Zdrowie 25 maja 2017

Alarm w pieluszce! Czy wiesz, o czym może świadczyć kolor … kupy dziecka?

Tak, to nie żart bo temat jest naprawdę poważny. Jeśli jesteś rodzicem, na pewno się ze mną zgodzisz, że niespodzianka, jaką kryje pielucha malca, jest ważnym wyznacznikiem jego zdrowia.

Wiadomo, że jeśli pojawia się ona za rzadko i w dodatku z problemami, dzieciątko może cierpieć na zaparcia. Biegunka jest jeszcze groźniejsza, bo szybko doprowadza do odwodnienia malca. Ale nie tylko częstotliwość pojawiania się kupy i jej konsystencja przyprawiają rodziców o ból głowy! Kolor również ma znaczenie, dlatego dowiedz się, o czym może świadczyć zabarwienie zawartości niemowlęcej pieluchy.

Ciemnozielona smółka

To pierwsza kupa noworodka której dziwne zabarwienie wynika z faktu, że zawiera ona resztki mazi płodowej, złuszczonych nabłonków i żółci oraz innych substancji. Jest ona zupełnie normalna i dopiero po kilku dniach przybiera zwykłą jasnożółtą barwę. Smółka powinna zostać wydalona w ciągu pierwszej, najpóźniej drugiej doby życia.

Jasnożółta do musztardowej

To zwykła kupka, którą wydala maluch karmiony piersią. Może zawierać grudki i ziarenka oraz pachnieć bardzo intensywnie, trochę kwaskowato. Niekiedy bywa również zielona.

Jasnobrązowa

Takie zabarwienie ma najczęściej kupka dziecka karmionego mlekiem modyfikowanym (rzadziej może być jasnożółta).

Biała lub prawie biała

Wymaga konsultacji lekarskiej, poniewaz może świadczyć o problemach z wątrobą lub drogami żółciowymi. W przypadku, gdy stolec ma błyszczącą, tłustą powierzchnię, świadczy to o problemach z trzustką.

Zielona

Jeśli zabarwienie jest lekko zielonkawe, powstaje ono pod wpływem utleniania powierzchni kupki. Od czasu do czasu intensywnie zielone kupki mieszczą się w normie, mogą być skutkiem diety mamy, ale jeśli pojawiają się codziennie, lepiej skonsultować je z pediatrą.

Ciemnozielona lub czarna

Powodów takiego wyglądu jest kilka. Przede wszystkim spożywane przez starsze dziecko pokarmy, takie jak jagody lub przyjmowane w przypadku anemii żelazo Te powody nie wymagają interwencji lekarza. Ale taki kolor kupy może również wynikać z krwi pojawiającej się w kale, a to już wymaga konsultacji z pediatrą. Przyczyn może być kilka – alergia pokarmowa, zapalenie jelit, wady ich budowy a niekiedy i poważniejsze choroby.

Z fragmentami krwi

Jeśli krew widać w postaci kłaczków, strzępków, nitek bądź ciemnych punkcików, może być skutkiem zaparć i pękających przy nacisku naczynek krwionośnych.

Ze śluzem

Śluz może pojawiać się przy alergii, wprowadzaniu nowych pokarmów do diety dziecka oraz może wskazywać na stan zapalny i pojawiać się przy biegunce.

Nietypowe kolory

Najczęściej są efektem wprowadzenia do diety dziecka produktów, które zabarwiają stolec (jagody, marchew, szpinak, buraczki itp.).

Jeśli jest coś, co niepokoi cię szczególnie, skonsultuj się z lekarzem. Zawsze lepiej dmuchać na zimne!

Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Sport 24 maja 2017

Jak zachęcić dziecko do ruchu? Oto recepty lekkoatletycznej mistrzyni!

Najlepszy prezent na Dzień Matki? Zdrowe i szczęśliwe dziecko! O swojej recepcie na posiadanie aktywnej i uśmiechniętej pociechy opowiada była medalistka mistrzostw świata i Europy w skoku o tyczce i mama 4-letniego Grzesia, Monika Pyrek-Rokita.

Pochodzi z rodziny bez sportowych tradycji, na lekkoatletyczne treningi trafiła przypadkiem, a później zdobywała dla Polski medale najważniejszych sportowych imprez. Dziś jest szczęśliwą mamą aktywnego 4-latka i chętnie dzieli się z innymi mamami swoimi pomysłami na zachęcenie dzieci do ruchu. O najlepszych sposobach na aktywną zabawę opowiedziała nam Monika Pyrek-Rokita.

