Gry planszowe i nie tylko 30 grudnia 2019

Komnata strachu

Komnata strachu to gra karciana, która tylko “strasznie” się nazywa. I mimo że dzieciaki zazwyczaj nie lubią się bać, nazwa gry spowodowała, że za moimi plecami utworzyła się mini kolejka chętnych, by zobaczyć, co jest w pudełku. Do samej rozgrywki też nie musiałam (i nadal nie muszę) zachęcać, bo to, co zapowiadało się strasznie, okazało się wesołą, wciągającą grą, która znakomicie trenuje refleks i spostrzegawczość dziecka. Na rozgrywkę należy przeznaczyć ok. 20 minut, a do gry potrzeba od 2 do 4 uczestników powyżej 6 roku życia.

Komnata strachu – co znajdziecie w pudełku?

Opakowanie gry jest niewielkie, ale to ogromna zaleta, bo bez problemu zabierzecie ją w podróż, na imprezę, do szkoły, lub po prostu w odwiedziny u kogoś, kto chętnie rozegra kilka partyjek nie tylko z dzieciakami. Niewielkie pudełko z usztywnianej tektury kryje w sobie:

  • żetony strachów w 5 rodzajach,
  • karty z obrazkami w 5 różnych kolorach, odpowiadające umieszczonym obrazkom na żetonach,
  • 3 rodzaje kart specjalnych (inwazja strachów, ucieczka strachów, gość),
  • żeton – włącznik światła,
  • instrukcja.

komnata strachu

Muszę pochwalić przy okazji szatę graficzną, stworzoną przez Macieja Szymanowicza, który kolorami i pięknymi rysunkami odczarował strachy z pudełka :). Tu na szczęście nie ma się czego bać.

Komnata strachu – zasady gry

Aby przygotować się do gry, na środek stołu należy położyć stos zakrytych kart i żeton symbolizujący włącznik światła. Każdy z graczy dostaje 5 różnych żetonów strachów i kładzie je w jednym rządku przed sobą. 

 

A teraz zaczynamy rozgrywkę! Kierując się ilością graczy (2,3 lub 4) i instrukcją, należy ustalić, który gracz ile kart bierze. 

Wszyscy w jednym czasie sięgają po 3 zakryte karty ze stosu i kładą wokół włącznika, jednocześnie je odkrywając. Następnie jak najszybciej wybierają swoje żetony strachów, wysuwając przed siebie z rzędu i kładą rękę na żetonie z włącznikiem światła.

komnata starchu

Wybór żetonów powinien być zgodny z kolorem lub kształtem symboli strachów. Do odkrywania kart i wysunięcia swoich żetonów używa się jednej ręki. Osoba, która dokona najszybciej prawidłowego wyboru, zgarnia dla siebie 3 odkryte karty. Szybka ręka i oko to konieczny warunek, by wygrać.

Wyczerpanie wszystkich zakrytych kart ze stosu kończy rozgrywkę. 

Komnata strachu – wrażenia

Komnata strachu to gra bardzo dynamiczna i wprawiająca w dobry nastrój. Wymaga stuprocentowej koncentracji, bo wcale nietrudno jest pomylić się przy wybieraniu odpowiednich żetonów, by pasowały do odkrytych kart. Gra angażuje uwagę maksymalnie, więc czas przy niej ucieka jak szalony. Ani się gracz obejrzy, a kolejna rozgrywka już w toku. Ostrzegam, może uzależniać!

Ta prosta w zasadach, szybka gra, z pewnością spodoba się miłośnikom karcianek, którzy cenią sobie emocjonujące rozgrywki i dobrą zabawę. 

Dziękuję Wydawnictwu Nasza Księgarnia za przekazanie egzemplarza recenzenckiego gry.

Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Lifestyle 27 grudnia 2019

Najlepsze aplikacje na smartfona – lista subiektywna

Najlepsze aplikacje na smartfona – temat rzeka. Każdy ma swoje ulubione i powody, dla których korzysta z tych, a nie innych. Przeglądam czasem takie zestawienia w poszukiwaniu perełek, dziś podzielę się z Wami moimi ulubionymi aplikacjami.

