Gry planszowe i nie tylko 20 grudnia 2016

Byle do wiosny czyli koci sposób na nudę

Zimowe wieczory, wymagają dokładnej organizacji czasu wolnego najmłodszych domowników – bo jak tu inaczej przetrwać do wiosny? Jak oderwać ich od telewizji, tabletów czy innych konsoli? To proste – wystarczy wywołać Kotostrofę!

Kotostrofa to odmiana znanego wszystkim Piotrusia – gracze muszą pozbyć się wszystkich swoich kart. Jednak nie jest to takie proste – przeszkadzają w tym między innymi Harry Kotter, Batcat czy Hrabia Kotula.

Śmiało można powiedzieć, że gra ta wymaga umiejętności strategicznych. Kart możemy pozbywać się na dwa sposoby: ten sam kolor lub taka sama wartość kart. W drugim przypadku nasza decyzja wywołuje efekt specjalny, np. 8+8 wymusza na następnym graczu wylosowanie od nas trzech kart zamiast jednej, a 1+1 pozwala na odrzucenie wszystkich kart o wartości 1 lub zmienia kierunek gry. Oczywiście nie obejdzie się bez karty nie do pary czyli Kotrusia. Kto zakończy rozgrywkę z tą kartą – przegrywa! Na szczęście jest kilka sposobów by się jej pozbyć w trakcie gry.

Dlaczego Kotostrofa?

Jest to dość prosta gra, przeznaczona dla 3 do 5 graczy, składająca się z 46 pięknie ilustrowanych, kwadratowych kart z kocimi bohaterami, 5 kart pomocy gracza – ze „ściągą” oraz karty wskazującej kierunek gry. Choć dedykowana jest dzieciom w wieku 7+, uważam że początkowo potrzebne jest wsparcie osoby dorosłej lub przynajmniej potrafiącej sprawnie przeczytać podpowiedzi z karty „ściągi”. Każda kolejna rozgrywka sprzyja przyswojeniu zasad, więc z czasem pomoc nie będzie potrzebna.

Kiedy gra na chwilkę się znudzi lub będzie brakować wymaganej ilości graczy, Kotostrofa może zamienić się w grę memory – szukanie par takich samych kart świetnie ćwiczy pamięć i zabija nudę. A może mała wojna? Kocie karty idealnie nadają się do tej gry!

Niewątpliwą zaletą jest poręczność Kotostrofy oraz jej metalowe pudełko. Dzięki temu można zabrać ją właściwie wszędzie i mieć w pogotowiu, na przykład podczas przedłużającej się podróży. To idealny sposób na nudę!

Gra ta nie należy do tych najczęściej wybieranych w naszym domu, ale kiedy chcemy rozegrać szybką partię przed kolacją sięgamy po “kocie karty”, idealnie się do tego nadają. Poza tym jest to najlepsza i najciekawsza odmiana Piotrusia jaką kiedykolwiek udało mi się spotkać – jej nieprzewidywalność może zaskoczyć i zmienić przebieg gry. Kotostrofa to jedna z tych gier, w którą musi zagrać każde dziecko, w końcu to klasyk choć w nowej odsłonie.

Zdjęcia – Paulina Garbień

Wpis jest elementem współpracy z Rebel.pl

Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Historie 19 grudnia 2016

Czy karmienie piersią to tylko karmienie?

O karmieniu piersią w Polsce ostatnio robi się coraz głośniej. I dobrze. Bo choć statystyki GUSU nie pozostawiają złudzeń (wciąż jest źle – bo w zależności od rejonu Polski, wyłącznie piersią do 6 m.ż. karmi do 33% kobiet.), i wciąż społeczeństwo niedostatecznie sprzyja karmieniu piersią (głośne przypadki w restauracjach wypraszania mam do toalety), to badania pozostają bezwzględne – karmienie piersią to najlepsze, co matka może dać swojemu dziecku w pierwszych latach życia i nic, co człowiek stworzył do tej pory, nie dorówna temu pokarmowi.

Wymieniane są korzyści zdrowotne dla kobiety i dla dziecka, finansowe w prowadzeniu gospodarstwa domowego, oszczędnościowe w perspektywie państwowej opieki zdrowotnej, a także, czasem, te emocjonalne. Głównie jednak nacisk kładziony jest na wpływ hormonów na dobre samopoczucie matki oraz uspokajający wpływ na dziecko podczas choroby.

Jak dowiedziałam się ze swojego już prawie 2 letniego doświadczenia, karmienie piersią w znacznie większej ilości sytuacji, niż jest to głośno przez media omawiane, ma faktycznie niewiele z samym karmieniem wspólnego. Dzięki niemu dziecko czuje się bezpiecznie w nowym dla niego świecie, koi nerwy w stresowych sytuacjach.

