Gorączka sprawiła, że zaczęłam grzebać w śmietniku
Mam gorączkę. Nie wiem dlaczego. Innych objawów brak. Zgodnie z własnymi zaleceniami ograniczyłam aktywność. Spędzam czas na przeglądaniu internetu i nadrabianiu braku wiedzy o wydarzeniach z życia naszych celebrytów.
Internet to kopalnia wiedzy. Tak się kiedyś mówiło. Dziś nie wiem, czy to stwierdzenie nadal ma sens. Być może ma, ale trzeba naprawdę głęboko kopać. To, co widoczne na pierwszy rzut oka, to śmietnik – dobrze wypozycjonowane newsy i skandale.
Nie dalej jak wczoraj dowiedziałam się, że Ryszard Rynkowski próbował popełnić samobójstwo. Zaraz po tym, dowiedziałam się, że wcale nie próbował, tylko stał z bronią na podwórku, a w ogóle to był pijany. Nie był pijany. Ma depresję, nie ma depresji. Żona go zdradza. Wcale nie, bardzo go kocha. Im dalej w las, tym więcej… gówna za przeproszeniem.
Nie wiem, kto pierwszy napisał o dramacie pana Ryszarda, ale powinien z piekła nie wyjrzeć. Staram się rozumieć, że to taka praca, ale czy naprawdę trzeba zarabiać na pisaniu o cudzych dramatach? O osobach, które sobie tego nie życzą? Podglądać i tylko czyhać na jakieś potknięcie, żeby móc to szczegółowo i podejrzewam, że kłamliwie, opisać?
Kolejna na celowniku: pani Szostak. Nie mam pojęcia, kto to jest, ale codziennie natykam się na artykuł o biuście owej pani. Jak nie o biuście, to o wyjątkowo szczupłej figurze. I ciągle czytam, jak ona pięknie wygląda. I nie mogę się oprzeć wrażeniu, że to nic innego jak artykuły sponsorowane.
Zaraz za panią Szostak Perfekcyjna Pani Domu, czyli Małgorzata Rozenek-Majdan i jej mąż-były bramkarz. Powiem Wam, że całkiem fajnie razem wyglądają. Ale nie ma w ich życiu niczego, co by zasługiwało na to, by w ogóle o nich pisać. Przynajmniej o niczym takim nie czytałam. Za to sporo można przeczytać o konflikcie z pewną panią, która jest narzeczoną pewnego pana i głównie z tego jest znana.
Nie brak też w wirtualnych mediach pani Gessler. Kobieta chyba świat zbawia, odwiedzając każdą restaurację po kolei. Niemniej jednak media nie zostawiają na niej suchej nitki. Martwią się, że nie będą mieli o czym pisać, jak już pani Gessler naprawi świat?
Kurde, czy ludzie to naprawdę czytają?
No tak, ja czytam. Ale ja mam gorączkę, jestem usprawiedliwiona. Mam tak zamulony mózg, że żadna książka mi nie wchodzi, a gra w diamenty już mi się znudziła.
I w sumie kij z tym, co piszą. Coś muszą pisać, żeby obok tekstu wrzucić reklamę. Takie są realia. Jak się nic nie dzieje, to zawsze można coś wymyślić. Szczytem wszystkiego była informacja mniej więcej sprzed roku, o tym, że matka Krystyny Jandy jest w szpitalu. Bzdura z palca wyssana, ale szumu narobiła. Były wejścia na stronę, efekt osiągnięty. Sprostowania nie widziałam. Po co prostować?
Artykuły artykułami, ale komentarze! Ileż się można z nich dowiedzieć! Normalnie wszystko tam jest, od empatii i życzliwości do jadu tak jadowitego, że zabiłoby najjadowitszą żmiję. Najbardziej mnie zastanawia, po co ludzie to komentują, skoro spora część komentarzy brzmi: nie macie o czym pisać, rzygać mi się chce tym tematem. Jak mnie się nie chce czegoś czytać, to nie otwieram.
Ludzie ewidentnie mają chęć mieć swoje pięć minut. Jak nie na ściance to chociaż jako tłum wokół tej ścianki zgromadzony.
Ja jestem usprawiedliwiona, jestem chora. I teraz nie wiem, mamy chore społeczeństwo, czy co?
P.S. Na temat polityki się nie wypowiadam zgodnie z zasadą: nie ruszaj gówna, nie będzie śmierdziało, ale tam też nieźle się dzieje. Przynajmniej tyle można wywnioskować z codziennie zmieniających się nagłówków na portalach informacyjnych.
Ja i bez gorączki tak miewam
Ja bez gorączki rzadko i wyrywkowo, za to jak mam gorączkę to się w tym grzebię jakby złoto tam dawali.