Chechło – Paulina Świst
Tytuł: Chechło
Autor: Paulina Świst
Oprawa: miękka
Liczba stron: 320
Rok wydania: 2021
Wydawnictwo: Akurat
Jeśli napiszę, że Paulina Świst znowu jest w formie i nie bierze jeńców, będzie to coś na kształt płaskiej sztampy. No ale inaczej się tego ująć nie da. Jest w formie i nie bierze jeńców. Po Paprocanach, w których leciutko obniżyła loty, i Mali M., typowo babskim czytadle, wraca do tego, w czym jest najlepsza. Intryga goni intrygę, tajemnica tajemnicę a namiętność aż kipi. Rzeczowo i bez sentymentów, tak w skrócie można scharakteryzować Chechło.
Co prawda w różnych zapowiedziach wyczytałam, że Chechło jest kontynuacją Paprocan, ale nie ośmieliłabym się nazwać go drugą częścią. To książka luźno powiązana z poprzednią, w której drugim planie przewijają się niektóre postaci znane z Paprocan. Przy czym słowa kluczowe to: przewijają i w drugim planie. Nie trzeba znać Paprocan, żeby przeczytać i zrozumieć Chechło. Ono ma swoją własną historię, klimat, duszę, pazury i bohaterów.
Paulina Maxellon daje się poznać jako inteligentna, błyskotliwa i nieco pyskata pracownica Urzędu Gminy Świerklaniec. Zakres jej obowiązków nie jest do końca sprecyzowany, za to już na początku dowiadujemy się, że Paulina trafiła do urzędu przypadkiem, kiedy jej życie fiknęło zdrowego koziołka i dało solidnego kopa w zad. Paulina nosi w sobie tajemnicę, którą nie chce podzielić się ze światem. Wiadomo, że miała kiedyś zupełnie inne życie, ale zmuszona była z niego zrezygnować i teraz pracuje w urzędzie, dorabia na rautach, a w wolnych chwilach pisze książki. Wiele wskazuje na to, że Paulina Świst do pewnego stopnia sportretowała samą siebie, zresztą dała bohaterce swoje przybrane (a może i nie?) imię. Przy okazji kazała zwątpić w wykreowany przez siebie wizerunek, z jednej strony mocno nawiązując do rzeczywistości, z drugiej – całkowicie jej zaprzeczając. Jedno trzeba autorce oddać – w odwracaniu kota ogonem jest prawdziwą mistrzynią, a jej cięte riposty mogłyby wypełnić całkiem gruby podręcznik dla pewnych siebie i pyskatych kobiet.
Marcin jest adwokatem, czym nie chwali się świeżo poznanym panienkom. No bo czy to ma znaczenie, kiedy w grę wchodzi tylko jedna noc? Lubi kobiety, ale nie lubi sobie komplikować życia. Ma być szybko, miło i bez zobowiązań. Ot, taki współczesny singiel z wyższych sfer. Wyższych niemal dosłownie, bo Marcin mieszka na ostatnim piętrze apartamentowca na słynnym Osiedlu Tysiąclecia w Katowicach. A tam, gdzie są adwokaci, bywa gorąco. Pozostaje mi tylko mieć nadzieję, że funkcjonowanie polskiego prawa wygląda jednak nieco inaczej, niż zostało to opisane.
Pierwsze spotkanie tych dwojga (bo u Pauliny Świst koniecznie musi być jakieś „dwojga”) przebiega w typowy dla autorki sposób. Powiem tylko, że za wiele czasu na rozmowę nie było. Może właśnie dlatego Marcin odniósł mylne wrażenie, że Paulina jest mężatką, a już przy drugim (równie przypadkowym jak pierwsze) spotkaniu, nabrał przekonania, że jej mężem jest nie kto inny, tylko burmistrz Świerklan, Wojciech Maxellon, dla którego Marcin chwilowo będzie pracował. Niedomówienie mogłoby gonić niedomówienie, ale służbowa wycieczka nad pobliskie jezioro Chechło zmusza tych dwoje do odłożenia spraw prywatnych na bok. Oto na horyzoncie po raz kolejny pojawia się niejaki Dariusz Niemiec, zmora z przeszłości Pauliny i źródło wszystkich jej problemów. A tam, gdzie jest Niemiec, tam może być niebezpiecznie. Szczególnie jeśli wchodzi on w interesy z niejakim Lucjanem Złockim, zwanym przez niektórych Lucą i dobrze znanym czytelnikom Paprocan. Ale jeśli nie czytaliście Paprocan, nie martwcie się. Szybko zrozumiecie kim jest Luca.
Czym ta książka różni się od poprzednich? Przede wszystkim autorka nie odkrywa kart od samego początku, każe czytelnikom tkwić w niepewności, domyślać się, kłócić z własnymi podejrzeniami i czytać, czytać, czytać coraz szybciej. Nie ma tu scen, które niewiele wnoszą do akcji, a tej jest wyjątkowo dużo. Mimo stosunkowo niedużej objętości, dzieje się naprawdę sporo i gdyby nie fakt, że moje własne paznokcie absolutnie mi nie smakują, pewnie bym je obgryzła. Jest nerwowo, chwilami dramatycznie, brutalnie, a zaraz potem zwyczajnie zabawnie. Ta swoista karuzela uczuć, tak charakterystyczna dla Pauliny Świst, niezmiennie robi na mnie duże wrażenie. Taki rollercoaster góra-dół, bez uprzedzenia. Nigdy nie wiadomo, co czeka na czytelnika na następnej stronie.
Czy Chechło ma jakieś wady? Owszem. Jedną, ale zasadniczą. Jest zdecydowanie za krótkie! To nie jest powieść, w której można utonąć i czytać do rana. No, chyba że obudzicie się już po wschodzie słońca. Mnie przeczytanie zajęło dwie godziny i po ostatniej stronie czułam zdecydowany niedosyt, który został delikatnie złagodzony jedynie mglistą obietnicą ciągu dalszego. Bo to się przecież nie może tak po prostu skończyć w połowie, prawda Pani Autorko? Po coś chyba ten ostatni rozdział był?
Dla kogo jest Chechło? Podobnie jak wszystkie poprzednie książki Pauliny Świst jest po prostu dla wszystkich. Wszystkich dorosłych oczywiście 😛
Dziękuję Wydawnictwu Akurat za przekazanie egzemplarza recenzenckiego