30 marca 2020

Jano i Wito. Na wsi – Wiola Wołoszyn, Przemek Liput

Tytuł: Jano i Wito. Na wsi
Autor: Wiola Wołoszyn
Ilustracje: Przemek Liput
Wydawnictwo: Mamania
Oprawa: twarda

 Myślę, że głównych bohaterów książki „Jano i Wito. Na wsi” nie muszę nikomu przedstawiać, bo są oni dobrze znani z poprzednich części tej serii, którą niezmiennie tworzy duet: Wiola Wołoszyn i Przemek Liput. Za publikację książeczek również tradycyjnie odpowiada wydawnictwo Mamania .

Do tej pory w całej serii ukazały się następujące tytuły: „Jano i Wito. W trawie”, „Jano i Wito. W lesie”, „Jano i Wito. W domu”, „Jano i Wito. W mieścieoraz wydanie świąteczne Jano i Wito. Zapach świąt”.

Gdzie tym razem wybierzemy się razem z chłopcami? Ano jak sam tytuł wskazuje – na wieś! Dwaj bracia pojechali bowiem w odwiedziny do swojej babci i dziadka, którzy mieszkają poza miastem. Będą więc mieli świetną okazję do tego, by zobaczyć wszystko to, czego nie ma w mieście i to, co ówczesne dzieciaki oglądają jedynie w książkach lub telewizji.

Ale zacznijmy od początku, czyli od tego, że dziadek Jana i Wita jest chory. Leży na kanapie i kicha. Chłopcy chcieliby go przykryć kocem, by się ogrzał, jednak nigdzie pod ręką nie ma żadnego przykrycia. Muszą więc iść go poszukać…

Na stole znajdują włóczkę, z której babcia wydziergała dziadkowi koc. Można ją dotknąć – ma inną fakturę niż kartka książki. No ale co z tego, że na stole leży włóczka, skoro po kocu nie ma śladu? Muszą szukać dalej…

W innym pokoju znajdują śpiącą i chrapiącą babcię, potem wychodzą na podwórko a tam wypatrują małego pieska oraz kotka. Idąc dalej spotykają inne zwierzęta, takie jak: kura, bocian, krowa, kaczka, świnia, czy koń. Wszystkie wydaję z siebie różne dźwięki, dzięki czemu chłopcy słyszą: miauczenie, szczekanie, gdakanie, muczenie, kwakanie, klekotanie, chrumkanie, no i rżenie konia. Każdy dźwięk trzeba głośno przeczytać i to po dwa razy– bywa więc bardzo śmiesznie podczas lektury 😉

Jano i Wito na własne oczy mają też okazję zobaczyć prawdziwy traktor, który głośno turkocze: tur, tur, tur… 😉

Po obejściu całego gospodarstwa, chłopcy trafiają w końcu do miejsca, gdzie babcia suszy pranie i tam na linkach, wśród kolorowej odzieży dostrzegają rozwieszony czerwony kocyk!   Mogą więc wreszcie pójść przykryć dziadka i sprawić, by to był dobry dzień 😉

Jano i Wito jak zwykle uradowali moje dzieciaki, a do tego rozbawili, gdy na przemian próbowały udawać głosy zwierząt. Książka tradycyjnie nie zawiera zbyt dużo treści, ogranicza się do krótkich i prostych zdań, w których zawarte są wyrazy dźwiękonaśladowcze. Są też oczywiście kolorowe ilustracje, znane z poprzednich części, no i elementy sensoryczne, jak czerwona włóczka oraz stworzony z niej kocyk – są milusie i dzieciaki lubią je dotykać.

Jano i Wito to niewątpliwie jedna z naszych ulubionych serii skierowanych do maluchów, chętnie do nich wracamy, a nawet zabieramy ze sobą, gdy gdzieś wyjeżdżamy 😉

Osobiście lubię je nie tylko za ich treść, element edukacyjny, czy barwne rysunki, ale też za estetyczne wydanie. Książki są w fajnym, kwadratowym formacie, nie za dużym, nie za małym – takim w sam raz 😉 Mają twardą oprawę, kartonowe strony i kolorystyka jest bardzo przyjemna dla oka.

 

Dziękuję wydawnictwu Mamania za przekazanie recenzenckiego egzemplarza książki.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

top-facebook top-instagram top-search top-menu go-to-top-arrow search-close