W szkole 2 dni temu

Dlaczego nastolatki biorą udział w czelendżach?

Jeszcze kilka lat temu, żeby coś „udowodnić światu”, wystarczyło dostać szóstkę z matmy albo strzelić gola w szkolnej lidze. Dziś wystarczy… nagrać filmik. I to najlepiej taki, który zbierze setki lajków. Czelendże, czyli internetowe wyzwania, to codzienność współczesnych nastolatków. Ale dlaczego oni właściwie to robią – i czemu czasem kończy się to naprawdę tragicznie?

Bo chcą należeć do grupy

Nastolatki to stworzenia stadne. Potrzebują grupy, z którą mogą się identyfikować – czy to paczka w klasie, czy społeczność na TikToku. Kiedy więc pojawia się nowy trend, uczestnictwo w nim to coś więcej niż zabawa: to bilet do wspólnoty.

Wyzwania typu Don’t Rush Challenge czy Ice Bucket Challenge pozwalają pokazać: hej, jestem częścią tego, co robią inni. W wieku, kiedy tożsamość dopiero się kształtuje, to naprawdę ma znaczenie. A gdy widzą, że „wszyscy” coś robią, uruchamia się presja — nawet jeśli zdrowy rozsądek mówi: to może być niebezpieczne.

Bo chcą być zauważeni

Media społecznościowe to świat, w którym widzialność = wartość. Lajki, komentarze, wyświetlenia — to współczesna waluta popularności. A nastoletni mózg, z natury głodny dopaminy, reaguje na nią bardzo intensywnie.

Dlatego nagranie czelendżu to często sposób na pokazanie się światu. Nie chodzi tylko o próżność — raczej o potrzebę bycia kimś, kto się liczy, kto jest widziany. Wyzwania dają gotową formułę, w której można zabłysnąć, nawet jeśli pomysł wydaje się absurdalny.

Bo szukają emocji i granic

Nastolatki mają coś, czego dorośli często im zazdroszczą — intensywność przeżywania. Nuda to dla nich stan nie do zniesienia. A czelendże to czysta adrenalina: coś nowego, zakazanego, nieprzewidywalnego.

Problem w tym, że część wyzwań przeradza się w igranie z życiem. W sieci pojawiały się czelendże polegające na duszeniu się do utraty przytomności, połykaniu tabletek, czy wskakiwaniu przed jadący samochód. Niektóre kończyły się tragicznie – dosłownie śmiercią uczestników, którzy po prostu „chcieli spróbować”.

Dlaczego to robią? Bo młody mózg nie jest jeszcze w pełni rozwinięty – zwłaszcza ten fragment odpowiedzialny za ocenę ryzyka i konsekwencji. Do tego dochodzi efekt grupy i poczucie, że „mnie to nie spotka”. W połączeniu z presją rówieśniczą i potrzebą uznania – to mieszanka wybuchowa.

Bo nie wszystkie czelendże są złe

Warto jednak pamiętać, że nie każdy trend to zagrożenie. Są też wyzwania, które mają pozytywny sens – promują dobro, zdrowie czy świadomość społeczną. Przykłady?

  • Trash Tag Challenge – uczestnicy sprzątali zaśmiecone miejsca i pokazywali efekty w sieci.
  • Ice Bucket Challenge – akcja, która pomogła zebrać miliony dolarów na badania nad stwardnieniem zanikowym bocznym (ALS).
  • Wyzwania związane z ruchem, tańcem czy samoakceptacją – pokazują, że internet może inspirować do dobra, nie tylko do głupoty.

Czelendże same w sobie nie są złe. To, co robimy z nimi my i nasze dzieci, nadaje im znaczenie.

Gdzie kończy się zabawa, a zaczyna ryzyko

Wyzwania w sieci są jak ogień — mogą ogrzać, ale mogą też sparzyć. Problem w tym, że dla wielu nastolatków to granica bardzo płynna. Bo jeśli miliony ludzi oglądają filmik, w którym ktoś robi coś głupiego, a on staje się sławny – to musi się opłacać, prawda?

Nieprawda. Czasem te same filmiki kończą się dramatem.
Zdarzało się, że dzieci próbowały niebezpiecznych czelendży bez świadomości, jak groźne mogą być. Wypadki, utrata przytomności, a nawet śmierć – to nie clickbaitowe tytuły, to realne konsekwencje.

Dlatego naszą rolą, jako dorosłych, nie jest tylko zakazywanie, ale tłumaczenie. Warto rozmawiać o tym, dlaczego coś wydaje się atrakcyjne, co za tym stoi, jakie mogą być skutki. Bo większość młodych ludzi naprawdę nie chce zrobić sobie krzywdy — chcą po prostu poczuć, że żyją.

Czelendże to dla nastolatków sposób na wyrażenie siebie, przynależność i emocje. Ale w świecie, w którym wszystko dzieje się szybko i publicznie, granica między zabawą a ryzykiem bywa niebezpiecznie cienka.