Co w Pani życiu zmieniło macierzyństwo? Wypełniło czas, który wcześniej zajmowały obowiązki profesjonalnego sportowca?

– Zmieniło tak naprawdę wszystko, ale w moim przypadku to była przemyślana zmiana. Nie zakładałam, że będę aktywnym, profesjonalnym sportowcem i mamą w tym samym czasie. Nie wyobrażałam sobie takiej sytuacji, że muszę wystartować na ważnej imprezie, moje dziecko w tym czasie choruje, a ja nie mogę być obok. To były dylematy, których nie potrafiłam sobie wyobrazić.

Czyli dylematy każdej mamy!

– Tak, każdej zwykłej mamy. Stwierdziłam, że w sporcie jest tak dużo presji i emocji, że nie da się tego połączyć z macierzyństwem. Wolałam zakończyć karierę i wtedy zostać mamą. Tak właśnie się stało.

fot. Agnieszka Świderska

Na pewno nie oznacza to, że sport nie jest już obecny w życiu Pani i Pani rodziny.

– Oczywiście! Teraz uczę się sportu amatorskiego, który wygląda zupełnie inaczej niż ten wyczynowy. Staram się zawsze znaleźć czas dla siebie, by kilka razy w tygodniu pójść pobiegać. Odpoczywam wtedy i „resetuję” głowę. Mój syn też dostrzega moją pasję do sportu, dlatego poza swoimi treningami znajduję czas na aktywną zabawę z Grzesiem. To rodzice zarażają dzieci nawykiem aktywności.

U Pani w rodzinie też tak było?

– U mnie wyglądało to trochę inaczej. Moi rodzice nie byli szczególnie aktywni sportowo, ale byli za to  kibicami i w ten sposób zachęcili mnie do sportu. Jesteśmy bacznie obserwowani przez nasze dzieci, jesteśmy dla nich autorytetami i to właśnie od nas zależy, czy będą aktywne. Cała rzecz w tym, by w odpowiedni sposób im ten sport „sprzedawać” już od najmłodszych lat.

Ubiegła Pani nieco kolejne pytanie. Jakie są Pani zdaniem najlepsze sposoby na zachęcenie dziecka do ruchu? Własny przykład, kibicowanie…

– Wsparcie rodziców jest dla dziecka najważniejsze, szczególnie w tych pierwszych latach życia. Na początku sportowej drogi największe zadowolenie występuje u maluchów wtedy, kiedy czują, że rodzice są z nich dumni. Nawet jeśli tylko obserwujemy aktywność naszej pociechy, to nasze zaangażowanie jest bardzo ważne. Wszystko oczywiście w granicach rozsądku!

Jak zatem wspierać w taki rodzicielski, „nietrenerski” sposób?

– Mam dwie dusze. Jestem mamą, która zagłaskałaby swoje dziecko na śmierć. Z jednej strony bałabym się „oddać” synka do profesjonalnego sportu, bo wiem, ile stresu kosztuje takie życie. Z drugiej wiem, że sport kształtuje człowieka na całe życie. Odzywa się też we mnie ta dusza sportowca, która mówi, że trzeba rywalizować i że to jest fajne dla dzieci. One bardzo lubią rywalizować. Widzę to po moim synku. Kiedy czasem nie chce iść się kąpać, wystarczy rzucić: „kto pierwszy w łazience!” i po kłopocie. Są takie naturalne metody, które możemy mądrze wykorzystywać i zachęcać dzieci do aktywności. To naprawdę działa.

Pani bywa leniuchem?

– No pewnie! Czasami zwyczajnie mi się nie chce, ale nawet wtedy próbuję wymyślać jakieś małe aktywności, bo to regularność jest najważniejsza i kształtuje sportowe nawyki na całe życie. Sukces tkwi w kreatywności rodziców, umiejętności spożytkowania naturalnej energii dziecka i posiadaniu świadomości, że aktywność jest naprawdę potrzebna, a spędzanie czasu przed telewizorem czy komputerem nie powinno wejść dziecku w krew.

Jak pomóc dziecku wybrać odpowiednią dla niego dyscyplinę sportu? Pani syn uwielbia biegać i rywalizować, ale każdy maluch jest inny.