Na poniższej liście nie ma takich oczywistości jak klient pocztowy czy przeglądarka internetowa. Ja akurat korzystam z Google Chrome w wersji mobilnej, bo lubię, jak mi się wszystko synchronizuje, ale ponoć nie jest to najszybsza i najlepsza przeglądarka na smartfona, więc nie będę polecać. Klienta poczty mam wbudowanego i szczerze – nie mam pojęcia jakiego. A na liście moich ulubionych aplikacji na smartfony znalazły się:

 

Facebook Lite i Messenger Lite. Łatwo zgadnąć, do czego służą. To okrojona wersja aplikacji, które słusznie zasługują na miano kombajnów. Te oryginalne są przeładowane, ciężkie, żrą baterię jak głupie i nie dają nic w zamian. Wersje Lite są uproszczone, mniej w nich bajeranckich wodotrysków, za to chodzą szybko, płynnie i wydajnie. Ponieważ ja korzystam z nich sporadycznie, stawiając na wygodę, jaką daje laptop, w zupełności mi wystarczają. Sprawdzą się też na starszych telefonach.

Blue Light Filter – Night Mode – prosta i lekka aplikacja, która automatycznie zmniejsza ilość emitowanego przez ekran tzw. niebieskiego światła. Włącza się i wyłącza o określonej godzinie, można też aktywować ją ręcznie. Taki mały gadżet, który pozwala bawić się telefonem wieczorem, a potem spokojnie spać. Niebieskie światło zaburza wydzielanie melaniny, co w konsekwencji powoduje trudności z zasypianiem. Właśnie dlatego nie powinno się wieczorami siedzieć w internecie 😉

Notatki Keep – aplikacja ze stajni Google. Kto nie lubi giganta, nie musi używać. Ja wychodzę z założenia, że ma on ciekawsze rzeczy do roboty, niż podglądanie moich notatek. Keep lubię za synchronizację. Tworzę notatki w komputerze i już po kilku sekundach mam je na telefonie. I odwrotnie.

Pocket – lepszy niż zakładki. Ta aplikacja co prawda wymaga założenia konta, żeby wszystko się ładnie synchronizowało, ale i tak ją lubię. Odkryłam, że mądre artykuły wolę czytać w telefonie 😉 Pocket wymaga wtyczki do Chrome (nie wiem, jak jest na innych przeglądarkach), korzystanie z niego jest niezwykle proste. Jeśli znajdziemy coś, co chcemy przeczytać później, wystarczy kliknąć „Dodaj do Pocket”. Później można spokojnie przeczytać artykuł na telefonie – bez reklam, wyskakujących okienek, dźwięku, który bierze się nie wiadomo skąd, i innych nie zawsze mile widzianych niespodzianek. Korzystam z Pocket głównie przy pracy. Zdecydowanie łatwiej mi się skupić, czytając na smartfonie.

Lithum – czytnik e-booków. Skoro przy czytaniu jesteśmy, to pora na Lithum. Co prawda znawcy twierdzą, że lepiej kupić prawdziwy czytnik, niż korzystać z aplikacji, ale ja czytam e-booki baaaardzo sporadycznie, więc takie rozwiązanie jest dla mnie najlepsze. Lithum lubię za wygodę obsługi i możliwość ustawienia kolorów sepii, co znacznie oszczędza moje zbolałe oczy.

