Desery 4 listopada 2018

Beza Pavlova -idealny przepis

Tydzień temu ruszyliśmy z naszym nowym cyklem #ciastonaniedziele. Dziękuję za wszystkie Wasze komentarze i przepisy. Dziś beza Pavlova, to na nią padł wybór, bo od zawsze uwielbiam bezę w każdej postaci. Dotychczas nie miałam szczęścia w jej prawidłowym suszeniu, lecz tym razem wyszła idealna. Milena dziękuję za przepis!

Beza Pavlova to deser prosto z antypodów, a swą nazwę otrzymał po rosyjskiej primabalerinie- Annie Pawłowej, która w latach dwudziestych XX wieku odbywała swoje tournee w Australii i Nowej Zelandii.

Na sam początek mała rada. Warto upiec ją dzień wcześniej, lub bardzo wcześnie rano, choć nie wiem, czy mikser o 5 rano to dobra pobudka dla domowników i sąsiadów.

Składniki na bezę:

  • 6 białek
  • 300g cukru
  • 2 łyżeczki mąki ziemniaczanej
  • szczypta soli
  • 2 łyżeczki octu

Składniki na krem:

  • 100 g serka mascarpone
  • 300 ml śmietany kremówki

Na wierzch owoce sezonowe i listki mięty

Przygotowanie:

  1. Na początku nagrzewam piekarnik do 180C.
  2. Białka ubijam przy pomocy miksera na sztywno. Można dodać szczyptę soli. Wtedy na pewno się ubiją.
  3. Potem stopniowo dodaję cukier cały czas mieszając mikserem.
  4. Następnie dodaję ocet i mąkę ziemniaczaną.
  5. Masę miksuję, aż będzie sztywna i błyszcząca.
  6. Na blachę wykładam papier do pieczenia, odrysowuję koło o średnicy ok. 22-25 cm.
  7. Na ten kształt wykładam masę białkową. Nie musi być idealnie równa z każdej strony.

8. Potem wstawiam do nagrzanego piekarnika, po 5 minutach zmniejszam temperaturę do 120C stopni (przy termoobiegu).
9. Bezę suszę około 80 minut, a potem studzę w piekarniku przy uchylonych drzwiczkach.
10. Na godzinę przed podaniem tortu bezowego ubijam śmietanę i dodaję do masy serek mascarpone.

Dekoracja bezy Pavlova to moim zdaniem indywidualna kwestia. Można bezę przekroić i przełożyć kremem wraz z sezonowymi owocami lub wyłożyć krem na bezę. Później pamiętać trzeba by schłodzić ją w lodówce. Cudnie smakuje z malinami, jagodami. O tej porze roku (jesień) nieco trudniej o takie owoce. Ja tym razem dodam kiwi, ciemne winogrona i figi.

P.S. Wasze komentarze i lajki są dla mnie jak darmowa ciepła czekolada w te jesienne dni. Zostawcie po sobie ślad i zainspirujcie do kolejnej cukierniczej przygody.

P.S.2. Dzieci zrezygnowały z kremu i prosiły tylko o same owoce 🙂

P.S.3. Bezy już nie ma =D

Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Dom 2 listopada 2018

Mamo, zwolnij! Dni wolne są także dla Ciebie!

Znasz to? Dzieci chodzą do szkoły i czasem wpada im gratisowy dzień wolny. A nawet jak nie, to są jeszcze soboty i niedziele. Podobnie ma Twój mąż. A Ty? Ty przecież nie pracujesz, „siedzisz” w domu, więc odpoczywasz. I nigdy nie masz dni wolnych. No, chyba że się upomnisz.

Jeśli źle podchodzisz do tematu, to dni wolne Twojej rodziny wyglądają mniej więcej tak: Ty robisz wszystko, oni nic. Oni odpoczywają. A Ty? Z utęsknieniem czekasz na poniedziałek. Niech już wyjdą. Ty wreszcie odpoczniesz.

Jak wygląda Twój poniedziałek? Ależ bałagan po weekendzie został! No więc sprzątasz, dopóki jesteś sama, bo przecież tak szybciej. Dzieci przyjdą, obiad trzeba im dać, na zajęcia dodatkowe odprowadzić, w lekcjach pomóc. No nie da się przy nich posprzątać. W poniedziałek wieczorem padasz na przysłowiowy pysk.

Wtorek. Tradycyjny dzień prania i mycia podłóg. O ile nie masz w domu niemowlaka, psa i kota, faktycznie – nie musisz podłóg myć codziennie. No, chyba że jesteś pedantką, ale to akurat da się wyleczyć. Wolny poranek spędzasz na sprzątaniu. W biegu wyjmujesz pranie, żeby powiesić, zanim rodzina wróci, bo potem to wiadomo… obiad, lekcje, zajęcia dodatkowe, mąż wróci, będzie chciał pogadać o pracy. We wtorek nie odpoczniesz.