– Po pierwsze, trzeba obserwować własne dziecko. Jeśli je do czegoś przymuszamy, to bardzo szybko straci zapał i zrezygnuje. Warto dać mu szansę, by samo znalazło „swoją” aktywność. Nie zapominajmy, że to młody człowiek, który ma własne zdanie, swoje odczucia i wie, co mu się podoba, a co nie. Rola rodzica polega na tym, by obserwować dziecko i wyłapać jego zainteresowania, a później wspierać pociechę w ich rozwijaniu. Powinniśmy także starać się pokazywać mu różne formy aktywności. Najważniejsze, by przekazać dziecku, że ruch i sport to dobra zabawa.

 Jak wyglądał początek Pani przygody ze sportem?

– Tu warto podkreślić też rolę rodzeństwa. Ja biegałam ze starszym bratem, który zajmował się mną, kiedy rodzice byli w pracy. Chodził na zajęcia dodatkowe, na „SKS-y”, a ja chodziłam z nim. W pewnym momencie zabrakło dziewczyny w drużynie koszykówki i poproszono mnie, żebym ją zastąpiła. Szybko okazało się, że mam smykałkę do sportu.

Od koszykówki do lekkoatletyki?

– Do niej też trafiłam z przypadku. Podczas ferii sala gimnastyczna była w remoncie i nasze zajęcia zostały przeniesione na halę lekkoatletyczną. Tam niestety albo może „stety” z powodu choroby nie pojawił się nasz nauczyciel, więc drużynę przejęła trenera lekkoatletyki i tak to się zaczęło… Dyscyplina nie ma większego znaczenia. Ważne, by być blisko sportu i by ruch był obecny na co dzień jako pierwszy wybór na spędzanie wolnego czasu.

Jak do sportowej pasji podchodzili Pani rodzice?

–  Przede wszystkim nie przeszkadzali i akceptowali moje wybory. Były oczywiście jasne zasady – jak w szkole będzie dobrze, to mogę trenować. To motywowało, tak samo jak pierwsze wyjazdy na zawody, zgrupowania i sukcesy. Ale najważniejsze było to, że na treningach miałam swoją paczkę. To byli ludzie, których uwielbiałam i z którymi chciałam przebywać.

Jako sportowiec doskonale Pani wie, jak ważna dla młodego człowieka jest odpowiednia dawka ruchu. To dlatego zaangażowała się Pani w akcję „Rusz się z Kubusiem!”, w ramach której marka Kubuś wspólnie z ambasadorami Kamilem Grosickim,  Michałem Pazdanem i Bartoszem Kapustką promuje aktywność fizyczną wśród dzieci?

– Sama z tej akcji uczę się wielu rzeczy, które są dla mnie pomocne! Pewnie mam większą wiedzę na temat sportu niż reszta rodziców, ale aktywność dzieci to trochę inne zagadnienie, ponieważ najpierw jest codzienny ruch, a dopiero potem sport. Dzięki takim kampaniom jak „Rusz się z Kubusiem!” wiem, gdzie szukać odpowiedzi na nurtujące mnie pytania. Cieszę się, że wszyscy rodzice mogą zwiększać swoją świadomość. Coraz częściej sami szukamy konkretnej wiedzy. Chcemy rozumieć, a nie tylko przyjmować do wiadomości, że „tak jest i koniec”. Dzięki akcji „Rusz się z Kubusiem!” rodzice dostają fachowe porady i gotowe rozwiązania „na talerzu”. Ale najważniejsze jest to, że promujemy ruch i pokazujemy, że to dobra zabawa i najlepszy sposób na spędzanie czasu dla dziecka i dla całej rodziny.

Wskazówki działają? Testuje je Pani na własnym dziecku?

– Pewnie! Do dzieci trzeba umieć dotrzeć i ważna jest odpowiednia forma przekazu. Ulubieńcem mojego syna jest zwłaszcza postać Kubusia. Za każdym razem, kiedy widzi ją w telewizji, w spotach gdzie Kubuś pokazuje różne ćwiczenia, zaczyna z nim ćwiczyć. Sportowi idole są również doskonałym pomysłem na to, jak pokazać, że sport jest fajny. Myślę, że ambasadorzy akcji Kamil Grosicki, Michał Pazdan i Bartosz Kapustka świetnie trafiają do dzieci.

Pani i Grześ na co dzień wybieracie sok czy raczej wodę?

