Cuda na kiju! 8 sposobów, jak uszczęśliwić dziecko na podwórku
Dawno, dawno temu ludzie mieszkali w domach wielopokoleniowych, a przy nich rosły drzewa, na które można było się wspinać. Kiedyś podwórka tętniły życiem i śmiechem dzieci, w krzakach budowało się bazy z gałęzi, a górki służyły do turlania się.
We współczesnych przydomowych wypielęgnowanych ogródkach rosną zazwyczaj iglaki, a te nie mają grubych konarów, po których można wejść na sam wierzchołek i poczuć się spełnionym, lub ukryć przed całym światem. Teraz dzieci po dniówce w przedszkolu bądź po lekcjach w szkole mają wiele różnych zajęć dodatkowych albo siedzą przed telewizorem, lub grają na komputerze. Podwórka nie służą już do zabawy, nie są centrum rozrywki mieszkających tam dzieci, nikt nie biega od rana do późnego wieczora i kryje, licząc głośno do dwudziestu.
Powiecie, że za to nigdy wcześniej w Polsce nie było tyle, ile jest teraz placów zabaw. To fakt — i całe szczęście! Choć wiele z nich, pomimo że piękne i kolorowe, wcale nie są idealne – mają huśtawkę do huśtania, karuzelę do kręcenia, czyli sprzęty o określonych funkcjach. Brakuje im przestrzeni do kreatywnej swobodnej zabawy.
A te nieskrępowane, otwarte zabawy mają wielką moc. Dzięki nim dziecko robi ogromny krok w swym rozwoju. Dzieci świetnie potrafią bawić się same i nie potrzebują animatora, który wymyśli i poinstruuje, jak spędzać czas. Zazwyczaj nie potrzebuję też gotowych zabawek, gadżetów i sprzętów.
Co więc jest im potrzebne do zabawy na podwórku oprócz wyobraźni? Odnieśmy się do wspomnień z własnego dzieciństwa…
Mama, która nie woła: uważaj, żebyś się nie pobrudził! Tu pomocne mogą być zestawy „ubrań na podwórko”, czyli składające się NIE z najładniejszej, najmodniejszej i najdroższej garderoby. Idąc na dwór najlepiej założyć ciuchy wygodne i takie, których nie będzie żal, jeśli nie da się później sprać plam z trawy czy błota.
Nuda. Pozwólmy małolatowi się chwilę ponudzić – wtedy rodzą się najbardziej kreatywne pomysły i najlepsze zabawy. Przypomnijmy sobie… w czasach gdy nie miało się wielu wypasionych zabawek i elektronicznego sprzętu, wbrew pozorom miało się wszystko, bo posiadało się wyobraźnię.
Piasek, kamyki, patyki. Z tych materiałów można tworzyć, co się tylko zechce, można kopać, przesiewać, zakopywać, przesypywać, tworzyć jamy, jaskinie, budować fortece, tunele, lepić piaskowe ciastka i babki. Doświadczać i eksplorować bez ograniczeń.
Woda – można ją przelewać, rozchlapywać, tworzyć jeziora, rzeki, tamy, robić zupę wiaderkową i inne mikstury, wodne bomby i rurociągi.
Patyki i kije – można nimi grzebać, wtykać, budować szałasy, zamienić w miecz, w karabin albo wędkę. Są świetne, jako materiał budowlany!
Drzewa, krzewy, kwiaty, kora, szyszki – by się schować przed słońcem i przed całym światem, by się wspiąć na gałąź, by odkrywać świat natury. Szukać gąsienic i ślimaków, obserwować pracę mrówek i tworzyć domki dla biedronek.
Wolność! Dzieci powinny mieć trochę swobody – ile, to zależy od ich wieku. Nawet jeśli będzie się to wiązało z poobijanymi łokciami, rozbitym kolanem, zadrapaniami czy upadkiem z drzewa. Powinny mieć możliwość same zobaczyć i przekonać się, z czego jest zbudowany prawdziwy świat.
Brak celu – dla nas dorosłych każda czynność musi być ukierunkowana. Dla dzieci nie! Robienie czegoś bez powodu, dla samej radości z działania nie jest bez sensu, jest jak najbardziej ok. Dla dzieci sens tkwi w samej aktywności.
Wybierając plac zabaw albo urządzając przydomowy ogródek, pamiętajmy też o tych ośmiu punktach. Pozwólmy naszym dzieciom bawić się beztrosko i spontanicznie. Niech wymyślają, tworzą, doświadczają otaczającą rzeczywistość i to wszystkimi zmysłami. Pozwalajmy im na korzystanie ze swobodnej przestrzeni do zabawy, nieprzygotowanej wcześniej przez dorosłych. I obojętnie czy jest to dwu, czy dziesięciolatek!
„Nasze dzieci chcą odkrywać świat. Dajmy im klucze do tych poszukiwań” (Maria Montessori)