Nie powstrzymamy internetu, ale możemy pomóc młodym w nim nawigować z głową – rozmawiać, tłumaczyć, interesować się. Bo choć niektóre wyzwania to tylko śmieszne tańce, inne mogą skończyć się tragedią. A świadomość i relacja z dzieckiem to najskuteczniejsza tarcza przed presją internetu.

 

Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Emocje 9 października 2025

Dlaczego warto układać puzzle? Relaks, trening mózgu i sposób na wspólne chwile

Układanie puzzli to jedna z tych aktywności, która nigdy nie wychodzi z mody. Choć kojarzy się głównie z dzieciństwem, często sięgają po nie także dorośli, traktując puzzle jako formę relaksu, rozwijania koncentracji i oderwania od codziennego stresu. W dobie ekranów i pośpiechu układanie puzzli staje się wyjątkowo wartościowym zajęciem.

Puzzle to doskonały trening dla mózgu

Układanie puzzli to aktywność, która angażuje obie półkule mózgowe — lewą, odpowiedzialną za logiczne myślenie, oraz prawą, która wspiera kreatywność i wyobraźnię przestrzenną. Wyszukiwanie elementów, dopasowywanie kształtów i kolorów, planowanie, gdzie znajdą się poszczególne części – to wszystko sprawia, że mózg intensywnie pracuje.

Regularne układanie puzzli poprawia:

  • pamięć krótkotrwałą,

  • zdolność koncentracji,

  • koordynację wzrokowo-ruchową,

  • umiejętność rozwiązywania problemów.

Badania pokazują, że osoby regularnie wykonujące tego typu aktywności umysłowe rzadziej cierpią na problemy z pamięcią i spadek funkcji poznawczych wraz z wiekiem. Puzzle są więc nie tylko zabawą, ale i profilaktyką dla naszego mózgu.

2. Puzzle pomagają się zrelaksować

Składanie puzzli działa uspokajająco. Wymaga skupienia na jednym zadaniu, co pozwala odciąć się od natłoku myśli i codziennych obowiązków. Powtarzalność czynności i satysfakcja z dopasowania kolejnych elementów wprowadza w stan wyciszenia.

Dzięki puzzlom możesz obniżyć poziom stresu, poprawić samopoczucie, oderwać się od telefonu i komputera. Wiele osób sięga po puzzle wieczorem jako sposób na ukojenie nerwów po pracy. To świetna alternatywa dla seriali czy scrollowania mediów społecznościowych.

3. Układanie puzzli buduje cierpliwość i wytrwałość

W dobie natychmiastowych efektów puzzle uczą nas, że nie wszystko da się osiągnąć od razu. To zajęcie wymagające cierpliwości i konsekwencji – zwłaszcza gdy liczba elementów sięga kilku tysięcy. Jednak każda dopasowana część przynosi małą dawkę satysfakcji i motywuje do dalszej pracy. Regularne układanie puzzli może więc kształtować ważne cechy charakteru, takie jak systematyczność, dokładność i umiejętność planowania. To szczególnie cenne dla dzieci, które poprzez zabawę uczą się skupienia i wytrwałości.

4. Układanie puzzli jako forma spędzania czasu z bliskimi

Choć układanie puzzli często kojarzy się z samotnym zajęciem, w rzeczywistości to świetna aktywność grupowa. Wspólne układanie obrazu integruje rodzinę, sprzyja rozmowom i współpracy. Wspólne wieczory przy puzzlach to czas bez pośpiechu, okazja do rozmowy i śmiechu oraz wzmacnianie więzi rodzinnych.

5. Puzzle rozwijają wyobraźnię i zmysł estetyczny

Układanie puzzli to także obcowanie ze sztuką. Na rynku dostępne są zestawy przedstawiające słynne obrazy, krajobrazy, fotografie zwierząt czy abstrakcyjne wzory. Dopasowując element po elemencie, nie tylko ćwiczysz spostrzegawczość, ale też uczysz się dostrzegać szczegóły i doceniać piękno kompozycji.

Składanie puzzli to coś znacznie więcej niż rozrywka. To połączenie treningu umysłu, relaksu i sposobu na spędzanie czasu w wartościowy sposób. Wystarczy kilka minut dziennie, by odczuć pozytywne efekty — lepsze skupienie, spokojniejszy umysł i większą satysfakcję z małych sukcesów.

Bez względu na wiek, puzzle to doskonały sposób na odpoczynek i rozwój w jednym. Jeśli jeszcze nie masz swojego zestawu — to idealny moment, by to zmienić!


Fot. Archiwum własne

Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
W szkole 9 października 2025

Czy nastolatki mogą się odchudzać?

Temat odchudzania nastolatków wraca jak bumerang – szczególnie wtedy, gdy po raz kolejny słyszysz od dziecka: „Mamo, muszę schudnąć”. I serce rodzica od razu podchodzi do gardła. Bo z jednej strony chcesz, żeby twoje dziecko czuło się dobrze we własnym ciele, a z drugiej wiesz, że w internecie roi się od „diet cud”, które dorosłemu potrafią namieszać w głowie, a co dopiero nastolatkowi.

