Zabawne gotowanie – recepta na zdrowie i przepis na nudę!
Zdrowe = nudne?
Każdy, kto próbował przekonać do zjedzenia czegoś „niejadalnego” swoja mniejszą lub większą pociechę, doskonale wie, że nic nie może być nudne! A już na pewno nie to, co chcemy podstępem wprowadzić do żołądka małych smakoszy! Nie jeden domowy strażnik diety, stracił w swojej karierze garść włosów — z powodu marchewki, pół dnia – w intencji szpinaku czy też został dumnym posiadaczem paru nowych siwych włosów i plam na ścianie — z okazji „kuchennego dnia: BO NIE!”. Niektóre z forteli rodziców, mające na celu perswazję swoich racji, mogłyby fabułą i poświęconym, na nie czasem, rywalizować z niejednym „wenezuelskim” tasiemcem :). Jednak zapewne wiele z Was odkryło już magiczny sposób na pomoc w tym trudnym zadaniu, jeśli nie to zapraszamy do próby!
Oczywiście byłybyśmy Optymistkami na krawędzi szaleństwa, twierdząc, że jest „niezawodny” sposób na każdego Malucha! Jednak warto udać się na poszukiwanie „swojej recepty” na zdrowe posiłki, kierując się kilkoma zasadami.
Cuda-wianki:
Jednym ze sposobów na „zachętę” młodego Smakosza, jest niewątpliwie podanie potrawy w atrakcyjnej wizualnie formie. Niestety często jest to niepraktyczne rozwiązanie – mało kiedy możemy poświęcić dodatkowy czas na ulepienie klusek w kształcie samolotu i zrobienia łódki z pomidorów… a szkoda! Mimo mankamentu w postaci pożeracza czasu- zachęcam, aby od czasu do czasu w ramach atrakcji skusić się na taką próbę zachęty. Gwarantuję, że sprawi to nie tylko przyjemność dziecku, ale i Wam – na pewno będziecie z siebie dumne, gdy zaprezentujecie swoje kulinarne arcydzieło!
Nieco prostszym rozwiązaniem jest układanie jedzenia na talerzu w taki sposób , aby za jego pomocą powstał pyszny jadalny obraz. Na pewno znajdzie się jakaś okazja na takie jadalne arcydzieła!
Razem przy stole… i nie tylko:
Drugim sposobem, moim zdaniem – Zwycięzcą w kategorii, zaangażowania dziecka, jest wspólnie spędzony czas w kuchni. Bardzo ważne jest budowanie „świadomości jedzenia” u naszych dzieci. Jest idealne połączenie przyjemne z pożytecznym: Uczmy nasze dzieci, najlepiej własnym przykładem i możliwością uczestnictwa. Własnoręcznie (dosłownie i w przenośni ) posmarowana serkiem kromka ( i ściana 😛 ) smakuje nieporównywalnie lepiej od gotowej kanapki na talerzu. Pokażmy dzieciom jak przygotowuje się potrawy i z czego sie je robi. Nawet najmniejsze Szkraby, są zainteresowane takimi nowościami – oczywiście należy dostosować „kuchenne atrakcje” do wieku Waszych pociech.
Mój Skarb – dobrze znany wam już niejadek-aktywista (choć odpukać, ostatnio nie trzyma się swojego „manifestu”) bardzo interesuje się tym co mama robi w kuchni – wymaga to ode mnie również większego nakładu pracy i uwagi – jednak nie jest „nie do zrobienia”! Wspaniałą zabawą jest poznanie przez dziecko produktu – dotknięcie go, powąchanie – zachęcajcie do tego swoje dzieci! Później można obejrzeć serię dziwnych czynności, które za pomocą naszych rąk zamieniają ten produkt, na przykład w obiad! I znów apeluję, pozwalajcie doświadczać Waszym dzieciom (zawsze pod kontrolą – bezpieczeństwo przede wszystkim! W kuchni nie ma miejsca na ryzyko!) Zwykły ziemniak potrafi być magiczny: najpierw jest brudny i pachnie ziemią, potem czyściutki, po chwili zmienia się nie do poznania – obrany zmienia kolor, jest inny w dotyku, nieco inaczej pachnie – tylko po to by znaleźć się w garnuszku i niczym królik z kapelusza – powrócić w jeszcze innej formie, smaczny, pachnący, miękki! Czy to nie magia?
A pieczenie ciastek, „samodzielne” przygotowanie posiłku z pomocą rodziców– to dopiero gratka dla starszych dzieci.
Pamiętajcie o Maluchach – obiekty kuchennych doświadczeń wybierajcie starannie i nie spuszczajcie małych kuchcików z oka (obiekt badań najmłodszych milusińskich zawsze może zostać pożarty lub przefrunąć sporą odległość, może też rozpocząć swoje drugie życie wetknięty np. do nosa)!
A wspólnie spędzony czas zawsze jest bezcenny!
Tradycjonaliści krzykną „ Jedzeniem nie wolno się bawić!”– a ja odpowiem „Jedzenie trzeba szanować, ale trzeba je poznać i pokochać!”
Co w duszy gra:
Kolejna ważną wskazówką jest zasada– Dziecko to człowiek– tak jak Wam, może mu coś nie smakować, może nie mieć ochoty na daną potrawę! Jak każdy człowiek – bez względu na to jak wysoko nad stół sięga jego głowa! Starajcie się o tym pamiętać! Słuchajcie i zobaczcie co Wasze dzieci, chcą Wam powiedzieć – zawsze można dojść do kompromisu, już dawno skończyły się czasy, gdy na sklepowym regale stał tylko ocet – na pewno znajdziecie składniki, które zadowolą podniebienie każdego z domowników i nie zrujnują świnki skarbonki! Obie strony muszą wykazać dobrą wolę– a wtedy na pewno wszystko uda się pogodzić!
