Emerytura dla mam czwórki i więcej dzieci. O tym, jak jeszcze można dyskryminować i dzielić matki
Dwa dni temu rząd przyklepał wprowadzenie w życie programu Mama plus. W skrócie — jest to emerytura dla mam, które urodziły przynajmniej czwórkę dzieci. Zgodnie z założeniem programu, mają one uzyskać prawo do minimalnej emerytury, nawet jeżeli nigdy nie pracowały. Takie czary.
A więc tak. Niezależnie od moich poglądów politycznych, ta sytuacja jest dla mnie niezrozumiała. To jakaś totalna pomyłka, która buduje mur między matkami. Dzieli na matki lepsze, bo bardziej płodne, z programem 500 + czasem na wszystkie dzieci, oraz na matki gorsze(?), niewystarczająco płodne, lub zbyt ambitne i pracowite, które czasem mają tylko jedno dziecko i brak prawa do zasiłku. Tu już to mocno zgrzyta. Ale nic to. Rząd teraz postanowił pogłębiać nierówności wśród mam, wprowadzając wyżej wspomniany program emerytalny (zapewne roztaczając już zapach kiełbasy wyborczej. Wiadomo — lud potrzebuje i igrzysk i chleba).
Nie ujmując matkom wychowującym czworo (i więcej) dzieci (sama mam trzech synów), uważam, że takie rozdawnictwo i dyskryminacja to gruba przesada. Przypomnę, że wychowywanie dzieci (zarówno jednego, jak i pięciorga) nie wyklucza podjęcia pracy zawodowej. Znam wiele przypadków, gdzie mamy w rodzinach wielodzietnych doskonale to życie ogarniają, pokazując swoim dzieciom, że naprawdę można to zrobić, nie żyjąc z miesiąca na miesiąc na zasiłkach. Nigdy nie zapomnę, jak moja mama, która pracuje ciężko, fizycznie, powtarzała mi — córka, ty się ucz i pracuj, bo tylko niezależność i życiowa zaradność pozwoli ci nie zginać przed nikim karku. Tymczasem rozdawnictwo proponowane przez rząd pokazuje coś zupełnie innego — nie musisz matko więcej, niż jednego dziecka, się wysilać, bo my ci damy. A ty, matko czwórki i więcej, to nie musisz wcale pracować, bo emeryturę zasponsorują tobie pracujące matki jednego, dwojga czy trojga pociech. I dobrze wiem, że jest wiele, bardzo wiele takich kobiet, które właśnie lajtowo układają niemęczący plan na resztę życia. Bezwysiłkowo i wygodnie.
To jest mocno sarkastyczne ujęcie problemu, ale ja tak to widzę. Lepiej zróbcie coś dla kobiet i dajcie nam już teraz żłobki, przedszkola, kursy zawodowe, dofinansowania do studiów podyplomowych, żebyśmy miały szerokie MOŻLIWOŚCI rozwoju, pracy, bez ciśnienia o to, co zrobić z maluchem, kiedy przebywamy poza domem. Bez żebrania o ochłapy na starość. Jesteśmy młode, mądre i ambitne, kiedy z tego korzystać, jak nie teraz?
Tymczasem komunikat brzmi tak — zostań mamo w domu, nie kształć się i nie pracuj. Nie wychodź z domu i nie interesuj się światem, bądź wdzięczna za to, co od nas masz i popieraj w kolejnych wyborach. Na moje oko, taka polityka to nic innego, jak uczenie życiowej niezaradności. Bo i po co robić cokolwiek (poza dziećmi) skoro kasa leci z nieba. A w czym jest lepsza mama gromadki dzieciaków od tej, która ma tylko jedno?
I co jeszcze mnie ciekawi? Co to będzie, jak dzieci matek wielodzietnych podrosną, 500 + zniknie wraz z ich pełnoletnością, a do emerytury jeszcze daleko (są kobiety, które zaczynają rodzić przez dwudziestym rokiem życia)? Gdzie po dwudziestu (jak nie lepiej!) latach bycia w domu pójdą do pracy, za co będą żyć, wcześniej nauczone, że za pięćset to i na chleb i na paznokietki było? Dziwi mnie taka polityka, bardzo uzależniająca i krótkowzroczna. Obawiam się konsekwencji w przyszłości, które zapewne poniosą nasze dzieci, zmuszone “odpracować” hojność miłościwie nam panujących.
Witam, rozumiem, że temat emerytur dla matek 4+ dzieci może bulwersować. Jednak pokutuje tu brak znajomości zasad funkcjonowanie ZUSu. Po pierwsze nikt z nas nie pracuje na swoje emerytury. Składki które są odciągane, jak sama nazwa ZUS mówi są SPOŁECZNE. Od początku funkcjonowania Zus wypłacał emerytury, renty i zasiłki. Skąd, skoro pierwsi beneficjenci nie odprowadzali składek? Bo na zasiłki itd składają się ludzie pracujący w tamtym momencie. System działa ale tylko w momencie w którym mamy dodatni przyrost naturalny. Zus nie odkłada naszych składek, on je na bieżąco wydaje. W systemie są zapisane „jakieś” kwoty które niby to odkładamy na… Czytaj więcej »
Wreszcie natknęłam się na sensowną i mądrą wypowiedź w tym temacie. Podpisuję się pod Twoimi słowami Aniu!
Jak byłoby fajnie, gdyby większość społeczeństwa miała taką świadomość…