Zdrowie 5 maja 2023

Talerz dla głodnych wiedzy

Mózg to centrum dowodzenia, który stale odbiera i przesyła niezliczone ilości informacji do całego organizmu. Zużywa przy tym aż 20-25 proc. energii dostarczanej z pożywieniem a jego głównym pokarmem jest glukoza. Nie oznacza to jednak, że spożywanie cukru w czystej postaci sprzyja jego pracy. Paliwo dla mózgu musi być najwyższej jakości. Zatem, co jeść, by usprawnić pracę tego organu i tym samym zapewnić sobie maksymalną koncentrację niezbędną dla efektywnego uczenia się? O tym, czym jest jedzenie na dobre myślenie, znajdziecie w tekście poniżej.

Jedzenie na dobre myślenie — zasady

Pierwsze, ważne zalecenie dla każdego ucznia czy studenta to JEDZ REGULARNIE. Posiłki w stałych odstępach czasowych zapewniają pracę mózgu na oczekiwanym, wysokim poziomie. Ważny jest także skład talerza żywieniowego. Obecność węglowodanów złożonych w głównym posiłkach daje gwarancję, że najważniejszy organ naszego ciała będzie miał stały dostęp do energii, której potrzebuje, by sprawnie funkcjonować. Źródłem wspomnianych węglowodanów będą grube kasze jak gryczana, pęczak, jaglana, orkiszowa, owsiana, płatki owsiane górskie oraz pełnoziarniste pieczywo. Zapewniają one stopniowe uwalnianie energii, a nie gwałtowny skok glukozy, po czym szybki jej spadek co jest niekorzystne z punktu widzenia efektywnego przyswajania wiedzy.

Produkty zbożowe to także doskonałe źródło cynku oraz magnezu. Pierwiastków odpowiedzialnych za prawidłowe funkcjonowanie układu nerwowego w tym pracę mózgu. Wpływają na poprawę pamięci, ułatwiają koncentrację i pomagają lepiej radzić sobie ze stresem, ich dodatkowym źródłem będą także pestki dyni, słonecznika, orzechy, nasiona czy kakao.

Nasz układ nerwowy zależny jest także od kompleksu witamin z grupy B. Potocznie mówi się o nich „witaminy antystresowe” i jest w tym stwierdzeniu dużo prawdy. Poszczególne z nich z jednej strony poprawiają sprawność umysłową, a dodatkowo łagodzą napięcie i stres, które często towarzyszą intensywnej nauce. Głównym ich źródłem są wspominane już produkty zbożowe, ale także nasiona roślin strączkowych (soczewica, ciecierzyca, fasola, groch), mięso, ryby, jaja i produkty mleczne. W mniejszej ilości występują w warzywach i owocach, choć na uwagę zasługują zielone warzywa jak szparagi, szpinak, szczaw, kapusta i kiełki, które są doskonałym źródłem witaminy B9, czyli kwasu foliowego. Co znaczące, wspomniana witamina uczestniczy także w produkcji serotoniny, która  poprawia nastrój i samopoczucie.

Kolejnym punktem na drodze do sprawniejszego myślenia są „dobre” tłuszcze. JEDZ RYBY 2-3 RAZY W TYGODNIU to krótkie zalecenie powinien przyswoić każdy uczeń. Tłuste ryby morskie i obecność w nich kwasów tłuszczowych omega – 3 (a dokładniej kwasów EPA i DHA) poprawia ukrwienie mózgu, od którego zależy szybkość zapamiętywania i skuteczne uczenie się.  Za ich spożyciem przemawia fakt, że sucha masa mózgu to głównie tłuszcz a jego znaczna część to wielonienasycone kwasy tłuszczowe, których źródłem są właśnie ryby. Nasz organizm nie jest w stanie syntetyzować ich w wystarczającej ilości samodzielnie, stąd tak istotne staje się spożycie ich na właściwym poziomie. Obok ryb, kluczowe w diecie będą także oleje roślinne jak lniany czy rzepakowy, orzechy włoskie czy pestki dyni i słonecznika- one także dostarczą cennych kwasów tłuszczowych omega -3.