– Moje dziecko pije jedno i drugie. Sok jest świetny na śniadanie i po treningu, wysiłku, a woda sprawdza się podczas zabawy i aktywności fizycznych.

Co chciałaby Pani  przekazać mamom z okazji ich nadchodzącego święta?

– Życzenia cierpliwości, bo ona przydaje się nam wszystkim. Życzę również całkowitej akceptacji swoich dzieci takimi, jakie są. Czasem próbujemy je idealizować i chcemy, żeby we wszystkim były najlepsze, a powinniśmy je po prostu kochać. One na pewno tę miłość odwzajemnią.

Subscribe
Powiadom o
guest

1 Komentarz
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Baby dream
Baby dream
6 lat temu

Mega przydatny post zapraszam do mnie https://dzieciecaradosc.blogspot.com/

Emocje 22 maja 2017

35 powodów, które sprawiły, że dziś czuję się szczęśliwa

Podobno Duńczycy znaleźli sedno prawdziwego szczęścia. Tak popularne hygge – poczucie wewnętrznego szczęścia sprawiło, że wielu z nas ruszyło na jego poszukiwania w swoim życiu. Czym zatem jest szczęście? Według słownika PWN to  powodzenie w jakichś przedsięwzięciach, sytuacjach życiowych itp., po drugie uczucie zadowolenia, radości, po trzecie zbieg pomyślnych okoliczności. 

Szczęście dla każdego z nas będzie miało inny wymiar. Dla niektórych będzie to odnalezienie sensu swojego życia, dla innych pogodzenie się ze sobą np. ze swoją wagą. Dla mnie szczęście to suma czasu, pracy, miłości oddania bliskich mi osób. Gdyby nie oni, nie byłoby mnie tu i teraz, dlatego pragnę się z wami podzielić bardzo osobistą listą, a dokładnie 35 powodami, dlaczego czuję się szczęśliwa.

Miałam szczęście, że urodziłam się w rodzinie, która mnie kochała i wyczekiwała. Do tego urodziłam się w wolnym kraju, choć trwał w nim stan wojenny.