No to w środę. W środę już chyba możesz? A gdzież tam! Środa to przecież najlepszy dzień na zakupy, sama to ustaliłaś. Ludzie już nie uzupełniają poweekendowych braków, jeszcze nie robią zakupów na kolejny weekend. No i przecież nie można pół soboty spędzić z dziećmi w sklepie, bo to i mało wychowawcze i wydatki przy nich jakby większe. Tak więc środowy poranek spędzasz na zakupach. Raczej dużych. Wracasz zmęczona. Jak po wypakowaniu tychże zakupów zdążysz kawę wypić, to i tak jesteś wygrana. Potem to już codzienność – obiad, lekcje, zajęcia, mąż, kolacja… Znowu padasz na pysk.

Czwartek. Jeśli jesteś perfekcyjną panią domu (a skoro nie pracujesz zawodowo, to na pewno jesteś, bo przecież w czymś musisz być dobra), czwartkowy poranek spędzisz na prasowaniu tego, co uprałaś we wtorek. Ewentualnie wstawisz jeszcze jedno pranie, bo przecież nie da się prać raz na tydzień przy tak dużej rodzinie. Jeszcze tylko przejrzysz szafy i szafki, bo może coś trzeba ułożyć, wyrzucić, przełożyć, ogarniesz z lekka bałagan w pokoju dzieci, a potem to już jak zwykle – obiad, lekcje, zajęcia, mąż…

Piątek. Dochodzisz do wniosku, że przydałoby się zrobić coś dla siebie. Na przykład iść do kosmetyczki. Dobry pomysł! Jednak od pomysłu do przemysłu droga często daleka. Wizytę w salonie piękności zamieniasz na domowe SPA. Idziesz do łazienki po potrzebne kosmetyki i… no tak, myjesz łazienkę, bo dawno tego nie robiłaś. W międzyczasie kładziesz na twarz jakąś maseczkę, żeby chociaż coś… Po umyciu łazienki załącza Ci się gen hiperhigienistki, więc z rozpędu sprzątasz w kuchni (jakby i tak nie była wysprzątana, przecież dbasz o to na bieżąco), a potem jeszcze ogarniasz pokoje. Przecież idzie weekend. Naiwnie myślisz, że w weekend wreszcie odpoczniesz.

Weekend. Wygląda tak samo, jak zwykle – Twoja rodzina odpoczywa po męczącym tygodniu, Ty biegasz między nimi, czekając na poniedziałek.

 

To nie jest obraz każdej polskiej rodziny. Ale konia z rzędem temu, kto mi udowodni, że nie ma takich domów. Są. Bo prawda jest taka, że dopóki kobieta nie powie „dość”, to tak będzie wyglądała jej rzeczywistość. W końcu ona nie pracuje, ona „siedzi w domu”.

O ile nie masz w domu tyrana, który zechce użyć przemocy, jak tylko obiad nie wjedzie na stół na czas, a Ty nie podasz mu piwa w mgnieniu oka, rozwiązanie jest banalnie proste. W większości przypadków wystarczy poinformować rodzinę, że:

– idziesz sobie poleżeć z maseczką, a oni mają ugotować ryż do obiadu (bo wiesz, ziemniaki to trzeba obierać, zacznijmy od małych kroczków),

– idziesz sobie poleżeć z maseczką i mają Ci nie przeszkadzać,

– idziesz sobie poczytać i posiekasz na drobne kawałki każdego, kto Ci przerwie,

– idziesz sobie do fryzjera i kosmetyczki, bo w tygodniu nie miała dla Ciebie czasu (lepiej się nie przyznawaj, że to Ty go nie znalazłaś),

– idziesz sobie dokądkolwiek i wrócisz za trzy godziny.

 

I pamiętaj: nie pytaj męża, czy to mu pasuje. Ryzykujesz, że powie, że nie. Ja nie pytam. Ja informuję 😛 No dobra, mam o tyle lepiej, że do kosmetyczki i z Duśką mogę pójść. Ale jeszcze kilka lat temu po prostu mówiłam: „Zapisałam się do pani Agatki na czwartek rano”. I tyle. Oczywiście z odpowiednim wyprzedzeniem, bo chociaż mój mąż ma nienormowany czas pracy, to jednak jakieś terminy go obowiązują. Szanujmy się nawzajem.

 

Aha, jak masz w domu skłonnego do przemocy tyrana, to uciekaj gdzie pieprz i wanilia rosną. Nie zasługujesz, by ktoś Tobą pomiatał.

 

Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Emocje 1 listopada 2018

Halloween? Nie, ja dziękuję, widząc TAKIE zachowanie!

Nigdy nie byłam zwolenniczką Halloween, ale od dziś tego “święta” wręcz nie lubię. I chętnie powiem Wam, dlaczego!

Nie miałam problemu z tym, że dzieciaki biegają od drzwi do drzwi i proszą o słodycze. Ale nie jestem zwolenniczką ściągania wszystkiego z Zachodu, bo nie wszystko jest nam potrzebne i dla nas dobre.