Jedzenie na dobre myślenie

Fot. Materiały prasowe/Jedzenie na dobre myślenie

Rola warzyw i owoców

CZERP WARTOŚĆ Z WARZYW I OWOCÓW  i najlepiej zapełniaj nimi połowę talerza. To kolejna cenna wskazówka dla wszystkich studentów i uczniów.  

Warzywa i owoce są doskonałym źródłem błonnika, który skutecznie spowalnia wchłanianie glukozy, utrzymując ją na optymalnym poziomie, co mózg bardzo dobrze toleruje.  Grupa tych różnorodnych produktów jest nieocenionym źródłem antyoksydantów, czyli związków, które chronią komórki mózgu przed starzeniem się. Czas egzaminów i matur to wiosna a w tym okresie mamy już dostęp do truskawek, borówek, jagody kamczackiej, młodych buraków z botwinką, marchewki, szparagów czy szpinaku. Wszystkie one będą skutecznie walczyć z wolnymi rodnikami i tworzyć „parasol ochronny” dla komórek naszego mózgu. Co ważne, mózg nie magazynuje substancji odżywczych, dlatego o prawidłowy talerz żywieniowy należy dbać codziennie.

Warto wspomnieć, że niektóre pokarmy stymulują produkcję chemicznych substancji w mózgu zwanych neuroprzekaźnikami. To skomplikowany proces, ale od poziomu tych ostatnich zależy, chociażby nasz nastrój (odpowiada za niego serotonina) czy umiejętności uczenia się, zapamiętywania i kojarzenia faktów (tutaj odpowiedzialna jest dopamina). Serotonina potocznie nazywana „hormonem szczęścia” powstaje w znacznej mierze w jelitach a pokarmy, które sprzyjają jej syntezie to nabiał, jaja, mięso, produkty zbożowe i zielone warzywa. Prekursory dla powstania dopaminy są bardzo podobne, ale warto dodać jeszcze orzechy włoskie, pestki słonecznika, dyni i czerwoną soczewicę. Wspomniany neuroprzekaźnik wpływa także na poziom energii i motywacji do działania a w okresie intensywnej pracy każdy uczeń czy student potrzebuje takiego dodatkowego impulsu.

Należy także pamiętać o płynach, ich ograniczona podaż sprzyja zaburzeniom koncentracji, bólom głowy i zmęczeniu co od razu odbija się negatywnie na nauce. Nawet lekkie odwodnienie źle wpływa na pamięć i logiczne myślenie. WYPIJAJ CODZIENNIE 8 SZKLANEK WODY. Dodatkowo NIE NADUŻYWAJ KAWY, kofeina w niej zawarta pobudzi pracę umysłu, ale korzyści z tego odniesie tylko ten, kto zachowuje przy niej regularne, urozmaicone posiłki oraz pije odpowiednią ilość wody. Sama kawa jako antidotum na lepszą naukę nie wystarczy.

Jedzenie na dobre myślenie to nie wszystko. Nie można zapomnieć o odpoczynku i regeneracji. Nic tak nie odpręży „szarych komórek” jak spacer na świeżym powietrzu i spokojny sen nocą. Następnego dnia sprawność intelektualna jest zdecydowanie lepsza a chęć do podejmowania nowych wyzwań większa.

Monika Stromkie-Złomaniec dietetyk kliniczny Z kaloriami na pieńku

#PołowaSukcesu #PołowaTegoCoJemy

Monika Stromkie-Złomaniec, dietetyk kliniczny, ekspert programów i projektów poprawiających nawyki żywieniowe Polaków. Autorka wielu artykułów z zakresu zdrowego odżywiania, współautorka książek. Prowadzi poradnię dietetyczną „Z kaloriami na pieńku”. Uczy jak jeść zdrowo, sezonowo, smacznie i jak docenić rolę warzyw i owoców.