Każda z nas doskonale na pewno pamięta wiele okoliczności, w których dziecko wołało o pierś, ale niekoniecznie kończyło się to jedzeniem. Chciało potrzymać, possać, dotknąć. A dokładniej?

Chciało poczuć:

  • ciepło skóry matki,
  •  jej zapach,
  •  miękkość piersi,
  • delikatną skórę matki
  • bicie serca matki,
  • jej głos w ciele,
  • jej oddech na swojej twarzy.

Chciało też:

  • przytulić się w swój ulubiony sposób (to już starsze dzieci) i z tej bezpiecznej, znanej sobie perspektywy móc oceniać otoczenie,
  • schować przed światem,
  • upewnić się, że mama jest blisko,
  • upewnić się, że jest bezpieczne.

I kiedy tak robiło? Kiedy przechodziło przez skok rozwojowy i nabywało nowe zdolności – te fascynujące, ale i nieznane, czasem niepokojące, które zaskakiwały jego samego; kiedy dostrzegało swoją odrębność od matki, postrzeganej do tej pory jako jedno ciało ze swoim własnym, i w grupie ludzi czy w dużych przestrzeniach czuło się nieswojo; kiedy miało około dwulatkowe wybuchy emocji, które się w nim kumulowały, po których chciało sprawdzić, czy świat nadal jest taki sam, gdy się przewróciło i zakręciło mu się w głowie, a do tego bolało je kolano.

Czy smoczek, butelka czy zabawka potrafią to zastąpić?

I życie matek usiane jest miliardami takich „drobnych” sytuacji, które bywają czasem spłaszczane mianem posiadania płaczliwych czy rozpuszczonych dzieci przyzwyczajonych do ssania piersi. Miliardy sytuacji w życiu dziecka sprawiają, że ono dojrzewa, uczy się, usamodzielnia. I tym, co mu  pomaga, jest poczucie bezpieczeństwa – poczucie, że najbliższa mu osoba jest przy nim.

I jak w takiej perspektywie postrzegać karmienie piersią jako „wyłącznie” karmienie? Można by przecież rzec, że karmienie piersią, to także przyjaciel, który wspiera, dodaje odwagi, asekuruje, trzyma za rękę – wtedy, gdy dziecko tego potrzebuje i się po pierś zgłasza. Pierś mówi językiem dziecka – intuicją i instynktem, gdy nie rozumie ono jeszcze innego języka.

I o tym jest książeczka .CYNIO. – o miłości do bliskości. O emocjonalnym wymiarze karmienia piersią. Napisałam ją w oparciu o doświadczenia łączące mnie w karmieniu piersią z moją córką, aby wesprzeć inne mamy, które miewają wątpliwości związane z karmieniem. Dziewczyny – warto karmić piersią, warto o to walczyć nawet mimo problemów! Znam mamy, które karmiły 4 lata i dłużej i mimo powrotu do pracy na pełen etat, pozostawiły karmienie piersią jako rytuał na początku i na końcu dnia. To bardzo dużo dla dziecka.

Na początku roku ruszy zbiórka na druk książki na Polak Potrafi. Zapraszam!

Dominika Naborowskaautorka książki .CYNIO. – o miłości do bliskości, mama 20-miesięcznej córki

www.fb.com/cynioksiazka

www.polakpotrafi.pl/projekt/cynio

Subscribe
Powiadom o
guest

1 Komentarz
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Aga
Aga
8 lat temu

Karmiłam przez 22 miesiące i żałuję że synek się odstawił bo to byl najpiękniejszy okres w moim życiu.

Dom 15 grudnia 2016

Wielkie gotowanie z wielofunkcyjnym robotem kuchennym Kohersen Mycook

Wychodzę z pracy i marzę, by jak najszybciej być w domu. Wracam zmęczona, ale równocześnie wypełniona radością i pozytywną energią. Padam na twarz i jednocześnie podskakuję z podekscytowania na myśl o tym, co za chwilę nastąpi. Już za moment będę się relaksowała z kubkiem gorącej czekolady przy dźwiękach świątecznych piosenek i wesołych rozmowach z mężem i synem. A w domu będzie unosił się zapach ciasta domowej roboty. Nic nie pachnie tak cudownie, jak świąteczne wypieki, a przede wszystkim te, które wyszły spod naszej ręki!

Od pewnego czasu mam w kuchni pomocnika – jest nim wielofunkcyjny robot kuchenny Kohersen Mycook. Między mną a urządzeniem pojawiła się przyjaźń od pierwszego wejrzenia i to z wzajemnością.