MoBiLET – dla tych, co nie potrzebują biletów miesięcznych. Kto miał niemiłą przyjemność poruszać się komunikacją po obcym mieście, ten wie, jak to wygląda. Gdzie kupić bilet, za ile, jak skasować i czy w ogóle trzeba? Korzystam z tej aplikacji w Warszawie i Trójmieście, ale można też w innych miastach, jest ich całkiem sporo. Zasada działania jest prosta – ładujemy konto, po czym „kupujemy” bilet w telefonie. W czasie kontroli trzeba pokazać kod QR. Aplikacja umożliwia też płatne parkowanie oraz kupno biletu na pociąg, ale tylko kilku przewodników. W ogóle tego typu apek jest dużo, warto poszukać tej, która obsługuje interesujące nas miasta i linie kolejowe. Ja mam jeszcze mPay, bo obsługuje Koleje Mazowieckie, ale nie przepadam za nią, jest mało intuicyjna.

Pogoda&Radar. Moja ulubiona prognoza pogody, która pozwala podglądać przesuwanie się chmur i opadów w czasie rzeczywistym. Prognozy też ma całkiem przyzwoite, te na najbliższe godziny sprawdzają się bardzo dobrze. Czym dalej, tym trudniej, ale to normalne. Natomiast co do godzin – kiedyś „wywróżyłam” mężowi, że jak wysiądzie z pociągu i będzie szedł do domu, to akurat będzie pół godziny przerwy w deszczu, bo w ogóle lało. Miałam rację. A raczej aplikacja miała rację 😉

VLC – prosty odtwarzacz multimediów. Prosty i skuteczny, chciałoby się dodać. Próbowałam kilku i dźwięk z tego najbardziej mi przypadł do gustu. Wbudowany korektor graficzny też jest „z górnej półki”, ma całkiem sporo szablonów. Aplikacja czytelna, aczkolwiek może za bardzo pomarańczowa, ale słuchaniu muzyki to nie przeszkadza. Działa w tle.

KDE Connect – proste przesyłanie plików z telefonu na komputer i odwrotnie. Wymaga zainstalowania odpowiedniej aplikacji w komputerze. Wygodne, jeśli komputer nie ma modułu Bluetooth. Warunek jest taki, że oba urządzenia muszą pracować na tym samym WiFi. Aplikacja zatrzymuje odtwarzanie multimediów na komputerze, gdy dzwoni telefon. Drobiazg, ale przydatny. KDE Connect jest stworzone na system Linux ze środowiskiem graficznym KDE (ponoć działa też na Gnome, ale nie sprawdzałam, nie gwarantuję), ale jestem pewna, że da się coś takiego znaleźć i na inne systemy.

 

Dla uniknięcia jakichkolwiek podejrzeń wyjaśniam: lista jest całkowicie subiektywna i nikt mi za żadną reklamę nie zapłacił. Polecam za darmo i od serca.  

 

Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Podróże 20 grudnia 2019

Jak przekroczyć granicę z dzieckiem

Jak przekroczyć granicę z dzieckiem to pytanie, na które odpowiedź wcale nie jest oczywista. Wszystko zależy od tego, do jakiego kraju chcemy się wybrać i z kim dziecko będzie podróżowało.

Jak przekroczyć granicę z dzieckiem – strefa Schengen

Strefa Schengen jest obszarowo zbliżona do Unii Europejskiej, ale nie jest z nią tożsama. Należą do niej kraje wchodzące w skład UE: Austria, Belgia, Czechy, Dania, Estonia, Finlandia, Francja, Grecja, Hiszpania, Holandia, Litwa, Luksemburg, Łotwa, Malta, Niemcy, Polska, Portugalia, Słowacja, Słowenia, Szwecja, Węgry, Włochy, oraz cztery kraje, które nie należą do Unii: Norwegia, Islandia, Liechtenstein i Szwajcaria.

Trzeba koniecznie pamiętać, że do Strefy Schengen nie należą wszystkie kraje wchodzące w skład UE. Z granicznego sojuszu wyłamały się: Cypr, Bułgaria, Irlandia, Rumunia, Wielka Brytania oraz Chorwacja. Cypr, Bułgaria, Rumunia i Chorwacja mają przystąpić do tej strefy w bliżej nieokreślonym czasie, natomiast Irlandia i Wielka Brytania nie mają takich planów.