Zapewne zapytacie teraz– „gdzie można dokupić parę godzin do doby”, albo „i kto to posprząta?” No cóż, sprzątaniem będziecie musieli zająć się sami– może z pomocą małych kucharzy (choć ta pomoc czasem generuje kolejne sprzątanie :-P), a czas? Nie musicie od razu brać się za pieczenie dzika- wystarczy „szybka” kanapka (destrukcja ograniczy się do okruszków i masła w promieniu zasięgu rąk) albo spaghetti – jak pamiętacie z naszej relacji z Warsztatów Pudliszek– większość dzieci uwielbia spaghetti (im dłuższe tym lepsze :-P).
Bieg przez płotki– czyli „Kuchenny sprint”:
„Nowe, lepsze czasy” podsuwają nam pod nasz zapracowany nosek niejedno ułatwienie. W Internecie w mgnieniu oka odnajdziecie pomysły i przepisy, w sklepie raz dwa znajdziecie produkty w kolorach tęczy. Nie bójmy się korzystać z ułatwień, które pukają do naszych kuchennych drzwi– jednak nie zapominajmy o odpowiedzialności i o rozsądku. Wybierajmy produkty, do których mamy zaufanie!
Każdemu kto na swojej głowie ma pół świata, a w załączeniu jeszcze kilka innych spraw, czasem zdarza się skorzystać z przeróżnych kół ratunkowych. Dziennie powinnam ugotować jednego klopsika (bo tylko one ostatnio są jadalne)- jednak uciekam się do tricku w postaci zamrażalnika i nie mam z tego powodu wyrzutów sumienia. Jeśli ktoś ukradkiem podbiera Wam czas, gdy na chwilę odwrócicie wzrok, skorzystajcie z pomocy.
Fajną propozycją są sosy do spaghetti Pudliszek (znów zaproszę Was do naszego wpisu o Warsztatach). Sosy są przygotowane z myślą o dzieciach (powyżej 4 roku życia), zarówno w doborze delikatnych smaków, jak i jakości (nie zawierają konserwantów, są polecane przez Instytut Matki i Dziecka– co niewątpliwie wyróżnia je na sklepowej półce). Oczywiście zawsze dobrze jest gotować ze świeżych produktów, jednak życie weryfikuje często nasze szczytne idee. A czasem po prostu dobrze jest zaszaleć dla odmiany!
Wszystkim i dużym i małych koneserom smakołyków różnej maści, życzę SMACZNEGO!!!!
Zdjęcie dodane przez Alexander Dummer: https://www.pexels.com/pl-pl/zdjecie/zdjecie-usmiechnietego-malucha-1912868/
Dotrwałam do publikacji tego art 😉
U nas na szczęście nie było nigdy kłopotów z karmieniem i na razie dzieci ładnie jedzą. W ciąży jadłam wszystko, w okresie karmienia też. WIdocznie przyzwyczaiły się moje maluchy do różnych smaków 🙂 Ale uśmiech na twarzy córeczki, gdy daję jej „uśmiechnięte kanapki” jest bezcenny 🙂 Z synkiem na razie „nie cuduję”, bo za mały. Apetyt raczej mu dopisuje. Zresztą jak czasem dziecko na coś nie ma ochoty – nie zmuszam. Niech posiłek będzie przyjemnością, niech kojarzy się z czymś miłym, a nie z ciężkim i smutnym czasem spędzonym przy stole.
my jeszcze nie praktykujemy zabaw na talerzu, ale obiad bez pomocy jest niemożliwy (nie dla mnie oczywiście hihi), pomocnik chętny do wszelkich prac domowych 🙂
Moja Igusia ma roczek, a apetycik ma za dwóch;-) Zjada wszystko! Nie muszę się głowić co zrobić, aby się najadła. Nawet sama woła mniam mniam;-)
Szczęściara! U nas też tak było, ale teraz bywają gorsze dni. Tłumaczę to sobie tym, że ja czasem też nie mam apetytu, więc dziecko też może tak mieć 🙂
Mnie to ominęło;-) Zobaczymy latem jak nie będzie czasu się najeść bo trzeba będzie się bawić he he-)
To naje się owocami i też nie będzie chodziła głodna 🙂 Podobno jeśli dziecko ma możliwość zjeść, to nie da się zagłodzić 😉
U nas z jedzeniem bywa różnie. Raz jest super apetyt i Jula wcina wszystko, a innego dnia trzeba ją prosić, namawiać…Takie podejście do karmienia dzieci, jak przedstawione w powyższym wpisie naprawdę pomaga:) Trzeba mieć trochę dystansu, fantazji i umieć nauczyć dziecko czerpania radości z jedzenia!
Albo umieć zagadać – u nas czasem się sprawdza 😉
Takie witaminowe stworki-potworki to same wskakują do buzi:)
My na szczęście nie mamy problemu z jedzeniem ale nie zawsze tak było kiedyś to był koszmar ale nie wiem co się zmieniło 😉 Amelka pokochała jedzonko i namawiać jej nie trzeba sama sie upomina
My również stosujemy zasadę, ze jedzenie trzeba szanować ale trzeba je poznać wszystkimi zmysłami wzrokiem, dotykiem, węchem,smakiem a także słuchem. My nie mamy problemu z jedzeniem, mimo to stosujemy zabawy wyżej wymienione aby pokochać jedzenie smaczne i zdrowe i czerpać z tego przyjemność
U mnie dzieci też się bawiły jrdzeniem,nie marnowalo się bo pochłaniał resztki pies sasiadki, żeby nie wyrzucać. Teraz też nie ma problemów, chlopcy jedzą wszystko,najkepiej idzie szpinak,papryka surowa,makarony i kotlety.