PROSTOTA

Nie przestraszyła mnie wielostronicowa instrukcja, bo okazało się, że robot w obsłudze jest bardzo intuicyjny, a wskazówki producenta są napisane w jasny i przejrzysty sposób. Jak się okazało – prostota jest najlepszym rozwiązaniem – łatwość korzystania i poręczność to duży atut Mycooka.

KUCHNIA W JEDNYM URZĄDZENIU

Jeśli miałabym zabrać na bezludną wyspę jeden przyrząd, to byłby to bez wątpienia mój nowy nabytek. Dlaczego? Wyróżnia go wielofunkcyjność i to, że zastępuje prawie wszystkie inne urządzenia w kuchni. Śmiało można w ferworze przedświątecznych porządków, opróżnić kuchenne szuflady, szafki, blaty i inne zakamarki z wielu dotąd niezbędnych maszyn. I się ich raz na zawsze pozbyć!

STAWIAM NA ZDROWIE – GOTOWANIE NA PARZE

Dotąd nie posiadałam parowaru i żałowałam, że nie mogę w ten sposób gotować. Teraz jest to możliwe i bardzo często wykorzystuję funkcję przyrządzania posiłków na parze. Cieszę się jak dziecko, że cały obiad robi się jednocześnie i nie trzeba brudzić trzech garnków. I wiecie, dowiedziałam się, że mój syn z rozrzewnieniem wspomina przedszkolne pampuchy z czekoladą. Teraz nic nie stoi na przeszkodzie, by mama od czasu do czasu uszczęśliwiła dziecko takim wykwintnym daniem 😉

Na zdjęciu łosoś na parze z moją ukochaną kolendrą (najchętniej dodawałabym ją do wszystkiego) podany z ryżem i truskawkowymi pomidorkami

MIKSOWANIE

Funkcja na pierwszy rzut okaz bez fajerwerków, bo przecież potrafi to każdy zwykły mikser czy blender, ale… Kohersen radzi sobie sam – nie trzeba niczego trzymać w dłoni do czasu wymieszania ciasta, ubicia śmietany czy powstania sztywnej piany. Gdy urządzenie pracuje, możemy podjąć już kolejne kulinarne kroki, albo po prostu spokojnie napić się kawy. Odkąd korzystam z Mycooka, robienie naleśników, przygotowywanie ciast, deserów i pierników nie było takie proste.

Na zdjęciu „Leśny mech” z truskawkami i jagodami – ciasto o zielonej barwie, którą nadaje mu dodatek szpinaku

BLENDOWANIE

Nigdy nie udało mi się zrobić tak kremowych zup, jak w tym urządzeniu. Dzięki ostrym nożom i mocy silnika po wybraniu wysokich obrotów, warzywa zamieniają się w delikatną, gładką zupę krem. I to w ciągu kilkunastu sekund. Cieszę się, bo bez porywania się z motyką na księżyc mogą przygotowywać na co dzień bardziej wyszukane zupy. Żałuję, że nie miałam Kohersena Mycook, gdy synek był mały – wykorzystałabym go do gotowania obiadków i deserków. Warzywa i mięso na parze, potem noże na wysokich obrotach w ruch i zdrowy posiłek gotowy.

Na zdjęciu krem z pieczarek, który podaję z kleksem śmietany, grzankami i natką pietruszki.

DOMOWA PIEKARNIA

Nigdy nie zapomnę satysfakcji, gdy upiekłam swój pierwszy w życiu chleb – pachnący, ciepły bochenek z chrupiącą skórką. Jednocześnie byłam zaskoczona, że to jest tak proste. Wystarczy wrzucić niezbędne składniki, dopełnić ulubionymi dodatkami (słonecznikiem, siemieniem lnianym, sezamem, pestkami dyni) i włączyć odpowiedni tryb. Na tym rola Mycooka się kończy, resztę roboty musi dokończyć piekarnik.

Na zdjęciu chleb żytni ze słonecznikiem

DOMOWA PIZZERIA I NIE TYLKO

Aby dobrze wyrobić drożdżowe ciasto przydatny jest tryb interwału, który obraca masę raz zgodnie ze wskazówkami zegara, a raz w przeciwnym kierunku. W rezultacie ciasto na pizzę, drożdżówki zawsze pięknie wyrastało, a wypiek udawał się na piątkę z plusem.