Sfinansowano ze środków Fundusz Promocji Owoców i Warzyw w ramach realizacji przez Krajowy Związek Grup Producentów Owoców i Warzyw projektu „CORE TEAM – promocja konsumpcji owoców i warzyw i forum współpracy sektora”.

Jedzenie na dobre myślenie

Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Zdrowie 5 maja 2023

Tropimy polskie truskawki – szypułka prawdę nam powie

Truskawki to ulubiony owoc Polaków, najbardziej oczekiwany i często fałszowany. Jak rozpoznać polską truskawkę jeszcze przed jej zakupem i spróbowaniem? Kondycja szypułki zdradza najwięcej. Jest ona świeża, intensywnie zielona, sztywna i odstaje od owocu. Importowana truskawka ma szypułkę zmęczoną, zwiędniętą i przylegającą do owocu. Szypułka prawdę nam powie – podpowiadają plantatorzy truskawek. Wspiera ich cała branża jagodowa współpracująca pod hasłem „Czas na polskie superowoce!”.

  • Polskie pochodzenie jest atutem żywności. Z badań Kantar Public wynika, że dla połowy Polaków jest najważniejszą referencją przy zakupie owoców i warzyw.
  • Proceder przesypywania importowanych truskawek do „polskich opakowań” powinien być nazywany jednoznacznie – kradzieżą i żerowaniem na niewiedzy kupujących.
  • Plantatorzy podpowiadają jak odróżnić krajowe truskawki od importowanych. Zwracają się do konsumentów i mediów, uznając, że społeczna szkodliwość tej nieuczciwości jest bardzo duża.
  • Polska, mimo iż jest bardzo znaczącym producentem owoców, notuje każdego roku owocowy deficyt handlowy. W przypadku truskawek cześć tego deficytu wiąże się z wprowadzeniem w błąd polskiego konsumenta.
  • Niezadowolenie po zjedzeniu owoców, które nie są świeże, podcina zaufanie i obniża konsumpcje. Tracą na tym producenci i handlowcy. Tracimy wszyscy, bo owoce jagodowe to cześć naszej tożsamości.
  • Owoce i warzywa powinniśmy kupować lokalnie, ponieważ jest to dla nas zdrowsze. Transport na duże odległości wiąże się często z koniecznością wyjałowienia owoców. To zmniejsza ich walory zdrowotne.

Truskawki są ulubionym owocem Polaków i gatunkiem najbardziej wyczekiwanym. W jagodowym biznesie polskie oznacza lepsze – smaczniejsze i zdrowsze. Konsumenci dobrze o tym wiedzą.

Dlaczego truskawki z zachodnich upraw są przepakowywane?

Truskawki importowane są, na początku polskiego sezonu, znacząco tańsze. Koszty produkcji, w tym ogrzewania, sprawiają, że nasza polska jest droższa. Normalną byłaby sytuacja wyboru – obie, obok siebie. Krajowa, świeża, zebrana wczoraj lub dziś rano – powiedzmy 30 zł za kilogram, a dajmy na to, hiszpańska, zerwana jako niedojrzała, dobre 3 dni wcześniej, po przejechaniu całej Europy – 10 zł/kg. Różnica w cenie wiosennych owoców sprawia, że oszuści – trzeba używać tego słowa – przesypują zagraniczne owoce do opakowań, które sugerują ich krajowe pochodzenie. Problemem są zagraniczne owoce, w polskim opakowaniu, po 20-25 zł za kg. Przed tym powinniśmy się bronić.

Tropimy polskie truskawki — jak je rozpoznać?

Owoce importowane można poznać po szypułce. To achillesowa pięta wielodniowego transportu. Szypułka po 3-4 dniach transportu z południowej Europu, lub z północnej Afryki, nie jest świeża, jest zmęczona podróżą. Szypułki truskawek marokańskich są też nieproporcjonalnie duże i długie.