Do tej pory przebieranki na Halloweenową modłę pomijałam machnięciem ręki – jak chcą, niech się bawią. Ale zabawa się skończyła, gdy zaczęło się chamstwo. Bo inaczej tego nie potrafię określić. Dziś, mój znajomy wrzucił na swojego “fejsa” zdjęcie wycieraczek na klatce schodowej uwalonych niemałą ilością mąki. Mam nadzieję, że usunięcie tej mąki z porowatych materiałów wcale nie będzie tak wielkim wyczynem, jak mi się wydaje. Ładny mi ”psikus”!

Ja w zeszłym roku wyciągałam orzechy i papier toaletowy z kaloszy pozostawionych (przez chwilę po spacerze w deszczu) na zewnątrz. Dzieciom nie otworzyłam, bo taki sposób świętowania do mnie absolutnie nie przemawia i nie rozumiem próby umiejscowienia Halloween na naszym podwórku. Jeśli podniosą się głosy, że Halloween ma odniesienie do kultury celtyckiej, a kultura Słowian i Celtów była w pewien sposób pokrewna, to ja tylko powiem, że jeśli pod moimi drzwiami zobaczę dzieci z karaboszkami (słowiańskie maski odstraszające złe duchy, które wykorzystywano podczas obchodów Dziadów) to nie ma sprawy – ja im dam te cukierki. Tylko niech będzie to miało odniesienie do tradycji słowiańskiej, a nie do masówki z Zachodu.

Wracając do meritum – nie licząc zdjęć rozsypanej mąki na wycieraczkach oraz na klatkach schodowych, miały miejsce też inne “psikusy”. Np. klamki u drzwi wysmarowane pastą, ketchupem czy innym mazidłem, a do tego jajka porozbijane przy drzwiach i na ścianach. Czy to na serio niewinna zabawa? Jak dla mnie to podchodzi pod festiwal chamstwa i złośliwości, bo dzieciory (inaczej nie nazwę!) nie żałowały mąki oraz kaszy, żeby narobić bałaganu. Kto im dał na to przyzwolenie, kto dał pieniądze, albo i lepiej – mąkę i jajka w ręce? Na moje oko, tam, gdzie ma miejsce podobne zachowanie i brak kultury, nie ma mowy o niewinnej, dziecięcej zabawie. Jeśli ktoś nie ma ochoty brać udziału w takiej maskaradzie, to ja przepraszam bardzo, za co ta “kara”?  Co więcej – idę o zakład, że gdyby to na Waszych drzwiach lub wycieraczkach – zwracam się do rodziców miłośników tego typu zabaw – znalazły się rozciapciane jajka, mąka i nie wiem co jeszcze, nie byłoby Wam tak do śmiechu. Ja osobiście wolę spędzać czas inaczej, niż na usuwaniu cudzego bałaganu, nawet, gdy trwa to tylko chwilę. A jeśli nie robi to na Was wrażenia, wpadajcie w ślad za dziećmi i sprzątajcie po swoich rozrywkowych słoneczkach.

I w zasadzie dobrze, że po cukierki ganiają tylko dzieci, bo gdyby to była starsza młodzież, najzwyczajniej w świecie za taki numer poszczułabym psem!

Subscribe
Powiadom o
guest

6 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Krzysztof Pająk
Krzysztof Pająk
5 lat temu

Komentarz będzie krótki. W sedno.

Marta (Pani Sowa)
Marta (Pani Sowa)
5 lat temu

Umówmy się – to nie wina święta, a wina rodziców, którzy nie wychowali dzieci! Nie rozumiem tekstu, że Halloween było Ci obojętne, a teraz to go nie lubisz… To jak z np. kościołem katolickim – znałam kilku naprawdę kiepskich księży (np. jeden proponował w konfesjonale, żebym następnym razem nagrzeszyła więcej, bo ludziom kolejkę zajmuję i szkoda na mnie i moje 3 grzechy czasu), ale i znam dobrych – czyli co, negatywne doświadczenia powinny mnie zniechęcić do całości? To takie generalizowanie mocne… To nie wina samego Halloween, tylko rodziców, opiekunów… Którzy pewnie machnęli ręką i puścili dzieciaki, co by se polazły… Czytaj więcej »

Maria Ciahotna
Maria Ciahotna
5 lat temu

Zabawa zabawą, choć do mnie nie przemawia ta wersja… ale chamstwa dzieci uczyć? Szkoda, że coś takiego ma miejsce…

W.K.
W.K.
5 lat temu

Zgadzam się z Tobą Marta (Pani Sowa) nie chodzi o Halloween, lecz o wychowanie dzieci w skrócie.
Nie zachwycam się wszystkim z kultury zachodniej przenoszonej do Europy wschodniej aczkolwiek można uczyć dobrych manier dziecka nawet jak idzie po tak zwany „cukierek albo psikus”.

Marta (Pani Sowa)
Marta (Pani Sowa)
5 lat temu

Dokładnie!

Popo
Popo
1 rok temu

A ja jeszcze prócz cukierków dałem im mąkę niech się bawią hahaha

top-facebook top-instagram top-search top-menu go-to-top-arrow search-close