Na zdjęciu domowa pizza z pieczarkami, pomidorami i salami

INDUKCYJNE GOTOWANIE I SMAŻENIE

Jestem fanką  przygotowywania potraw w możliwie szybki sposób, z wykorzystaniem jak najmniejszej liczby naczyń – opanowałam do perfekcji gotowanie w Kohersenie. Naczynie główne ma pojemność dwa litry, co wystarcza, by przygotować np. zupę dla czteroosobowej rodziny. Nas jest trójka, więc jedna osoba może dostać dokładkę 😉 Zastosowana technologia indukcji znacznie skraca czas gotowania, a możliwość regulacji temperatury nawet do 120 stopni i funkcja saute pozwala nawet podsmażać potrawy. Ciekawa jestem czy korzystanie z gotowania indukcyjnego obniży straty energii i co za tym idzie, nasze rachunki za prąd? À propos oszczędzania muszę wspomnieć o dublowaniu czasu – składniki umieszczamy w Mycooku, odpalamy i tyle, nie musimy ciągle stać „nad garami” i pilnować. Możemy w tym czasie robić to, na co tylko mamy ochotę, czekając aż usłyszymy dźwięk, sygnalizujący, że posiłek gotowy. A jak gotować? Można wg przepisu (w dołączonej książce jest ściąga: składniki, czas, waga, poziom obrotów) lub zupełnie inaczej, tak jak się lubi, intuicyjnie, stopniowo nabierając wyczucia.

Na zdjęciu tradycyjna grochówka na zimny grudniowy dzień

NAPOJE

W książce kucharskiej dołączonej do urządzenia jest wiele przepisów na różnego rodzaju napoje. Jak dotąd skupiłam się na owocowych koktajlach i na smoothy, by codziennie dostarczać sobie i moim chłopakom witaminową bombę. Szczególnie jestem pod wrażeniem jak Kohersen Mycook radzi sobie z przygotowaniem smoothy – nawet zmiksowanie zielonej pietruszki tak by nie była wyczuwalna w napoju, to dla niego pestka. Czytałam, że można robić też likiery, więc jeśli w te święta ktoś chce podarować znajomym coś więcej niż prezent kupiony w biegu, to buteleczka takiego alkoholu będzie oryginalnym pomysłem.

Na zdjęciu koktajl jagodowy, truskawkowy i smoothy z kiwi, natki pietruszki, soku z pomarańczy i cytryny, z odrobiną miodu

Cudownie jest mieć coś, co pozwala zaoszczędzić czas aktywnej i zapracowanej mamie oraz spędzić go w rodzinnym gronie (a nie marnować na stanie przy garach). Jednocześnie zaspokajać kulinarne zachciewajki i spełniać smakowe marzenia najbliższych. Nie napisałam o wielu jeszcze możliwościach, ani o mnóstwie wypróbowanych przeze mnie przepisach i o tych, które dopiero przede mną. Jedno jest pewne – to że Mycook stoi w mojej kuchni to strzał w dziesiątkę. Kohersen Mycook, my, cynamonowe ciasteczka, soczyste pomarańcze, pachnące drzewko i rozmowa o tym, co ważne oraz wszystkie cudowne zapachy uciekające z kuchni w ten świąteczny czas…

Dziękuję za cudownego wielofunkcyjnego robota Kohersen Mycook  – będę korzystać!

Zdjęcia: Basia Heppa-Chudy

Subscribe
Powiadom o
guest

9 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Izabela Wojtyczka
8 lat temu

A tak myslalam po zdjeciu ze napewno kuchnia Baski

Barbara Heppa-Chudy
8 lat temu

Izabela, ale traf 🙂

Izabela Wojtyczka
8 lat temu

Nawet nie musialam zerknac kto napisal ?

Ania Pająk
8 lat temu

Hmm….mąż kucharz :))

Milena Kamińska
8 lat temu

Rozumiem też bym oszalała

Marco Polo
Marco Polo
8 lat temu

niezwykle prosty w użytkowaniu – to bardzo ważny atut. Rzeczywiście połowę mniej rzeczy w kuchni dzięki niemu, tez polecam

Pyśka
Pyśka
8 lat temu

zastanawia mnie czy to rzeczywiście produkt dla mam czy dla singielek. mi się nie chce samej sobie gotować dlatego go kupiłam. wolę w tym czasie popijać wino i zastanawiać się nad sensem istnienia 😀

Klaudia
Klaudia
8 lat temu

Kohersen mycook to prawdziwe złoto! Nie wiem jak wcześniej radziłam sobie wmkuchni. Sporo gotuję bo lubimy dobre jedzenie + mąż w delegacjach, więc dużo tego wychodzi a z kohersenem wszystko dzieje się o wiele szybciej i dokładniej.

Kjulka
Kjulka
6 lat temu

Świetny jest kohersen, kupiłam go jak Mała miała dwa miesiące żeby mieć więcej czasu i nie stać non stop przy garach tylko sobie trochę ułatwiać 😉 świetny jest do gotowania na parze, nasza Malutka bardzo polubiła później tak robione warzywa

top-facebook top-instagram top-search top-menu go-to-top-arrow search-close