Polską truskawkę bezbłędnie poznamy po zapachu i szypułce. Dojrzałe owoce są jasnoczerwone i błyszczące, są duże i pachną. Zapach jest najbardziej intensywny przy szypułce. Szypułka świeżej truskawki też jest świeża.

Różnica jest też taka, że w Polsce zbiera się truskawkę czerwoną, w pełni wybarwioną. Ona tego samego dnia trafia do handlu. Owoce importowane mają często jaśniejszy kolor przy szypułce. Nie są do końca wybarwione, ponieważ musiały być zbierane „na blado”, jeszcze niedojrzałe. To wydaje się logiczne, owoce dojrzałe nie wytrzymałyby długiej podróży. Ma to wpływ na realną jakość produktu. Te owoce są dobre na miejscu, ale my w Polsce jemy je, w jakimś sensie, niedojrzałe.

Producenci ośmielają nas, by zadawać więcej pytań. Jako konsumenci mamy do tego prawo.

Pytajmy o pochodzenie truskawki i patrzmy na etykiety

Zagraniczne truskawki są przesypywane i sprzedawane jako polskie. Wymyślają fikcyjne nazwy gospodarstw, podrabiają obecne nazwy gospodarstw. Sprzedają na bazarkach i pod marketami. Nie dajcie się oszukać. Polskie truskawki w maju to owoce z upraw szklarniowych i upraw tunelowych. Będzie ich coraz więcej. Nie tylko w marketach, także w dobrych sklepach i na targowiskach. Ale nie wszędzie. Pytajcie o pochodzenie, o to, gdzie i kiedy była zrywana. Szukajcie wiarygodnych odpowiedzi. Sprzedawanie zagranicznej truskawki za cenę polskiej jest oszustwem. Tracimy na tym wszyscy. Jako producenci apelujemy, drodzy konsumenci, nie dajcie się oszukać. Kupujcie polskie truskawki — zachęca Mateusz Maruszewski, „Farma Mój Owoc”.

– Przede wszystkim traci na tym konsument, który kupując importowaną truskawkę jako polską, rodzimą, otrzymuje gorszą jakość, smak i trwałość. Smak truskawek importowanych nijak się ma do słodkich, soczystych i pachnących owoców zbieranych z polskich plantacji. Proceder fałszowania musimy wspólnie piętnować, a sam fakt, że importowane owoce łatwiej sprzedać pod marką polskiej truskawki, jest najmocniejszym argumentem na rzecz rodzimych owoców – mówi dr habZbigniew Jarosz, Dyrektor Instytutu Produkcji Ogrodniczej Uniwersytetu Przyrodniczego w Lublinie, Doradca Jagodowy.

Smak, zdrowie i mniejszy ślad węglowy

Warto wiedzieć, że polskie truskawki, uprawiane w strefie klimatu umiarkowanego, są uznawane za wyjątkowo smaczne. To nie jedyny argument za tym, by już wiosną szukać polskich owoców.

Nasi goście często pytają o to, dlaczego ta truskawka smakuje inaczej, dlaczego jest jędrna, soczysta? Dlatego z takim przekonaniem zapraszamy na plantacje w całej Polsce. Lokalne warzywa i owoce rosną w tym samym środowisku co my. Dlatego wiele osób szybko kojarzy smak owoców z ogródka swoich dziadków. Obok smaku, są walory odżywcze i ślad węglowy. Warto o tym przypominać i warto kupować lokalne — podsumowują Weronika i Karol Maciejczyk, plantatorzy z Jenkowic koło Oleśnicy.

