Przedszkolak w pociągu
Pociąg – w transporcie kolejowym skład sprzęgniętych ze sobą wagonów lub innych pojazdów kolejowych (w odpowiedniej konfiguracji mogą to być wagon, człony zestawu trakcyjnego, zespół trakcyjny, wagon silnikowy albo sama lokomotywa) połączonych z co najmniej jedną czynną lokomotywą albo mających samodzielny napęd, osygnalizowany zgodnie z przepisami, odpowiednio wyposażony (obsługa, materiały eksploatacyjne), przygotowany do drogi albo będący w drodze. Podstawowym przeznaczeniem pociągu jest zaspokajanie potrzeb przewozowych polegających na przemieszczaniu osób i towarów. (źródło: Wikipedia)
Tyle Ciocia Wiki, a jak wygląda w praktyce podróż pociągiem? No cóż, kupujemy bilet, wsiadamy, jedziemy, wysiadamy na stacji docelowej. W drodze umilamy sobie czas czytaniem, słuchaniem muzyki, wyglądaniem przez okno, czasem rozmową z towarzyszami podróży. Pracoholicy pracują na laptopach bądź w jakikolwiek inny sposób.
Ale gdy zabieramy w podróż dziecko w wieku przedszkolnym wszystko zaczyna wyglądać zupełnie inaczej.
Jaki jest przedszkolak? Z natury rzeczy ciekawy świata i ludzi. Choćby z tego powodu warto długą podróż zaplanować na dzień. Dlaczego? Po pierwsze dlatego, że zabieramy w podróż wyspane dziecko, po drugie – w dzień można wyglądać przez okno! I jeśli komuś się wydaje, że to marginalna sprawa to od razu rozwieję wątpliwości – moja pięciolatka jadąc w dzień była praktycznie samowystarczalna, jedynie informowała nas, że za oknem są krowy, konie, traktor i chyba sarenka przebiegła. Ta sama pięciolatka jadąc późnym wieczorem gdy za oknem nie było nic widać, zamieniła się w najbardziej znudzone, rozczarowane podróżą i rozmarudzone dziecko jakie tylko można sobie wyobrazić. I niewiele dało towarzystwo ulubionej lalki i kotka, co nie znaczy, że nie warto zabierać zabawek. Warto, a nawet należy. Jednak nie ma się co łudzić, lalka nie wystarczy na pięć godzin, zabawiaczy trzeba mieć więcej. Na szczęście były pod ręką.
Pakujemy plecak czy walizki, pamiętajmy, że są też plecaki dla dzieci. Pozwólmy dziecku zabrać w podróż ulubione gadżety i nie dziwmy się, że nawkłada do środka podartych chusteczek czy innych, naszym zdaniem, dziwacznych przedmiotów. W końcu jeśli te „skarby” mają sprawić, że podróż minie bezboleśnie to cel uświęca środki. Albowiem nie ma nic gorszego niż marudzące w pociągu dziecko. Przeszkadza nie tylko nam, ale i współtowarzyszom podróży.
Żyjemy w epoce gadżetów elektronicznych, czemuż więc nie skorzystać z tego dobrodziejstwa? Najwygodniejszy jest tablet, ale netbook też nie jest złym rozwiązaniem. Oczywiście pod warunkiem, że mają w sobie przynajmniej jeden ulubiony film. Nie radzę liczyć na mobilny internet, jego cechą charakterystyczną jest pojawianie się i znikanie – sprawdziłam. Zdecydowanie lepiej jest przed podróżą wgrać dziecku ulubione filmy. No i pamiętajmy o słuchawkach! Nie wszyscy chcą słuchać jak książę ratuje księżniczkę, a i stukot pociągu może być przeszkodą w swobodnym oglądaniu.
Są jadki i są niejadki. Jeśli mamy jadka nie mamy problemu, zje co podsuniemy nawet i w pociągu. Z niejadkiem jest gorzej. Moje dziecko musiało przeżyć pięć godzin na bułkach i parówkach. Akurat było za gorąco by brać w podróż serki czy jogurty. Gdyby było zimno pewnie bym wzięła. Pewnie i naleśnika z serem bym wzięła, gdybym miała pewność, że po kilku godzinach upału będzie się nadawał do jedzenia. Czasem taki drobiazg jak ulubiona łyżeczka czy kubek rozwiązują wiele problemów.
Choćby dziecko miało nie wiem ile ulubionych soków, napojów, herbatek dobrze jest do pociągu zabrać wodę. Dlaczego? Bo pociąg się trzęsie, a przy tej okazji łatwo o mały wypadek. Woda wyschnie, nie zostawi plamy, nie będzie sklejała małych paluszków. Soczek tego komfortu nie daje.
Jeśli jednak dziecko upiera się przy soczku to nie dyskutujmy, pamiętajmy o zapakowaniu do bagażu podręcznego mokrych chusteczek. Kto powiedział, że są tylko dla niemowlaków?
Kredki i kolorowanki to nie jest najlepszy pomysł, na pewno ulubiona różowa kredka wpadnie gdzieś pod siedzenie skąd ciężko będzie ją wyjąć. Natomiast ulubiona książka, to obowiązkowy element wyprawki małego podróżnika.
Jeśli nasza pociecha wpadnie na pomysł zwiedzania pociągu to nie ma lekko, trzeba iść na rekonesans 😉
Przymusowy spacerek z dzieckiem czeka nas też do toalety. Jakie one są w pociągach każdy wie, nie oszukujmy się. I chociaż koleje robią co mogą, żeby poprawić swój wizerunek w naszych oczach to nakładka na sedes jest moim zdaniem obowiązkowym gadżetem w podróży pociągiem. Oczywiście zapakowana tak, aby łatwo było ją wyjąć, co nam po nakładce wrzuconej na dno walizki?
I na koniec…. Przyznaję nie pomyślałam, więc Was przestrzegę.
Wyjeżdżaliśmy z Warszawy w deszczowy poranek, do Gdyni dotarliśmy w słoneczne, wręcz upalne południe. I nie przyszło mi do głowy, żeby mieć pod ręką ubrania na zmianę na taką okazję. No blondynka normalnie, dobrze że buty były dostępne, bo gdybyśmy w kaloszach wysiedli to jak nic by nas z peronu do psychiatryka zgarnęli 😛 To i tak nie było najgorzej, mogło być odwrotnie! Zapasowe ubrania na wypadek zmiany pogody po prostu muszą być pod ręką!
Jesteście gotowi? To w drogę! I obyście nigdy nie usłyszeli, że Wasz pociąg przyjedzie opóźniony o 20 minut, opóźnienie może ulec zmianie, za zmiany podróżnych i oczekujący przepraszamy…
Mirella aj lof ju :)))
Aj lof ju tu :)))
Wstyd się przyznać, ale moje dzieci jeszcze pociągiem nie jechały:(
Ależ mają ubogie dzieciństwo…. 😛
Myślałam, że tylko Aleks tak ma, że na hasło: spakuj plecak, zabiera sam dziwaczne -jego zdaniem niezbędne – rzeczy 😉
Ha ha ha, podarte chusteczki to autentyk ::D bo to są sukienki dla kredek 😀