Rodzicu, chore dziecko zostaw w domu!
Przedszkole to nie przychodnia żeby jego korytarze i sale zajmowały chore maluchy. Aż mi się krzyczeć chce, gdy mąż odwozi w poniedziałek zdrowego syna do przedszkola na zajęcia, a pod koniec tygodnia po zdrowiu zostaje rozmyta smuga, jakiś smętny ślad. I dawaj, od nowa zabawa!
Szczerze mówiąc mam powyżej dziurek od nosa cyklu – tydzień w przedszkolu między zasmarkanymi dziećmi, a następnie dwa tygodnie w domu z prywatnymi smarkami po sam pas. To jest po prostu poezja, jak niektórzy rodzice bez zająknięcia prowadzą swoje dziarsko pociągające nosami i intrygująco charcząco-kaszlące pociechy do przedszkola.
Ja wiem, ja naprawdę rozumiem, że czasem zwyczajnie nie ma z kim zostawić dziecka, ale jest chyba opcja “L-4” na chore dziecko? Albo uprosić babcię, dziadka albo nie wiem, nawet zaprzyjaźnioną sąsiadkę z piętra niżej za drobną opłatą, żeby z dzieckiem w domu została gdy mama albo tato nie może. Gdy moje dziecię koncertowo się rozkłada, zostawiam je w domu najpierw na obserwację, następnie na leczenie jeśli jest taka konieczność. I nie uszczęśliwiam innych rodziców wirusami własnego chowu.
A może skuteczne będzie pobieranie opłat za opiekę nad przeziębionymi dziećmi w przedszkolu, z czego zyski przekazane zostaną na pokrycie rachunku za leki tych dzieci, które najpewniej od nich koncertowo załapały jakieś świństwo? A może niezły jest pomysł mojej koleżanki, żeby rodzic takiego dziecka z “bonusem” okazywał opiekunce grupy w przedszkolu zaświadczenie lekarskie, że kaszel czy katar to kwestia alergii lub że nikt się tym nie zarazi?
Nic lepszego do głowy mi nie przychodzi, bo jestem zwyczajnie zła patrząc na moje, znów gorączkująco-smarkajace się dziecko, a nie chcę ciągle profilaktycznie przetrzymywać Bartka w domu, żeby był zdrowy.
A jeśli ktoś z rodziców aktualnie zakichanych maluchów zechce wysunąć argument, że dziecko musi swoje przechorować, to ok, może i musi, ale ja nie muszę resetować portfela w aptece przynajmniej dwa razy w miesiącu. Zresztą, nie tyle marzy mi się ekstremalny kurs uodparniania dziecka, taki bakteryjno-wirusowy surwiwal, co przebywanie Bartka między dziećmi i wykształcanie postaw prospołecznych.
Podpisuję się rękoma i nogami!!! Przerabiam to samo do września. Tydzień przedszkola – 2 tygodnie w domu. Co chwila jak nie oskrzela to angina. Wcześniej dziecko zdrowe jak dąb a teraz … Posyłając małego do przedszkola liczyłam się z infekcjami, bo wiadomo skupisko dzieci, inna flora bakteryjna etc., ale nie liczyłam że co dzień będę widywała w szatni dzieci kaszlące jakby miały gruźlice, z gilami do pasa!!! Ja swojego chorego nie posyłam, bo szkoda mi go męczyć i wole jak coś się zaczyna dziać przetrzymać w domu. Widzę, że inni rodzice mają jednak inne poglądy i wola chore dziecko posłać… Czytaj więcej »
U mnie też od września non stop infekcje :-/
Widzę, że każdy to przechodzi… Najgorsze jest to, że nasza pani dyrektor apelowała, żeby nie przyprowadzać dzieci nawet z katarem, ale rodzice chyba mają w nosie inne dzieci. Bo przecież skoro ich dziecko jest chore to dlaczego nie cała grupa? Nie dbają ani o swoje dziecko – nie waham się użyć tego słowa- jaką mają pewność, że nauczycielki nie wyjdą na spacer z całą grupą? bo niby dlaczego inne dzieci mają cierpieć- przedszkole to nie izolatka! nie wiedzą jak rozwinie się choroba i dziecko męczy się kiedy musi wkładać wiele wysiłku w codzienny plan dnia przedszkolaka (skoro jest w przedszkolu… Czytaj więcej »
Duśka do przedszkola nie chodzi to ja nie mam problemu, ale może by tak w szatni postawić jakiegoś stacza co by wyłapywał chore dzieci i nie pozwalał na pozostawienie w przedszkolu?
Z drugiej strony gdyby Duśka chodziła do przedszkola a ja bym pracowała, to nie wiem co bym zrobiła gdyby nagle zachorowała, bo naprawdę nie mam kogo poprosić o pomoc w takiej sytuacji. Każdy kij ma dwa końce niestety.