– Każdy powinien korzystać z lokalnego rynku i nie szukać magicznych produktów z zagranicy. Żeby te egzotyczne owoce zostały do nas przetransportowane i dobrze wyglądały, muszą mieć wybite wszystkie bakterie, a w związku z tym ich właściwości zdrowotne są ograniczone. Dlatego zachęcam do tego, by będąc w Hiszpanii spożywać owoce hiszpańskie, w Kalifornii, spożywajmy kalifornijskie, ale jak jesteśmy w Polsce, spożywajmy polskie. Chodzi o taką generalną zasadę. Powinniśmy kupować lokalnie ze świadomością, że jest to dla nas zdrowsze – oto wykładania patriotyzmu dietetycznego dr n. med. Igora Łoniewskiego, lekarza i wieloletniego pracownika naukowego Zakładu Biochemii i Żywienia Człowieka, Pokorskiego Uniwersytetu Medycznego w Szczecinie.

Powinniśmy promować lokalne owoce ze świadomością, że ich konsumpcja jest dla nas zdrowsza.

Czy miejsce uprawy ma dziś znaczenie?

Miejsce produkcji jest już dziś najważniejszą referencją przy zakupie owoców i warzyw. Połowa Polaków, kupując oczekuje informacji o kraju pochodzenia –  mówi Agata Zadrożna, ekspert Kantar Public.

Badania realizowane dzięki środkom Funduszu Promocji Owoców i Warzyw pokazują, że więcej niż co trzeci badany chciałby dowiedzieć się czegoś o odmianach (37%) oraz regionie Polski, z którego pochodzą owoce (35%). Sposób uprawy jest informacją istotną dla 29% badanych, natomiast 22% chciałoby dowiedzieć się czegoś więcej o samym producencie. Prawie co piąty respondent (19%) potrzebuje informacji o sposobie transportu i przechowywania produktów.

Warto także pamiętać, że truskawka, która nie musi podróżować przez pół świata, nie pozostawia też śladu węglowego.

#truskawki #PolskieTruskawki #ProduktPolski #KupujŚwiadomie #PolskieSuperowoce #PolishSuperFruits

Źródło: Krajowy Związek Grup Producentów Owoców i Warzyw

  Zdjęcie dodane przez Aphiwat chuangchoem

Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Emocje 5 maja 2023

Czy rodzeństwo musi się kłócić? Pozytywne skutki kłótni

Czy rodzeństwo musi się kłócić? Zazwyczaj bracia i siostry znajdują mnóstwo powodów do kłótni, co dla rodziców jest nie lada wyzwaniem pedagogicznym. Po czyjej stronie stanąć, komu przyznać rację, kogo skarcić? Okazuje się jednak, że kłótnie między rodzeństwem mogą mieć też pozytywne skutki.

Czy rodzeństwo musi się kłócić?

Oczywiście nie ma takiego obowiązku, jednak zazwyczaj to robi. Dlaczego rodzeństwo się kłóci to temat rzeka, jednak – wbrew pozorom – takie kłótnie nie zawsze są czymś złym. Okazuje się bowiem, że z braterskich lub siostrzanych utarczek też może wyniknąć coś pozytywnego.

Oczywiście nie ma sensu zachęcać rodzeństwa do kłótni w ramach wypełniania obowiązków pedagogicznych, dzieciaki same znajdą powody. Jednak warto wiedzieć, co dobrego może przynieść awantura rodzeństwa:

Cenna lekcja negocjacji i komunikacji – im szybciej dziecko nauczy się w odpowiedni sposób wyrażać swoje zdanie, aktywnie słuchać drugiej strony i szukać kompromisu między dwiema, wydawałoby się, skrajnymi opiniami, tym lepiej. Komunikacja to ważna rzecz nie tylko w świecie kilkulatków – przydaje się także w dorosłym życiu. Tym bardziej warto szkolić się w trudnej sztuce negocjacji i stawiania na swoim za pomocą siły argumentu, nie zaś argumentu siły. Jeśli więc rodzeństwo się kłóci, ale nie dochodzi do rękoczynów, nie interweniuj, przynajmniej nie od razu.

