Wspomnienia tworzą człowieka
Ostatnio przeczytałam gdzieś, że to wspomnienia tworzą człowieka, i to jest bardzo piękne. Zamknięte w obrazach pamięci, uchwycone na zdjęciach, w zapachu domowego ciasta. Jest wiele rzeczy, za które kocham mój rodzinny dom, beztroskie dzieciństwo, spędzane najczęściej na dworze (tak, u nas mówi się “dwór” nie “pole” 😉 Czasem zastanawiam się, co będą wspominały moje dzieci, czy będą tak szczęśliwe i stęsknione za domem jak ja? Tego beztroskiego czasu dawno już nie ma, ale są wspomnienia, dzięki którym budzi się we mnie serce kilkuletniego dziecka…
Gdybym miała określić siebie w jednym zdaniu, brzmiałoby ono “osoba twardo stąpająca po ziemi”. Dokładnie tak, daleko mi do romantyczki, wielu sentymentów też nie posiadam, jednak mam jedno dość dziwne przyzwyczajenie, które przynosi mi natychmiastowy spokój, ukojenie…
Patrzę w okno – ale nie obojętnie jakie i o byle której porze dnia czy nocy. Okno w sypialni, w noc gdy nie mogę spać, po prostu patrzę przez nie w dal. Opieram głowę o chłodną szybę, słucham dźwięków przez nie dochodzących. Zamykam oczy, na długą chwilę i widzę znacznie więcej niż las i rozgwieżdżone niebo po drugiej stronie ulicy. W jednej chwili wszystko się zmienia, przenoszę się myślami do czasu dzieciństwa, do miejsca gdzie widzę dobre ręce mojej mamy i czuję cudowny zapach domowego jedzenia. Dalej widzę siebie i moje siostry, psa i powietrze aż drgające od sierpniowego słońca. Pachnie łąką, krzyk dzieci wibruje w uszach, radość w czystej postaci. Aż nie chcę się z niej wynurzać…. Dalej wysokie drzewa, na które uwielbiałam włazić, a które odwdzięczały mi się siniakami za karkołomne wyczyny.
Obrazy lawinowo przesuwają się pod powiekami, aż dech zapiera w piersi, a uśmiech sam wędruje po twarzy. Widzę to wszystko, czuję, tym znów oddycham. Miejsca do których powrócę jedynie w snach, twarze których imion już nigdy sobie nie przypomnę, zapachy których żaden alchemik nie zaczaruje w magicznym flakoniku. Coś niepowtarzalnego, mojego. Abstrakcja, której nie jestem w stanie wytłumaczyć, ale jestem w stanie poczuć całym sercem.
Jak to dobrze choć przez chwilę móc znów być dzieckiem, czuć beztroskę i dawać sobie do tego pełne prawo. Aż żal otwierać oczy, by to zbyt szybko umknęło.
W mojej głowie tkwi swoista mapa szczęśliwych wspomnień, najczęściej z dzieciństwa, tak cudownych, że wciąż wracam do tamtego czasu, choć jestem tu i teraz. A może właśnie dlatego? Moje wspomnienia to cudowny relaks i odskocznia od problemów dorosłego życia, lecz mam świadomość, że zatracanie się w nich nie jest dobrym rozwiązaniem, przeszłość nie wróci, choć nie wiem jakbym jej pragnęła. Życie biegnie własnym torem, radość miesza ze smutkiem, strach z nadzieją i mimo wszystkich trudności tworzę w głowie plan, jak obrócić to na dobrą kartę tak, aby za kilkadziesiąt lat móc zamknąć oczy, oprzeć głowę o szybę i oddać się cudownemu wpływowi tej chwili. Tego dziwnego wehikułu czasu, w którym znów zobaczę moje wspomnienia z czasu pełni sił i zdarzeń minionych lat…
A wy co nosicie pod powiekami?
Pięknie to napisałaś
Dziękuję <3