emocji. Tłumiony płacz może przynieść więcej krzywdy niż pożytku. Zamiast mówić „nic się nie stało”, popatrzmy na dziecko z empatią i wtedy zareagujmy: przytulmy, szepnijmy „jestem tutaj”, wysłuchajmy, spróbujmy rozwiązać problem.

Przyjrzyjmy się sobie – przecież też zdarza nam się płakać. W przeróżnych okolicznościach – gdy stanie się coś przykrego, gdy nie potrafimy sobie poradzić z rzeczywistością, gdy czujemy się bezradni, a także, gdy jesteśmy bardzo zmęczeni, albo gdy czujemy ulgę po stresującym przeżyciu. Płacz pomaga, oczyszcza i uspokaja. Jest po prostu potrzebny, by odreagować, pogodzić się z trudną sytuacją, albo by spojrzeć na zdarzenie z innej perspektywy. Ktoś mądry kiedyś powiedział: Zobaczysz wszystko inaczej i o wiele lepiej oczami, które wylały łzy.

Tak samo jest z dziećmi, więc pozwólmy im wyrzucić z siebie nadmiar trudnych emocji. Wyobrażasz sobie, żeby ktoś zabronił Ci nie tylko płakać, ale i złościć się, czy denerwować? Tymczasem dzieci, które płaczą, złoszczą się i denerwują, określa się niegrzecznymi. Jakie to niesprawiedliwe, tym bardziej że dziecko dopiero poznaje świat i własne emocje.

Nie bójmy się, że przez takie podejście, wychowamy beksę, która nie poradzi sobie w życiu. Mówiąc „płacz ci w niczym nie pomoże” sygnalizujemy, że uczucia dziecka nie są ważne, a okazywanie emocji jest złe. A one same nie znikną – dziecko nauczy się innego sposobu, by je rozładować np. agresją, zachowaniem autoagresywnym. Może też zamknąć się w sobie, a napięcie będzie się kumulowało, prowadząc do frustracji czy chorób.

Albo spójrzmy na to z drugiej strony – przecież chcemy, żeby nasze dzieci były wrażliwe na krzywdę i cierpienie drugiego człowieka.  A gdy Twoje dziecko czuje, że nie zgadzasz się na jego płacz i nie akceptujesz jego smutku, jak ma zrozumieć smutek innych? Dla kogoś, kto słyszy „nie płacz, nic się nie stało”, także płaczący kolega będzie słaby, przecież nie ma powodu, by tak się mazał.

Emocje są niezwykle skomplikowane, nawet dla nas dorosłych, więc pomagajmy dzieciom je nazywać, zrozumieć i zmierzyć się z nimi. Nauczmy, że to, co dziecko przeżywa, jest ważne i warto to zaakceptować. Pozwólmy dzieciom płakać! Tłumaczmy, że jego smutek jest naturalną odpowiedzią, gdy coś boli, gdy się stresujemy, cierpimy.

A zamiast mówić „nie płacz”, lepiej powiedzieć np.:
Jestem przy tobie.
Jak mogę ci pomóc?
Pokaż, gdzie boli.
Co się stało? Opowiedz.

Subscribe
Powiadom o
guest

9 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Ewa Kowalczyk
Ewa Kowalczyk
7 lat temu

Smutne i prawdziwe…otworzyłaś mi oczy…

Gosia Król
7 lat temu

Kasia też się zdenerwowalas na tekst tej piosenki, pamiętasz?

Sylwia Romańska
7 lat temu

Nigdy,przenigdy tak nie robię. I szału dostaję, gdy ktoś mówi do jednego z moich synów : taki duży, a płacze albo co gorsza : chłopak i płacze? Musisz być twardy! No wtedy to już jestem mega wściekła.

Marta Kosieradzka
7 lat temu

Cała prawda

Marta Obtułowicz
7 lat temu

Wysmiewac placzace dziecko? To wysmiejmy zdenerwowanego doroslego. Wiadomo, ze jakos ten placz trzeba zalagodzic, ale pomysl zanim cos powiesz… tak samo jak wkurza mnie porownywanie do innego dziecka. Popatrz jaki tamten grzeczny! Moj tez jest grzeczny, a ze jest ruchliwy to tylko sie cieszyc!

Zuzanna Szumińska
7 lat temu

Tak… Też nie lubię porównywania i mówienia np.: zobacz, bo x i y uczą się lepiej niż ty, dlaczego ty tak nie możesz

Lucyna Bożek
7 lat temu

Dobrze napisane . Bardzo jestem anty jak ktoś dokucza , dogryza smutnemu dziecku . Nie raz spotykałam się z negatywną reakcją w bliskim otoczeniu , które wyśmiewa płaczące dziecko .

Ewa Kowalczyk
7 lat temu

🙁 masz rację…kurcze nigdy jakoś nie zastanawialam się nad tym głębiej…

W roli mamy - wrolimamy.pl
Reply to  Ewa Kowalczyk

Dziękuję

top-facebook top-instagram top-search top-menu go-to-top-arrow search-close