W strefie Schengen nie istnieją kontrole graniczne, co nie znaczy, że można się po niej poruszać bez dokumentów. Odpowiednie służby w każdej chwili mogą poprosić o okazanie dokumentów i musi je posiadać nawet dziecko. Tu do wyboru jest dowód osobisty lub paszport. Z wnioskiem o wydanie paszportu powinni wystąpić oboje rodzice lub prawni opiekunowie dziecka. Jeśli dziecko ukończyło pięć lat, musi być obecne przy składaniu wniosku.

Dowód osobisty można wyrobić w dowolnym urzędzie gminy bez względu na adres zameldowania. Wydanie dowodu osobistego jest bezpłatne. Jeśli dziecko ukończyło pięć lat, musi być obecne przy składaniu wniosku.

Jak przekroczyć granicę z dzieckiem – kraje spoza strefy Schengen

W przypadku chęci wyjazdu do kraju spoza strefy Schengen dziecko obowiązkowo musi mieć paszport. O możliwości wpisania dziecka do paszportu jednego z rodziców (co było praktykowane jeszcze stosunkowo niedawno), trzeba zapomnieć. W obecnej chwili obowiązuje zasada: jedna osoba – jeden dokument, przy czym wiek osoby nie jest brany pod uwagę. Jeśli kraje, do których planowana jest podróż, wymagają wiz, dzieci także muszą je posiadać.

Jak przekroczyć granicę z dzieckiem – podróż z rodzicami

Jeśli dziecko podróżuje z obojgiem rodziców, nie są wymagane żadne dodatkowe dokumenty. Inaczej jest w przypadku podróży z jednym z rodziców. Wówczas drugi, jeśli nie zostały mu odebrane prawa rodzicielskie, musi na taką podróż wyrazić zgodę. Wymagana jest forma pisemna z potwierdzeniem notarialnym. W niektórych krajach jest ona wymagana obligatoryjnie, w innych nie i planując podróż, warto to sprawdzić. 

Jak przekroczyć granicę z dzieckiem – podróż z innym członkiem rodziny lub osobą niespokrewnioną

W przypadku gdy dziecko nie podróżuje ze swoimi opiekunami prawnymi, osoby towarzyszące dziecku bezwzględnie powinny mieć pisemne i notarialnie potwierdzone zezwolenie na taką podróż. Nawet jeśli nie żąda tego kraj docelowy, o takie zezwolenie mogą poprosić kontrole w krajach tranzytowych. Inną kwestią są linie lotnicze, które często wymagają tego rodzaju dokumentów i nawet udostępniają odpowiednie formularze.

Jak przekroczyć granicę z dzieckiem – o czym jeszcze warto pamiętać

Osoby ubezpieczone w Narodowym Funduszu Zdrowia mają prawo do bezpłatnych świadczeń zdrowotnych w krajach Unii Europejskiej i EFTA (Islandia, Lichtenstein, Norwegia). Warunkiem jest posiadanie Europejskiej Karty Ubezpieczenia Zdrowotnego. Wniosek o wydanie takiej karty składa się w oddziale NFZ. Karta jest bezpłatna i dostaje się ją od razu. Karta ważna jest w nagłych wypadkach losowych, nie obejmuje leczenia planowego.

Wyjeżdżając do krajów spoza UE i EFTA warto sprawdzić, jakie obowiązują w nim zasady korzystania z ubezpieczenia zdrowotnego.

 

Ważne: Przepisy dotyczące podróżowania za granicę, a także wewnętrzne przepisy w krajach pobytu zmieniają się szybciej niż pogoda w górach, dlatego trzeba je sprawdzać bezpośrednio przed wyjazdem, a nie np. miesiąc wcześniej.

Podobnie warto sprawdzić termin ważności dokumentów, jeśl nie były wyrabiane tuż przed podróżą. pamięć ludzka jest zawodna, a czas płynie szybko… 

Zdjęcie: Pixabay

 

Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
top-facebook top-instagram top-search top-menu go-to-top-arrow search-close