  1. Rodzice i dziadkowie poświęcali mi swój czas, z nimi nauczyłam się siadać, chodzić, a raczkowanie mnie zupełnie nie interesowało. Dziś dziękuję im za ich cierpliwość.
  2. Zachęcali mnie do mówienia, wspierali w nauce samodzielnego jedzenia
  3. Pozwalali mi nawiązywać kontakty z innymi, nie trzymali mnie pod kloszem
  4. Obdarzali mnie zaufaniem w moich wędrówkach po ogrodzie i byli przy mnie, gdy poznawałam świat.
  5. Pierwsze przyjaźnie i wspinaczki na drzewa. Po bolesnych upadkach wiedziałam, że mogę liczyć na to,  że moi rodzice mnie mocno przytulą.
  6. Przekroczyłam próg przedszkola, trafiłam na dobre opiekunki, choć niestety moja najlepsza przyjaciółka poszła do drugiej grupy.
  7. Ważne wydarzenie w życiu każdego dziecka. Pierwsze dni w szkole, nowi koledzy, nowe koleżanki, każdy dzień pełen wyzwań i nauki samodzielności.
  8. Pierwsza samodzielnie przeczytana lektura „Na Jagody” – choć wcześniej dostałam pierwszą dwóję – bo nie przeczytałam książki na czas :p
  9. Razem z kuzynkami dołączyłam do dziecięco-młodzieżowego chóru, z którym spędziłam wiele, wiele lat i przełamałam pierwszą tremę, gdy śpiewałam solo.
  10. Nauczyłam się jeździć na rowerze – do dziś pamiętam białego Reksia.
  11. Już nie byłam maluchem – od czwartej klasy należało się do starszaków. Wtedy też pierwszy raz się zakochałam w Harrisonie Fordzie, jako Indianie Jonsie, czy Hanie Solo.
  12. Pierwszy wyjazd za granicę bez rodziców, na występy z chórem – co to były za czasy….
  13. Pokochałam nocne obserwacje nieba. Chciałam zostać astronautą i polecieć tam wysoko do gwiazd, wzięłam nawet  udział w olimpiadzie z fizyki.
  14. Wielkim duchowym wydarzeniem w moim życiu była konfirmacja, wyznanie wiary w Boga.
  15. Pierwsze egzaminy do szkoły średniej – dostałam się do wybranego liceum!
  16. Duże piętno wywarła na mnie śmierć samobójcza koleżanki z ławki – wtedy zrozumiałam, jak ważne jest słuchanie drugiej osoby.
  17. Wybór przedmiotów do matury – pisemna z matmy, a ustna z geografii.
  18. Urodziny – nareszcie jestem pełnoletnia, choć jeszcze był ze mnie podlotek.
  19. Matura, egzaminy na studia, pierwsze porażki i sukcesy. Niestety nie dostałam się na archeologię, za to życie związałam z pedagogiką. Może to i dobrze, nie muszę przynajmniej grzebać w ziemi.
  20. Pierwszy rok studiów i poznanie przyszłego męża…
  21. Pierwsza samodzielna praca, do tego dzienne studia. Może dlatego dziś dobrze radzę sobie z domowym budżetem.
  22. Praca licencjacka i pytania co dalej, kim chcę zostać.
  23. Podjęłam się dwóch różnych studiów, kolejnych licencjackich i uzupełniających magisterskich.
  24. Wyjechałam na rok z kraju, na wolontariat do Anglii. To był rok dla mnie, tylko dla mnie. Polecam każdemu z ręką na sercu.
  25. Po powrocie wpadłam w wir pierwszej pracy w zawodzie, nie było łatwo…
  26. No i przyszedł czas na ślub, scementowanie związku, który trwał już blisko 7 lat.
  27. Po roku mieszkania w zatłoczonej kawalerce podjęliśmy ważną decyzję na najbliższe 20 lat – kredyt, na szczęście nie we frankach i zakup mieszkania. To była chyba jedna z najlepszych decyzji.
  28. Oczekiwanie i narodziny pierworodnego syna, wiele przelanych łez, kropli mleka, łez szczęścia. Cudowne uczucie, nie zamienię na żadne miliony.
  29. Powrót do pracy i rozłąka z dzieckiem, trudne chwile dla całej naszej trójki.
  30. Pierwsze słowo „kocham cię mama” – do dziś na samą myśl uginają się moje kolana.
  31. Przedszkole i radość z oczekiwania na drugą fasolkę.
  32. I pojawiła się nasza mała księżniczka, która ponownie wywróciła nasz świat, odbierając nam przespane noce.
  33. Tempo życia – świat przyspieszył przy dwójce, ale warto znaleźć czas by cieszyć się chwilą.
  34. Świadomość, że są osoby, które cię kochają bezgranicznie i które ufają, które polegają na tobie.
  35. Dziś mam świadomość środka życia, co jest dla mnie ważne, a co mniej istotne…

Nie posiadam całej mądrości świata, czy też patentu na szczęście. Po prostu wiem, że na moje szczęście, składają się nie tylko moje decyzje, ale także czas, miłość, działania ludzi wokół mnie, moich rodziców i dziadków. Moje szczęście to mój mąż i dzieci, którzy zmienili moje postrzegania świata, z którymi razem tworzymy całość. W dniu takim, jak dziś, te 35 lat, które minęły utwierdzają mnie w przekonaniu, że warto cieszyć się każdą chwilą i dzielić się nią z najbliższymi.

Subscribe
Powiadom o
guest

10 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Barbara Heppa-Chudy
6 lat temu
Niepoprawna Optymistka

Wszystkiego najlepszego! A lista cudna

W roli mamy - wrolimamy.pl

Dziękuję ?

Anonimowo
6 lat temu

Ma prawie 9 miesięcy

W roli mamy - wrolimamy.pl
Reply to  Anonimowo

❤❤❤

Anonimowo
6 lat temu

Jeden ma 16 miesięcy drógi 2 miesiące to największe moje szczęście i radość ale oprócz nich karzdy dzień był jest i będzie szczęśliwy bo ja kocham życie

Anonimowo
6 lat temu

Mnie osobiscie oprócz męża, dzieci i rodziców dużo radości daje ta, która była ze mną od początku- starsza siostra.

Anonimowo
6 lat temu

akurat dziś ogrom szczescia dała mi moja siostra ,gdyz obdarowala mnie cudownym siostrzeńcem

W roli mamy - wrolimamy.pl
Reply to  Anonimowo

Gratulujemy!

Anonimowo
6 lat temu

Powody do szczęścia mam dwa: moje córki Weronika i Gabrysia 🙂

top-facebook top-instagram top-search top-menu go-to-top-arrow search-close