A może by tak oddzielne pomieszczenie w przedszkolu dla chorych dzieci?
oddzielne pomieszczenie dla chorych dzieci?
ja rozumiem – każdy szef jest inny, L4 na dziecko to czasem problem. nie ma dziecka z kim zostawić – rozumiem, ale posyłając je do przedszkola trzeba mieć świadomość, że chore będzie (z resztą nie tylko przedszkolaki chorują!). jest jeszce kwestia inna- nie miałabym sumienia zostawić swoje chore, ledwo stojące dziecko z gorączką w przedszkolu (przy okazji kłamać przedszkolance, że PRZECIEŻ ON MA ALERGIĘ).
jejku mam ten sam problem, walczę z rodzicami którzy przyprowadzają chore dzieci. w poniedziałek mam zebranie i jestem nastawiona bojowo bo jeden chłopczyk bardzo wymiotował została wezwana mama zeby go odebrała następnego dnia chłopiec w przedszkolu z wirusówką, rece opadają
No to pięknie :/ My „szczęśliwie” bujaliśmy się z chorobą Bartka dwa tygodnie, i jak się okazało dzięki temu ominęła nas epidemia grypy jelitowej wśród maluchów! Nie wiadomo czy się śmiać czy płakać. A co do przedszkola, mały nadal kaszle i rozważam zostawienie go jeszcze przez tydzięn w domu.
No zasady higieny i współżycia społecznego nakazują nam izolować chorych od zdrowych ale chyba w przedszkolu są inne zasady…….masakra,aż boje się chwili kiedy wysle mojego do przedszkola
Mój syn nie chorował przed przedszkolem, a od września to tylko kursuję- lekarz-apteka. Nie był na żadnej przedszkolnej uroczystości ani balu, bo wiecznie coś! Oby Twojego malucha ominęły te nieprzyjemności. Zdrowia na zaś życzę 🙂
A mój syn jest alergikiem i autentycznie ma ciągle zapchany nos, albo ciągle coś jemu leci i to „wciąga” z powrotem zamiast wysmarkać, kaszelek też jest. Nie mówię, że nie choruje bo zdarza się. Pierwszy rok był najgorszy, bo tydzień w przedszkolu a 3 tygodnie w domu. Teraz potrafi miesiąc pochodzić do przedszkola i być zdrowym. A wiem, że dopóki do przedszkola będzie chodził to i katar będzie, w wakacje nie chorował i kataru też nie było. A, że jest uczulony na kurz i roztocza tam się tego nie uniknie. Nawet pulmonolog powiedziała, że musieliby prać dywan co tydzień aby… Czytaj więcej »
Znam to z własnego doświadczenia Dzieci Alergia mają ciężko 🙁 ciągły katar i kaszel leki i brak poprawy.
Podpisuję się również pod tym. Mój synek od września jakoś sobie radził do listopada, a od grudnia tylko przez tydzień w przedszkolu pozostałe 3 w domu. Ostatnio wrócił po 3 tyg chorobie na ciężkich lekach, a w grupie co jedno dziecko kaszle aż płuca wypluwa, gdy zwróciłam uwagę wychowawczyni usłyszałam, że tak wie powie mamie i co… na drugi dzień i kolejny dziecko w przedszkolu. W czwartek przyszedł jeszcze chłopiec również mocno kaszlący, a matka tylko”przyprowadziłam go, bo nie chciał siedzieć w domu i chciał do dzieci”! a co na to dyrektorka – nic!!! ręce mi opadają…
Aaa no i mój mały oczywiście w tym tyg już nie poszedł – kaszle. Ale panie w przedszkolu i tak nie powiedzą i nie pomyślą, że dzieci podały dalej i się zaraził, tylko, że za cienko ubierałam itp.itd.
Witam, pracuję z dziećmi od kilku już lat i problem ten jest jak bumerang.. Pracowałam w prywatnym przedszkolu, gdzie wymóg dostarczenia lekarskiego zaświadczenia, że kaszel czy katar dziecka jest wynikiem alergii, był przyjęty bez problemów. Teraz pracuję w szkole, w zerówce. I na ten sam apel LEKARZ PIERWSZEGO KONTAKTU jednego z naszych uczniów zareagował bulwersacją… Zostałyśmy uznane za histeryczki ..
