Zapomniany bohater dzieci – krasnal Hałabała
– Mamusiu, chodź, poczytasz mi na dobranoc, dobrze? – no jak bym mogła odmówić, w końcu sama wprowadziłam ten zwyczaj. No tylko tego… na wakacje wzięliśmy jedną książkę i szczerze mówiąc, na skądinąd sympatyczną Martynkę zaczęłam mieć alergię.
– Znowu Martynka?
– No przecież nic innego nie mamy – żelazna logika mojego dziecka kiedyś mnie zabije.
– Oj tam nie mamy, chodź, zobaczymy, czy Z. czegoś nie zostawiła.
Po Z., prawowitej właścicielce pokoju, została jedna półka z książkami, w większości po angielsku. Kurcze, nie umiem czytać po angielsku. Angielski, angielski, angielski, jakieś obrazki z podpisami, jakaś książka, ale prawie bez treści, jakaś kolorowanka, coś małego cienkiego… zaraz, zaraz przecież to… Och! Jak ja go kiedyś kochałam!
– Mamusiu co cię tak cieszy, co tam masz?
– Krasnal Hałabała, spodoba ci się.
– Skąd wiesz?
– Jego się nie da nie lubić. Pokochasz go.
Taaa, niektórzy mówią, że jestem czarownicą…
To była miłość od pierwszego wejrzenia, całkiem jak kiedyś u mnie. Jeden rozdział, drugi, trzeci…
– Mamusiu, dalej jutro, zasypiam…
Jutro trzy rozdziały przeczytał tatuś, a potem niestety trzeba było do domu wracać, a tu dopiero pół książki! Za późno tego Hałabałę znalazłam.
– Mamusiu, może w bibliotece będzie Hałabała?
– No powinien być, to stara książka, o takie w bibliotece nietrudno.
Mhmmm….
Nasza rodzima filia nr 3:
– Hałabałę chcecie? A to jest lektura?
– Nie.
– To po co to chcecie?
– No do czytania.
– Teraz dzieci nie czytają Hałabały, ale zaraz, powinien gdzieś tu być. Kto to w ogóle napisał?
– Lucyna Krzemieniecka.
– No tak, no tak, ale nie mam, ale był… Musiałam go wycofać. Zaraz sprawdzimy… Tak, u mnie go nie ma, ale jest w filii nr 7.
– O super, tam też mamy po drodze.
Filia nr 7:
– Dzień dobry, my po krasnala Hałabałę, u pani jest.
– U mnie? A w życiu!
– Jest, komputer tak twierdzi i pani z filii nr 3.
– Naprawdę?! Zaraz, zaraz, a kto to napisał?
– Lucyna Krzemieniecka…
– No faktycznie… Coś tu mam. Nikt tego nie wypożycza. Co to w ogóle jest ten krasnal Hałabała?
Co to jest? Dobre pytanie! Zbiór opowiadań o przesympatycznym krasnalu, napisanych przepiękną polszczyzną, w dużej mierze rymowanych. Razem z krasnalem poznajemy rodzinkę jeży, słowika, wilgę, sójki, co za morze nie poleciały. Obserwujemy, jak zmieniają się pory roku i jaki to ma wpływ na mieszkańców lasu.
Książka powstała w połowie lat trzydziestych ubiegłego wieku i to widać. Chwilami nieco trąci myszką. Ale uwierzcie mi – to nie jest wada, to jest jej największa zaleta!
– Wiesz, że musimy oddać niedługo Hałabałę? Termin się zbliża.
– Oddać Hałabałkę? Nieee…. Ale wypożyczymy jeszcze raz, prawda?
– No wypożyczymy, przecież tego nikt nie czyta, to pani nam da.
Tak naprawdę to nie wypożyczymy, Hałabała już do nas jedzie, ale tego Duśka jeszcze nie wie. Powiem Wam, że już nie mogę doczekać się jej miny na widok książeczki. Odkąd go poznała, minęły prawie dwa miesiące, a Hałabała ciągle jest numerem jeden!
Nie wiem, czemu krasnal Hałabała jest traktowany po macoszemu, dlaczego został zapomniany i wycofany z listy lektur, bo to naprawdę piękna książka. Jeśli macie dzieci w wieku przedszkolnym albo wczesnoszkolnym biegnijcie do biblioteki, może gdzieś mają. Albo zróbcie to, co ja i od razu zamówcie. Tania jest 😉
P.S. Pełny tytuł brzmi: „Z przygód krasnala Hałabały”
Pewnie że pamietamy i do biblioteki się udamy
Halabala wygladal inaczej 🙁
Wiem, ale w krótkim czasie nie umiem dostać od wydawcy praw autorskich do rysunku 🙁
a to nie mozna brac fot np z neta i podac zrodlo?
Zależy na jakiej licencji jest
Staruszki z nas
Za to miałyśmy zajefajne dzieciństwo 😀
Przyznaję się że nie znam 🙁
Znaczy się, jesteś młoda 😀
ja nie czuję się stara ale pamiętam 🙂
dobra, może lepiej nie zaglądajmy sobie w metryki 🙂
Ja uwielbiam jeszcze”Przygód kilka wróbla Ćwirka”
Jego też pamiętam ?