Więc… czy nastolatki mogą się odchudzać? Mogą, ale nie tak, jak my – dorośli – zwykle o tym myślimy.

Kiedy odchudzanie u nastolatka ma sens?

Samo słowo odchudzanie brzmi trochę groźnie, prawda? Kojarzy się z liczeniem kalorii, zakazami i tą wieczną walką z wagą. A tymczasem u nastolatków chodzi o coś zupełnie innego.

Jeśli lekarz albo dietetyk mówi, że dziecko ma nadwagę i warto zadbać o zdrowie – okej, to jest moment, żeby się tym zająć. Ale nie po to, żeby gonić za „idealną sylwetką”, tylko po to, żeby nauczyć się zdrowo jeść i ruszać.

To nie ma być „dieta”, tylko zmiana stylu życia. Bez cudów, bez detoksów sokowych i bez stresu. Bo młody organizm potrzebuje wszystkiego: energii, witamin, tłuszczów, a nawet… tej czekolady od czasu do czasu.

Co może pójść nie tak?

Wiele.
Nastolatki są w fazie wzrostu, a organizm dopiero się rozwija. Gdy dorosły zje za mało – jest głodny. Gdy nastolatek zje za mało – jego ciało może dostać niezły chaos hormonalny w gratisie.

Zbyt restrykcyjna dieta może skończyć się:

  • problemami z koncentracją,
  • gorszym samopoczuciem,
  • brakiem miesiączki u dziewczyn,
  • a w skrajnych przypadkach – zaburzeniami odżywiania.

Dlatego jeśli dziecko mówi: „Nie jem kolacji, bo chcę schudnąć”, to nie przymykaj na to oka. Porozmawiaj. Zapytaj, skąd ten pomysł. Czasem wystarczy jedno zdjęcie z Instagrama, żeby w głowie młodego człowieka zrobiło się „jestem gorszy, bo nie wyglądam tak”.

Rola rodzica: mniej krytyki, więcej wsparcia

Pamiętasz, jak to było w wieku 14 lat? Hormony szaleją, znajomi mają „idealne” ciała (bo tak im się wydaje), a każde spojrzenie w lustro kończy się westchnieniem. To moment, kiedy twoje słowa mają ogromną moc.

Nie mów: „Nie przesadzaj, wyglądasz dobrze” – bo dziecko i tak nie uwierzy. Lepiej zapytaj: „Co byś chciał/chciała zmienić?” i „Jak mogę ci w tym pomóc?”.
I nie, to nie znaczy, że masz teraz planować posiłki jak trener personalny. Czasem wystarczy, że pójdziecie razem na spacer, zamiast siedzieć przed telewizorem. Albo ugotujecie coś zdrowego razem – bez presji, że to musi być „fit”.

Zdrowe odchudzanie nastolatków, czyli jak to ugryźć po ludzku

Nie ma jednego przepisu, ale są zasady, które po prostu działają:

  • Ruch ma sprawiać przyjemność – niech to będzie taniec, rolki, pływanie, a nie katowanie się siłownią.
  • Jedzenie ma dawać energię – nie chodzi o to, żeby jeść mniej, tylko lepiej.
  • Regularność ponad wszystko – śniadanie, drugie śniadanie, obiad, kolacja. Bez „nic nie jem do wieczora, a potem paczka chipsów”.
  • Sen – tak, to też część zdrowego stylu życia. Brak snu to większy apetyt i gorszy humor.

To wszystko razem daje efekt. Nie po tygodniu, nie po miesiącu, ale z czasem. Bo zdrowe odchudzanie nastolatków to maraton, nie sprint.

Kiedy warto szukać pomocy specjalisty?

Jeśli zauważysz, że twoje dziecko unika jedzenia, obsesyjnie waży się albo boi się przytyć, to nie jest już temat dla Google’a. Tu potrzebny jest psychodietetyk albo psycholog, który pomoże zrozumieć emocje stojące za tym zachowaniem.

Pamiętaj – często problem nie zaczyna się na talerzu, tylko w głowie.

Na koniec: mniej presji, więcej zrozumienia

Więc – czy nastolatki mogą się odchudzać?
Tak, ale tylko wtedy, gdy to odchudzanie znaczy „dbanie o siebie”, a nie „karanie się za wygląd”.

Bo jeśli nastolatek nauczy się, że ciało zasługuje na troskę i szacunek, a nie na ciągłą krytykę, to zrobi sobie największy prezent na przyszłość.
I wiesz co? Ty też możesz być częścią tej zmiany – nie jako kontroler kalorii, tylko jako spokojny głos, który mówi: „Nie musisz być idealny, wystarczy, że będziesz zdrowy i szczęśliwy.”

Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
top-facebook top-instagram top-search top-menu go-to-top-arrow search-close