Nie każdy katar i kaszel to choroba. Mój syn jest alergikiem. I od września mamy ciągle Katary i kaszle i w tym wypadku nie mam go puszczać do szkoły? Więc trzeba spojrzeć na to z dwie strony. My jesteśmy na lekach ale nie zawsze pomagają. Poza tym tak szczerze czy wy jako rodzice mając katar tez zostajecie w domu? Bo wątpię wiec idziecie i również zarazacie inne osoby. Są różne sytuacje i na każdą trzeba patrzeć inaczej. Ale podpisuje się pod tym ze gdy dziecko źle się czuje ma gorączkę i wydać ze coś jest nie tak to trzeba iść… Czytaj więcej »
szlag mnie trafia, jak zaprowadzam zdrowe dziecko do przedszkola, w którym jest biedny, rozgorączkowany, zasmarkany i kaszlący chłopiec i głucha na uwagi matka, a moje dziecko po każdej wizycie samo wygląda podobnie :/
Miałam podobną sytuację, wzięłam mamę z chorym dzieckiem do Pani dyrektor 😀 na koach poleciała do domu. Nir ma co się cackać z takimi durnymi mamusiami, sory dla mnie nie ma wytlumaczenia ja nie mam go z kim zostawić. A co mnie to obchodzi ja jak mam chore dziecko to siedzę z nim w domu…
Miałam podobną sytuację, wzięłam mamę z chorym dzieckiem do Pani dyrektor 😀 na koach poleciała do domu. Nir ma co się cackać z takimi durnymi mamusiami, sory dla mnie nie ma wytlumaczenia ja nie mam go z kim zostawić. A co mnie to obchodzi ja jak mam chore dziecko to siedzę z nim w domu…
taak mi synek przyniósł zapalenie spojówek bo jedna mama wmówiła paniom że jej dziecko ma otarte oczko, po epidemii nagle z niczego owa mama doniosła po fakcie! zaświadczenie że dziecko miało oko zatarte ,a zaraziło 5ro innych dzieci ,taraz ktoś rotawirusa przytargał ,co podlecze małego to inni rodzice dają chore (nie kichające czy pokasłujące ) aleCHORE dzieci, a bo nie zauważą czy co ?????
Nic nie mów moi już dwa tygodnie chorzy na antybiotyku od tygodnia, dzisiaj poszlam do kontroli, starszy ok, ale młodszy zamiast lepiej to zapalenie oskrzeli. Mamy jeszcze tydzień ferii. A ja mam DOŚĆ!!!!
Mam to samo……….
Straszne to ale niestety w każdym przedszkolu ta sytuacja ma miejsce ja zwracam uwagę idę do dyrekcji przy tym dziecku i jego głupiej matce mówię do mojego że ma do tego dziecka nie podchodzić ale to walka z wiatrakami
Nic nie mów moi już dwa tygodnie chorzy na antybiotyku od tygodnia, dzisiaj poszlam do kontroli, starszy ok, ale młodszy zamiast lepiej to zapalenie oskrzeli. Mamy jeszcze tydzień ferii. A ja mam DOŚĆ!!!!
Gratuluję szefa, który przymknął oko na ponad 2 tygodnie zwolnienia lekarskiego na dziecko.
Ja nie mam szefa, właśnie dlatego, że nie miałabym co zrobić z chorym dzieckiem. Z jednej strony rozumiem pracujące mamy, a z drugiej nie godzę się na to, żeby chore dzieci zarażały zdrowe.
A za kilka dni pojawi się smutny wpis o tym, że matki małych dzieci są zwalniane z pracy, albo nie mogą jej znaleźć.
Pewnie tak, ale to o czym mówisz to kwestia zbyt niskich zarobków, powinno być tak, że pracującą matkę stać na zapewnienie opieki choremu dziecku. Bo jakby nie patrzeć, chore dziecko biorące antybiotyk nie jest w przedszkolu szczęśliwe.
W państwowych żłobkach jest tak, że po śniadaniu pielęgniarka ogląda dziecko i dzwoni do rodziców maluchów do zabrania. Gdy dziecko ma gorączkę wolno mu wrócić tylko z papierkiem od pediatry. Jak widać, nawet twarde stop przyprowadzaniu chorych dzieci, nie sprawia, że inne nie chorują. Straciłam majątek na płatne opiekunki, bo nie mogłam sobie (samotna matka) pozwolić na utratę pracy. Pierwsze 1,5 roku niemal miałam długi. W przedszkolu, na szczęście, dziecko było już uodpornione.
Ale sama mówisz, że przegląd jest dopiero po śniadaniu, przed śniadaniem zdążą się zarazić. Trochę racji jest w tym co piszesz, ale z drugiej strony – gdyby do przedszkola przychodziły tylko zdrowe dzieci to nie byłoby się od kogo zarażać
Dziecko przez pierwsze lata rośnie w domu, w otoczeniu flory bakteryjnej najbliższych, na którą jest odporne. Wychodząc na dłużej w miejsce publiczne, naraża się na kontakt z „innymi”. Obcymi. Jego układ odpornościowy reaguje różnie. Nie wiadomo, czy bramka na chore dzieci by pomogła. Szczególnie, że przy pewnych chorobach zaraża się zanim organizm da znać, że jest chory.
Trzeba zmienic przedszkole..byc moze jest tak jak moja znajoma opowiadala .. dzieciaczki maja czas szalenczy dla suebie pozniej sa zgrzane a panie otwieraja okna ..to fakt nie ktorzy rodzice zaprowadzaja chore maluchy .. ale zadaniem w przedszkolu jest odeslanie dziecka do domu .. czemu tego nie robia (wiekszosc dzieci zarazonych ..mniej obowiazku )maja panie ..
Ja nie wyobrażam sobie posłać chorego dziecka do przedszkola. Jak tylko widzę, że synka coś rozkłada, to mu aplikuję acidolac na wzmocnienie odporności, bo tak działają probiotyki, a do tego dostaje też przeciwzapalnie fosidal, żeby się choroba nie rozniosła na dolne drogi oddechowe