Sposób na zbudowanie relacji z bratem lub siostrą – czyli coś, o czym marzą wszyscy rodzice. Co prawda na ogół wyobrażają sobie to budowanie na drodze pokojowej, ale kłótnia nadaje się równie dobrze. To w niej dzieci najlepiej wyrażają swoje potrzeby i oczekiwania, a ich poznanie jest kluczem do tworzenia trwałych relacji, co na pewno zaprocentuje w dorosłości. Dzięki kłótniom rodzeństwo poznaje nawzajem swoje granice, z czasem coraz lepiej wie, kiedy warto negocjować z bratem lub siostrą, a w jakich momentach ustąpić. Co więcej – ta wiedza może być wykorzystana do stanięcia po stronie brata lub siostry w konflikcie z osobami z zewnątrz.

Nauka empatii i budowanie wrażliwości – sprzeczka to nie tylko wywrzaskiwanie swoich racji, ale także okazywanie uczuć, czasem nawet nieświadomie. Biorące udział w kłótni dziecko uczy się oceniać własne i cudze emocje, prawidłowo je odczytywać, a co za tym idzie lepiej rozumieć osoby z bliskiego otoczenia. Z czasem te doświadczenia przeniosą się do przedszkola, szkoły i do pracy. Kłótnia może być też lekcją panowania nad emocjami i wyciszania ich, zwłaszcza tych negatywnych.

Budowanie odporności psychicznej – nie ma się co oszukiwać, kłótnia nie jest niczym miłym, ani dla dzieci, ani dla dorosłych. Jednak to właśnie kłótnie pomagają dzieciom budować odporność psychiczną. Ponieważ konflikty same w sobie są dość stresogenne, oswajają dzieci z niekomfortowymi sytuacjami i przygotowują na trudności dorosłego życia. Paradoksalnie im więcej kłótni z rodzeństwem, tym większa odporność psychiczna i łatwiejsze radzenie sobie z konfliktowymi współpracownikami czy trudnościami, które w dorosłym życiu są nieuniknione.

Budowanie własnej tożsamości – to ważne, by dziecko znało siebie, wiedziało, kim jest, co lubi, czego nie lubi, gdzie przebiegają jego granice, co jest dla niego ważne. Interakcje z rodzeństwem pozwalają na łatwiejsze i pełniejsze zbudowanie własnej tożsamości, szczególnie te burzliwe. Warto też zauważyć, że to w gniewie dzieci stają się bardziej otwarte i jasno wyrażają swoje potrzeby, szczególnie jeśli na co dzień słyszą w domu: „Nie jesteś najważniejszy”.

Nauka przezwyciężania konfliktów – mądrzy ludzie twierdzą, że nie sztuką jest się pokłócić, sztuką jest się pogodzić. Zapewne mają trochę racji – bo osiągnięcie kompromisu i wyciągnięcie ręki do zgody wymaga nie lada hartu ducha, szczególnie jeśli trzeba trochę ustąpić. Jeśli dziecko nauczy się dochodzić do porozumienia z rodzeństwem, łatwiej osiągnie kompromis z kolegami w szkole, a w późniejszym czasie z partnerem lub partnerką.

Kiedy rodzice powinni interweniować w kłótnie rodzeństwa?

Jak widać, kłótnie między rodzeństwem mogą przynieść wiele dobrego, o ile nie wymkną się spod kontroli. Konstruktywna dyskusja nie powinna polegać na obrzucaniu się obelgami ani tym bardziej doprowadzać do rękoczynów. Rodzice na pewno muszą interweniować gdy:

– dzieci zapętliły się w swoim uporze i same nie rozwiążą konfliktu – trzeba zadać kilka pytań pomocniczych lub podsunąć propozycję kompromisu,

– zaczynają się wyzywać lub rzucać w siebie zabawkami,

– zaczynają się bić,

– kłótnia trwa długi czas i nic nie wskazuje na to, by miała się zakończyć.

 

Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
top-facebook top-instagram top-search top-menu go-to-top-arrow search-close